[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taran-gai.Musiał na własne oczy ujrzeć tękrainę, jeśli w ogóle krainą można nazwać kilka szczytów.Musiał pomówić z tymi, którzy tammieszkają, zdobyć rozsądniejsze wyjaśnienie niż te bajdy o nieśmiertelnym Tan-ghilu, któreprzekazała mu Tun-sij.Chciał porównać historię obu ludów.Może wspólnie zdołają znalezćrozwiązanie, uwolnić od przekleństwa ciążącego nad Ludzmi Lodu.96 No i jeszcze dopiero co zrodzone uczucie do Sinsiew.Vendel wiedział, że jest ono całkiemniepodobne do tego, jakie żywił wobec Marii Skagh.Nie było to już młodzieńcze zadurzenie,lecz odwieczna siła, która wreszcie zaczynała dochodzić w nim do głosu.Nie potrafił jejpowstrzymać, nawet gdy starał się z całej mocy.A ona.? Zimna niby lód! Wiedział już, ku komu zwróciło się jej serce, ku młodemupasterzowi.Vendel nie potrafił ocenić, czy jej miłość jest odwzajemniona, ale Sinsiewzawsze pojawiała się w pobliżu młodego pasterza, gdziekolwiek ten się ruszył.Nie pomagało mu wcale, że pięć dziewcząt kręciło się wokół niego jak pszczoły koło ula.Vendel nie chciał okazywać im niechęci, ale ich uwielbienie ogromnie go zawstydzało,zwłaszcza gdy Sinsiew znalazła się niedaleko.Nie mógł pojąć nagłej zmiany nastawienia w stosunku do Sinsiew.Był teraz jak zauroczony,a przecież zrazu wydawała mu się skwaszona i nudna.Nie pomagało tłumaczenie, żemiłość do dziewczyny takiej jak ona, z obcego, dalekiego kraju, z innej kultury, nie maprzyszłości.Miłość nigdy nie idzie w parze z rozsądkiem.Na długie chwile potrafił zapomnieć o podróży do domu.A kiedy przypominał sobie o tym,czuł się boleśnie rozdarty.Raz spotkał Sinsiew między chatami, właściwie wpadli na siebie, i Vendel pomyślał: Terazmam szansę, by zrobić na niej wrażenie, powiedzieć coś miłego, by zwróciła na mnieuwagę!Co jednak można powiedzieć, gdy zna się tylko dwadzieścia słów w obcym języku!Naturalnie odebrało mu mowę, czyż bowiem mógł rzec:  Tu w ogrodzeniu brakuje jeszczebrzozowego pnia ? Było ta jedynym całe zdanie, jakie umiał wypowiedzieć w językuNieńców.Zwłaszcza że ogrodzony wybieg dla zwierząt znajdował się w drugiej częściobozu.Zdobył się więc jedynie na głupkowaty uśmiech, który tylko pogłębił jej pogardę dla niego.Vendel był zrozpaczony przez całe popołudnie.Tego dnia nie wyruszył w podróż do domu.Nie wyruszył też następnego ani jeszczenastępnego.Zetknął się twarzą w twarz z codziennym twardym życiem Nieńców.Pomagałtam, gdzie mógł być przydatny, oczywiście zawsze członkom rodu Irovara.Podczas pracychwytał nowe słowa i wyrażenia i coraz bardziej zbliżał się do ludzi.Konsekwentnie jednakodmawiał udziału w polowaniu.Z konieczności uczestniczył w połowach łososia, ale zakażdym razem, gdy wyciągał rybę, z krwawiącym sercem prosił ją o wybaczenie.Zdawał sobie sprawę, że myślistwo i rybołówstwo w tych warunkach stanowią absolutnąkonieczność.Tutejszy lud nie znał chleba.Jak zresztą Nieńcy mogli uprawiać zboże? Wtajdze i tundrze udawała im się zebrać nieco ziół, ale miały one głównie leczniczeprzeznaczenie.Odżywiali się wyłącznie jagodami i pokarmami pochodzenia zwierzęcego.97 Odmawiając udziału w polowaniu, Vendel utracił nieco z szacunku, jakim go tu darzono, topewne, ale pochodził z Ludzi Lodu i po Silje odziedziczył głębokie zrozumienie