[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zachowując pozory znudzenia, rzucił leniwe w rzeczywistości zaśprzenikliwe spojrzenie w kierunku, z którego przyszli.Niespiesznie przeniósłwzrok z powrotem na wystawę. Mamy ogon.Jacyś miejscowi. Dwaj mężczyzni w brązowych surdutach w głębi ulicy?Nie zauważył, żeby choć zerknęła w tamtą stronę.Poruszyła się iwskazała palcem, jakby chodziło jej o przedmiot na wystawie. Wydaje mi się, że ten za nami, mężczyzna w podniszczonym meloniku,także nas obserwuje.Del skupił wzrok na odbiciu w dużej szybie.Uznał, że Delia ma rację. Nie zbliżą się do nas tutaj stwierdził. Zbyt wielu ludzi, żeby siępoważyli zaatakować. Na Bruton Street powinien panować o tej porze znacznie mniejszyruch.113RcLTDel odegrał przedstawienie, wzdychając, a potem szarpiąc ją za rękaw.Kiedy się odwróciła, pokazał, żeby szli dalej.Pokręciła głową i wskazała wylotBruton Street, na lewo od nich.Krzywiąc się z pełną zrezygnowania frustracjąi nieco ociągając, poprowadził ją w tamtym kierunku.Mężczyzna w meloniku podążył za nimi, tyle że po przeciwnej stronieulicy.Delia szła, odczytując tabliczki z nazwiskami stylistek i studiując suknieprezentowane w wąskich oknach wystawowych wzdłuż trotuaru a przy tymobserwując w szybach śledzącego ich mężczyznę. Pozostali dwaj właśnie wyszli zza rogu, tak więc znów mamy komplet mruknął Del u jej boku. Zastanawiam się, jak zamierzają się wtopić w tłum w tej okolicy. Pewnie sądzą, że nie zwracamy uwagi na otoczenie.Prychnęła cicho i zatrzymała się przed kolejną wystawą. Nie było mnie w kraju tak długo, że nie mam pojęcia, która krawcowacieszy się uznaniem.Nie znam nawet najnowszych trendów. Nie patrz na mnie, ja ci nie pomogę.W Southampton nie widziałaśżadnych nowinek? zapytał po krótkiej chwili. Nie zwracałam na nie uwagi, po prostu starałam się wypełnić czymśczas. Zakupami? A co innego miałabym robić? Dokonywać inspekcji statków? Cóż,może powinnam była dodała z nutką zadumy. Statki bez wątpieniaokazałyby się ciekawsze. Myślałem, że damy robią zakupy przy każdej nadarzającej się okazji. Ja kupuję, kiedy czegoś mi trzeba.Zdecydowanie znam ciekawszezajęcia.114RcLTNawet nie tyle treść komentarza, ile ton jej głosu ożywił pamięć Dela.Nie spotkał Delii przed Southampton, ale o niej słyszał.W młodościwysłuchiwał opowieści na jej temat.O ile sobie przypominał, była miejscowąchłopczycą, zakałą rodu. O co chodzi? spytała, gdy zauważyła jego rozkojarzenie.Napotkał jej wzrok. Rzeczywiście przywiązałaś dzwonek do ogona bykowi gospodarzaHansona?Zmrużyła oczy i spojrzała przed siebie. Zastanawiałam się, czy będziesz to pamiętał.Podeszli do wystawy kolejnej projektantki. Zrobiłaś to? Martin Rigby mnie podjudził, tak więc owszem, przywiązałam.Zmarszczyła brwi.gestem wskazując wystawę. Naprawdę niczego mi niezarekomendujesz? Nic masz żadnych preferencji?Spojrzał w głąb ulicy.Ciągnące się wzdłuż niej salony zdawały mu sięwszystkie do siebie podobne. Nie. W takim razie po prostu wybiorę którąś. Szła chwilę, aż wreszciezatrzymała się przed wystawą prezentującą prosto skrojoną, ale stylową suknięz niebieskiego jedwabiu. %7ładnych marszczeń, falbanek czy zbędnychdodatków.I francuskie nazwisko.Ta będzie dobra.Sięgając do drzwi obok okna wystawowego, Del spojrzał naprzymocowaną do ściany mosiężną tabliczkę. Madame Latour przeczytał.Otworzył i przytrzymał dla Delii drzwi. Nigdzie nie zauważyłam naszych obrońców ani ich pomocników powiedziała cicho, kiedy go mijała.115RcLTPrzypuszczam, że są odrobinę bardziej biegli w sztuce dyskretnegośledzenia ludzi.Nie martw się, będą na miejscu.Gdy otworzyli drzwi, nad ich głowami rozbrzmiał dzwonek.Deliazaczęła się wspinać po wąskich schodach, u których szczytu pojawiła sięwłaśnie młoda pomocnica, z uśmiechem kłaniając się na powitanie. Dzień dobry pani.Witam, sir.Proszę dalej. Dziewczyna gestemzachęciła ich do wejścia przez otwarte drzwi. Tędy.Madame zaraz siępaństwem zajmie.Była zaledwie dziesiąta rano, niemodnie wczesna pora, nic więcdziwnego, że w salonie nie zastali innych klientów.Zaskoczeniem okazała się natomiast sama Madame Latour.Zza kotarywyłoniła się smukła kobieta o bladej cerze, kasztanowych włosach, zebranychgładko do tyłu w ciasny kok, i wielkich orzechowych oczach.Była młoda,młodsza od Delii, a po paru jej pierwszych słowach wypowiedzianym z silnym akcentem powitaniu stało się oczywiste,że ma w sobie mniej więcej tyle z Francuzki, co jej klientka.Delia udała, że tego nie zauważa. Bonjour, madame.W tym tygodniu wróciłam z dłuższego pobytu zagranicą i rozpaczliwie potrzebuję nowych sukien. Według jej oceny Madameodebrała szlachetne wychowanie, jednak wskutek trudnych okolicznościżyciowych znalazła się w biedzie. Spodobała mi się suknia na wystawie.Mogłaby mi pani pokazać inne swoje kreacje? Absolutement.Jeśli pani raczy spocząć? Madame wskazała obitąsatyną sofę, po czym spojrzała na Dela. Monsieur mąż także?Delia podążyła za jej wzrokiem.116RcLT Pułkownik jest wieloletnim przyjacielem rodziny, który uprzejmiezgodził się towarzyszyć mi w drodze na północ. Usiadła i przyglądała się, jakDel wolnym krokiem przecina salon.Obdarzył Madame czarującym uśmiechem. Zgodziłem się asystować i służyć opinią. To rzekłszy, ze swobodnąelegancją opadł na sofę obok Delii, po czym spojrzał wyczekująco na Madame.Która wpatrywała się weń, jakby niepewna, kogo też zaprosiła właśnie doswego salonu.Delia nie mogła jej za to winić.Del był potężnie zbudowany, a choć nosiłcywilne ubranie, nic nie zamaskowałoby jego wojskowej postawy i otaczającejgo niebezpiecznej, sugestywnie zawadiackiej aury.Jak dotąd Delii udawało się utrzymać w ryzach rozkołatane nerwy iukrywać to, jak jej zmysły na niego reagują.Zdołała to nawet w znacznejmierze ignorować, a przynajmniej nie dopuścić, by zdominowało jej myśli.Wtej chwili.Nie wiedziała, czy silniej odczuwa obecność Dela za sprawąkontrastu między jego potężną, ostentacyjnie męską sylwetką a intensywniekobiecym wystrojem wnętrza, ale raptem dziwne napięcie zapierało jej dech wpiersi, rozpraszało zmysły i wprawiało w trzepotanie nerwy.Niemniej dopóki on nie zdawał sobie z tego sprawy. Proszę kontynuować powiedziała, dając znak Madame.Kobieta zamrugała. Szanowna pani powiedziała z ukłonem. Dysponuję kilkomastylami, dopasowanymi do różnych pór dnia.Czy madame życzy sobie zacząćod sukien porannych? Jak najbardziej.Potrzebuję różnorakich toalet.Skinąwszy głową, Madame śmignęła za zasłonę.Ze swego miejsca nasofie słyszeli prowadzoną szeptem naradę.117RcLTNadal zbyt wyraznie świadoma żaru u jej boku, Delia zerknęła ku oknom. Wychodzą na ulicę. Zgadza się, lecz na razie za wcześnie na rekonesans [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Zachowując pozory znudzenia, rzucił leniwe w rzeczywistości zaśprzenikliwe spojrzenie w kierunku, z którego przyszli.Niespiesznie przeniósłwzrok z powrotem na wystawę. Mamy ogon.Jacyś miejscowi. Dwaj mężczyzni w brązowych surdutach w głębi ulicy?Nie zauważył, żeby choć zerknęła w tamtą stronę.Poruszyła się iwskazała palcem, jakby chodziło jej o przedmiot na wystawie. Wydaje mi się, że ten za nami, mężczyzna w podniszczonym meloniku,także nas obserwuje.Del skupił wzrok na odbiciu w dużej szybie.Uznał, że Delia ma rację. Nie zbliżą się do nas tutaj stwierdził. Zbyt wielu ludzi, żeby siępoważyli zaatakować. Na Bruton Street powinien panować o tej porze znacznie mniejszyruch.113RcLTDel odegrał przedstawienie, wzdychając, a potem szarpiąc ją za rękaw.Kiedy się odwróciła, pokazał, żeby szli dalej.Pokręciła głową i wskazała wylotBruton Street, na lewo od nich.Krzywiąc się z pełną zrezygnowania frustracjąi nieco ociągając, poprowadził ją w tamtym kierunku.Mężczyzna w meloniku podążył za nimi, tyle że po przeciwnej stronieulicy.Delia szła, odczytując tabliczki z nazwiskami stylistek i studiując suknieprezentowane w wąskich oknach wystawowych wzdłuż trotuaru a przy tymobserwując w szybach śledzącego ich mężczyznę. Pozostali dwaj właśnie wyszli zza rogu, tak więc znów mamy komplet mruknął Del u jej boku. Zastanawiam się, jak zamierzają się wtopić w tłum w tej okolicy. Pewnie sądzą, że nie zwracamy uwagi na otoczenie.Prychnęła cicho i zatrzymała się przed kolejną wystawą. Nie było mnie w kraju tak długo, że nie mam pojęcia, która krawcowacieszy się uznaniem.Nie znam nawet najnowszych trendów. Nie patrz na mnie, ja ci nie pomogę.W Southampton nie widziałaśżadnych nowinek? zapytał po krótkiej chwili. Nie zwracałam na nie uwagi, po prostu starałam się wypełnić czymśczas. Zakupami? A co innego miałabym robić? Dokonywać inspekcji statków? Cóż,może powinnam była dodała z nutką zadumy. Statki bez wątpieniaokazałyby się ciekawsze. Myślałem, że damy robią zakupy przy każdej nadarzającej się okazji. Ja kupuję, kiedy czegoś mi trzeba.Zdecydowanie znam ciekawszezajęcia.114RcLTNawet nie tyle treść komentarza, ile ton jej głosu ożywił pamięć Dela.Nie spotkał Delii przed Southampton, ale o niej słyszał.W młodościwysłuchiwał opowieści na jej temat.O ile sobie przypominał, była miejscowąchłopczycą, zakałą rodu. O co chodzi? spytała, gdy zauważyła jego rozkojarzenie.Napotkał jej wzrok. Rzeczywiście przywiązałaś dzwonek do ogona bykowi gospodarzaHansona?Zmrużyła oczy i spojrzała przed siebie. Zastanawiałam się, czy będziesz to pamiętał.Podeszli do wystawy kolejnej projektantki. Zrobiłaś to? Martin Rigby mnie podjudził, tak więc owszem, przywiązałam.Zmarszczyła brwi.gestem wskazując wystawę. Naprawdę niczego mi niezarekomendujesz? Nic masz żadnych preferencji?Spojrzał w głąb ulicy.Ciągnące się wzdłuż niej salony zdawały mu sięwszystkie do siebie podobne. Nie. W takim razie po prostu wybiorę którąś. Szła chwilę, aż wreszciezatrzymała się przed wystawą prezentującą prosto skrojoną, ale stylową suknięz niebieskiego jedwabiu. %7ładnych marszczeń, falbanek czy zbędnychdodatków.I francuskie nazwisko.Ta będzie dobra.Sięgając do drzwi obok okna wystawowego, Del spojrzał naprzymocowaną do ściany mosiężną tabliczkę. Madame Latour przeczytał.Otworzył i przytrzymał dla Delii drzwi. Nigdzie nie zauważyłam naszych obrońców ani ich pomocników powiedziała cicho, kiedy go mijała.115RcLTPrzypuszczam, że są odrobinę bardziej biegli w sztuce dyskretnegośledzenia ludzi.Nie martw się, będą na miejscu.Gdy otworzyli drzwi, nad ich głowami rozbrzmiał dzwonek.Deliazaczęła się wspinać po wąskich schodach, u których szczytu pojawiła sięwłaśnie młoda pomocnica, z uśmiechem kłaniając się na powitanie. Dzień dobry pani.Witam, sir.Proszę dalej. Dziewczyna gestemzachęciła ich do wejścia przez otwarte drzwi. Tędy.Madame zaraz siępaństwem zajmie.Była zaledwie dziesiąta rano, niemodnie wczesna pora, nic więcdziwnego, że w salonie nie zastali innych klientów.Zaskoczeniem okazała się natomiast sama Madame Latour.Zza kotarywyłoniła się smukła kobieta o bladej cerze, kasztanowych włosach, zebranychgładko do tyłu w ciasny kok, i wielkich orzechowych oczach.Była młoda,młodsza od Delii, a po paru jej pierwszych słowach wypowiedzianym z silnym akcentem powitaniu stało się oczywiste,że ma w sobie mniej więcej tyle z Francuzki, co jej klientka.Delia udała, że tego nie zauważa. Bonjour, madame.W tym tygodniu wróciłam z dłuższego pobytu zagranicą i rozpaczliwie potrzebuję nowych sukien. Według jej oceny Madameodebrała szlachetne wychowanie, jednak wskutek trudnych okolicznościżyciowych znalazła się w biedzie. Spodobała mi się suknia na wystawie.Mogłaby mi pani pokazać inne swoje kreacje? Absolutement.Jeśli pani raczy spocząć? Madame wskazała obitąsatyną sofę, po czym spojrzała na Dela. Monsieur mąż także?Delia podążyła za jej wzrokiem.116RcLT Pułkownik jest wieloletnim przyjacielem rodziny, który uprzejmiezgodził się towarzyszyć mi w drodze na północ. Usiadła i przyglądała się, jakDel wolnym krokiem przecina salon.Obdarzył Madame czarującym uśmiechem. Zgodziłem się asystować i służyć opinią. To rzekłszy, ze swobodnąelegancją opadł na sofę obok Delii, po czym spojrzał wyczekująco na Madame.Która wpatrywała się weń, jakby niepewna, kogo też zaprosiła właśnie doswego salonu.Delia nie mogła jej za to winić.Del był potężnie zbudowany, a choć nosiłcywilne ubranie, nic nie zamaskowałoby jego wojskowej postawy i otaczającejgo niebezpiecznej, sugestywnie zawadiackiej aury.Jak dotąd Delii udawało się utrzymać w ryzach rozkołatane nerwy iukrywać to, jak jej zmysły na niego reagują.Zdołała to nawet w znacznejmierze ignorować, a przynajmniej nie dopuścić, by zdominowało jej myśli.Wtej chwili.Nie wiedziała, czy silniej odczuwa obecność Dela za sprawąkontrastu między jego potężną, ostentacyjnie męską sylwetką a intensywniekobiecym wystrojem wnętrza, ale raptem dziwne napięcie zapierało jej dech wpiersi, rozpraszało zmysły i wprawiało w trzepotanie nerwy.Niemniej dopóki on nie zdawał sobie z tego sprawy. Proszę kontynuować powiedziała, dając znak Madame.Kobieta zamrugała. Szanowna pani powiedziała z ukłonem. Dysponuję kilkomastylami, dopasowanymi do różnych pór dnia.Czy madame życzy sobie zacząćod sukien porannych? Jak najbardziej.Potrzebuję różnorakich toalet.Skinąwszy głową, Madame śmignęła za zasłonę.Ze swego miejsca nasofie słyszeli prowadzoną szeptem naradę.117RcLTNadal zbyt wyraznie świadoma żaru u jej boku, Delia zerknęła ku oknom. Wychodzą na ulicę. Zgadza się, lecz na razie za wcześnie na rekonesans [ Pobierz całość w formacie PDF ]