[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I co teraz? spytał Nicholas. Nie mam pojęcia.Dobiegli do wyjścia szybko i w milczeniu.Tor przebiegał pod drzwiamina drugą stronę, otwór był dopasowany tak, aby zmieścił się w nim wagonkolejki.Drzwi otwierały się mechanicznie do góry na szynach wbudowanychw ścianę. Muszą wa\yć z pięć ton ocenił prezydent. Za nic nie otwo-rzymy ich rękami. Tam. To mówiąc, Marten wskazał małe czerwone światełko wdrzwiach nieco ponad poziomem wzroku. Czujnik na podczerwień, jak wpilotach telewizyjnych.Wyjął z kieszeni blackberry, który zabrał martwemu doktorowi, stanąłprzed czujnikiem i wcisnął guzik zasilania.Na urządzeniu zapaliła się lampkakontrolna.Popatrzył na klawiaturę.Między rzędami przycisków zobaczyłnapis WYZLIJ.Nacisnął go, ale nic się nie stało.22.54 To musi działać na jakiś kod oznajmił Marten, wciskając na pró-bę ró\ne kombinacje cyfr.Na koniec wypróbował jeszcze kilka przycisków, umieszczonych wdolnej części urządzenia, z dziwnymi wypukłymi symbolami.Nadal jednakdrzwi nie drgnęły. Nic tu nie zdziałamy powiedział prezydent. Musimy iść wdrugą stronę tunelu. Dokąd? Foxx był \ołnierzem.Nie zbudowałby czegoś takiego, nie zapew-niając sobie drogi ucieczki na wypadek nieprzewidzianych komplikacji.Gdzieś po drodze znajduje się wyjście awaryjne, pewnie nawet niejedno. Niczego nie zauwa\yliśmy. To znaczy, \e je przegapiliśmy, panie Marten.Po prostu przeoczyli-śmy.37422.57Idąc z powrotem szerokim tunelem, oglądali uwa\nie strop i ściany,ka\dy po swojej stronie.W otynkowanych powierzchniach szukali śladu,gdzie wycięty kawał bloku skalnego mógł zostać pózniej znów wło\ony naswoje miejsce.Uszli prawie kilometr od głównego wyjścia, kiedy Nicholas zobaczyłsłabiutki błysk. Idą! powiedział szybko.Obaj zamarli.Nieruchomo patrzyli w tunel przed sobą.Sekundę pózniejusłyszeli kroki mę\czyzn nadbiegających z przeciwka korytarzem. Szyby wentylacyjne! szepnął prezydent. Zeszliśmy nimi tutaj,mo\emy teraz wrócić nimi na górę do głównego tunelu!22.58Zawrócili.Minęli zakręt biegiem, spiesząc się, aby jak najszybciej zejśćtamtym z drogi, a jednocześnie szukając otworów wentylacyjnych, gdzieszyby łączyły się ze stropem. Nie widzę \adnego stwierdził Marten. Muszą gdzieś tu być, widzieliśmy je przez całą.Słowa prezydenta przerwał głośny trzask nad ich głowami.Sekundępózniej rozległ się krzyk i z sufitu na podłogę tunelu tu\ przed nimi wypadłmłody mę\czyzna. A to co, do diabła?! zawołał Marten zaskoczony.22.59Hector właśnie wstał, kiedy do niego dobiegli. Nie wygląda na policjanta zaznaczył Marten szybko, rozglądającsię po tunelu. I nie jest Amerykaninem. Prezydent spojrzał w górę na poszarpa-ną dziurę w stropie, przez którą wypadł chłopak. Jeśli on tędy spadł, toznaczy, \e musi to być równie\ droga do góry! Kuzyni!W otworze pojawiła się rozradowana twarz Miguela. Miguel! wykrzyknął z niedowierzaniem prezydent.375 Miguel! zawołał Marten. Depcze nam po piętach pięćdziesię-ciu facetów! Powiedzcie Hectorowi, \eby ich podsadził odezwał się z ciemno-ści jeszcze jeden głos i po chwili w otworze pojawił się Hap Daniels.Niepatrzył na Martena ani na prezydenta, tylko na Miguela. Szybko, do chole-ry!23.00Prezydent wszedł pierwszy, za nim Marten, na końcu Hector.23.01Słyszeli nadbiegających mę\czyzn. Zobaczą dziurę! rzucił Miguel. Wiedzą, \e gdzieś tu jesteśmy powiedział prezydent. Musieli-śmy spalić podkoszulek Nicholasa, \eby mieć jakieś światło.Na pewno ju\go znalezli. Gdzie? spytał Hap. W górnym tunelu.Hap szybko podał prezydentowi swoją latarkę. Pan i Marten idzcie w górę kominem.Jest stromy i trzeba się sporoprzeciskać, ale dacie radę.My będziemy tu\ za wami.Prezydent stał niezdecydowanie. Szybko! zakomenderował Hap i obaj mę\czyzni natychmiastposłusznie ruszyli pod górę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. I co teraz? spytał Nicholas. Nie mam pojęcia.Dobiegli do wyjścia szybko i w milczeniu.Tor przebiegał pod drzwiamina drugą stronę, otwór był dopasowany tak, aby zmieścił się w nim wagonkolejki.Drzwi otwierały się mechanicznie do góry na szynach wbudowanychw ścianę. Muszą wa\yć z pięć ton ocenił prezydent. Za nic nie otwo-rzymy ich rękami. Tam. To mówiąc, Marten wskazał małe czerwone światełko wdrzwiach nieco ponad poziomem wzroku. Czujnik na podczerwień, jak wpilotach telewizyjnych.Wyjął z kieszeni blackberry, który zabrał martwemu doktorowi, stanąłprzed czujnikiem i wcisnął guzik zasilania.Na urządzeniu zapaliła się lampkakontrolna.Popatrzył na klawiaturę.Między rzędami przycisków zobaczyłnapis WYZLIJ.Nacisnął go, ale nic się nie stało.22.54 To musi działać na jakiś kod oznajmił Marten, wciskając na pró-bę ró\ne kombinacje cyfr.Na koniec wypróbował jeszcze kilka przycisków, umieszczonych wdolnej części urządzenia, z dziwnymi wypukłymi symbolami.Nadal jednakdrzwi nie drgnęły. Nic tu nie zdziałamy powiedział prezydent. Musimy iść wdrugą stronę tunelu. Dokąd? Foxx był \ołnierzem.Nie zbudowałby czegoś takiego, nie zapew-niając sobie drogi ucieczki na wypadek nieprzewidzianych komplikacji.Gdzieś po drodze znajduje się wyjście awaryjne, pewnie nawet niejedno. Niczego nie zauwa\yliśmy. To znaczy, \e je przegapiliśmy, panie Marten.Po prostu przeoczyli-śmy.37422.57Idąc z powrotem szerokim tunelem, oglądali uwa\nie strop i ściany,ka\dy po swojej stronie.W otynkowanych powierzchniach szukali śladu,gdzie wycięty kawał bloku skalnego mógł zostać pózniej znów wło\ony naswoje miejsce.Uszli prawie kilometr od głównego wyjścia, kiedy Nicholas zobaczyłsłabiutki błysk. Idą! powiedział szybko.Obaj zamarli.Nieruchomo patrzyli w tunel przed sobą.Sekundę pózniejusłyszeli kroki mę\czyzn nadbiegających z przeciwka korytarzem. Szyby wentylacyjne! szepnął prezydent. Zeszliśmy nimi tutaj,mo\emy teraz wrócić nimi na górę do głównego tunelu!22.58Zawrócili.Minęli zakręt biegiem, spiesząc się, aby jak najszybciej zejśćtamtym z drogi, a jednocześnie szukając otworów wentylacyjnych, gdzieszyby łączyły się ze stropem. Nie widzę \adnego stwierdził Marten. Muszą gdzieś tu być, widzieliśmy je przez całą.Słowa prezydenta przerwał głośny trzask nad ich głowami.Sekundępózniej rozległ się krzyk i z sufitu na podłogę tunelu tu\ przed nimi wypadłmłody mę\czyzna. A to co, do diabła?! zawołał Marten zaskoczony.22.59Hector właśnie wstał, kiedy do niego dobiegli. Nie wygląda na policjanta zaznaczył Marten szybko, rozglądającsię po tunelu. I nie jest Amerykaninem. Prezydent spojrzał w górę na poszarpa-ną dziurę w stropie, przez którą wypadł chłopak. Jeśli on tędy spadł, toznaczy, \e musi to być równie\ droga do góry! Kuzyni!W otworze pojawiła się rozradowana twarz Miguela. Miguel! wykrzyknął z niedowierzaniem prezydent.375 Miguel! zawołał Marten. Depcze nam po piętach pięćdziesię-ciu facetów! Powiedzcie Hectorowi, \eby ich podsadził odezwał się z ciemno-ści jeszcze jeden głos i po chwili w otworze pojawił się Hap Daniels.Niepatrzył na Martena ani na prezydenta, tylko na Miguela. Szybko, do chole-ry!23.00Prezydent wszedł pierwszy, za nim Marten, na końcu Hector.23.01Słyszeli nadbiegających mę\czyzn. Zobaczą dziurę! rzucił Miguel. Wiedzą, \e gdzieś tu jesteśmy powiedział prezydent. Musieli-śmy spalić podkoszulek Nicholasa, \eby mieć jakieś światło.Na pewno ju\go znalezli. Gdzie? spytał Hap. W górnym tunelu.Hap szybko podał prezydentowi swoją latarkę. Pan i Marten idzcie w górę kominem.Jest stromy i trzeba się sporoprzeciskać, ale dacie radę.My będziemy tu\ za wami.Prezydent stał niezdecydowanie. Szybko! zakomenderował Hap i obaj mę\czyzni natychmiastposłusznie ruszyli pod górę [ Pobierz całość w formacie PDF ]