[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nadalchcesz wejść tam z nami?Tak.Wciąż jest rozstrojony, pomyślał Simon.Podziwiał go za to, że oparł się pokusie wylizaniakrwi Meg.Sam w podobnej sytuacji nie zdołał sięoprzeć.No ale nad nim nie stała Ogień, gotowago poparzyć dla jego własnego dobra.Blair skręcił na podjazd domu, w którymmieszkał Montgomery, po czym Simon wysiadłi otworzył drzwi Nathanowi.Potem wszyscytrzej weszli na górę.%7ładen z Wilków nie żywił w tej chwiliprzyjaznych uczuć wobec ludzi.Simon cichozawarczał na widok Montgomery ego i Burke a,czekających na nich w przedpokoju. Dziękuję, że przyjechaliście zacząłMontgomery. Naprawdę to doceniam. Porucznik podejrzewa, że ktoś przeszukałjego mieszkanie powiedział Burke.Przypuszczamy, że stało się to dziś wcześnierano.Simon na moment zaniemówił z oburzenia. Nie jesteśmy psami tropiącymi! Oczywiście, że nie wtrącił się pospiesznieMontgomery, a w jego głosie słychać byłonapięcie. Ale możecie stwierdzić, czy ktoś tubył.W ten sposób nie będę musiał otwieraćoficjalnego śledztwa.Simon zastanawiał się chwilę.Podobnie jakzwykłe wilki, Wilki terra indigena miały swojeterytoria, na których polowały albo uprawiałyżywność odpowiednią dla ludzkiej formy.Wilkiżyjące na różnych terytoriach współpracowałyze sobą tam, gdzie chodziło o ochronę interioruprzed intruzami.Pomyślał, że podobnie musibyć z policjantami: każda wataha pilnujewłasnego terytorium, ale współpracuje z innymiprzy ochronie miasta. Nie ufa pan innym policyjnym watahom.Obaj policjanci milczeli przez chwilę. Wszystko zależy od tego, co może nam panpowiedzieć odezwał się wreszcie Burke.Skoro już tu jesteśmy, obwącham noręMontgomery ego, zdecydował Nathani przepchnął się obok ludzi.Simon i Blair weszli do mieszkania iMontgomery zamknął drzwi.Kiedy Nathan badał salon, Simon powęszyłw kuchni. Coś tu śmierdzi stwierdził. Wczoraj zapomniałem wynieść śmieci przyznał Montgomery, wyraznie zawstydzony.Są tu jakieś dziwne zapachy, oznajmił Nathan,obwąchując oparcie i boki kanapy.Kiedy Simon przekazał jego uwagęMontgomery emu, ten pokiwał głową. Kanapę zostawił poprzedni lokator.Jeszczenie kupiłem nowej.Zapach Kowalskiego na niektórych książkach,zaraportował Nathan, obwąchawszybiblioteczkę, a potem wrócił do kanapy. Kowalski był tutaj niedawno? spytał Simon.Montgomery przytaknął. Spakował dla mnie wczoraj trochę rzeczy.Naprawdę potraficie stwierdzić, że on tu był?Rozpoznajecie jego zapach? Oczywiście odparł Simon.Blair tymczasemoglądał kuchnię; zajrzał między innymi dolodówki i do kredensu.Intruzi nie mieli powoduszukać w takich miejscach Lizzy i niedzwiedziaBu, ale Wilki rzadko widywały wnętrzaprawdziwych ludzkich nor i szkoda byłobyprzepuścić taką okazję.%7łyje skromnie, stwierdził Blair.Potemzatrzymał się koło kosza na śmieci.Przykucnąłi obwąchał pokrywę, a potem pochylił sięi obwąchał pedał, którym się ją podnosiło.Simon obserwował jego poczynania, ale kątemoka zauważył, że Monty się skrzywił, sądzączapewne, że Blaira zainteresowały śmieci.Burkenatomiast przyglądał się temuz zainteresowaniem.Tego kosza dotykał ktoś jeszcze próczMontgomery ego i Kowalskiego, zdecydował Blair.Nowe zapachy na brzegach poduszek,poinformował Nathan.Badanie trwało dalej, a Simon od czasu doczasu przekazywał uwagi kolegów policjantom. Ach& Montgomery ruszył ku łazience,kiedy jego ludzkie uszy wychwyciłypobrzękiwanie buteleczek z lekarstwami.Blairgrzebał w apteczce.Akurat gdy podeszli do drzwi sypialni, Nathanprzemienił częściowo przednie łapy, żeby zajrzećdo szuflad komody.Potem Wilk obwąchałubrania w szafie, stanął na tylnych łapachi zbadał półkę nad wieszakami.Skończywszyz szafą, wsadził głowę pod łóżko, a po chwilikichnął potężnie.Kurz, wyjaśnił.Sądząc po wyrazie twarzy Montgomery ego,Simon nie musiał przekazywać tej uwagi.Porucznik westchnął. Gdyby to moja mama znalazła tam kurz,powiedziałaby: Crispinie Jamesie, nie szanujeszswojego domu. Crispinie Jamesie? powtórzył Simon.Dlaczego nie: Montgomery? Mama nazywa mnie Crispin albo CrispinJames.Reszta rodziny zwraca się do mnie C.J.,a przyjaciele Monty. Po co ludziom tyle imion? Nie mam pojęcia odparł, a po chwilidodał: Czasami imiona opisują inny aspekt tejsamej osoby.Crispin James to syn Twyli i JamesaMontgomerych.Porucznik Montgomery topolicjant.Ta sama osoba, ale otoczenie mawobec niej inne wymagania, oczekują od niejczegoś innego. My mamy tylko jedno imię powiedziałSimon. To nie do końca prawda.Słyszałem, jak terraindigena nazywają pana Wilcza Straż.No i jestjeszcze Meg Corbyn i cs759.Dwa miana, ta samaosoba. Nie. Simon wyszczerzył zęby, by podkreślićwagę swoich słów. Jedna była czyjąśwłasnością.Druga jest Meg. Niezupełnie.Osoba jest ta sama, ale imięokreśla jej pozycję, ma znaczenie i dla niej, i dlaotoczenia sprzeciwił się Monty.Małe wieszczki krwi na Wielkiej Wyspie musządostać imiona.Muszą wiedzieć, że nie są jużwłasnością, pomyślał Simon, kiedy Nathanszybko obwąchiwał łazienkę i kuchnię, a Blairposzedł rozejrzeć się w sypialni.Musi o tymporozmawiać ze Stevem Przewoznikiem, bomoże Intuici znają już jakieś odpowiednieimiona.Obserwował ukradkiem ludzi.Burkeprzyglądał się z zainteresowaniem ichdziałaniom, ale Montgomery najwyrazniejżałował, że zadzwonił na Dziedziniec i pozwoliłczułym wilczym nosom badać wszystkiezakamarki swojego życia. Są tu dwa zapachy, które nie należą ani doKowalskiego, ani Montgomery ego. Blairi Nathan wreszcie wrócili do salonu. Nie znamyich, ten ktoś nigdy nie był w okolicachDziedzińca.Napięcie opuściło policjantów.Czyli nie była tozdrada ze strony kogoś, komu ufali. Dziękujemy za pomoc powiedział Burke.Simon rozejrzał się po mieszkaniu.Montgomery nie miał swojej watahy, nie miałkto strzec jego młodych, kiedy robił policyjnerzeczy.No tak.Ludzie byli jak lepkie pnącza.Jeśli nie uciekło się od razu, potem było już zapózno.Większość była tylko sprytnym mięsem i nazawsze nim pozostanie.Ale, niestety, niektórychnie potrafił już tak traktować, nawet kiedy miałochotę ich ugryzć. Drapieżniki znalazły pańską norę.Ta Lizzynie może tu zostać stwierdził niechętnie,pamiętając jak Montgomery i Burke pomogli muchronić Meg.A słysząc ciche, niespokojnepopiskiwanie Nathana, dodał ostro: Ale niechcę, żeby bawiła się z Meg i Nathanem, póki niezrozumie, jakie skutki miało jej dzisiejszeskomlenie.Montgomery zesztywniał, najwyrazniejgotując się do obrony szczeniaka, ale Simonusłyszał w jego głosie więcej żalu niż złości,kiedy powiedział: Przykro mi, że Meg i Nathan ucierpieliz powodu zachowania Lizzy.Mali ludzie czasamipopełniają błędy. Podobnie jak młode Wilki odparł Simon.Jednak dla dobra watahy młode trzebadyscyplinować, żeby uczyły się na błędach.Ta Lizzy to tylko ludzki szczeniak, mruknąłNathan.Nie ugryziemy jej aż tak mocno.Niemniej ugryziemy, stwierdził Blair.Jeśli ta Lizzy zostanie na Dziedzińcu, będziemyją gryzć za karę tak samo jak inne szczeniaki,uciął Simon.Po prostu nie powiedzą o tymMontgomery emu.A jeśli ta Lizzy jest bystra, teżmu nie powie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Nadalchcesz wejść tam z nami?Tak.Wciąż jest rozstrojony, pomyślał Simon.Podziwiał go za to, że oparł się pokusie wylizaniakrwi Meg.Sam w podobnej sytuacji nie zdołał sięoprzeć.No ale nad nim nie stała Ogień, gotowago poparzyć dla jego własnego dobra.Blair skręcił na podjazd domu, w którymmieszkał Montgomery, po czym Simon wysiadłi otworzył drzwi Nathanowi.Potem wszyscytrzej weszli na górę.%7ładen z Wilków nie żywił w tej chwiliprzyjaznych uczuć wobec ludzi.Simon cichozawarczał na widok Montgomery ego i Burke a,czekających na nich w przedpokoju. Dziękuję, że przyjechaliście zacząłMontgomery. Naprawdę to doceniam. Porucznik podejrzewa, że ktoś przeszukałjego mieszkanie powiedział Burke.Przypuszczamy, że stało się to dziś wcześnierano.Simon na moment zaniemówił z oburzenia. Nie jesteśmy psami tropiącymi! Oczywiście, że nie wtrącił się pospiesznieMontgomery, a w jego głosie słychać byłonapięcie. Ale możecie stwierdzić, czy ktoś tubył.W ten sposób nie będę musiał otwieraćoficjalnego śledztwa.Simon zastanawiał się chwilę.Podobnie jakzwykłe wilki, Wilki terra indigena miały swojeterytoria, na których polowały albo uprawiałyżywność odpowiednią dla ludzkiej formy.Wilkiżyjące na różnych terytoriach współpracowałyze sobą tam, gdzie chodziło o ochronę interioruprzed intruzami.Pomyślał, że podobnie musibyć z policjantami: każda wataha pilnujewłasnego terytorium, ale współpracuje z innymiprzy ochronie miasta. Nie ufa pan innym policyjnym watahom.Obaj policjanci milczeli przez chwilę. Wszystko zależy od tego, co może nam panpowiedzieć odezwał się wreszcie Burke.Skoro już tu jesteśmy, obwącham noręMontgomery ego, zdecydował Nathani przepchnął się obok ludzi.Simon i Blair weszli do mieszkania iMontgomery zamknął drzwi.Kiedy Nathan badał salon, Simon powęszyłw kuchni. Coś tu śmierdzi stwierdził. Wczoraj zapomniałem wynieść śmieci przyznał Montgomery, wyraznie zawstydzony.Są tu jakieś dziwne zapachy, oznajmił Nathan,obwąchując oparcie i boki kanapy.Kiedy Simon przekazał jego uwagęMontgomery emu, ten pokiwał głową. Kanapę zostawił poprzedni lokator.Jeszczenie kupiłem nowej.Zapach Kowalskiego na niektórych książkach,zaraportował Nathan, obwąchawszybiblioteczkę, a potem wrócił do kanapy. Kowalski był tutaj niedawno? spytał Simon.Montgomery przytaknął. Spakował dla mnie wczoraj trochę rzeczy.Naprawdę potraficie stwierdzić, że on tu był?Rozpoznajecie jego zapach? Oczywiście odparł Simon.Blair tymczasemoglądał kuchnię; zajrzał między innymi dolodówki i do kredensu.Intruzi nie mieli powoduszukać w takich miejscach Lizzy i niedzwiedziaBu, ale Wilki rzadko widywały wnętrzaprawdziwych ludzkich nor i szkoda byłobyprzepuścić taką okazję.%7łyje skromnie, stwierdził Blair.Potemzatrzymał się koło kosza na śmieci.Przykucnąłi obwąchał pokrywę, a potem pochylił sięi obwąchał pedał, którym się ją podnosiło.Simon obserwował jego poczynania, ale kątemoka zauważył, że Monty się skrzywił, sądzączapewne, że Blaira zainteresowały śmieci.Burkenatomiast przyglądał się temuz zainteresowaniem.Tego kosza dotykał ktoś jeszcze próczMontgomery ego i Kowalskiego, zdecydował Blair.Nowe zapachy na brzegach poduszek,poinformował Nathan.Badanie trwało dalej, a Simon od czasu doczasu przekazywał uwagi kolegów policjantom. Ach& Montgomery ruszył ku łazience,kiedy jego ludzkie uszy wychwyciłypobrzękiwanie buteleczek z lekarstwami.Blairgrzebał w apteczce.Akurat gdy podeszli do drzwi sypialni, Nathanprzemienił częściowo przednie łapy, żeby zajrzećdo szuflad komody.Potem Wilk obwąchałubrania w szafie, stanął na tylnych łapachi zbadał półkę nad wieszakami.Skończywszyz szafą, wsadził głowę pod łóżko, a po chwilikichnął potężnie.Kurz, wyjaśnił.Sądząc po wyrazie twarzy Montgomery ego,Simon nie musiał przekazywać tej uwagi.Porucznik westchnął. Gdyby to moja mama znalazła tam kurz,powiedziałaby: Crispinie Jamesie, nie szanujeszswojego domu. Crispinie Jamesie? powtórzył Simon.Dlaczego nie: Montgomery? Mama nazywa mnie Crispin albo CrispinJames.Reszta rodziny zwraca się do mnie C.J.,a przyjaciele Monty. Po co ludziom tyle imion? Nie mam pojęcia odparł, a po chwilidodał: Czasami imiona opisują inny aspekt tejsamej osoby.Crispin James to syn Twyli i JamesaMontgomerych.Porucznik Montgomery topolicjant.Ta sama osoba, ale otoczenie mawobec niej inne wymagania, oczekują od niejczegoś innego. My mamy tylko jedno imię powiedziałSimon. To nie do końca prawda.Słyszałem, jak terraindigena nazywają pana Wilcza Straż.No i jestjeszcze Meg Corbyn i cs759.Dwa miana, ta samaosoba. Nie. Simon wyszczerzył zęby, by podkreślićwagę swoich słów. Jedna była czyjąśwłasnością.Druga jest Meg. Niezupełnie.Osoba jest ta sama, ale imięokreśla jej pozycję, ma znaczenie i dla niej, i dlaotoczenia sprzeciwił się Monty.Małe wieszczki krwi na Wielkiej Wyspie musządostać imiona.Muszą wiedzieć, że nie są jużwłasnością, pomyślał Simon, kiedy Nathanszybko obwąchiwał łazienkę i kuchnię, a Blairposzedł rozejrzeć się w sypialni.Musi o tymporozmawiać ze Stevem Przewoznikiem, bomoże Intuici znają już jakieś odpowiednieimiona.Obserwował ukradkiem ludzi.Burkeprzyglądał się z zainteresowaniem ichdziałaniom, ale Montgomery najwyrazniejżałował, że zadzwonił na Dziedziniec i pozwoliłczułym wilczym nosom badać wszystkiezakamarki swojego życia. Są tu dwa zapachy, które nie należą ani doKowalskiego, ani Montgomery ego. Blairi Nathan wreszcie wrócili do salonu. Nie znamyich, ten ktoś nigdy nie był w okolicachDziedzińca.Napięcie opuściło policjantów.Czyli nie była tozdrada ze strony kogoś, komu ufali. Dziękujemy za pomoc powiedział Burke.Simon rozejrzał się po mieszkaniu.Montgomery nie miał swojej watahy, nie miałkto strzec jego młodych, kiedy robił policyjnerzeczy.No tak.Ludzie byli jak lepkie pnącza.Jeśli nie uciekło się od razu, potem było już zapózno.Większość była tylko sprytnym mięsem i nazawsze nim pozostanie.Ale, niestety, niektórychnie potrafił już tak traktować, nawet kiedy miałochotę ich ugryzć. Drapieżniki znalazły pańską norę.Ta Lizzynie może tu zostać stwierdził niechętnie,pamiętając jak Montgomery i Burke pomogli muchronić Meg.A słysząc ciche, niespokojnepopiskiwanie Nathana, dodał ostro: Ale niechcę, żeby bawiła się z Meg i Nathanem, póki niezrozumie, jakie skutki miało jej dzisiejszeskomlenie.Montgomery zesztywniał, najwyrazniejgotując się do obrony szczeniaka, ale Simonusłyszał w jego głosie więcej żalu niż złości,kiedy powiedział: Przykro mi, że Meg i Nathan ucierpieliz powodu zachowania Lizzy.Mali ludzie czasamipopełniają błędy. Podobnie jak młode Wilki odparł Simon.Jednak dla dobra watahy młode trzebadyscyplinować, żeby uczyły się na błędach.Ta Lizzy to tylko ludzki szczeniak, mruknąłNathan.Nie ugryziemy jej aż tak mocno.Niemniej ugryziemy, stwierdził Blair.Jeśli ta Lizzy zostanie na Dziedzińcu, będziemyją gryzć za karę tak samo jak inne szczeniaki,uciął Simon.Po prostu nie powiedzą o tymMontgomery emu.A jeśli ta Lizzy jest bystra, teżmu nie powie [ Pobierz całość w formacie PDF ]