[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W muzeumcała sala poświęcona Severiniemu to interesujący bigos różnych jego prac, ale niestety tylkosmak stylów, jakich próbował.Kolaż a la Braque z mechanizmami, rurami,szybkościomierzami umiłowanymi przez futurystów, portret kobiety raczej w stylu Sargenta ibardziej znane abstrakcje kubistyczne.W dwóch szklanych gablotkach są jego publikacje ikilka listów od Braque a i Appolinaire a.%7ładna z tych wystawionych jego prac nie świadczyo werwie i ambicji, rzeczywiście go ponoszących.Naturalnie każdy futurysta cierpi wskutekswego młodocianego entuzjazmu wobec faszyzmu - wylał dziecko z kąpielą.Ale jeszczebardziej futuryści cierpieli, dlatego że byli skłonni, jak do niedawna my wszyscy,wychwytywać nowiny o sztukach pięknych we Francji.Z jakiegokolwiek powodu Severini, wpózniejszych latach szukając tematów wrócił do swoich korzeni, myślę, że we krwi malarzywłoskich krąży jakiś mikrob, który ich zaraża przymusem malowania Jezusa i Maryi.Z kościoła San Niccolo idę w dół, mijam kilka klasztorów prawie bezokiennych(kiedyś pewnie były przy nich duże dziedzińce), jeden z krużgankami.Gdybym miałakoronkę wymagającą naprawy, mogłabym ją wsunąć przez okrągłe okienko z wiatraczkiem,żeby przedostała się do zakonnicy i została naprawiona.Przy dwóch z tych klasztorów sąkaplice dziwnie zmodernizowane.Poniżej znów natrafiam na Severiniego, jego mozaikę wkościele San Marco.Jeżeli pójdę tą uliczką pod górę, znajdę się na Drodze Krzyżowejzaprojektowanej przez niego.To szereg kamiennych kapliczek i w nich mozaikowe śladywędrówki Chrystusa ku Ukrzyżowaniu, Zdjęciu z Krzyża.Na końcu Drogi (w upalny dzieńzawsze tam czuję się tak, jakbym dzwigała krzyż) jest duży kościół i klasztor SantaMargherita.W kościele sama Margherita spoczywa za szkłem.Zsycha się.Widok jej stópprzyprawia o ciarki, ale kobiety modlą się pewnie na klęczkach przed nią.Margherita byłajedną z tych poszczących świętych, których należało bardzo namawiać, żeby się odżywialibodaj jedną łyżką oliwy dziennie.Wniebogłosy na ulicach spowiadała się z grzechówmłodości.W dzisiejszych czasach uznano by ją za chorą psychicznie i anorektyczkę; wtamtych czasach uważano, że ona pragnie się umartwiać jak Chrystus.Podobno nawet Dantew 1289 roku odwiedził ją, żeby porozmawiać o swojej małoduszności.Margherita jest tutajtak czczona, że kiedy matki w parku wołają swoje dzieci, najczęściej słyszy się jej imię.Tabliczka przy bramie Bernarda (teraz zamkniętej) informuje, że tą właśnie bramą w 1272roku święta po raz pierwszy weszła do miasta.Do parku prowadzi z Piazza della Repubblica duża ulica Rugapiana.2 obu stron sąkawiarnie i sklepiki.Ich właściciele albo siedzą na krzesłach przed drzwiami, albo szybkopiją espresso w pobliżu.Z rosticceria niosą się apetyczne zapachy piekących się kurcząt,kaczek i królików.Szybko tu podają łazanki na obiad, a przez cały dzień panzarotti, coznaczy dosłownie zwijany chleb, ale w tym tłumaczeniu przepada nadzienie: grzyby, szynkaczy ser.Bardzo smaczne to z kiełbasą i mozarellą.Idąc dalej za okrągłą piazza Garibaldi - prawie w każdym miasteczku włoskim jesttaka - ma się w końcu dowód (jeżeli intuicyjnie przedtem się tego nie wyczuło), że Cortonanależy do najbardziej cywilizowanych miast na kuli ziemskiej.Oto kilometrowy cienisty parkwzdłuż trawnika z klombami.Codzienna promenada kortończyków.Parki są ponadczasowe.Wystrój i wielkość drzew i kwiaty się zmieniają, a przecież chodzi się po tym parku jak sto lattemu.Przy chłodnym plusku fontanny pośród nimf ujeżdżających delfiny, młodzi rodzicepatrzą, jak bawią się ich dzieci.Aawki zajęte przez rozgadanych ludzi.Co krok któryś ojciecsadza maleństwo na dwukołowym rowerku i lękliwie, radośnie czuwa, kiedy dzieckochwiejnie jedzie.Tu jest spokój, można poczytać gazetę, psa przyprowadzić na długiwieczorny spacer.Z prawej strony widać dolinę i zaokrąglony koniec jeziora Trasimeno [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.W muzeumcała sala poświęcona Severiniemu to interesujący bigos różnych jego prac, ale niestety tylkosmak stylów, jakich próbował.Kolaż a la Braque z mechanizmami, rurami,szybkościomierzami umiłowanymi przez futurystów, portret kobiety raczej w stylu Sargenta ibardziej znane abstrakcje kubistyczne.W dwóch szklanych gablotkach są jego publikacje ikilka listów od Braque a i Appolinaire a.%7ładna z tych wystawionych jego prac nie świadczyo werwie i ambicji, rzeczywiście go ponoszących.Naturalnie każdy futurysta cierpi wskutekswego młodocianego entuzjazmu wobec faszyzmu - wylał dziecko z kąpielą.Ale jeszczebardziej futuryści cierpieli, dlatego że byli skłonni, jak do niedawna my wszyscy,wychwytywać nowiny o sztukach pięknych we Francji.Z jakiegokolwiek powodu Severini, wpózniejszych latach szukając tematów wrócił do swoich korzeni, myślę, że we krwi malarzywłoskich krąży jakiś mikrob, który ich zaraża przymusem malowania Jezusa i Maryi.Z kościoła San Niccolo idę w dół, mijam kilka klasztorów prawie bezokiennych(kiedyś pewnie były przy nich duże dziedzińce), jeden z krużgankami.Gdybym miałakoronkę wymagającą naprawy, mogłabym ją wsunąć przez okrągłe okienko z wiatraczkiem,żeby przedostała się do zakonnicy i została naprawiona.Przy dwóch z tych klasztorów sąkaplice dziwnie zmodernizowane.Poniżej znów natrafiam na Severiniego, jego mozaikę wkościele San Marco.Jeżeli pójdę tą uliczką pod górę, znajdę się na Drodze Krzyżowejzaprojektowanej przez niego.To szereg kamiennych kapliczek i w nich mozaikowe śladywędrówki Chrystusa ku Ukrzyżowaniu, Zdjęciu z Krzyża.Na końcu Drogi (w upalny dzieńzawsze tam czuję się tak, jakbym dzwigała krzyż) jest duży kościół i klasztor SantaMargherita.W kościele sama Margherita spoczywa za szkłem.Zsycha się.Widok jej stópprzyprawia o ciarki, ale kobiety modlą się pewnie na klęczkach przed nią.Margherita byłajedną z tych poszczących świętych, których należało bardzo namawiać, żeby się odżywialibodaj jedną łyżką oliwy dziennie.Wniebogłosy na ulicach spowiadała się z grzechówmłodości.W dzisiejszych czasach uznano by ją za chorą psychicznie i anorektyczkę; wtamtych czasach uważano, że ona pragnie się umartwiać jak Chrystus.Podobno nawet Dantew 1289 roku odwiedził ją, żeby porozmawiać o swojej małoduszności.Margherita jest tutajtak czczona, że kiedy matki w parku wołają swoje dzieci, najczęściej słyszy się jej imię.Tabliczka przy bramie Bernarda (teraz zamkniętej) informuje, że tą właśnie bramą w 1272roku święta po raz pierwszy weszła do miasta.Do parku prowadzi z Piazza della Repubblica duża ulica Rugapiana.2 obu stron sąkawiarnie i sklepiki.Ich właściciele albo siedzą na krzesłach przed drzwiami, albo szybkopiją espresso w pobliżu.Z rosticceria niosą się apetyczne zapachy piekących się kurcząt,kaczek i królików.Szybko tu podają łazanki na obiad, a przez cały dzień panzarotti, coznaczy dosłownie zwijany chleb, ale w tym tłumaczeniu przepada nadzienie: grzyby, szynkaczy ser.Bardzo smaczne to z kiełbasą i mozarellą.Idąc dalej za okrągłą piazza Garibaldi - prawie w każdym miasteczku włoskim jesttaka - ma się w końcu dowód (jeżeli intuicyjnie przedtem się tego nie wyczuło), że Cortonanależy do najbardziej cywilizowanych miast na kuli ziemskiej.Oto kilometrowy cienisty parkwzdłuż trawnika z klombami.Codzienna promenada kortończyków.Parki są ponadczasowe.Wystrój i wielkość drzew i kwiaty się zmieniają, a przecież chodzi się po tym parku jak sto lattemu.Przy chłodnym plusku fontanny pośród nimf ujeżdżających delfiny, młodzi rodzicepatrzą, jak bawią się ich dzieci.Aawki zajęte przez rozgadanych ludzi.Co krok któryś ojciecsadza maleństwo na dwukołowym rowerku i lękliwie, radośnie czuwa, kiedy dzieckochwiejnie jedzie.Tu jest spokój, można poczytać gazetę, psa przyprowadzić na długiwieczorny spacer.Z prawej strony widać dolinę i zaokrąglony koniec jeziora Trasimeno [ Pobierz całość w formacie PDF ]