dla zwierząt iich życia.Nic na to nie mógł poradzić, że za każdym razem, gdy był świadkiem zabijaniazwierzęcia, reagował niemal chorobą.Irovar był bardzo bogatym człowiekiem, posiadał pięć tysięcy reniferów.Właściwie więcSinsiew stanowiła dobrą partię.Gdyby byli zalotnicy! Tylko w klanie Irovara znajdowali sięjeszcze młodzi, nieżonaci mężczyzni, a im nie wolno było zawrzeć małżeństwa z jego córką.Sinsiew nie chciała nikogo innego, tylko swojego kuzyna, ale o tym związku nie mogło byćmowy i Irovar poważnie obawiał się, że młodzi odbiorą sobie życie z powodu nieszczęśliwejmiłości.Co prawda w grę wchodzić mogło jeszcze dwóch mężczyzn z innych klanów, alejeden z nich był już bardzo stetryczały i miał trzy żony, a drugiemu jeszcze mleko niewyschło pod nosem.Vendel pojawił się więc niczym książę z bajki.Był nim dla wszystkich innych dziewcząt, tylko nie dla Sinsiew.Widział, że matka dziewczyny, Tun-sij, przygląda się córce czujnie, badawczo.I pewnegodnia nagle pojął wszystko.Wzbudziło to w nim gniew tak wielki, że postanowił rozmówić sięz szamanką, w czasie gdy pletli sanie przed chatą.Bez wstępów napadł na nią, wzburzony.- A więc to tak! To właśnie uczyniłaś wtedy, podczas obrzędu! Zwróciłaś me pożądanie kuSinsiew!Tun-sij uśmiechnęła się kpiąco.- Byłam wspaniała, prawda? Sam to powiedziałeś.- Tak, ale nie przypuszczałem.Do czego doprowadziłaś, czarownico? Zatrzymałaś mnietutaj, sprawiłaś, że zapomniałem o domu, o rodzicach.Dlaczego? Dlatego, że nie możeszznieść myśli, iż twoja córka pozostanie niezamężna?Odwróciła się i dalej plotła sanie.- Szczęście mojej córki nie ma z tym nic wspólnego.Ani też twoje szczęście czy moje.Zbytmało znaczymy w porównaniu z tym, co musi się stać.Masz poślubić moją córkę, Vendelu,a moim obowiązkiem jest do tego doprowadzić.Vendel gotował się ze złości.98 - Dobrze, ale nawet jeśli ja jej zapragnę, to co z tego? Ona mnie nie chce! Zwróć więc takżejej oczy na mnie, żeby była w tym chociaż odrobina sprawiedliwości! A może masz zamiaruśmiercić jej kuzyna? To byłoby proste, prawda?Wiedział, że mówi teraz bardzo niemądrze, ale nigdy jeszcze nie był do tego stopniarozgniewany.Nie pozwoli sobą kierować!- Tu nie jest potrzebna żadna magia - odparła spokojnie.- Jesteś młody i przystojny.O ileznam Sinsiew, już jest tobą oczarowana.- Ha! - wykrzyknął Vendel.- Nie przypadła jej natomiast do gustu twoja przygoda z dziewczętami w drodze do nas.Sinsiew jest dumną kobietą.Pragnie męża, który będzie nietknięty.Vendel uderzył się pięścią w czoło.- Ze wszystkich nieznośnych kobiet musiałem zakochać się w tej najbardziej nieznośne!Byłem nietknięty aż do tamtej nocy.I chciałbym ujrzeć mężczyznę, który oparłby się pokusiew takich okolicznościach.Za ich plecami rozległ się chłodny głos:- Ośmieszyłeś się przed całą wioską, przestając z tymi rozpustnicami.Vendel zerwał się na równe nogi.Przed nim stała Sinsiew.Z wyrazu jej twarzy, bardziej niż zpojedynczych słów, które zdołał wyłowić ze zdania, zrozumiał, co powiedziała.- Tun-sij - rzekł zgnębiony.- Oznajmij swej zadzierającej nosa córce, że proszę o jej rękę.Tun-sij przetłumaczyła dosłownie.Sinsiew odpaliła bez wahania:- Powiedz tej tyce, że chcę mieć męża, który będzie mnie godzien [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl