[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale na szczęście to było lato, więc przykładałamliście babki do rany, a koza musiała wchodzić do mnie na łóżko, żebym ją mogła wydoić,nawet nie wyglądała na dwór, a ja miałam chyba największą gorączkę na świecie.Heike patrzył na nią oniemiały.- Ale ty wcale nie kulejesz - wykrztusił.- Nie.Rana była nie pośrodku kolana; ale niżej, spójrz tu, to zobaczysz bliznę, popatrz, jakawielka!- Nie! Przestań! Wierzę ci! - zawołał, odwracając głowę.Mowy nie ma, żeby znowu spojrzałna jej nagie uda! - Widywałem już blizny, jeśli o to ci chodzi - dodał przekornie.Myślał jednak o tym samotnym dziecku, które leżało w chacie komornika.Z raną, któramusiała jej się wydawać śmiertelna i która w istocie mogła ją do śmierci doprowadzić.Poczuł dławienie w gardle, musiał kilkakrotnie przełykać ślinę.- No, to zaraz się przekonamy - powiedziała zaczepnie i podwinęła rękawy sukni.- Uff, twojeubranie całkiem zesztywniało od zakrzepłej krwi.Ale popatrz, tą smołą tośmy się bardzo niewybrudzili.Znakomicie! Zdejmij teraz koszulę!- Nie, to.- Rób, co ci mówię! Ja umiem się obchodzić z ranami.- Należysz przecież do Ludzi Lodu.Dobrze, wobec tego idz i ukryj gdzieś skarb, zamiaststać tu i się niecierpliwić.Schowaj go na górze, pod belkami.Ja tymczasem zdejmę koszulę.- Nie będziesz potrzebował pomocy?- Nie, skąd? Dlaczego miałbym potrzebować pomocy? Czy nie niosłem cię przez pół drogi?65- Pół drogi, no wiesz! - prychnęła.Wzięła jednak posłusznie worek i odwróciła się doHeikego plecami.Wypuściła też kozę na pastwisko.Heike postanowił, że sam zdejmie koszulę, żeby nie wiem co.Niech się dzieje, co chce.Potem położy koszulę na sobie tak, by Vinga widziała tylko ranę, nic więcej.Za nic naświecie nie chciał dopuścić, aby zobaczyła te jego zdeformowane barki albo włochate jak uzwierzęcia piersi.Nie ona.Nie Vinga!Ale nie wziął pod uwagę jej woli.Kiedy wróciła, leżał przykryty pięknie udrapowaną koszulątak, że tylko prawy bok był odsłonięty.Skóra na boku była zdarta do żywego ciała i wciążjeszcze z ran sączyła się krew.- No, to teraz zobaczymy - powiedziała jeszcze raz i poważnie zmarszczyła brwi.Z minągodną profesora chirurgii studiowała rany, a po chwili, jakby mimochodem, odsunęła koszulęna bok.Heike pociągnął ją gwałtownie ku sobie, ale co się miało stać, to już się stało.Vinga zapomniała o ranach.Delikatnie odsunęła na bok alraunę.Ufnie spoglądała na niego jasnym wzrokiem.- Boże odpuść, naprawdę różnisz się od innych mężczyzn, których do tej pory widziałam!- A wielu ich widziałaś? - zapytał bezbarwnym głosem.- No, widziałam przecież tatę.I parobków podczas sianokosów, kiedy było tak gorąco, żezdejmowali koszule.I widziałam też pewnego małego chłopca, który latem biegał nago.Więc oczywiście wiem, jak mężczyzni są zbudowani! Ale ty jesteś dużo bardziej owłosionyniż tamci.No i masz te ramiona.Czy mogę ich dotknąć?Heike cierpiał.Prawe ramię nie było tak podrapane jak cały bok, ale on nawet tego niezauważył.Vinga zabrała się najpierw za te lżejsze rany.- Jakie masz spiczaste ramiona - szepnęła zafascynowana, głaszcząc go delikatnie.- Toniezwykłe uczucie być tak blisko jednego z dotkniętych Ludzi Lodu.Dla mnie była to jedynielegenda.Mam na myśli te mordercze ramiona i wszystkie te sprawy.- Uważam, że mogłabyś być trochę bardziej delikatna.- Dlaczego? - zapytała dziecinnie.- Chyba się nie wstydzisz, że jesteś taki? Ja myślę, żejesteś fantastyczny, wiesz.I taki mnie przenika przyjemny dreszcz, kiedy cię dotykam.- Vinga! - powiedział surowo.- Moje rany trzeba opatrzyć.- O, tak, już, już!Heike wzdychał i drżał na całym ciele.66Ale Vinga była zręczna.Rzeczywiście wiedziała, co robi, i miała znacznie większe pojęcie osztuce leczenia, niż mógł się spodziewać.Za pomocą szczególnej mieszaniny naturalnychśrodków i bardziej zaawansowanej sztuki leczniczej opatrzyła go delikatnie i troskliwie.- W porządku? - powiedziała wreszcie.- Góra gotowa, a teraz reszta.- Z tym poradzę sobie sam! - Heike omal nie eksplodował.- Głupstwa gadasz! Zdejmuj spodnie!- Zostaw mnie! - syknął przez zęby.- A zresztą i tak całe są podarte - oświadczyła chłodno i bez zastanowienia zerwała z niegospodnie.- Popatrz na swoje biodro, tu masz dopiero ranę, spójrz!Potem zamilkła.Heike bezskutecznie próbował odszukać choćby kawałek podartych spodni,żeby się okryć, ale ona odrzuciła je daleko.- Oj! - jęknęła nagle.Poczuła, że się czerwieni.Ależ była bezmyślna! Usiadła obok Heikego, plecami do tegoczegoś niezrozumiale wielkiego, i patrzyła na niego ciepło.- Ja nie chciałam, Heike, taka bywam czasami głupia.Ale nie powinieneś się krępować, ba ja uważam, że jesteś bardzo ładny.- Kochana Vingo, czy nie zechciałabyś podać mi tej resztki spodni, które rzuciłaś napodłogę?Nie mógł się podnieść, kiedy ona siedziała na krawędzi łóżka.Objęła go ramieniem i bawiła się włosami na jego piersi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Ale na szczęście to było lato, więc przykładałamliście babki do rany, a koza musiała wchodzić do mnie na łóżko, żebym ją mogła wydoić,nawet nie wyglądała na dwór, a ja miałam chyba największą gorączkę na świecie.Heike patrzył na nią oniemiały.- Ale ty wcale nie kulejesz - wykrztusił.- Nie.Rana była nie pośrodku kolana; ale niżej, spójrz tu, to zobaczysz bliznę, popatrz, jakawielka!- Nie! Przestań! Wierzę ci! - zawołał, odwracając głowę.Mowy nie ma, żeby znowu spojrzałna jej nagie uda! - Widywałem już blizny, jeśli o to ci chodzi - dodał przekornie.Myślał jednak o tym samotnym dziecku, które leżało w chacie komornika.Z raną, któramusiała jej się wydawać śmiertelna i która w istocie mogła ją do śmierci doprowadzić.Poczuł dławienie w gardle, musiał kilkakrotnie przełykać ślinę.- No, to zaraz się przekonamy - powiedziała zaczepnie i podwinęła rękawy sukni.- Uff, twojeubranie całkiem zesztywniało od zakrzepłej krwi.Ale popatrz, tą smołą tośmy się bardzo niewybrudzili.Znakomicie! Zdejmij teraz koszulę!- Nie, to.- Rób, co ci mówię! Ja umiem się obchodzić z ranami.- Należysz przecież do Ludzi Lodu.Dobrze, wobec tego idz i ukryj gdzieś skarb, zamiaststać tu i się niecierpliwić.Schowaj go na górze, pod belkami.Ja tymczasem zdejmę koszulę.- Nie będziesz potrzebował pomocy?- Nie, skąd? Dlaczego miałbym potrzebować pomocy? Czy nie niosłem cię przez pół drogi?65- Pół drogi, no wiesz! - prychnęła.Wzięła jednak posłusznie worek i odwróciła się doHeikego plecami.Wypuściła też kozę na pastwisko.Heike postanowił, że sam zdejmie koszulę, żeby nie wiem co.Niech się dzieje, co chce.Potem położy koszulę na sobie tak, by Vinga widziała tylko ranę, nic więcej.Za nic naświecie nie chciał dopuścić, aby zobaczyła te jego zdeformowane barki albo włochate jak uzwierzęcia piersi.Nie ona.Nie Vinga!Ale nie wziął pod uwagę jej woli.Kiedy wróciła, leżał przykryty pięknie udrapowaną koszulątak, że tylko prawy bok był odsłonięty.Skóra na boku była zdarta do żywego ciała i wciążjeszcze z ran sączyła się krew.- No, to teraz zobaczymy - powiedziała jeszcze raz i poważnie zmarszczyła brwi.Z minągodną profesora chirurgii studiowała rany, a po chwili, jakby mimochodem, odsunęła koszulęna bok.Heike pociągnął ją gwałtownie ku sobie, ale co się miało stać, to już się stało.Vinga zapomniała o ranach.Delikatnie odsunęła na bok alraunę.Ufnie spoglądała na niego jasnym wzrokiem.- Boże odpuść, naprawdę różnisz się od innych mężczyzn, których do tej pory widziałam!- A wielu ich widziałaś? - zapytał bezbarwnym głosem.- No, widziałam przecież tatę.I parobków podczas sianokosów, kiedy było tak gorąco, żezdejmowali koszule.I widziałam też pewnego małego chłopca, który latem biegał nago.Więc oczywiście wiem, jak mężczyzni są zbudowani! Ale ty jesteś dużo bardziej owłosionyniż tamci.No i masz te ramiona.Czy mogę ich dotknąć?Heike cierpiał.Prawe ramię nie było tak podrapane jak cały bok, ale on nawet tego niezauważył.Vinga zabrała się najpierw za te lżejsze rany.- Jakie masz spiczaste ramiona - szepnęła zafascynowana, głaszcząc go delikatnie.- Toniezwykłe uczucie być tak blisko jednego z dotkniętych Ludzi Lodu.Dla mnie była to jedynielegenda.Mam na myśli te mordercze ramiona i wszystkie te sprawy.- Uważam, że mogłabyś być trochę bardziej delikatna.- Dlaczego? - zapytała dziecinnie.- Chyba się nie wstydzisz, że jesteś taki? Ja myślę, żejesteś fantastyczny, wiesz.I taki mnie przenika przyjemny dreszcz, kiedy cię dotykam.- Vinga! - powiedział surowo.- Moje rany trzeba opatrzyć.- O, tak, już, już!Heike wzdychał i drżał na całym ciele.66Ale Vinga była zręczna.Rzeczywiście wiedziała, co robi, i miała znacznie większe pojęcie osztuce leczenia, niż mógł się spodziewać.Za pomocą szczególnej mieszaniny naturalnychśrodków i bardziej zaawansowanej sztuki leczniczej opatrzyła go delikatnie i troskliwie.- W porządku? - powiedziała wreszcie.- Góra gotowa, a teraz reszta.- Z tym poradzę sobie sam! - Heike omal nie eksplodował.- Głupstwa gadasz! Zdejmuj spodnie!- Zostaw mnie! - syknął przez zęby.- A zresztą i tak całe są podarte - oświadczyła chłodno i bez zastanowienia zerwała z niegospodnie.- Popatrz na swoje biodro, tu masz dopiero ranę, spójrz!Potem zamilkła.Heike bezskutecznie próbował odszukać choćby kawałek podartych spodni,żeby się okryć, ale ona odrzuciła je daleko.- Oj! - jęknęła nagle.Poczuła, że się czerwieni.Ależ była bezmyślna! Usiadła obok Heikego, plecami do tegoczegoś niezrozumiale wielkiego, i patrzyła na niego ciepło.- Ja nie chciałam, Heike, taka bywam czasami głupia.Ale nie powinieneś się krępować, ba ja uważam, że jesteś bardzo ładny.- Kochana Vingo, czy nie zechciałabyś podać mi tej resztki spodni, które rzuciłaś napodłogę?Nie mógł się podnieść, kiedy ona siedziała na krawędzi łóżka.Objęła go ramieniem i bawiła się włosami na jego piersi [ Pobierz całość w formacie PDF ]