[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jakiś czas potem dowie-dział się od kogoś, że w pobliskim Weimarze istnieje Muzeum Goethego. Jak się nazywa ów człowiek? Jaki jest jego adres w Erfurcie? Gdzie miesz-kał, nim przyjechał do NRD? zarzuciłem kustosza pytaniami.Uśmiechnął się. O to samo pytała i pani Herbst.Wyszukałem więc stare rachunki z 1960roku i mogę panom podać jego nazwisko, podobnie jak podałem je pani Herbst.Otóż człowiek ten nazywa się Kurt Piontek, mieszka w Erfurcie przy ulicy Wil-helma Piecka 10.Ale, na litość boską, wyjaśnijcie mi, co spowodowało aż takżywe zainteresowanie tym człowiekiem?96Dyrektor Marczak w krótkich słowach opowiedział kustoszowi o liście paniAnny von Dobeneck, o zbiorach doktora Gottlieba, o wyspie Fort Lyck, naszejpodróży do Frankfurtu i umowie, jaką zawarliśmy z Dobeneckiem. Na Czarcim Ostrowie nie ma już schowka uzupełniłem opowieść Mar-czaka. Zaraz po wojnie ktoś trafił na niego i zabrał skrzynie ze zbiorami.Z listupani Dobeneck wynika, że w zbiorach doktora Gottlieba był ów wiersz Goethegodo Jenny von Papenheim.A więc znajomy owego Piontka musiał być tym, którydobrał się do schowka.Być może w jego domu, w skrzyni i na strychu, znajdujesię reszta zbiorów doktora Gottlieba.Piontek zabrał przecież tylko jedną kopertęz wierszem, bo zainteresowało go nazwisko Goethego.Ale może reszta bezcen-nych manuskryptów pozostała tam jeszcze?Doktor Kraft zerwał się z krzesła. Natychmiast jedziemy do Erfurtu.Biorę swój służbowy samochód i wyru-szamy.Szkoda każdej chwili!W kwadrans pózniej Wartburgiem doktora Krafta pędziliśmy szosą do nieda-lekiego Erfurtu, bardzo starego i pełnego zabytków miasta, które do dziś słyniez hodowli kwiatów i nasion.Na wzgórzu Petersberg już w VII wieku założonoklasztor, a na wschód od wzgórza w czasach Karola Wielkiego powstało żywotnei ruchliwe miasto, które otoczono murami.W miarę jak rozrastało się, przybywa-ło i murów.Do dziś pozostały po nich zielone pasy, tak zwane ringi, o promieniuponad kilometra.Erfurt ma wiele zabytków sztuki romańskiej i gotyckiej, kilkadziesiąt kościo-łów, a wśród nich słynną katedrę i połączony z nią kamiennymi stopniami kościółZw.Sewera, w stylu wczesnego gotyku.Wnętrza tych kościołów to prawdziwemuzea.Marzyłem, aby korzystając z pobytu w Erfurcie zwiedzić Muzeum Jana Se-bastiana Bacha oraz słynne miasto lalek , tak zwany Mon Plaisir.Jest to zbiórlalek zamieszkujących miniaturowe pokoje i sale-makiety.Lalki ubrane w strojedworskie i mieszczańskie w stylu rokoko obrazują życie w tamtej epoce.Ale przecież nie byliśmy tu w charakterze turystów.Na ulicy Wilhelma Piecka, przed domem numer 10 stał czarny mercedes paniHerbst.A ona sama właśnie wychodziła z klatki schodowej. Nic z tego, panowie oświadczyła nam na powitanie. Kurt Piontek jużod pięciu lat spoczywa na tutejszym cmentarzu.Jego bratanek nie potrafi wyja-śnić, skąd jego stryj miał oryginał wiersza Goethego.To mówiąc wyjęła ze swej torebki jakiś list i podała go Marczakowi.Dyrektorprzeczytał go uważnie, a potem pozwolił mi zapoznać się z jego treścią.Wielce Szanowny Panie Dyrektorze pisał doktor Gunter jużpo rozstaniu się z Panami zdecydowałem, że jednak nie wolno namrezygnować z poszukiwań zbiorów doktora Gottlieba i zleciłem pani97Herbst dalszą pracę nad tą sprawą.Oczywiście nasze muzeum opła-ci jej pracę.Zgodnie z podpisaną umową mam prawo wysłać swegoprzedstawiciela do poszukiwań schowka, niniejszym więc wyznaczamdo tego celu panią Gretę Herbst.Nie czynię tego dlatego, broń Boże,że nie mamy do Was zaufania, ale chcę Wam po prostu trochę pomóc.Pani Herbst to znakomity detektyw i osoba godna zaufania, posiadaduże doświadczenie w rozwiązywaniu różnych tajemniczych spraw.Jestem pewien, że okaże się przydatna.Serdecznie Was pozdrawiami życzę sukcesów.Friedrich Gunter No cóż mruknął dyrektor Marczak, niezbyt życzliwym okiem obrzuca-jąc panią Herbst. Cieszę się z naszej dalszej współpracy.Pozwolę sobie jednakwyrazić zdumienie, że nie pojechała pani do Warszawy, ale do Weimaru i Erfurtu.Pani Herbst wyjaśniła szczerze: Odniosłam wrażenie, że panowie zbagatelizowali informację doktora Gun-tera o pojawieniu się wiersza Goethego i postanowiłam wyjaśnić tę sprawę.Chcia-łam przyjechać do Warszawy już z jakimś tropem.Nie lubię brać pieniędzy zadarmo. Rozumiem kiwnął głową Marczak. Przyjmuję do wiadomości paniwyjaśnienia i zabierajmy się do roboty.Co pani ustaliła? Powiedziałam już: Kurt Piontek nie żyje od pięciu lat.Jego bratanek nieumie nic powiedzieć na temat wiersza.Ustaliłam tylko, że Kurt Piontek przy-jechał do NRD z polskiej miejscowości Eulenwinkel, leżącej prawdopodobniew dawnych Prusach Wschodnich.Gdzieś w pobliżu, a może w tej samej miejsco-wości, mieszkał lub może mieszka nadal znajomy Piontka, który miał na strychuskrzynie ze starymi manuskryptami.To wszystko, panowie.Wydaje mi się, że tęmiejscowość bez trudu odnajdziemy na jakiejś starej mapie. Nie trzeba jej szukać oświadczyłem. Eulenwinkel, to Sowiróg, wio-ska opisana w Dzieciach Jerominów Ernsta Wiecherta.Byłem tam kiedyś.Wio-ska ta już nie istnieje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.W jakiś czas potem dowie-dział się od kogoś, że w pobliskim Weimarze istnieje Muzeum Goethego. Jak się nazywa ów człowiek? Jaki jest jego adres w Erfurcie? Gdzie miesz-kał, nim przyjechał do NRD? zarzuciłem kustosza pytaniami.Uśmiechnął się. O to samo pytała i pani Herbst.Wyszukałem więc stare rachunki z 1960roku i mogę panom podać jego nazwisko, podobnie jak podałem je pani Herbst.Otóż człowiek ten nazywa się Kurt Piontek, mieszka w Erfurcie przy ulicy Wil-helma Piecka 10.Ale, na litość boską, wyjaśnijcie mi, co spowodowało aż takżywe zainteresowanie tym człowiekiem?96Dyrektor Marczak w krótkich słowach opowiedział kustoszowi o liście paniAnny von Dobeneck, o zbiorach doktora Gottlieba, o wyspie Fort Lyck, naszejpodróży do Frankfurtu i umowie, jaką zawarliśmy z Dobeneckiem. Na Czarcim Ostrowie nie ma już schowka uzupełniłem opowieść Mar-czaka. Zaraz po wojnie ktoś trafił na niego i zabrał skrzynie ze zbiorami.Z listupani Dobeneck wynika, że w zbiorach doktora Gottlieba był ów wiersz Goethegodo Jenny von Papenheim.A więc znajomy owego Piontka musiał być tym, którydobrał się do schowka.Być może w jego domu, w skrzyni i na strychu, znajdujesię reszta zbiorów doktora Gottlieba.Piontek zabrał przecież tylko jedną kopertęz wierszem, bo zainteresowało go nazwisko Goethego.Ale może reszta bezcen-nych manuskryptów pozostała tam jeszcze?Doktor Kraft zerwał się z krzesła. Natychmiast jedziemy do Erfurtu.Biorę swój służbowy samochód i wyru-szamy.Szkoda każdej chwili!W kwadrans pózniej Wartburgiem doktora Krafta pędziliśmy szosą do nieda-lekiego Erfurtu, bardzo starego i pełnego zabytków miasta, które do dziś słyniez hodowli kwiatów i nasion.Na wzgórzu Petersberg już w VII wieku założonoklasztor, a na wschód od wzgórza w czasach Karola Wielkiego powstało żywotnei ruchliwe miasto, które otoczono murami.W miarę jak rozrastało się, przybywa-ło i murów.Do dziś pozostały po nich zielone pasy, tak zwane ringi, o promieniuponad kilometra.Erfurt ma wiele zabytków sztuki romańskiej i gotyckiej, kilkadziesiąt kościo-łów, a wśród nich słynną katedrę i połączony z nią kamiennymi stopniami kościółZw.Sewera, w stylu wczesnego gotyku.Wnętrza tych kościołów to prawdziwemuzea.Marzyłem, aby korzystając z pobytu w Erfurcie zwiedzić Muzeum Jana Se-bastiana Bacha oraz słynne miasto lalek , tak zwany Mon Plaisir.Jest to zbiórlalek zamieszkujących miniaturowe pokoje i sale-makiety.Lalki ubrane w strojedworskie i mieszczańskie w stylu rokoko obrazują życie w tamtej epoce.Ale przecież nie byliśmy tu w charakterze turystów.Na ulicy Wilhelma Piecka, przed domem numer 10 stał czarny mercedes paniHerbst.A ona sama właśnie wychodziła z klatki schodowej. Nic z tego, panowie oświadczyła nam na powitanie. Kurt Piontek jużod pięciu lat spoczywa na tutejszym cmentarzu.Jego bratanek nie potrafi wyja-śnić, skąd jego stryj miał oryginał wiersza Goethego.To mówiąc wyjęła ze swej torebki jakiś list i podała go Marczakowi.Dyrektorprzeczytał go uważnie, a potem pozwolił mi zapoznać się z jego treścią.Wielce Szanowny Panie Dyrektorze pisał doktor Gunter jużpo rozstaniu się z Panami zdecydowałem, że jednak nie wolno namrezygnować z poszukiwań zbiorów doktora Gottlieba i zleciłem pani97Herbst dalszą pracę nad tą sprawą.Oczywiście nasze muzeum opła-ci jej pracę.Zgodnie z podpisaną umową mam prawo wysłać swegoprzedstawiciela do poszukiwań schowka, niniejszym więc wyznaczamdo tego celu panią Gretę Herbst.Nie czynię tego dlatego, broń Boże,że nie mamy do Was zaufania, ale chcę Wam po prostu trochę pomóc.Pani Herbst to znakomity detektyw i osoba godna zaufania, posiadaduże doświadczenie w rozwiązywaniu różnych tajemniczych spraw.Jestem pewien, że okaże się przydatna.Serdecznie Was pozdrawiami życzę sukcesów.Friedrich Gunter No cóż mruknął dyrektor Marczak, niezbyt życzliwym okiem obrzuca-jąc panią Herbst. Cieszę się z naszej dalszej współpracy.Pozwolę sobie jednakwyrazić zdumienie, że nie pojechała pani do Warszawy, ale do Weimaru i Erfurtu.Pani Herbst wyjaśniła szczerze: Odniosłam wrażenie, że panowie zbagatelizowali informację doktora Gun-tera o pojawieniu się wiersza Goethego i postanowiłam wyjaśnić tę sprawę.Chcia-łam przyjechać do Warszawy już z jakimś tropem.Nie lubię brać pieniędzy zadarmo. Rozumiem kiwnął głową Marczak. Przyjmuję do wiadomości paniwyjaśnienia i zabierajmy się do roboty.Co pani ustaliła? Powiedziałam już: Kurt Piontek nie żyje od pięciu lat.Jego bratanek nieumie nic powiedzieć na temat wiersza.Ustaliłam tylko, że Kurt Piontek przy-jechał do NRD z polskiej miejscowości Eulenwinkel, leżącej prawdopodobniew dawnych Prusach Wschodnich.Gdzieś w pobliżu, a może w tej samej miejsco-wości, mieszkał lub może mieszka nadal znajomy Piontka, który miał na strychuskrzynie ze starymi manuskryptami.To wszystko, panowie.Wydaje mi się, że tęmiejscowość bez trudu odnajdziemy na jakiejś starej mapie. Nie trzeba jej szukać oświadczyłem. Eulenwinkel, to Sowiróg, wio-ska opisana w Dzieciach Jerominów Ernsta Wiecherta.Byłem tam kiedyś.Wio-ska ta już nie istnieje [ Pobierz całość w formacie PDF ]