[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W imię Ojca - zdziwił się.- Co się z panienką stało?- Coś jest w oborze! - zawołała.- Jakieś wielkie zwierzę!Nic na to nie powiedział, z niedowierzaniem tylko spojrzał w stronę budynku.Hilda biegłaobok, ręką trzymając się wozu, aż zajechali na podwórko.- Gdzie jest nieboszczyk? - zapytał, nauczył się bowiem z pietyzmem odnosić do zmarłych.- Na górze, w stodole.Zeskoczył na ziemię.- Widzę, że drzwi do obory są zamknięte na haczyk.- Tak.- W jaki więc sposób zwierzę mogło dostać się do środka? Może górą?- Nie, tamte drzwi także były zamknięte, kiedy przyszłam.- A klapa do nawozu?- Jest zasłonięta.Tamtędy nie można wejść.- A więc zwierzę miało niby być zamknięte w środku?- Tak się wydaje - odparła żałośnie.- I panienka naprawdę coś słyszała?- Oczywiście!Nie patrzył na nią, gdy wymawiał gniewne słowa, które rozniosły się echem po opustoszałejzagrodzie.Wziął jednak długi kij z wozu, na którym stała trumna.- Lepiej to sprawdzić.Może panienka wezmie drugi kij do noszenia.Posłuchała go.58 Hilda wyczuwała niechęć kościelnego.Była córką hycla.On jednak miał do wykonaniapracę, musiał więc znosić jej obecność.- Nie ma sensu wchodzić na dół - powiedział zrzędliwie.- Wtedy ono wydostanie się górą.Poszli w kierunku podjazdu.Hilda trzęsła się jak osika.- Jak panienka sądzi, co to było? Jakie odgłosy wydawało?- To.dyszało, węszyło.Sapało i parskało.- Może borsuk?- Być może, ale wydawało się dużo większe, o wiele większe.- Hm - zamyślił się.- U nas w parafii nie ma misia, nie widziano go od stu lat.Sądzę więc, żeto nie był brązowy.Zauważyła, że kościelny nie śmie nazwać zwierzęcia jego właściwym imieniem.To jeszczebardziej ją przeraziło.Otworzyła drzwi do stodoły na oścież.Zmarły leżał tak jak przedtem, cały przykryty.- Gdzie to było?- Kierowało się ku schodom - wskazała.- Sądzę, że nawet zaczęło już wchodzić na górę.Nie mogło wyjść podjazdem, zobaczyłbym to z drogi.Wobec tego musi być na dole.Rozmawiali po cichu, niemal szeptem.Grabarz mocno ujął kij i ostrożnie zaczął spuszczać się po zniszczonych schodach.Hildaupewniła się, że nic nie kryje się w stodole, i przestraszona ruszyła za nim, w każdej chwiligotowa do ucieczki.Mężczyzna przystanął na najniższym stopniu.- Pięknie to wszystko panienka utrzymywała, jak widzę.W jego słowach brzmiało zdziwienie, najwyrazniej nie spodziewał się tego po córce hycla.Kościelny nie posuwał się dalej.Hilda wiedziała, że z tego miejsca mógł dokładnie widziećcałą oborę.- Nic tutaj nie ma.- Ale jestem pewna.59 Grabarz odwrócił się ku ścianie.Od jednej z belek odłupała się długa drzazga.Mężczyznawyciągnął zza niej coś, co się o nią zaczepiło.Nie wierząc własnym oczom wpatrywał się w trzymany w dłoniach kłak zwierzęcej sierści.- Bardzo tu ciemno - mruknął.- Ale sądzę, że to może być szaronogi.Ale tak wysoko naścianie! Nigdy nie widziałem takiego wielkiego.Wpatrywał się w nią przerażony.- We wsi gadają o.o.Panienka chyba się nie spodziewa?- Nie spodziewam się.? Ach, o to chodzi! Nie, nie - gwałtownie protestowała, urażona jegopodejrzeniami.- Wybaczcie mi! Ale wiecie, panienko, powiadają, że one gonią za brzemiennymi.JezuChryste! - wymamrotał.Wypuścił kłak sierści z rąk, jakby nagle zaczął go parzyć, i wyciągnąłnóż.- Zimna stal - szepnął i wbił ostrze w ścianę.Spojrzał w stronę drzwi do obory.- Nicdziwnego, że są zamknięte.Takie potwory potrafią same otwierać i zamykać.Chodzmy,dosyć tego!Hilda była jednak odważniejsza, niż sama przypuszczała.Ukradkiem podniosła kłębeksierści i wsunęła go do kieszeni spódnicy.Kościelny jakby w popłochu, z wręcz nieprzyzwoitym pośpiechem, wniósł z jej pomocątrumnę na górę do stodoły.- Na cmentarzu na pewno nie będzie go miał kto nieść - mruknął.- Poniesiemy go sami,panienka i ja.Hilda tylko kiwnęła głową.Nie oczekiwała żadnej pomocy ze strony mieszkańców gminy.Wprost przeciwnie, obawiała się, że właśnie przez nich jej pierwsza wyprawa do wsi będzieprzykra i bardzo trudna.Kiedy kościelny odkrył zwłoki ojca, odwróciła twarz, ale kątem oka zdążyła zauważyć, że jestpięknie ubrany w długą białą koszulę, a dłonie ma złożone na piersiach.Musiała unieść ciało zmarłego z jednej strony, by mogli ułożyć je w byle jak skleconej zdesek trumnie.Na szczęście zdołała uniknąć widoku jego twarzy.Kiedy trumna zostałazamknięta, odetchnęła z ulgą.Bez dalszych ceremonii Joela Nattmanna zniesiono w dół i ułożono na wozie.I tak spod drzwi swego domu wyruszył w ostatnią drogę, obserwowany z głębi lasu przezparę wąskich oczu.60 W to szare deszczowe popołudnie na Grastensholm Mattias wyglądał przez okno.Wpatrywał się w coś, co rozgrywało się na drodze.- Nie, tak być nie może! - wykrzyknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl