[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ma na sobie króciuteńką sukienkęz półprzezroczystych białych warstw, blond włosyzebrane na karku, a pomiędzy pasma wplecionyłańcuszek z kryształków, który kończy się opada-jącą na czoło łezką.Obraca się lekko, stojąc eleg-ancko na czubkach palców.Wszystko w niej jestmiękkie i swobodne, każdy ruch zachwycai oczarowuje.W pewnej chwili podnosi maskę, ukazującniesamowicie zielone oczy, podkreślone jeszczemocnym makijażem.Wszystkie na nią patrzą.Po-zostałe dziewczyny ustawiają się w półkolu,zostawiając ją na środku sceny.Salome jestdumna, pozwala swojemu ciału prowadzić się bezobawy, poddaje się muzyce, rzucając jejwyzwanie.Kiedy przechodzi koło nas, jejspojrzenie krzyżuje się z moim, a potem puszczaoko do Leonarda.Obracam się i widzę, że się do471/547niej uśmiecha.Nie jestem zazdrosna.Jest takpiękna, że ja też mam ochotę się uśmiechnąć. Znasz ją? pytam go. Ma na imię Claudia mówi neutralnymtonem. Widziałem ją parę razy w restauracji.Chciałabym wypytać o ich relacje, aleLeonardo nie daje mi czasu na wymianę zdań i nanowo kieruje moją uwagę na kobietę.Claudiazbliża się teraz do figury Saracena w rogu salonui zupełnie jakby był to mężczyzna z krwi i kości,zaczyna go uwodzić energicznymi ruchami bioder.Chwyta rzezbę za szyję i wybijając się z palców,siada jej elegancko na ramieniu, jak królowa natronie.Muzyka cichnie, a od strony publiczności pod-nosi się gromki aplauz, któremu towarzyszy szmerrozmów.Salome schodzi z ramion Saracena,wykonuje dwa piruety i kłania się zebranym dwuk-rotnie.Arlekin muska jej twarz czerwoną różą,a ona wyniośle chwyta łodygę między zębyi oddala się z uśmiechem.472/547Mój Boże, ta kobieta ma nieodparty urok działa nawet na mnie.Boję się wyobrazić sobiemyśli mężczyzn.Czuję się uwiedziona, nie mogęod niej oderwać wzroku& A ona, idąc lekkimkrokiem, zmierza właśnie ku nam, uśmiechając siędo Leonarda. Witaj, Leo mówi z urzekającym uśmie-chem, lekko dotykając jego policzka ustami.Wciąż jest nieco zdyszana, a na skórzebłyszczą jej małe kropelki potu.Potem zwraca sięku mnie. Witaj i ty& kim jesteś?Bogini zauważyła moje istnienie. Miło mi, Elena odpowiadam, ściskając jejdłoń. Mam nadzieję, że dobrze się bawicie dziświeczór&Przygląda mi się badawczo.W oczach ma dzi-wne światło. Oczywiście odpowiadam nieco zdezori-entowana. Patrzyliśmy, jak tańczysz,473/547wcześniej& byłaś wspaniała& to znaczy jesteś!Jesteś wspaniała. Dziękuję.Widać, że jest przyzwyczajona do komple-mentów.Podnosi mi maskę i przygląda mi sięz zaciekawieniem. Miło to słyszeć z ust tak pięknej kobiety.Jej słowa wywołują we mnie dziwne zmiesz-anie, którego nie jestem w stanie rozszyfrować. Mamy podobny gust, Leo.I to nie tylkow sprawach jedzenia kontynuuje z uwodziciel-skim spojrzeniem.Nie wiem, czy zrozumiałam, co ma na myśli,ale widzę, że Leonardo się do niej uśmiecha.Widocznie on zrozumiał. Elena i ja mamy coś do palenia.Możesz donas dołączyć, jeśli masz ochotę.Elena i ja? Do palenia? Nic o tym nie wiedzi-ałam i rzucam mu zdziwione spojrzenie, które onjednak ignoruje.474/547 Teraz mam jeszcze coś do zrobienia odpowiada Claudia, która sprawia wrażeniezaintrygowanej ale odszukam was pózniej.Nieuciekajcie&Obrzuca nas ostatnim zadziornym spojrzeniemi niknie w tłumie.Spoglądam na Leonarda, oczekującwyjaśnienia. To jedna z twoich kochanek? pytam prostoz mostu.Unosi brew i patrzy na mnie z rozbawieniem. Nie.A przynajmniej dotąd nie była& Co masz na myśli? denerwuję się. To co zawsze.Zaspokojenie twoich fantazji odpowiada z przymilnym spojrzeniem tygrysasiedzącego w klatce. Widziałem, jak na niąwcześniej patrzyłaś. I jak na nią patrzyłam? Tak jak patrzysz na mnie.Rumienię się.475/547 Patrzyłam, bo jest piękna.Ale wydaje mi się,że sam to zauważyłeś.Mylę się? pytam, szukającusprawiedliwienia. Całowałaś się kiedyś z kobietą? jego oczysą jak wbijające się we mnie cieniutkie igły. W sumie nie. A nigdy nie miałaś ochoty? prowokujemnie. Nie. A w każdym razie: dotąd nie kończy zamnie odpowiedz. Dość tego mówię, grożąc mu palcem.Przestań natychmiast.On wybucha śmiechem, nic sobie nie robiącz moich pogróżek, chwyta mnie za dłoń i prowadziw kierunku baru, gdzie zamawia dwa kieliszkiszampana.Piję, wciąż wracając myślami do tejkobiety, która, muszę przyznać, wywołała we mnieintensywne emocje.Potem spoglądam na Leonardai zadaję sobie pytanie, czy aby naprawdę nie zam-ierza pchnąć mnie w ramiona tej kobiety.Nie, nie476/547pozwoliłabym mu zrobić czegoś takiego mówięsobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Ma na sobie króciuteńką sukienkęz półprzezroczystych białych warstw, blond włosyzebrane na karku, a pomiędzy pasma wplecionyłańcuszek z kryształków, który kończy się opada-jącą na czoło łezką.Obraca się lekko, stojąc eleg-ancko na czubkach palców.Wszystko w niej jestmiękkie i swobodne, każdy ruch zachwycai oczarowuje.W pewnej chwili podnosi maskę, ukazującniesamowicie zielone oczy, podkreślone jeszczemocnym makijażem.Wszystkie na nią patrzą.Po-zostałe dziewczyny ustawiają się w półkolu,zostawiając ją na środku sceny.Salome jestdumna, pozwala swojemu ciału prowadzić się bezobawy, poddaje się muzyce, rzucając jejwyzwanie.Kiedy przechodzi koło nas, jejspojrzenie krzyżuje się z moim, a potem puszczaoko do Leonarda.Obracam się i widzę, że się do471/547niej uśmiecha.Nie jestem zazdrosna.Jest takpiękna, że ja też mam ochotę się uśmiechnąć. Znasz ją? pytam go. Ma na imię Claudia mówi neutralnymtonem. Widziałem ją parę razy w restauracji.Chciałabym wypytać o ich relacje, aleLeonardo nie daje mi czasu na wymianę zdań i nanowo kieruje moją uwagę na kobietę.Claudiazbliża się teraz do figury Saracena w rogu salonui zupełnie jakby był to mężczyzna z krwi i kości,zaczyna go uwodzić energicznymi ruchami bioder.Chwyta rzezbę za szyję i wybijając się z palców,siada jej elegancko na ramieniu, jak królowa natronie.Muzyka cichnie, a od strony publiczności pod-nosi się gromki aplauz, któremu towarzyszy szmerrozmów.Salome schodzi z ramion Saracena,wykonuje dwa piruety i kłania się zebranym dwuk-rotnie.Arlekin muska jej twarz czerwoną różą,a ona wyniośle chwyta łodygę między zębyi oddala się z uśmiechem.472/547Mój Boże, ta kobieta ma nieodparty urok działa nawet na mnie.Boję się wyobrazić sobiemyśli mężczyzn.Czuję się uwiedziona, nie mogęod niej oderwać wzroku& A ona, idąc lekkimkrokiem, zmierza właśnie ku nam, uśmiechając siędo Leonarda. Witaj, Leo mówi z urzekającym uśmie-chem, lekko dotykając jego policzka ustami.Wciąż jest nieco zdyszana, a na skórzebłyszczą jej małe kropelki potu.Potem zwraca sięku mnie. Witaj i ty& kim jesteś?Bogini zauważyła moje istnienie. Miło mi, Elena odpowiadam, ściskając jejdłoń. Mam nadzieję, że dobrze się bawicie dziświeczór&Przygląda mi się badawczo.W oczach ma dzi-wne światło. Oczywiście odpowiadam nieco zdezori-entowana. Patrzyliśmy, jak tańczysz,473/547wcześniej& byłaś wspaniała& to znaczy jesteś!Jesteś wspaniała. Dziękuję.Widać, że jest przyzwyczajona do komple-mentów.Podnosi mi maskę i przygląda mi sięz zaciekawieniem. Miło to słyszeć z ust tak pięknej kobiety.Jej słowa wywołują we mnie dziwne zmiesz-anie, którego nie jestem w stanie rozszyfrować. Mamy podobny gust, Leo.I to nie tylkow sprawach jedzenia kontynuuje z uwodziciel-skim spojrzeniem.Nie wiem, czy zrozumiałam, co ma na myśli,ale widzę, że Leonardo się do niej uśmiecha.Widocznie on zrozumiał. Elena i ja mamy coś do palenia.Możesz donas dołączyć, jeśli masz ochotę.Elena i ja? Do palenia? Nic o tym nie wiedzi-ałam i rzucam mu zdziwione spojrzenie, które onjednak ignoruje.474/547 Teraz mam jeszcze coś do zrobienia odpowiada Claudia, która sprawia wrażeniezaintrygowanej ale odszukam was pózniej.Nieuciekajcie&Obrzuca nas ostatnim zadziornym spojrzeniemi niknie w tłumie.Spoglądam na Leonarda, oczekującwyjaśnienia. To jedna z twoich kochanek? pytam prostoz mostu.Unosi brew i patrzy na mnie z rozbawieniem. Nie.A przynajmniej dotąd nie była& Co masz na myśli? denerwuję się. To co zawsze.Zaspokojenie twoich fantazji odpowiada z przymilnym spojrzeniem tygrysasiedzącego w klatce. Widziałem, jak na niąwcześniej patrzyłaś. I jak na nią patrzyłam? Tak jak patrzysz na mnie.Rumienię się.475/547 Patrzyłam, bo jest piękna.Ale wydaje mi się,że sam to zauważyłeś.Mylę się? pytam, szukającusprawiedliwienia. Całowałaś się kiedyś z kobietą? jego oczysą jak wbijające się we mnie cieniutkie igły. W sumie nie. A nigdy nie miałaś ochoty? prowokujemnie. Nie. A w każdym razie: dotąd nie kończy zamnie odpowiedz. Dość tego mówię, grożąc mu palcem.Przestań natychmiast.On wybucha śmiechem, nic sobie nie robiącz moich pogróżek, chwyta mnie za dłoń i prowadziw kierunku baru, gdzie zamawia dwa kieliszkiszampana.Piję, wciąż wracając myślami do tejkobiety, która, muszę przyznać, wywołała we mnieintensywne emocje.Potem spoglądam na Leonardai zadaję sobie pytanie, czy aby naprawdę nie zam-ierza pchnąć mnie w ramiona tej kobiety.Nie, nie476/547pozwoliłabym mu zrobić czegoś takiego mówięsobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]