[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogłaby tak zostać na zawsze.- Gina radziła mi skontaktować się z amerykańskim konsu-latem, ale sierżant powiedział, że mogę to zrobić dopiero rano,że o tej porze nikogo nie zastanę.Przeszył ją przyjemny dreszcz, gdy chyba nieświadomieprzeciągnął dłonią po jej warkoczu.- Okłamali cię - wyrzekł z pogardą.- Jest specjalny numerczynny całą dobę dla osób w twojej sytuacji.Ale teraz to jużnieważne.Jeśli jesteś gotowa, chodzmy po twoje rzeczy.SRNie chciała się stąd ruszać.Oddałaby wszystko, by zostaćz nim przez całą noc na tym więziennym łóżku.Ale to oczywi-ście nie wchodziło w grę.Ta wyjątkowa sytuacja sprawiła, że przez chwilę oboje za-pomnieli o wiążących ich ograniczeniach.A przecież gdyby nieten areszt, już nigdy więcej by się nie spotkali.Na tę myśl Gabyjęknęła mimowolnie.Luke musiał to usłyszeć, podtrzymał jąmocno, gdy stanęła.- Jeśli jesteś głodna, zaraz poślę strażnika po jedzenie.- Nie, nie, dziękuję.Naprawdę.Po prostu spałam, kiedywszedłeś, i ciągle nie mogę się rozbudzić.Zacisnął usta.- Ta duchota jest niezdrowa.Chodzmy.- Podtrzymując jąw talii, wyprowadził z celi i powiódł korytarzem do pokoju,gdzie za biurkiem siedział łysiejący sierżant.Na widok Luke'a policjant natychmiast zerwał się z miejsca,pośpiesznie odpowiedział na rzucone po włosku pytania.Wre-szcie otworzył szafę pancerną i podał kopertę, prawdopodobniezawierającą skradziony przedmiot.Luke nawet jej nie otworzył.Zaprowadził ją do drugiegopokoju, w którym na podłodze stały jej torby.Ich zawartośćleżała na drewnianym stole.Poza nim były tu jeszcze tylko trzykrzesła, nic więcej.Sierżant zamknął za nimi drzwi i wycofałsię do siebie.Była wściekła, że grzebali w jej rzeczach, ale jeszcze bar-dziej ciekawiło ją, co jest w kopercie.Popatrzyła na Luke'a.- Nie otwierasz?Przez długą chwilę spoglądał na nią w milczeniu.- Nie muszę.Sierżant podał opis biżuterii z pałacu.Zaskoczył ją.Uniosła brwi.- Co to jest?- Klamra, którą Giovanni wybrał dla ciebie na bal.SRZnieruchomiała z przejęcia.- Rzecz warta milion dolarów była w moim bagażu?- Popatrzmy.Zręcznym ruchem odkleił kopertę i wyjął zdobną perłami klam-rę.Gaby patrzyła na nią rozszerzonymi ze zdumienia oczami.- Ostatni raz widziałam ją w szpitalu, kiedy byliśmy u Gio-vanniego.Skąd mogła się wziąć w mojej torbie?Luke spochmurniał.- Jak powiedziała twoja pilotka, ktoś musiał ją sprytnie pod-łożyć, by wyglądało, że ją ukradłaś.- Ostatnią osobą, która ją miała, był Giovanni.- Nie, ja - sprostował.- Nazajutrz rano wziąłem ją od niegoi dałem Lucianie, by jej pilnowała.Cisza stawała się coraz trudniejsza do zniesienia.- Mówiłeś kiedyś, że Luciana uwielbia Giovanniego.My-ślisz, że była na mnie zła, bo nie poszłam na bal, jak chciałGiovanni?- Aż tak zła? Nie sądzę.Luciana pracuje u nas od lat.Mia-łaby się tak narażać? To bez sensu.Gaby pochyliła głowę.- Ktoś musi mnie tak bardzo nie znosić, że postanowił wtrą-cić mnie do aresztu.Ktoś, kto wiedział, gdzie jest ta klamrai dziś rano miał dostęp do mojego bagażu.Luke nadal miał kamienną twarz.- Efresina nie mieszka w pałacu.- Ale twoja mama.- powiedziała cicho.Luke gwałtownie nabrał powietrza.- Nie, Gabriello.W czasie tamtej kolacji rzeczywiście zlecię potraktowała, ale na pewno nie ryzykowałaby miłości swo-ich synów.- Przepraszam, że o niej wspomniałam.Zresztą dziś ranosama mnie przeprosiła.SR- To dobrze - mruknął.- Powinna to zrobić wcześniej, tam-tego wieczoru, nim Giovanni cię odwiózł.W zdenerwowaniu pocierała dłonią o biodra.Luke przyglą-dał się temu z taką uwagą, że aż zadrżała, kiedy to spostrzegła.- A służący, który wyjął z samochodu bagaże?- Giuseppi? - Wystarczyło usłyszeć ton, jakim to powie-dział.- On pracuje u nas jeszcze dłużej niż Luciana.Skrzyżowała ręce.- W takim razie zostaje Giovanni, tylko że jego tam nie było.- Nie było? - Gwałtowność tych słów zaskoczyła ją.Uciekła spojrzeniem.Nie powie mu, że Giovanni był w Lu-gano, że obiecała mu zachować to w tajemnicy.- Przez cały dzień poszukiwała go masa ludzi.- Luke w roz-targnieniu potarł dłonią kark.- Jakby się zapadł pod ziemię.Naraz coś ją tknęło.- Wiesz, coś sobie przypomniałam! Kiedyś Giovanni opo-wiadał mi o sekretnych pomieszczeniach i przejściach, którew czasach renesansu zbudowano w pałacu ze względów bezpie-czeństwa.Wtedy byłam pewna, że jako pracownik muzeum,opowiada o tym turystom.- Mio Dio! - wykrzyknął Luke.- Jak mogłem sam o tymnie pomyśleć? Gabriella, właśnie podsunęłaś mi brakujący ka-wałek łamigłówki, wszystko zaczyna układać się w całość.- Co to znaczy?Luke zaczął krążyć po pokoju.- Na pozór Giovanni zawsze sprawiał wrażenie dobreji otwartej istoty.Ale ostatnio zmienił się nie do poznania.Odkądwyjechałem, stał się zupełnie inną osobą, inaczej się zachowuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Mogłaby tak zostać na zawsze.- Gina radziła mi skontaktować się z amerykańskim konsu-latem, ale sierżant powiedział, że mogę to zrobić dopiero rano,że o tej porze nikogo nie zastanę.Przeszył ją przyjemny dreszcz, gdy chyba nieświadomieprzeciągnął dłonią po jej warkoczu.- Okłamali cię - wyrzekł z pogardą.- Jest specjalny numerczynny całą dobę dla osób w twojej sytuacji.Ale teraz to jużnieważne.Jeśli jesteś gotowa, chodzmy po twoje rzeczy.SRNie chciała się stąd ruszać.Oddałaby wszystko, by zostaćz nim przez całą noc na tym więziennym łóżku.Ale to oczywi-ście nie wchodziło w grę.Ta wyjątkowa sytuacja sprawiła, że przez chwilę oboje za-pomnieli o wiążących ich ograniczeniach.A przecież gdyby nieten areszt, już nigdy więcej by się nie spotkali.Na tę myśl Gabyjęknęła mimowolnie.Luke musiał to usłyszeć, podtrzymał jąmocno, gdy stanęła.- Jeśli jesteś głodna, zaraz poślę strażnika po jedzenie.- Nie, nie, dziękuję.Naprawdę.Po prostu spałam, kiedywszedłeś, i ciągle nie mogę się rozbudzić.Zacisnął usta.- Ta duchota jest niezdrowa.Chodzmy.- Podtrzymując jąw talii, wyprowadził z celi i powiódł korytarzem do pokoju,gdzie za biurkiem siedział łysiejący sierżant.Na widok Luke'a policjant natychmiast zerwał się z miejsca,pośpiesznie odpowiedział na rzucone po włosku pytania.Wre-szcie otworzył szafę pancerną i podał kopertę, prawdopodobniezawierającą skradziony przedmiot.Luke nawet jej nie otworzył.Zaprowadził ją do drugiegopokoju, w którym na podłodze stały jej torby.Ich zawartośćleżała na drewnianym stole.Poza nim były tu jeszcze tylko trzykrzesła, nic więcej.Sierżant zamknął za nimi drzwi i wycofałsię do siebie.Była wściekła, że grzebali w jej rzeczach, ale jeszcze bar-dziej ciekawiło ją, co jest w kopercie.Popatrzyła na Luke'a.- Nie otwierasz?Przez długą chwilę spoglądał na nią w milczeniu.- Nie muszę.Sierżant podał opis biżuterii z pałacu.Zaskoczył ją.Uniosła brwi.- Co to jest?- Klamra, którą Giovanni wybrał dla ciebie na bal.SRZnieruchomiała z przejęcia.- Rzecz warta milion dolarów była w moim bagażu?- Popatrzmy.Zręcznym ruchem odkleił kopertę i wyjął zdobną perłami klam-rę.Gaby patrzyła na nią rozszerzonymi ze zdumienia oczami.- Ostatni raz widziałam ją w szpitalu, kiedy byliśmy u Gio-vanniego.Skąd mogła się wziąć w mojej torbie?Luke spochmurniał.- Jak powiedziała twoja pilotka, ktoś musiał ją sprytnie pod-łożyć, by wyglądało, że ją ukradłaś.- Ostatnią osobą, która ją miała, był Giovanni.- Nie, ja - sprostował.- Nazajutrz rano wziąłem ją od niegoi dałem Lucianie, by jej pilnowała.Cisza stawała się coraz trudniejsza do zniesienia.- Mówiłeś kiedyś, że Luciana uwielbia Giovanniego.My-ślisz, że była na mnie zła, bo nie poszłam na bal, jak chciałGiovanni?- Aż tak zła? Nie sądzę.Luciana pracuje u nas od lat.Mia-łaby się tak narażać? To bez sensu.Gaby pochyliła głowę.- Ktoś musi mnie tak bardzo nie znosić, że postanowił wtrą-cić mnie do aresztu.Ktoś, kto wiedział, gdzie jest ta klamrai dziś rano miał dostęp do mojego bagażu.Luke nadal miał kamienną twarz.- Efresina nie mieszka w pałacu.- Ale twoja mama.- powiedziała cicho.Luke gwałtownie nabrał powietrza.- Nie, Gabriello.W czasie tamtej kolacji rzeczywiście zlecię potraktowała, ale na pewno nie ryzykowałaby miłości swo-ich synów.- Przepraszam, że o niej wspomniałam.Zresztą dziś ranosama mnie przeprosiła.SR- To dobrze - mruknął.- Powinna to zrobić wcześniej, tam-tego wieczoru, nim Giovanni cię odwiózł.W zdenerwowaniu pocierała dłonią o biodra.Luke przyglą-dał się temu z taką uwagą, że aż zadrżała, kiedy to spostrzegła.- A służący, który wyjął z samochodu bagaże?- Giuseppi? - Wystarczyło usłyszeć ton, jakim to powie-dział.- On pracuje u nas jeszcze dłużej niż Luciana.Skrzyżowała ręce.- W takim razie zostaje Giovanni, tylko że jego tam nie było.- Nie było? - Gwałtowność tych słów zaskoczyła ją.Uciekła spojrzeniem.Nie powie mu, że Giovanni był w Lu-gano, że obiecała mu zachować to w tajemnicy.- Przez cały dzień poszukiwała go masa ludzi.- Luke w roz-targnieniu potarł dłonią kark.- Jakby się zapadł pod ziemię.Naraz coś ją tknęło.- Wiesz, coś sobie przypomniałam! Kiedyś Giovanni opo-wiadał mi o sekretnych pomieszczeniach i przejściach, którew czasach renesansu zbudowano w pałacu ze względów bezpie-czeństwa.Wtedy byłam pewna, że jako pracownik muzeum,opowiada o tym turystom.- Mio Dio! - wykrzyknął Luke.- Jak mogłem sam o tymnie pomyśleć? Gabriella, właśnie podsunęłaś mi brakujący ka-wałek łamigłówki, wszystko zaczyna układać się w całość.- Co to znaczy?Luke zaczął krążyć po pokoju.- Na pozór Giovanni zawsze sprawiał wrażenie dobreji otwartej istoty.Ale ostatnio zmienił się nie do poznania.Odkądwyjechałem, stał się zupełnie inną osobą, inaczej się zachowuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]