[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeśli on umrze, ja tego nie przeżyję, Karin.Proszę cię, zastanów się, Karin.Czy chceszprzez resztę życia karmić się wspomnieniami o narzeczonym, który nie był ciebie godzien, omatce, która cię zdradziła? Czy chcesz żyć terazniejszością pośród ludzi, którzy cię kochająi pragną dla ciebie dobra? Takich jak Vemund, ja, pani Akerstrom, pani Vagen, doktorHansen! A mała Sofia Magdalena! Ona ciebie potrzebuje! Zostanie po raz drugi sierotą,jeżeli ty się znowu zamkniesz w swoim świecie wspomnień.- Ja także ciebie potrzebuję, Karin - powiedział doktor Hansen z drugiego końca pokoju.Karin odwróciła głowę i popatrzyła na niego.Potem znowu spojrzała na Elisabet.- Karin, ty wiesz, co to znaczy stracić ukochanego człowieka - szepnęła Elisabet, ocierającłzy.- Tylko ty możesz uratować swojego brata.Poprzez to, że sama będziesz chciała żyć!Przekonaj go, że Popełnia błąd, wybierając śmierć!Karin nie odpowiadała.172 Elisabet mówiła dalej:- Sofia Magdalena wciąż jest nie ochrzczona.Czekamy, aż ty, jej matka, będziesz mogłaprzy tym być.Ona ciebie potrzebuje.Nikt lepiej niż ty sama nie wie, co to znaczy utracićmiłość własnej matki.Kobieta na łóżku znowu spojrzała na doktora Hansena.- Jak się czuje Sofia Magdalena?Pani Vagen, która czekała w pokoju obok, natychmiast wzięła dziecko i podeszła z nim dołóżka.- Jak ona się rozgląda! Jakby rozumiała - powiedziała Karin i wyciągnęła palec w stronęrączki dziecka.- Moja dziecinka, moja dziecinka! Czy możecie mi pomóc się ubrać?Doktorze Hansen, proszę.proszę poczekać w sąsiednim pokoju.Chciałabym, żeby panpojechał z nami do lasu!Kiedy Vemund zobaczył nadchodzącą Karin, pospiesznie wstał.- Karin! Ty chodzisz?Elisabet i doktor czekali wśród drzew, w odpowiedniej odległości, by spieszyć z pomocą wrazie potrzeby.- Co ja słyszę? - rzekła Karin, kładąc mu ręce na ramionach.- Czy ty wiesz, jak to jest, kiedysię na zawsze traci swoją młodzieńczą miłość? Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie tępustkę, jaka człowieka ogarnia?- Bardzo dobrze rozumiem, ca czujesz, Karin - odpowiedział ciepłym głosem.- Ja teraz nie mówię o sobie.Przemyślałam wszystko i doszłam do wniosku, że jestmnóstwo spraw, dla których powinnam żyć, że mam wiele pożytecznych rzeczy do zrobieniana świecie.Nie mam czasu być obciążeniem dla innych, na leżenie w szpitalu czy u kogoś wdomu.Ja chcę żyć! Ale teraz mówię o Elisabet!Vemund zesztywniał.- O Elisabet?- Tak.Jesteś na najlepszej drodze do tego, by skazać ją na tę samą pustkę, z powodu którejja cierpiałam przez tyle lat.Czy chcesz, żeby utraciła słońce swego życia, przyszłość,nadzieje, marzenia?- Chcesz powiedzieć.?173 - Ja nie wierzę, Vemundzie, że ty ją kochasz.- Ja? Ależ ona jest jedyną osobą, której pragnę! Ale czy myślisz, że mogę ją mieć, ja, któryzraniłem cię tak boleśnie? Jak będę mógł żyć z niesmakiem na wspomnienie, w jakodpychający sposób zostałem poczęty?- Vemundzie, Vemundzie, mój dzielny, mały braciszku! Czy to już nie najwyższy czas, byśmypogrzebali te stare wspomnienia? Co my z tego mamy? Nic.Ty, mój najdroższy przyjacielu,stworzyłeś mi możliwość normalnego życia! Czyż miałabym z niej nie skorzystać? Czytamtych dwoje ludzi naprawdę zasługuje, byśmy się na zawsze pogrążyli w rozpaczy?Człowiek nie ma obowiązku kochania swoich rodziców, to nie są moje słowa.Doktor Hansenmi to wytłumaczył po drodze tutaj.Zapomnijmy więc o nich, Vemundzie! Spróbujmydoprowadzić do tego, by Braciszek też o nich zapomniał.Wtedy Vemund objął ją mocno i nie robił nic, by powstrzymać łzy.Po chwili Elisabet i doktorHansen podeszli do nich.- No, Vemund - powiedziała Elisabet i nagle znowu ogarnęła ją jej dawna nieśmiałość.- No ico, nadal chcesz uciekać?Uśmiechnął się do niej.- Nie, Elisabet! Zamierzałem właśnie zapytać, czy nie przydałby ci się w Elistrand biedny jakmysz kościelna, sentymentalny flisak.- Zastanowię się nad tym - obiecała łaskawie.Sofia Magdalena została ochrzczona z przepychem, niezwykle uroczyście.Elisabetzaprosiła całą rodzinę, także dwoje starych trolli z Grastensholm.Po wszystkim odbyło sięprzyjęcie w domu Karin.Vemund został na chwilę sam na sam z Elisabet w kuchni.Przyciągnął ją wtedy do siebie iprzytulił czule.Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że w życiu małżeńskim czekają ichkłopoty.Długo nie zapomną tej sceny, której świadkami były Karin i panna Spitze.Towspomnienie miało na długo odebrać Vemundowi i Elisabet wiele z urody miłosnego aktu.Zczasem jednak pamięć o tym powinna zblednąć, Elisabet i Vemund będą mieli dowspominania własne miłosne uniesienia.Do kuchni przyszła Ingrid z Ulvhedinem.- Kochana Elisabet - powiedziała Ingrid z promiennym uśmiechem.- Lepiej wybrać niemogłaś.Pamiętasz, jak cię ostrzegałam?- Wybór nie był taki trudny.Oboje starsi państwo wyglądali na niebywale zadowolonych.174 - Ingrid - rzekła Elisabet karcącym tonem.- Ty byłaś w Lekenes.Tak, powiedziałamVemundowi, że to ty.Stara piękna czarownica zrobiła niewinną minę.Nie bardzo jej się to udawało.Vemund uśmiechał się smutno.- Sam się przez jakiś czas zastanawiałem, czy to jakiś diabeł nie pociągał za sznurki, że siętego dnia wszyscy, którzy mieli cokolwiek z tą sprawą wspólnego, zebrali w Lekenes.Niewiedziałem, jak bliski jestem prawdy!Dwa  diabły z przeklętego rodu Ludzi Lodu uśmiechały się do siebie wzruszone.Przyjęlisłowa Vemunda jako komplement!- Bardzośmy się dobrze bawili, kiedy przygotowywaliśmy napój - powiedziała Ingrid.- Awszystkie kło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl