[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Belfer zawsze jestusprawiedliwiony.Wywiesza kartkę:  Wyszłem na pocztę albo  Katedra nieczynna zpowodu odszczurzenia.A wczoraj na drzwiach pokoju nauczycielskiego wisiało Przyjęcie towaru. Towaru?  oczy Mariana błysnęły kocio. Czyżby znowu zorganizowalisobie jakieś panienki z żeńskiego liceum?Pucołowaty wzruszył ramionami. Buldog za kobietami nie przepada, co innego dyro! Wszystkie muszą chodzić doniego po zaliczenie.I on zalicza.Moim zdaniem docent był też na dokształcie, tyle żena wyższym szczeblu. Nie rozumiem, panie Andrzeju. Na twarzy Krzysztofa malował się wysiłekintelektualny.W międzyczasie sforsowali okute drzwi i po okazaniu przepustki wspinali się poowalnych schodach, nie wiedzieć czemu zabezpieczonych siatką.Podobno była topamiątka po dawniejszych właścicielach budynku, którzy nie tyle faszerowali ludzi wiedzą, ile raczej starali się ją z nich wydobyć. Sprawa jest jasna  tłumaczył Jędruś. Zwiat rozwija się w błyskawicznymtempie i wiedza zdobyta wczoraj nie wystarcza jutro.Mała matura, którą ma Maniek tu błyskawicznie uchylił się przed fangą wymierzoną przez kolegę  jeszcze jakiśczas temu wystarczyłaby do kierowania nawet Arcydyrekcją.Dziś trzeba byćprofesorem, i to nadzwyczajnym.Przecież nawet nasza wozna, pani Bielskopodlaska,ma doktorat z AWF u&W tym momencie chudy wykonał ostre  ciii , które rzuciło ich w stronę kibla, aleza pózno.W perspektywie korytarza pojawiła się wozna, której sprężysty krokkorespondował z mundurowym krojem fartucha&Akcja rozegrała się błyskawicznie.Nie minęło dziesięć sekund, a zamiast zaciąganiasię dymem w intymnej atmosferze klozetu, z obolałymi mięśniami (Bielskopodlaskalubi rzucać przez bark) znalezli się w ławkach klasopracowni ogólnej.W piętnastej sekundzie drzwi w szafie z pomocami naukowymi otworzyły się i zsekretnego korytarza łączącego klasę z pokojem nauczycielskim wyłonił się mężczyznawieku i rodzaju nijakiego, którego elegancki służbowy garnitur, włoskie buty ifirmowa teczka, otrzymana gratis podczas ostatniej wizyty na kongresie w Tokio,stanowiły oprawę dla byczej twarzy z małymi, chytrymi oczkami w kolorzeorganizacyjnym. Czołem kursanty!  zagaił.Poderwali się jak spłoszone wróble. Czołem, panie docencie! No, kursanty, siadnijcie sobie, gdzie kto może.Kowalski, jaki był temat ostatniejlekcji?Bolesny skurcz przebiegł po policzkach Krzysztofa i kiedy jedna połowa twarzyszeptem poprawiła   Kowalewski! , druga wyrecytowała posłusznie: Tematem ostatniej lekcji była klasówka, panie docencie. Dobrze  ucieszył się pedagog. Dwója! Tak jest! A dlaczego także zarówno Kowalski nie pytacie się, dlaczego dwója?Kowalewski wzruszył ramionami. Pan zawsze stawia mi dwóję, kiedy nie przyniosę drugiego śniadania. Zwięta racja. Docent rozczulony trzepnął kursanta w ucho. Znacie swegowychowawcę jak własną& własną&  szukał określenia. Kieszeń  podrzucił Marian. Bez podpowiadania, Kocieniakl Ale pożartowalim, pożartowalim.Tera do& doczego?  zapytał i natychmiast sam sobie odpowiedział. Do lekcji.Dzisiejszymtematem naszego tematu będzie fauna Afryki.Kowalski, co to jest fauna? Mniemam, że albo zwierzostan, albo grecki bożek. Wróć!  zgromił go Buldog i zerkając na swoje notatki rzucił:  Prawidłowaodpowiedz to jest: fauna i flora.Florę pominiem, bo nie będziemy żartować sobie zimiona, jeśli zaś chodzi o faunę Afryki, to one są co następuje: słonie, lwy, tygrysy& Tygrysy to chyba w Azji&  odważył się sprostować Jędruś. Cicho i nie czepiać się Azji, także zarówno Mniejszej, jak i Słusznej.Co dalejjest w Afryce& no więc są, prawda  przewrócił parę kartek  żmije, żyrafy,żebry& i żeby każdy zapamiętał! Czy ktoś ma coś na to do powiedzenia?Na przestrzeni pomiędzy katedrą a tylną ścianą, ozdobioną przez wypchanepopiersia ulubionych bohaterów docenta, uniosła się tylko jedna ręka.Kowalewskiego.Zignorował ją. Skoro nikt się nie zgłasza, przejdziem do małp.I tu zapamiętnijta, kursanty,najważniejsze wśród małp są naczelne!Rozległ się chichot, ale zgasł pod piorunującym spojrzeniem przekrwionych oczek.  Nie ma co się śmiać.I żeby jeden z drugim mi zapamiętał, ludzie pochodzą odmałpów.Ale nie ma się czego wstydzić.Kowalski, wymień swoich przodków.Na czole Krzysztofa nabrzmiały niebieskie żyłki; z godnością, o jaką trudno byłobygo posądzić, wyrecytował: Jeśli idzie o gałąz po mieczu, to najwybitniejszymi przedstawicielami byli:Mojmir z Kowalewic, dalej Kowalleor z Miletu& Hop, hop, hop! I zapamiętaj sobie raz na jutro, że przodków masz trzech:australopitek, gibbon i darwin. Przynajmniej raz się cieszę, że należę do innej rodziny niż nasz arystokrata westchnął Jędruś. Cicho tam na oślej ławce.Przechodzimy do galanterii skórzanej.W Afryceprezentują ją: boa, krokodyl i antylopa& I teraz wam powiem anegdotkę.Czy którenz was wie, co robi antylopa? No, Kocieniak? Nie mam pojęcia. Jesteś osioł, baranie.Antylopa gnu! Za karę pójdziesz klęczyć na grochu.Kudu?Kudu?  warknął widząc, że kursant ruszył ku drzwiom. Do kąta! Ale skąd wziąć groch? Nie ma nawet konserwowanego! Nie zadawaj mi podchwytliwych pytań  mruknął docent. O grochupomówim przy okazji motylkowych.A propos vice versa  znasz przynajmniej jakieśmotylkowe?Przestrach wypełzł na twarz Mariana.Jędruś spróbował go ratować. No& bielinek kapustnik, paz królowej& Dobrze mówię?Buldog poczuł się głupio.Nie miał ściągi, a jakakolwiek reakcja na wypowiedznajbystrzejszego z uczniów mogłaby zachwiać naukowym autorytetem wykładowcy.Wymacał ręką przycisk pod biurkiem uruchamiający dzwonek.I ledwo rozdzierającydzwięk rzucił się wszystkim do uszu, porwał za dziennik i wypadł z klasopracowni.Był etatowym pracownikiem Dokształtu wiele lat, a ten chwyt pedagogiczny nigdyjeszcze go nie zawiódł, no może z wyjątkiem epizodu przed trzydziestu laty, kiedyakurat wysiadło światło, ale wtedy wrzasnął: Czuję, że wróg klasowy kręci się po korytarzu!!! I efekt był podobny. Rozdział 5Nikt nie wiedział, jak do tego doszło.Byli pracownikami Arcydyrekcji, firmy tak olbrzymiej, że żaden z zatrudnionych niewiedział, czym się właściwie zajmowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl