[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak tomówią Anglicy: "Przykro mi, kolego, ale nie mogę ci pomóc." - Wcześniej powiedział, \eHarry uczestniczył w jakimś eksperymencie medycznym - wtrąciła się pospiesznie Karin,widząc, \e Drew ponownie unosi broń.- Sorenson i ja doszliśmy do wniosku, \e w grę musi wchodzić właśnie coś takiego.Sprawdzimy to, bo przecie\ ciało Harry'ego nadal le\y w kostnicy.Dobra, przystojniaczku:ruszaj do drzwi.- Chyba pozwolisz mi się ubrać? - zaprotestował Jager.Przecie\ leje jak zcebra!- Nie wiem, czy mi uwierzysz, ale guzik mnie obchodzi, \e mo\esz nabawić się kataru.Pozatym, skąd mam wiedzieć, co masz w ubraniu, a szczególnie w kołnierzyku koszuli? Będzielepiej, jeśli wezmie je moja przyjaciółka.- Twoja przyjaciółka?! - wrzasnął nowy Fuhrer.- Chciałeś chyba powiedzieć: twoja pieprzonadziwka!- Ty sukinsynu! Latham gwałtownie opuścił rękę, chcąc uderzyć Jagera w głowę rękojeściąpistoletu, lecz nazista niespodziewanie wykonał błyskawiczny unik, zablokował cios lewymramieniem, a prawą, zaciśniętą w pięść ręką ugodził Lathama w pierś z taką siłą, \e ten runąłna wznak na podłogę.Jager błyskawicznie wyrwał mu pistolet i strzelił dwa razy, ale chybił,poniewa\ Drew przetoczył się w prawo, zaraz potem w lewo, po czym kopnął obiema stopamiw prawe kolano Niemca.Jasnowłosy Fuhrer wrzasnął przerazliwie i jeszcze dwukrotnienacisnął spust, ale pociski utkwiły w ścianach kaplicy.Karin schyliła się po swój pistolet,chwyciła go oburącz i wycelowała w mę\a.- Rzuć broń, Frederiku! Rzuć broń albo cię zabiję!- Nie zrobisz tego! - wykrzyknął Gunter Jager, spleciony w uścisku z Lathamem.Zawiśli nakrawędzi kwadratowego otworu wypełnionego czarną tonią.- Przecie\ mnie wielbisz!Wszyscy mnie wielbią i podziwiają! Oswobodził prawą rękę, w której trzymał pistolet, i 144skierował go w pierś Lathama.Karin nacisnęła spust.Dwaj komandosi wpadli do kaplicy, azaraz za nimi nadbiegł zasapany Witkowski.Stanęli jak wryci, spoglądając w milczeniu nascenę oświetloną blaskiem samotnej lampy zawieszonej nad ołtarzem.Przez kilka sekundsłychać było tylko łoskot deszczu uderzającego o blaszany dach ganku oraz cię\kie oddechypięciorga ludzi.- Domyślam się, \e nie było innego wyjścia, chłopcze - przemówił wreszciepułkownik.- Ja to zrobiłam, nie on! - załkała Karin.- Ale z mojego powodu.- Latham spojrzał na weterana G-2 wzrokiem człowieka, który zdajesobie sprawę z tego, \e poniósł pora\kę.- Straciłem nad sobą panowanie, a on to wykorzystał.Niewiele brakowało, \eby zastrzelił mnie z mojego pistoletu.- Chyba \artujesz?- Chciałem uderzyć go rękojeścią, jak jakiś nieodpowiedzialny szczeniak.- To wcale nie jego wina, Stanley - zaprotestowała gorąco Karin.- Próbowałabym zastrzelićFrederika, nawet wówczas gdyby okoliczności wyglądały zupełnie inaczej.Chciał mniezgwałcić i z pewnością zrobiłby to, gdyby nie Drew.Zgwałciłby mnie, a potem zamordował.- Trzeba będzie wspomnieć o tym w raporcie - zdecydował Witkowski.- Có\, nie zawszewszystko układa się po naszej myśli, ale lepiej \e twoja wyprawa skończyła się właśnie w takisposób, bo szczerze mówiąc nie miałbym najmniejszej ochoty uczestniczyć w pogrzebie oficeraLathama.Dowiedziałaś się przynajmniej czegoś? - Przede wszystkim tego, w jaki sposób stałsię tym, kim był ostatnio, jak zawarł układ ze Stasi, uzyskał nową to\samość, został odkrytyprzez Hansa Traupmana.Jeśli chodzi o "Wodną Błyskawicę", to twierdził, \e nikt nie jest wstanie jej zatrzymać, poniewa\ nikt, jego nie wyłączając, nie zna wszystkich szczegółówtechnicznych ani nazwisk ludzi pracujących przy ich opracowywaniu.Naturalnie to wcale niemusi być prawda, poniewa\ zawsze był znakomitym kłamcą.- Niech to szlag trafi! - ryknął Drew.- Ale\ ze mnie głupiec! Bo ja wiem.Nie wydaje mi się,\ebym postąpił inaczej na twoim miejscu.Dobra, bierzmy się do roboty; trzeba przetrząsnąćtę budę, to mo\e uda nam się znalezć coś interesującego.- A co z naszymi niemieckimi przyjaciółmi? - zapytał Christian Dietz.- Chyba mogliby nampomóc?- Nie wydaje mi się, kapitanie - odparła Karin.- Z tego, co mówił Frederik, wynikało jasno, \eczęść policji jest na usługach neonazistów.Najwidoczniej udało im się przeniknąć nie tylko doBundestagu.Sądzę, \e powinniśmy zrobić to sami.- Wobec tego czeka nas długa noc - stwierdził Anthony.Lepiej wezmy się ju\ do pracy.- Co zrobiliście ze stra\nikami? - zainteresował się Drew.- Są związani i smacznie śpią -poinformował go Dietz.Od czasu do czasu trzeba sprawdzić, co porabiają, a kiedy tu skończymy, przeka\emy ich,komu pan zechce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Jak tomówią Anglicy: "Przykro mi, kolego, ale nie mogę ci pomóc." - Wcześniej powiedział, \eHarry uczestniczył w jakimś eksperymencie medycznym - wtrąciła się pospiesznie Karin,widząc, \e Drew ponownie unosi broń.- Sorenson i ja doszliśmy do wniosku, \e w grę musi wchodzić właśnie coś takiego.Sprawdzimy to, bo przecie\ ciało Harry'ego nadal le\y w kostnicy.Dobra, przystojniaczku:ruszaj do drzwi.- Chyba pozwolisz mi się ubrać? - zaprotestował Jager.Przecie\ leje jak zcebra!- Nie wiem, czy mi uwierzysz, ale guzik mnie obchodzi, \e mo\esz nabawić się kataru.Pozatym, skąd mam wiedzieć, co masz w ubraniu, a szczególnie w kołnierzyku koszuli? Będzielepiej, jeśli wezmie je moja przyjaciółka.- Twoja przyjaciółka?! - wrzasnął nowy Fuhrer.- Chciałeś chyba powiedzieć: twoja pieprzonadziwka!- Ty sukinsynu! Latham gwałtownie opuścił rękę, chcąc uderzyć Jagera w głowę rękojeściąpistoletu, lecz nazista niespodziewanie wykonał błyskawiczny unik, zablokował cios lewymramieniem, a prawą, zaciśniętą w pięść ręką ugodził Lathama w pierś z taką siłą, \e ten runąłna wznak na podłogę.Jager błyskawicznie wyrwał mu pistolet i strzelił dwa razy, ale chybił,poniewa\ Drew przetoczył się w prawo, zaraz potem w lewo, po czym kopnął obiema stopamiw prawe kolano Niemca.Jasnowłosy Fuhrer wrzasnął przerazliwie i jeszcze dwukrotnienacisnął spust, ale pociski utkwiły w ścianach kaplicy.Karin schyliła się po swój pistolet,chwyciła go oburącz i wycelowała w mę\a.- Rzuć broń, Frederiku! Rzuć broń albo cię zabiję!- Nie zrobisz tego! - wykrzyknął Gunter Jager, spleciony w uścisku z Lathamem.Zawiśli nakrawędzi kwadratowego otworu wypełnionego czarną tonią.- Przecie\ mnie wielbisz!Wszyscy mnie wielbią i podziwiają! Oswobodził prawą rękę, w której trzymał pistolet, i 144skierował go w pierś Lathama.Karin nacisnęła spust.Dwaj komandosi wpadli do kaplicy, azaraz za nimi nadbiegł zasapany Witkowski.Stanęli jak wryci, spoglądając w milczeniu nascenę oświetloną blaskiem samotnej lampy zawieszonej nad ołtarzem.Przez kilka sekundsłychać było tylko łoskot deszczu uderzającego o blaszany dach ganku oraz cię\kie oddechypięciorga ludzi.- Domyślam się, \e nie było innego wyjścia, chłopcze - przemówił wreszciepułkownik.- Ja to zrobiłam, nie on! - załkała Karin.- Ale z mojego powodu.- Latham spojrzał na weterana G-2 wzrokiem człowieka, który zdajesobie sprawę z tego, \e poniósł pora\kę.- Straciłem nad sobą panowanie, a on to wykorzystał.Niewiele brakowało, \eby zastrzelił mnie z mojego pistoletu.- Chyba \artujesz?- Chciałem uderzyć go rękojeścią, jak jakiś nieodpowiedzialny szczeniak.- To wcale nie jego wina, Stanley - zaprotestowała gorąco Karin.- Próbowałabym zastrzelićFrederika, nawet wówczas gdyby okoliczności wyglądały zupełnie inaczej.Chciał mniezgwałcić i z pewnością zrobiłby to, gdyby nie Drew.Zgwałciłby mnie, a potem zamordował.- Trzeba będzie wspomnieć o tym w raporcie - zdecydował Witkowski.- Có\, nie zawszewszystko układa się po naszej myśli, ale lepiej \e twoja wyprawa skończyła się właśnie w takisposób, bo szczerze mówiąc nie miałbym najmniejszej ochoty uczestniczyć w pogrzebie oficeraLathama.Dowiedziałaś się przynajmniej czegoś? - Przede wszystkim tego, w jaki sposób stałsię tym, kim był ostatnio, jak zawarł układ ze Stasi, uzyskał nową to\samość, został odkrytyprzez Hansa Traupmana.Jeśli chodzi o "Wodną Błyskawicę", to twierdził, \e nikt nie jest wstanie jej zatrzymać, poniewa\ nikt, jego nie wyłączając, nie zna wszystkich szczegółówtechnicznych ani nazwisk ludzi pracujących przy ich opracowywaniu.Naturalnie to wcale niemusi być prawda, poniewa\ zawsze był znakomitym kłamcą.- Niech to szlag trafi! - ryknął Drew.- Ale\ ze mnie głupiec! Bo ja wiem.Nie wydaje mi się,\ebym postąpił inaczej na twoim miejscu.Dobra, bierzmy się do roboty; trzeba przetrząsnąćtę budę, to mo\e uda nam się znalezć coś interesującego.- A co z naszymi niemieckimi przyjaciółmi? - zapytał Christian Dietz.- Chyba mogliby nampomóc?- Nie wydaje mi się, kapitanie - odparła Karin.- Z tego, co mówił Frederik, wynikało jasno, \eczęść policji jest na usługach neonazistów.Najwidoczniej udało im się przeniknąć nie tylko doBundestagu.Sądzę, \e powinniśmy zrobić to sami.- Wobec tego czeka nas długa noc - stwierdził Anthony.Lepiej wezmy się ju\ do pracy.- Co zrobiliście ze stra\nikami? - zainteresował się Drew.- Są związani i smacznie śpią -poinformował go Dietz.Od czasu do czasu trzeba sprawdzić, co porabiają, a kiedy tu skończymy, przeka\emy ich,komu pan zechce [ Pobierz całość w formacie PDF ]