[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W dodatku gdy go pytam o cokolwiek, po prostu kłamiemi w żywe oczy.Po Nowym Roku takie postępowanie jeszcze sięwzmogło.Tego dotąd nie było.Dlatego muszę znać prawdę, bezwzględu na koszty!To przesądziło sprawę.Bogdan poprosił Wandę o założenie teczkizlecenia.Profesjonalnie wyciągnął od pani Beaty najważniejsze po-trzebne informacje: adres domu i pracy Albina Maryckiego, telefony,numer rejestracyjny samochodu.Ulubione lokale, sklepy, w którychnajchętniej dokonywał zakupów, najbliżsi znajomi.Pytał też otradycyjny rozkład zajęć, a także zdarzenia, które ostatnio wzbudziłyniepokój żony i stały się powodem do podejrzeń.- Chyba najbardziej podejrzane są te nagłe nocne wypady.- Wypady? Co pani ma na myśli?- Powtarza się to co jakiś czas.Coraz częściej! Zpimy, nagledzwoni telefon lub przychodzi SMS, Albin wstaje, ubiera się iwychodzi z domu.Początkowo pytałam go, dokąd się wybiera -odpowiadał, że w firmie włączył się alarm albo że dzwoniono zeszpitala, że jego matce się pogorszyło.- Czy to takie nieprawdopodobne?- Bardzo prawdopodobne.Ale sprawdziłam.Ani razu nie poje-chał do matki, z firmy też do niego nie dzwoniono.- A domyśla się pani, kto mógł dzwonić?- W tym sęk, że nie.Mogę tylko się domyślać, że jakaś zdzira.Raz udało mi się dorwać komórkę Albina, ale w pamięci zapisany był numer prywatny.Od pewnego czasu udaję, że śpię i nie zauważam,że wychodzi.- A kiedy wraca?- Przeważnie jakieś dwie, trzy godziny pózniej.Nigdy się nietłumaczy.Dawniej przy podobnych okazjach kupował mi kwiat albozapraszał mnie na obiad, a teraz zachowuje się, jakby nie miał sobienic do zarzucenia.Nakryjcie drania, a wtedy z ogromną satysfakcjąpuszczę go z torbami!* Ostatni dzień w miarę normalnego życia - pomyślała Zina, patrzącna męża, jak po skrzypiących, drewnianych schodkach zbiega naplażę, a potem zanurza się w ciepłe fale.Igor wstał tego ranka wyjąt-kowo wcześnie i wymknął się z pokoju, próbując jej nie budzić.Posta-nowiła utwierdzić go w przekonaniu, że mu się udało.Oddychałarówno i tylko obserwowała go przez przymrużone powieki.W nocy kochali się dwukrotnie, na rzuconym na podłogę kocu.Aóżko okazało się zbyt miękkie.Rykow był wyjątkowo czuły, rzecmożna gorliwy w zapewnianiu jej rozkoszy.Nie odezwał się nato-miast ani słowem.Może dlatego, żeby zapomnieć o otaczającym ichświecie i rozważać dręczący go dylemat.Wiedziała, jaka będzie jego decyzja.I że już zapadła.Miała ogromną ochotę pobiec za nim i witać nowy dzień wśróddrobnych fal łamiących się na rafach, wśród oszałamiająco barwnychrybek.Na przeszkodzie jednak stało zadanie, które sobie narzuciła.Za po-mocą lornetki lustrowała całą otaczającą ich okolicę.Ale podobnie jakwczoraj nie zauważyła niczego podejrzanego.O dziewiątej zjedli wspólnie śniadanie, które dostarczono im dopokoju.Zaraz potem pojawił się ciemnoskóry, mniej więcejsiedemnastoletni chłopak o twarzy efeba z informacją, że łódz czeka.To mówiąc, wskazał czółenko kołyszące się koło mola.- Zostań - powiedział Igor do żony.- Im mniej szczegółów bę-dziesz znała, tym lepiej dla ciebie.Jacht Bortnika, zakotwiczony za przylądkiem Northwest Point,prezentował się jak typowa jednostka średniej klasy, których mnó-stwo kręciło się po tych wodach.Nie za bogaty, nie za biedny.Nazy-wał się Sirene 11 , jako port macierzysty miał wpisaną Panamę.Jeślinie liczyć tubylca, który dostarczył gościa, Bortnik stanowił całą jegozałogę.Z fajką w zębach i ogorzałą cerą wyglądał na prawdziwegowilka morskiego.Kiedy Igor wszedł na pokład, polecił swemu pomagierowi pod-nieść kotwicę i skierować się ku płytkim rafom, jakich nie brakowałona zachodnim wybrzeżu New Providence.- Niech dla postronnych wygląda, że wybraliśmy się nanurkowanie - rzekł, zapraszając gościa do kabiny.Służący zobowiązałsię podać im tam dowolne drinki.Igor wolałby wprawdzie zostać na słońcu, ale Ivan przypomniał owzględach bezpieczeństwa.Rykow instynktownie rozejrzał się.Do brzegu było daleko, a mo-rze wydawało się puste.- Satelitów nie widać.A te są i bynajmniej nie śpią - wyjaśniłIvan Dawidowicz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.W dodatku gdy go pytam o cokolwiek, po prostu kłamiemi w żywe oczy.Po Nowym Roku takie postępowanie jeszcze sięwzmogło.Tego dotąd nie było.Dlatego muszę znać prawdę, bezwzględu na koszty!To przesądziło sprawę.Bogdan poprosił Wandę o założenie teczkizlecenia.Profesjonalnie wyciągnął od pani Beaty najważniejsze po-trzebne informacje: adres domu i pracy Albina Maryckiego, telefony,numer rejestracyjny samochodu.Ulubione lokale, sklepy, w którychnajchętniej dokonywał zakupów, najbliżsi znajomi.Pytał też otradycyjny rozkład zajęć, a także zdarzenia, które ostatnio wzbudziłyniepokój żony i stały się powodem do podejrzeń.- Chyba najbardziej podejrzane są te nagłe nocne wypady.- Wypady? Co pani ma na myśli?- Powtarza się to co jakiś czas.Coraz częściej! Zpimy, nagledzwoni telefon lub przychodzi SMS, Albin wstaje, ubiera się iwychodzi z domu.Początkowo pytałam go, dokąd się wybiera -odpowiadał, że w firmie włączył się alarm albo że dzwoniono zeszpitala, że jego matce się pogorszyło.- Czy to takie nieprawdopodobne?- Bardzo prawdopodobne.Ale sprawdziłam.Ani razu nie poje-chał do matki, z firmy też do niego nie dzwoniono.- A domyśla się pani, kto mógł dzwonić?- W tym sęk, że nie.Mogę tylko się domyślać, że jakaś zdzira.Raz udało mi się dorwać komórkę Albina, ale w pamięci zapisany był numer prywatny.Od pewnego czasu udaję, że śpię i nie zauważam,że wychodzi.- A kiedy wraca?- Przeważnie jakieś dwie, trzy godziny pózniej.Nigdy się nietłumaczy.Dawniej przy podobnych okazjach kupował mi kwiat albozapraszał mnie na obiad, a teraz zachowuje się, jakby nie miał sobienic do zarzucenia.Nakryjcie drania, a wtedy z ogromną satysfakcjąpuszczę go z torbami!* Ostatni dzień w miarę normalnego życia - pomyślała Zina, patrzącna męża, jak po skrzypiących, drewnianych schodkach zbiega naplażę, a potem zanurza się w ciepłe fale.Igor wstał tego ranka wyjąt-kowo wcześnie i wymknął się z pokoju, próbując jej nie budzić.Posta-nowiła utwierdzić go w przekonaniu, że mu się udało.Oddychałarówno i tylko obserwowała go przez przymrużone powieki.W nocy kochali się dwukrotnie, na rzuconym na podłogę kocu.Aóżko okazało się zbyt miękkie.Rykow był wyjątkowo czuły, rzecmożna gorliwy w zapewnianiu jej rozkoszy.Nie odezwał się nato-miast ani słowem.Może dlatego, żeby zapomnieć o otaczającym ichświecie i rozważać dręczący go dylemat.Wiedziała, jaka będzie jego decyzja.I że już zapadła.Miała ogromną ochotę pobiec za nim i witać nowy dzień wśróddrobnych fal łamiących się na rafach, wśród oszałamiająco barwnychrybek.Na przeszkodzie jednak stało zadanie, które sobie narzuciła.Za po-mocą lornetki lustrowała całą otaczającą ich okolicę.Ale podobnie jakwczoraj nie zauważyła niczego podejrzanego.O dziewiątej zjedli wspólnie śniadanie, które dostarczono im dopokoju.Zaraz potem pojawił się ciemnoskóry, mniej więcejsiedemnastoletni chłopak o twarzy efeba z informacją, że łódz czeka.To mówiąc, wskazał czółenko kołyszące się koło mola.- Zostań - powiedział Igor do żony.- Im mniej szczegółów bę-dziesz znała, tym lepiej dla ciebie.Jacht Bortnika, zakotwiczony za przylądkiem Northwest Point,prezentował się jak typowa jednostka średniej klasy, których mnó-stwo kręciło się po tych wodach.Nie za bogaty, nie za biedny.Nazy-wał się Sirene 11 , jako port macierzysty miał wpisaną Panamę.Jeślinie liczyć tubylca, który dostarczył gościa, Bortnik stanowił całą jegozałogę.Z fajką w zębach i ogorzałą cerą wyglądał na prawdziwegowilka morskiego.Kiedy Igor wszedł na pokład, polecił swemu pomagierowi pod-nieść kotwicę i skierować się ku płytkim rafom, jakich nie brakowałona zachodnim wybrzeżu New Providence.- Niech dla postronnych wygląda, że wybraliśmy się nanurkowanie - rzekł, zapraszając gościa do kabiny.Służący zobowiązałsię podać im tam dowolne drinki.Igor wolałby wprawdzie zostać na słońcu, ale Ivan przypomniał owzględach bezpieczeństwa.Rykow instynktownie rozejrzał się.Do brzegu było daleko, a mo-rze wydawało się puste.- Satelitów nie widać.A te są i bynajmniej nie śpią - wyjaśniłIvan Dawidowicz [ Pobierz całość w formacie PDF ]