[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale myli się, jeśli uważa, że ten rycerz jest istotą z krwi i kości, jak my.To dusza pokutująca.Jak dobrze wiesz, parę dni temu widziałem go, gdy odjeżdżał w góry.Niewątpliwie niezakończył jeszcze swych rozrachunków na tym świecie i nie opuści tej doliny, dopóki niedopnie swego celu.Oby Bóg bronił nas przed jego morderczym sztyletem, zanim będzie zapózno! - wykrzyknął.Mówiąc to wyciągnął z kieszeni fartucha króliczą łapkę i główkę czosnku i ścisnął jew dłoni, jakby od tego zależało jego zbawienie.Grimpow starał się nie roześmiać, bo kolejnyraz miał okazję się przekonać, jak tchórzliwy i przesądny jest kucharz.Nie mógł się jednakpowstrzymać i zapytał:- Czy jesteście pewni, że królicza łapka i czosnek ochronią was przed ostrzem sztyletuupiora?- Nie znam lepszego środka przeciwko złym duchom, ale nie mówcie o tym bratuRinaldo, bo nałoży mi pokutę za grzechy i będę musiał spędzić rok w milczeniu, albo i ponadrok, włączywszy w to godziny snu - powiedział brat Brasgdo szczerze jak na spowiedzi.- Nie bójcie się, będę milczał jak biedny Kense.Nie wiecie, czy już mu lepiej? - spytał Grimpow.- Przed porą obiadu zaniosłem mu coś do zjedzenia do szpitalika i widziałem, że śpijak zabity na swojej pryczy.Myślę, że brat Assben dał mu wczoraj do wypicia napar zlipowego kwiecia wymieszany z jakimś remedium ze swojej apteki - parsknął kucharz.- Alenie bój się o niego, Kense jest równie nieśmiertelny, jak starożytni bogowie i ma praktykę wpróbowaniu wszystkich nalewek i wywarów, które sporządza mnich zielarz, poszukująceliksiru wiecznego życia.Nie zdziwiłbym się, gdyby przeżył nas wszystkich i osiągnął wiekMatuzalema, który, jak mówi Biblia, żył dziewięćset sześćdziesiąt dziewięć lat i nawet pośmierci nie wyglądał na starca.- Czy to prawda, że niektórzy mnisi posądzają Kensego, że poderżnął gardło opatowiw ataku szału? - spytał Grimpow, aby wysondować, jakie plotki krążą po opactwie.Jeśli byłktoś, kto znał je wszystkie, był to z pewnością brat Brasgdo.- Podobne oszczerstwo mogło wyjść jedynie z ust kogoś o języku żmii.Tacy ludzie, anie brak ich w tym opactwie, zasłużyli sobie na najgorszą karę - powiedział brat Brasgdo,podnosząc do ust jedno z jabłek, które podał Grimpowowi na deser.Wgryzł się w nie swymipożółkłymi zębami i ciągnął dalej: - Kense przybył do tego opactwa niemal jako dziecko.Nieznał swoich rodziców.Przypuszczalnie jego matką była jakaś ladacznica, która zostawiła gowkrótce po urodzeniu w jaskini starej czarownicy, koło wsi Corbei.Starucha zlitowała się iwykarmiła go, jak mogła, mlekiem kozy, równie wynędzniałej, jak ona sama.Potem, kiedyKense podrósł, obydwoje włóczyli się po okolicy, żebrząc pod kościołem w dni targowe iświęta.Ludzie zamiast się litować, czuli lęk przed jego potworną twarzą i bezzębnymi ustami.Kiedy tu trafił, prawie nie umiał mówić, powtarzał tylko, bełkocząc:  Uciekaj, kryj się przedludzmi.Ludzie są zli!".- Dlaczego tak mówił? - chciał się dowiedzieć Grimpow, zaciekawiony opowieściąmnicha.- Powiedział nam, że ciągle to słyszał od starej.Kiedy umarła, Kense został sam wjaskini i to cud, że nie zginął z głodu i zimna.Tak bardzo bał się ludzi, że schował się w lesiei sąsiedzi przestali go widywać.Któregoś dnia w jednej z wsi w pobliżu lasu Altforfznaleziono zamordowaną kobietę i szukano go, aby go powiesić.- Uznali, że to on ją zabił?- Najłatwiej jest obwinić o zbrodnię horribilis tego, kto nie może bronić się przedoskarżeniem.Grimpow pomyślał, że tę właśnie strategię inkwizytor Bulvar z Goztell zastosował,aby oskarżyć rycerza templariusza o poderżnięcie gardła opatowi z Brinkdum, ale nie zwierzył się ze swych myśli bratu Brasgdo, który zachwycony własnym darem wymowy,opowiadał dalej:- Kense uciekł z lasu na stary, opuszczony cmentarz i zamieszkał w grobowcu jakiejśmożnej rodziny.Siedział tam jak sowa przez kilka dni, aż głód zmusił go do opuszczeniaschronienia.Wychodził jedynie nocą i szukał jedzenia.Kiedy znalazł cokolwiek, jakieśślimaki, dżdżownice, żaby, szczury, albo udało mu się złapać kota czy psa, wracał nacmentarz i tam je pożerał.Grimpow poczuł, że robi mu się niedobrze.Pyszne potrawy, którymi napełnił żołądekpodeszły mu do gardła.Nie był jednak zaskoczony opowieścią kucharza, bo niejednokrotnieon i Durlib, gdy jeszcze mieszkali w chacie, musieli zapomnieć o skrupułach i zjeść jakieśodrażające stworzenie, aby zaspokoić głód, który rozrywał im wnętrzności.- Nadal jada te świństwa? - spytał z odrazą.- Niekiedy zdarza mi się go przyłapać, jak poluje na szczury w wychodku, aleprzysięgał, że robi to jedynie na zlecenie brata Assbena, który potrzebuje ich do wyrabianiaBóg wie jakich mikstur i trucizn [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl