[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do​pie​ro te​raz za​czę​ła uzmy​sła​wiać so​bie kon​se​kwen​cje tego, co zro​bi​ła – w wi​rze tań​ca po​rzu​ci​ła Mau​ri​ce’a.Je​śli chłop​cu przy​tra​fi​ło się coś złe​go, przy​pła​ci to ży​ciem, dla​te​go ją aresz​to​wa​li i dla​te​go prze​by​wa​ła w tej od​ra​ża​ją​cej no​rze.Bar​dziej niż ży​cie li​czył się dla niej los jej dziec​ka.„Erzu​lie, loa mat​ko, spraw, żeby Mau​ri​ce był bez​piecz​ny”.A co bę​dzie z Ro​set​te? Do​tknę​ła wo​recz​-ka pod gor​se​tem.Jesz​cze nie były wol​ne, ża​den sę​dzia nie pod​pi​sał do​ku​men​tu, jej cór​ka mo​gła zo​stać sprze​da​na.Spę​dzi​ły w lo​chu resz​tę nocy, naj​dłuż​szej, jaką Tété pa​mię​ta​ła.Ro​set​te zmę​czy​ła się pła​-czem i pro​sze​niem o wodę i w koń​cu roz​pa​lo​na za​snę​ła.Ran​kiem przez gru​be prę​ty wpa​dło bez​li​to​sne świa​tło Ka​ra​ibów, a na ka​mien​nej fra​mu​dze je​dy​ne​go okien​ka usiadł kruk, wy​dzio​bu​jąc owa​dy.Ko​bie​ta za​czę​ła ję​czeć i Tété nie wie​dzia​ła, czy to z po​wo​du czar​ne​go pta​ka zwia​stu​ją​ce​go nie​szczę​ście, czy też tego dnia mia​ła być jej ko​lej.Mi​ja​ły go​dzi​ny, upał na​ra​stał, po​wie​trza zro​bi​ło się tak mało i było tak go​-rą​ce, że Tété czu​ła, jak​by jej gło​wę wy​peł​nia​ła ba​weł​na.Nie wie​dzia​ła, jak uga​sić pra​gnie​nie cór​ki, przy​ło​ży​ła ją do pier​si, ale nie mia​ła już mle​ka.Oko​ło po​łu​dnia kra​ta się otwo​rzy​ła i drzwi wy​peł​ni​ła ogrom​na po​stać, któ​ra za​wo​ła​ła ją po imie​niu.Tété zdo​ła​ła wstać do​pie​ro za dru​gim po​dej​ściem; nogi od​ma​wia​ły jej po​słu​szeń​stwa, a pra​gnie​nie spra​wi​ło, że mia​ła przy​wi​dze​nia.Nie pusz​cza​jąc Ro​set​te, chwiej​nym kro​kiem po​dą​ży​ła w stro​nę wyj​ścia, Za ple​ca​mi usły​sza​ła, jak ko​bie​ta że​gna​ją sło​wa​mi, któ​-rych ona na​uczy​ła się od Eu​ge​nii: „Świę​ta Ma​rio, Mat​ko Boża, módl się za nami, grzesz​ny​mi”.Tété od​-po​wie​dzia​ła w du​chu, bo nie była w sta​nie wy​do​być gło​su z za​schnię​tych ust: „Erzu​lie, loa współ​czu​-cia, chroń Ro​set​te”.Za​bra​li ją na mały, oto​czo​ny wy​so​kim mu​rem dzie​dzi​niec, na któ​ry pro​wa​dzi​ły tyl​-ko jed​ne drzwi i na któ​rym wzno​si​ły się sza​fot z szu​bie​ni​cą, pal i czar​ny, po​kry​ty za​schnię​tą krwią pień, słu​żą​cy do ob​ci​na​nia koń​czyn.Ka​tem był sze​ro​ki jak sza​fa Kon​gij​czyk; miał po​licz​ki po​cię​te ry​tu​al​ny​-mi szra​ma​mi, zęby o za​ostrzo​nych koń​cach, nagi tors i skó​rza​ny, ubru​dzo​ny ciem​ny​mi pla​ma​mi far​-tuch.Za​nim męż​czy​zna jej do​tknął, Tété ode​pchnę​ła Ro​set​te i ka​za​ła sta​nąć da​le​ko.Dziew​czyn​ka po​-słu​cha​ła, po​pła​ku​jąc, zbyt sła​ba, żeby za​da​wać py​ta​nia.„Je​stem wol​na! Je​stem wol​na!”, krzyk​nę​ła Tété w swo​im sła​bym hisz​pań​skim i po​ka​za​ła ka​to​wi wo​re​czek za​wie​szo​ny na szyi, ale łap​sko męż​czy​zny ze​rwa​ło go ra​zem z bluz​ką i gor​se​tem, któ​re roz​dar​ły się od pierw​sze​go szarp​nię​cia.Dru​gie ude​rze​nie ręką ścią​gnę​ło z niej spód​ni​cę i zo​sta​ła naga.Nie pró​bo​wa​ła się za​kryć.Po​wie​dzia​ła Ro​set​te, żeby sta​-nę​ła twa​rzą do muru i pod żad​nym po​zo​rem się nie od​wra​ca​ła; po​tem po​zwo​li​ła za​pro​wa​dzić się do pala i sama wy​cią​gnę​ła ręce, żeby przy​wią​za​li jej nad​garst​ki si​za​lo​wym sznu​rem.Usły​sza​ła strasz​li​wy świst bi​cza w po​wie​trzu i po​my​śla​ła o Gam​bo.To​ulo​use Val​mo​ra​in cze​kał po dru​giej stro​nie drzwi.Po​in​stru​ował kata, by za zwy​cza​jo​wą opła​tę i do​dat​ko​wy na​pi​wek na​pę​dził nie​wol​ni​cy stra​cha, o któ​rym ni​g​dy nie za​po​mni, nie wy​rzą​dza​jąc jej jed​-nak krzyw​dy.Mau​ri​ce’owi na szczę​ście nic po​waż​ne​go się nie sta​ło; za dwa dni mie​li wy​ru​szyć w po​-dróż i po​trze​bo​wał Tété bar​dziej niż kie​dy​kol​wiek, a nie mógł za​brać ze sobą świe​żo wy​chło​sta​nej ko​-bie​ty.Bicz trza​snął o bruk dzie​dziń​ca, sy​piąc iskry, ale Tété po​czu​ła go na ple​cach, w ser​cu, we wnętrz​-no​ściach, w du​szy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl