[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tomiałem na myśli, mówiąc przedtem, dość niezręcznie, o odgrywanej przez prostaków teoriiEinsteina.Opanowawszy elementy pisarskiego rzemiosła, nie jest szczególnie trudno imitowaćAmerykanów, i to tak, że czytelnik inteligentny, to znaczy pełen dobrej woli a i szczyptysnobizmu, gotów doszukiwać się i podtekstów , i nieba autorskiej filozofii, w które powinnaprowadzić drabina.Drabina, w samej rzeczy, stoi, widać szczeble, na każdym można nogępostawić, cóż kiedy nie prowadzi do nikąd.Lepiej lub gorzej Amerykanów można naśladować.Camusa z Upadku nie.Groziłoby nie pół nieszczęścia to jest książka kościół bez Boga , pozbawiona duchasyntezy, ale czytelna lecz nieszczęście całe: banał.Skąd się to bierze? Stąd, że łatwiej jest zbudować kościół, niż wymyślić religię.Nie wiem, czy to się rzuca w oczy.Mówiliśmy o powściągliwości artystycznejAmerykanów; Camus idzie w niej jeszcze dalej.Nim przystąpił do wywołania ducha syntezy ,wyrzucił ze swego przybytku wszystkie rzeczy, przedmioty, nawet ludzi, bo mogą rozrzedzićtemat główny, nareszcie sam ów przybytek zburzył, tak że nie zostało już nic, tylko ciemność, aw niej jedyny aktor chociaż nie, bo i on jest niewidzialny został już tylko człowieczy głos.Zdaje mi się, że to kres; dalej pójść niepodobna. Wspomnienia człowieka z lochu tospisany monolog; sytuacja, zdawałoby się, zredukowana do bezwzględnego minimum,najwęższa, jaką można sobie wyobrazić.Nieprawdaż? A jednak okazuje się, że jest jeszcze jedenkrok: ukazujemy mianowicie nie całą sytuację, a tylko jej część.Jednego rozmówcę.Drugi,pozbawiony samodzielnego bytu, pozostaje za książką.W.podtekście.Proszę nie sądzić, że to tylko odświeżający chwyt formalny , rzecz można podbudowaćsolidną egzegezą gnozeologiczną.S u m m a lojalności pisarskiej: rezygnacja z ostatnich resztek wszechwiedzy owydarzeniach.Skoro świat zawsze oglądany jest czyimiś oczyma, i po kantowsku , sam wsobie, przedstawiony być w dziele nie może, to czy nie najuczciwiej jest ograniczyć się dojednego bohatera? Prawda, musi on działać, musi tkwić w jakiejś konkretnej sytuacji, potrzebnyjest drugi człowiek, jego obecność określa bohatera, polaryzuje go, ale pokazywać tego drugiego to już stworzyć fikcyjnego obserwatora, i od razu wpadamy w starą konwencję, już uczynionyjest pierwszy krok w stronę równie wygodnej, co fałszywej wszechwiedzy, której wrzeczywistym świetle nic nie odpowiada.Bo ta konwencja uznaje porzucanie jednego bohatera,żeby się zająć z kolei innym, i niebawem uczestniczy w przesiadance introspekcji, coraz toodbywają się przenosiny z jednego wnętrza duchowego w drugie.A któż to widział, przeżył?%7łe to wzbogaca? Czasem, być może, lecz jedna wartość zostaje utracona, i to bezpowrotnie:niepowtarzalności indywidualnego strumienia duchowego.Behawioryści konsekwentni(konsekwentnych do końca właściwie nie ma, ale to sprawa wymagająca rozważań, w którychbyśmy się teraz zgubili) ograniczają się do opisu faktów zewnętrznych.Ale jest i drugamożliwość, mianowicie przestać istnieć poza bohaterem.Czyli: wcielić się weń tak zupełnie,żeby powstał szczelnie zamknięty świat, bez żadnej reszty.Zauważcie: istnienie narratora jest w Upadku absolutne, wypełnia całe dzieło.Nie słychać słów tego drugiego, bo przez niemusiałby się zdradzić autor.On jednak tego nie chce.I cóż zostało nam z naszej teoriiliteratury ? Chyba tyle: Dostojewski, będąc obecny w dziele, tę swoją obecność zaciera, dającodautorskie oceny wzajemnie sprzeczne, znoszące się; Amerykanie redukują komentarzodautorski do minimum; patronują bohaterom, milcząc; zasadą ich jest rezygnacja zwszechwiedzy pisarskiej, posuwana coraz dalej; np.Faulkner od siebie nic już nie wie , stądpotrzeba odszukiwania faktów we wspomnieniach ludzkich, stąd nawroty akcji w pogoni zaświadkiem, stąd akcentowana niepewność zeznań ; nareszcie Camus w Upadku znikacałkowicie ze sceny dzięki zupełności wcielenia.Mówi głos w ciemności, nie on [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Tomiałem na myśli, mówiąc przedtem, dość niezręcznie, o odgrywanej przez prostaków teoriiEinsteina.Opanowawszy elementy pisarskiego rzemiosła, nie jest szczególnie trudno imitowaćAmerykanów, i to tak, że czytelnik inteligentny, to znaczy pełen dobrej woli a i szczyptysnobizmu, gotów doszukiwać się i podtekstów , i nieba autorskiej filozofii, w które powinnaprowadzić drabina.Drabina, w samej rzeczy, stoi, widać szczeble, na każdym można nogępostawić, cóż kiedy nie prowadzi do nikąd.Lepiej lub gorzej Amerykanów można naśladować.Camusa z Upadku nie.Groziłoby nie pół nieszczęścia to jest książka kościół bez Boga , pozbawiona duchasyntezy, ale czytelna lecz nieszczęście całe: banał.Skąd się to bierze? Stąd, że łatwiej jest zbudować kościół, niż wymyślić religię.Nie wiem, czy to się rzuca w oczy.Mówiliśmy o powściągliwości artystycznejAmerykanów; Camus idzie w niej jeszcze dalej.Nim przystąpił do wywołania ducha syntezy ,wyrzucił ze swego przybytku wszystkie rzeczy, przedmioty, nawet ludzi, bo mogą rozrzedzićtemat główny, nareszcie sam ów przybytek zburzył, tak że nie zostało już nic, tylko ciemność, aw niej jedyny aktor chociaż nie, bo i on jest niewidzialny został już tylko człowieczy głos.Zdaje mi się, że to kres; dalej pójść niepodobna. Wspomnienia człowieka z lochu tospisany monolog; sytuacja, zdawałoby się, zredukowana do bezwzględnego minimum,najwęższa, jaką można sobie wyobrazić.Nieprawdaż? A jednak okazuje się, że jest jeszcze jedenkrok: ukazujemy mianowicie nie całą sytuację, a tylko jej część.Jednego rozmówcę.Drugi,pozbawiony samodzielnego bytu, pozostaje za książką.W.podtekście.Proszę nie sądzić, że to tylko odświeżający chwyt formalny , rzecz można podbudowaćsolidną egzegezą gnozeologiczną.S u m m a lojalności pisarskiej: rezygnacja z ostatnich resztek wszechwiedzy owydarzeniach.Skoro świat zawsze oglądany jest czyimiś oczyma, i po kantowsku , sam wsobie, przedstawiony być w dziele nie może, to czy nie najuczciwiej jest ograniczyć się dojednego bohatera? Prawda, musi on działać, musi tkwić w jakiejś konkretnej sytuacji, potrzebnyjest drugi człowiek, jego obecność określa bohatera, polaryzuje go, ale pokazywać tego drugiego to już stworzyć fikcyjnego obserwatora, i od razu wpadamy w starą konwencję, już uczynionyjest pierwszy krok w stronę równie wygodnej, co fałszywej wszechwiedzy, której wrzeczywistym świetle nic nie odpowiada.Bo ta konwencja uznaje porzucanie jednego bohatera,żeby się zająć z kolei innym, i niebawem uczestniczy w przesiadance introspekcji, coraz toodbywają się przenosiny z jednego wnętrza duchowego w drugie.A któż to widział, przeżył?%7łe to wzbogaca? Czasem, być może, lecz jedna wartość zostaje utracona, i to bezpowrotnie:niepowtarzalności indywidualnego strumienia duchowego.Behawioryści konsekwentni(konsekwentnych do końca właściwie nie ma, ale to sprawa wymagająca rozważań, w którychbyśmy się teraz zgubili) ograniczają się do opisu faktów zewnętrznych.Ale jest i drugamożliwość, mianowicie przestać istnieć poza bohaterem.Czyli: wcielić się weń tak zupełnie,żeby powstał szczelnie zamknięty świat, bez żadnej reszty.Zauważcie: istnienie narratora jest w Upadku absolutne, wypełnia całe dzieło.Nie słychać słów tego drugiego, bo przez niemusiałby się zdradzić autor.On jednak tego nie chce.I cóż zostało nam z naszej teoriiliteratury ? Chyba tyle: Dostojewski, będąc obecny w dziele, tę swoją obecność zaciera, dającodautorskie oceny wzajemnie sprzeczne, znoszące się; Amerykanie redukują komentarzodautorski do minimum; patronują bohaterom, milcząc; zasadą ich jest rezygnacja zwszechwiedzy pisarskiej, posuwana coraz dalej; np.Faulkner od siebie nic już nie wie , stądpotrzeba odszukiwania faktów we wspomnieniach ludzkich, stąd nawroty akcji w pogoni zaświadkiem, stąd akcentowana niepewność zeznań ; nareszcie Camus w Upadku znikacałkowicie ze sceny dzięki zupełności wcielenia.Mówi głos w ciemności, nie on [ Pobierz całość w formacie PDF ]