[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pan Smithstarannie wymierzyÅ‚ w gÅ‚owÄ™ Sebastiana. Bez urazy. Skacz powiedziaÅ‚ do mnie bezgÅ‚oÅ›nie Sebastiano.SpojrzaÅ‚ na mnie przez ramiÄ™.TobyÅ‚o pożegnalne spojrzenie.Jego usta uÅ‚ożyÅ‚y siÄ™ w zdanie: Kocham ciÄ™.Na zawsze.Nasze spojrzenia skrzyżowaÅ‚y siÄ™ na jednÄ… króciutkÄ…, cennÄ…, strasznÄ… chwilÄ™.Huk wystrzaÅ‚u zbiegÅ‚ siÄ™ z moim krzykiem.RozdarÅ‚ miÄ™kkÄ… jak wata ciszÄ™ mgÅ‚yi wypeÅ‚niÅ‚ powietrze odorem dymu.Pan Smith staÅ‚ nieruchomo, nie poruszyÅ‚ siÄ™ naweto milimetr.Sebastiano również siÄ™ nie poruszyÅ‚.Z gardÅ‚a wyrwaÅ‚o mi siÄ™ bolesne westchnienie,które przeszÅ‚o w przeciÄ…gÅ‚y jÄ™k.Jak na zawoÅ‚anie z psiego koszyka rozlegÅ‚ siÄ™ pisk.WystraszonySyzyf wystawiÅ‚ Å‚ebek na zewnÄ…trz.Pan Smith zachwiaÅ‚ siÄ™ lekko, a w nastÄ™pnej chwili opadÅ‚nagle na kolana.Zdziwionymi, szklistymi oczami spojrzaÅ‚ w górÄ™ na nas, jakby nie potrafiÅ‚ pojąć,co siÄ™ z nim staÅ‚o.Ja też nie potrafiÅ‚am, nawet wtedy, gdy zobaczyÅ‚am krew, która cienkimstrumyczkiem zaczęła wypÅ‚ywać spod ronda jego kapelusza.Dopiero kiedy ostatecznie upadÅ‚ naziemiÄ™ i kapelusz zsunÄ…Å‚ mu siÄ™ z gÅ‚owy, zobaczyÅ‚am w jego czole ciemnoczerwonÄ… dziurÄ™ ktoÅ›go zastrzeliÅ‚.Nie mógÅ‚ tego zrobić Sebastiano, bo nie miaÅ‚ przy sobie pistoletu.OdwróciÅ‚ siÄ™ teraz i rozglÄ…daÅ‚ ponad moim ramieniem.Na drżących nogach także siÄ™obróciÅ‚am.Kilka metrów od nas staÅ‚ pan Scott, z protezÄ… opartÄ… o bruk i wymierzonÄ… broniÄ…,którÄ… wÅ‚aÅ›nie opuszczaÅ‚. Chodzcie powiedziaÅ‚ pospiesznie. Mój powóz stoi za rogiem.Szybko, zanim zlecisiÄ™ tu poÅ‚owa East Endu.Po czym stukajÄ…c drewnianÄ… nogÄ…, zniknÄ…Å‚ przed nami we mgle.Sebastiano uważaÅ‚, że w ksiÄ™garni jest zbyt niebezpiecznie, i pan Scott siÄ™ z nim zgodziÅ‚.Dlatego krążyliÅ›my tam i z powrotem po Londynie, nie zatrzymujÄ…c siÄ™, aby móc w spokojuporozmawiać.Jak siÄ™ okazaÅ‚o, pan Scott miaÅ‚ plan.I nowiny.Ale po kolei.Przede wszystkim, chwilÄ™ potrwaÅ‚o, nim pozbieraÅ‚am siÄ™ na tyle, by w ogólebyć w stanie go sÅ‚uchać.Przez pierwsze pięć minut byÅ‚am zajÄ™ta jedynie tkwieniem w ramionachSebastiana i szlochaniem.Syzyf z czystej sympatii skomlaÅ‚ mi do wtóru brzmiaÅ‚o to jakupiorny duet. WÅ‚aÅ›nie siÄ™ zarÄ™czyliÅ›my poinformowaÅ‚ Sebastiano starego ksiÄ™garza, gdy mój szlochodrobinÄ™ ucichÅ‚, a Syzyf popiskiwaÅ‚ już tylko od czasu do czasu. JakieÅ› dziesięć minut temu siÄ™jej oÅ›wiadczyÅ‚em.Prawdopodobnie z tego powodu jest trochÄ™& hmm& wzruszona.Mimo mojego pożaÅ‚owania godnego stanu zaczęłam chichotać i dostaÅ‚am czkawki, któradefinitywnie zakoÅ„czyÅ‚a atak pÅ‚aczu.PociÄ…gnÄ…wszy po raz ostatni porzÄ…dnie nosem, znalazÅ‚amsiÅ‚y, by go wydmuchać, pogÅ‚askać Syzyfa, a potem gÅ‚Ä™boko odetchnąć.Pan Scott wykorzystaÅ‚okazjÄ™, aby przekazać nam informacje.Plan, który dla nas przewidziaÅ‚, byÅ‚ bardzo prosty.W gruncie rzeczy polegaÅ‚ na tym,byÅ›my pozostawali w ciÄ…gÅ‚ym ruchu. Nie dÅ‚użej niż jednÄ… noc w jednym miejscu oÅ›wiadczyÅ‚. Wasze noclegi sÄ… z grubszazaÅ‚atwione.Mam caÅ‚Ä… listÄ™ adresów.Godni zaufania, skryci ludzie.Nikt z nich nie wieo pozostaÅ‚ych, a wszystkie kontakty ze mnÄ… odbywajÄ… siÄ™ przez poÅ›redników. UkÅ‚ad modularny stwierdziÅ‚ Sebastiano z zadumÄ…. Bardzo mÄ…drze. Nie darmo byÅ‚em przez lata PosÅ‚aÅ„cem pana Marinero.GdybyÅ›cie w wiadomoÅ›ci, którÄ…mi ostatnio przesÅ‚aliÅ›cie, poinformowali nie tylko o tym, że uciekacie przed Fitzjohnem, lecztakże o tym, gdzie przebywacie, zjawiÅ‚bym siÄ™ tam wczeÅ›niej.PowinniÅ›cie byli bardziej mizaufać. Ufamy panu w peÅ‚ni podkreÅ›liÅ‚ Sebastiano. Ale Fitzjohn mógÅ‚ przechwycićwiadomość.WszÄ™dzie ma swoich szpiegów. To też prawda przyznaÅ‚ pan Scott. Wierzcie mi dodaÅ‚ po chwili, zacinajÄ…c siÄ™ nikt nie jest bardziej przerażony z powodu tego czÅ‚owieka niż ja.GdybyÅ›cie wiedzieli, jakiesobie czyniÅ‚em wyrzuty! Przecież to ja sam wyszukaÅ‚em go dla was jako lokaja.A na tostanowisko byÅ‚o wielu chÄ™tnych.Choć nie byÅ‚o wÅ›ród nich żadnego z tak doskonaÅ‚ymireferencjami.To powinno byÅ‚o jednak wzbudzić mojÄ… czujność: jego Å›wiadectwa byÅ‚y za dobre.A ten pergamin, przez który poradziÅ‚em Annie, żeby pojechaÅ‚a do Stonehenge& na pewno zostaÅ‚mi podrzucony przez Fitzjohna.On to wszystko dokÅ‚adnie uknuÅ‚. PatrzyÅ‚ w pustkÄ™ z kamiennÄ…twarzÄ…. I tak bym tam pojechaÅ‚a powiedziaÅ‚am. Z pergaminem czy bez niego.I o maÅ‚y wÅ‚osbym wygraÅ‚a.Gdyby Reginald nie skoczyÅ‚ na mnie z ukrycia, razem z José otworzylibyÅ›mybramÄ™ i on by przeszedÅ‚.Poza tym teraz możemy być caÅ‚kowicie pewni, że José żyje.Ma siÄ™dobrze.CaÅ‚y czas czeka na swojÄ… szansÄ™, by do nas wrócić.ProszÄ™ nie robić sobie żadnychwyrzutów, panie Scott.Niczemu, co siÄ™ staÅ‚o, nie jest pan w najmniejszym stopniu winien. Czy wiadomo coÅ› nowego o Jerrym? ostrożnie zmieniÅ‚ temat Sebastiano.KsiÄ™garz bez sÅ‚owa pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….W jego oczach malowaÅ‚ siÄ™ nieopisany ból.Namoment zapadÅ‚a cisza, sÅ‚ychać byÅ‚o tylko turkot kół.JezdziliÅ›my bez celu po mieÅ›cie; nie miaÅ‚ampojÄ™cia, gdzie jesteÅ›my, bo zasÅ‚onki byÅ‚y zaciÄ…gniÄ™te.Jeszcze nigdy nie byÅ‚am tak bliskaÅ›mierci, jak przed chwilÄ….Wciąż szalaÅ‚a we mnie burza rozmaitych uczuć.Najbardziejintensywnym z nich byÅ‚a wdziÄ™czność. Jak pan nas wÅ‚aÅ›ciwie znalazÅ‚, panie Scott? To nie byÅ‚o aż takie trudne.Od wielu dni Å›ledziÅ‚em Smitha, bo wiedziaÅ‚em przecież, żeposzukuje was na zlecenie Fitzjohna.Ja też musiaÅ‚em was znalezć, bo mam dla was ważnewieÅ›ci.Kiedy zauważyÅ‚em, że ten typ obserwuje dom przy Brick Lane, staÅ‚o siÄ™ dla mnie jasne,że was wytropiÅ‚.A wiÄ™c zostaÅ‚em i czekaÅ‚em. I uratowaÅ‚ nam pan życie. WyrwaÅ‚o mi siÄ™ ostatnie, drżące westchnienie, po którympozbieraÅ‚am siÄ™ i usiadÅ‚am prosto.JeÅ›li przez caÅ‚y czas bÄ™dÄ™ siÄ™ zachowywaÅ‚a jak histeryczkai beksa, na nic siÄ™ nie zdam. PowiedziaÅ‚ pan, że ma dla nas wieÅ›ci? zapytaÅ‚ Sebastiano. Mam nadziejÄ™, że dobre. Tego dopiero siÄ™ dowiemy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Pan Smithstarannie wymierzyÅ‚ w gÅ‚owÄ™ Sebastiana. Bez urazy. Skacz powiedziaÅ‚ do mnie bezgÅ‚oÅ›nie Sebastiano.SpojrzaÅ‚ na mnie przez ramiÄ™.TobyÅ‚o pożegnalne spojrzenie.Jego usta uÅ‚ożyÅ‚y siÄ™ w zdanie: Kocham ciÄ™.Na zawsze.Nasze spojrzenia skrzyżowaÅ‚y siÄ™ na jednÄ… króciutkÄ…, cennÄ…, strasznÄ… chwilÄ™.Huk wystrzaÅ‚u zbiegÅ‚ siÄ™ z moim krzykiem.RozdarÅ‚ miÄ™kkÄ… jak wata ciszÄ™ mgÅ‚yi wypeÅ‚niÅ‚ powietrze odorem dymu.Pan Smith staÅ‚ nieruchomo, nie poruszyÅ‚ siÄ™ naweto milimetr.Sebastiano również siÄ™ nie poruszyÅ‚.Z gardÅ‚a wyrwaÅ‚o mi siÄ™ bolesne westchnienie,które przeszÅ‚o w przeciÄ…gÅ‚y jÄ™k.Jak na zawoÅ‚anie z psiego koszyka rozlegÅ‚ siÄ™ pisk.WystraszonySyzyf wystawiÅ‚ Å‚ebek na zewnÄ…trz.Pan Smith zachwiaÅ‚ siÄ™ lekko, a w nastÄ™pnej chwili opadÅ‚nagle na kolana.Zdziwionymi, szklistymi oczami spojrzaÅ‚ w górÄ™ na nas, jakby nie potrafiÅ‚ pojąć,co siÄ™ z nim staÅ‚o.Ja też nie potrafiÅ‚am, nawet wtedy, gdy zobaczyÅ‚am krew, która cienkimstrumyczkiem zaczęła wypÅ‚ywać spod ronda jego kapelusza.Dopiero kiedy ostatecznie upadÅ‚ naziemiÄ™ i kapelusz zsunÄ…Å‚ mu siÄ™ z gÅ‚owy, zobaczyÅ‚am w jego czole ciemnoczerwonÄ… dziurÄ™ ktoÅ›go zastrzeliÅ‚.Nie mógÅ‚ tego zrobić Sebastiano, bo nie miaÅ‚ przy sobie pistoletu.OdwróciÅ‚ siÄ™ teraz i rozglÄ…daÅ‚ ponad moim ramieniem.Na drżących nogach także siÄ™obróciÅ‚am.Kilka metrów od nas staÅ‚ pan Scott, z protezÄ… opartÄ… o bruk i wymierzonÄ… broniÄ…,którÄ… wÅ‚aÅ›nie opuszczaÅ‚. Chodzcie powiedziaÅ‚ pospiesznie. Mój powóz stoi za rogiem.Szybko, zanim zlecisiÄ™ tu poÅ‚owa East Endu.Po czym stukajÄ…c drewnianÄ… nogÄ…, zniknÄ…Å‚ przed nami we mgle.Sebastiano uważaÅ‚, że w ksiÄ™garni jest zbyt niebezpiecznie, i pan Scott siÄ™ z nim zgodziÅ‚.Dlatego krążyliÅ›my tam i z powrotem po Londynie, nie zatrzymujÄ…c siÄ™, aby móc w spokojuporozmawiać.Jak siÄ™ okazaÅ‚o, pan Scott miaÅ‚ plan.I nowiny.Ale po kolei.Przede wszystkim, chwilÄ™ potrwaÅ‚o, nim pozbieraÅ‚am siÄ™ na tyle, by w ogólebyć w stanie go sÅ‚uchać.Przez pierwsze pięć minut byÅ‚am zajÄ™ta jedynie tkwieniem w ramionachSebastiana i szlochaniem.Syzyf z czystej sympatii skomlaÅ‚ mi do wtóru brzmiaÅ‚o to jakupiorny duet. WÅ‚aÅ›nie siÄ™ zarÄ™czyliÅ›my poinformowaÅ‚ Sebastiano starego ksiÄ™garza, gdy mój szlochodrobinÄ™ ucichÅ‚, a Syzyf popiskiwaÅ‚ już tylko od czasu do czasu. JakieÅ› dziesięć minut temu siÄ™jej oÅ›wiadczyÅ‚em.Prawdopodobnie z tego powodu jest trochÄ™& hmm& wzruszona.Mimo mojego pożaÅ‚owania godnego stanu zaczęłam chichotać i dostaÅ‚am czkawki, któradefinitywnie zakoÅ„czyÅ‚a atak pÅ‚aczu.PociÄ…gnÄ…wszy po raz ostatni porzÄ…dnie nosem, znalazÅ‚amsiÅ‚y, by go wydmuchać, pogÅ‚askać Syzyfa, a potem gÅ‚Ä™boko odetchnąć.Pan Scott wykorzystaÅ‚okazjÄ™, aby przekazać nam informacje.Plan, który dla nas przewidziaÅ‚, byÅ‚ bardzo prosty.W gruncie rzeczy polegaÅ‚ na tym,byÅ›my pozostawali w ciÄ…gÅ‚ym ruchu. Nie dÅ‚użej niż jednÄ… noc w jednym miejscu oÅ›wiadczyÅ‚. Wasze noclegi sÄ… z grubszazaÅ‚atwione.Mam caÅ‚Ä… listÄ™ adresów.Godni zaufania, skryci ludzie.Nikt z nich nie wieo pozostaÅ‚ych, a wszystkie kontakty ze mnÄ… odbywajÄ… siÄ™ przez poÅ›redników. UkÅ‚ad modularny stwierdziÅ‚ Sebastiano z zadumÄ…. Bardzo mÄ…drze. Nie darmo byÅ‚em przez lata PosÅ‚aÅ„cem pana Marinero.GdybyÅ›cie w wiadomoÅ›ci, którÄ…mi ostatnio przesÅ‚aliÅ›cie, poinformowali nie tylko o tym, że uciekacie przed Fitzjohnem, lecztakże o tym, gdzie przebywacie, zjawiÅ‚bym siÄ™ tam wczeÅ›niej.PowinniÅ›cie byli bardziej mizaufać. Ufamy panu w peÅ‚ni podkreÅ›liÅ‚ Sebastiano. Ale Fitzjohn mógÅ‚ przechwycićwiadomość.WszÄ™dzie ma swoich szpiegów. To też prawda przyznaÅ‚ pan Scott. Wierzcie mi dodaÅ‚ po chwili, zacinajÄ…c siÄ™ nikt nie jest bardziej przerażony z powodu tego czÅ‚owieka niż ja.GdybyÅ›cie wiedzieli, jakiesobie czyniÅ‚em wyrzuty! Przecież to ja sam wyszukaÅ‚em go dla was jako lokaja.A na tostanowisko byÅ‚o wielu chÄ™tnych.Choć nie byÅ‚o wÅ›ród nich żadnego z tak doskonaÅ‚ymireferencjami.To powinno byÅ‚o jednak wzbudzić mojÄ… czujność: jego Å›wiadectwa byÅ‚y za dobre.A ten pergamin, przez który poradziÅ‚em Annie, żeby pojechaÅ‚a do Stonehenge& na pewno zostaÅ‚mi podrzucony przez Fitzjohna.On to wszystko dokÅ‚adnie uknuÅ‚. PatrzyÅ‚ w pustkÄ™ z kamiennÄ…twarzÄ…. I tak bym tam pojechaÅ‚a powiedziaÅ‚am. Z pergaminem czy bez niego.I o maÅ‚y wÅ‚osbym wygraÅ‚a.Gdyby Reginald nie skoczyÅ‚ na mnie z ukrycia, razem z José otworzylibyÅ›mybramÄ™ i on by przeszedÅ‚.Poza tym teraz możemy być caÅ‚kowicie pewni, że José żyje.Ma siÄ™dobrze.CaÅ‚y czas czeka na swojÄ… szansÄ™, by do nas wrócić.ProszÄ™ nie robić sobie żadnychwyrzutów, panie Scott.Niczemu, co siÄ™ staÅ‚o, nie jest pan w najmniejszym stopniu winien. Czy wiadomo coÅ› nowego o Jerrym? ostrożnie zmieniÅ‚ temat Sebastiano.KsiÄ™garz bez sÅ‚owa pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….W jego oczach malowaÅ‚ siÄ™ nieopisany ból.Namoment zapadÅ‚a cisza, sÅ‚ychać byÅ‚o tylko turkot kół.JezdziliÅ›my bez celu po mieÅ›cie; nie miaÅ‚ampojÄ™cia, gdzie jesteÅ›my, bo zasÅ‚onki byÅ‚y zaciÄ…gniÄ™te.Jeszcze nigdy nie byÅ‚am tak bliskaÅ›mierci, jak przed chwilÄ….Wciąż szalaÅ‚a we mnie burza rozmaitych uczuć.Najbardziejintensywnym z nich byÅ‚a wdziÄ™czność. Jak pan nas wÅ‚aÅ›ciwie znalazÅ‚, panie Scott? To nie byÅ‚o aż takie trudne.Od wielu dni Å›ledziÅ‚em Smitha, bo wiedziaÅ‚em przecież, żeposzukuje was na zlecenie Fitzjohna.Ja też musiaÅ‚em was znalezć, bo mam dla was ważnewieÅ›ci.Kiedy zauważyÅ‚em, że ten typ obserwuje dom przy Brick Lane, staÅ‚o siÄ™ dla mnie jasne,że was wytropiÅ‚.A wiÄ™c zostaÅ‚em i czekaÅ‚em. I uratowaÅ‚ nam pan życie. WyrwaÅ‚o mi siÄ™ ostatnie, drżące westchnienie, po którympozbieraÅ‚am siÄ™ i usiadÅ‚am prosto.JeÅ›li przez caÅ‚y czas bÄ™dÄ™ siÄ™ zachowywaÅ‚a jak histeryczkai beksa, na nic siÄ™ nie zdam. PowiedziaÅ‚ pan, że ma dla nas wieÅ›ci? zapytaÅ‚ Sebastiano. Mam nadziejÄ™, że dobre. Tego dopiero siÄ™ dowiemy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]