[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Lepiej dla kogo?- Myślę, że nad tym powinien pan sam się zastanowić - rzekła,wstając.- Do zobaczenia w niedzielę w kościele.- O tak, przyjdę na pewno.- Również wstał, żeby odprowadzić ją dodrzwi.- Ale nie wiem, prawda, czy panią tam jeszcze zastanę.Ku jego zaskoczeniu Anna-Louise pocałowała go szybko w policzek.- Wcale się pana nie boję.- Cholera jasna! - zaklął, kiedy już został sam.Jakoś nikt się go ostatnio nie bał.Musi więc zrobić coś, żeby zmienićtę przykrą dla siebie sytuację.Anula & PolgaraouslandascROZDZIAA DZIESITYSiedzący obok chłopiec przypominał Walkerowi inne dziecko, którerównież, kiedy je poznał, nie miało do niego zaufania.Rodney, podobniejak Tommy w początkowym okresie, odsuwał się od niego i w ogóle niechciał z nim rozmawiać.Na jego dziecięcej buzi malował się strach.Na tym podobieństwa się kończyły.Brązowooki Rodney Carmichaelprzeżył tyle, że w pełni usprawiedliwiało to jego rezerwę.Przedewszystkim tydzień temu widział śmierć pięcioletniej sąsiadki.TerazWalker starał się go otworzyć", jak mówili w policji, i dowiedzieć sięczegoś o tym morderstwie, ale bez rezultatu.Chłopiec nie chciał mówić.Walker postanowił jednak nie poddawać się.Zaczął raz jeszcze:- Rodney, przecież wiesz, że to, co się stało z Keishą, jest złe.Chłopiec milczał.- Rodney!- Niepotrzebnie się tam bawiła - odrzekł wreszcie z zaciętą miną.Walker chciał mu wykazać nielogiczność tego stwierdzenia.Pragnąłprzekonać go, że nie ma złych miejsc do zabawy, jeśli dziecko znajdujesię koło własnego domu.Uznał jednak, że potrzebuje czegoś więcej,żeby wstrząsnąć chłopcem.- Następnym razem to możesz być ty.- Nic z tego - mruknął Rodney.- Nie jestem głupi.Wiem, jak siępilnować.- Kula może być szybsza.Chłopiec potrząsnął głową, jakby chciał powiedzieć, że nie o tochodzi.Na szczęście po dniach całkowitego milczenia zaczął się w ogóleodzywać.Widocznie jemu samemu też to przeszkadzało.- Nie o to chodzi.Ja po prostu wiem, na kogo uważać.Nikt nieAnula & Polgaraouslandascbędzie chciał mnie zabić.Walker pokręcił głową.- Im przecież wcale nie chodziło o Keishę, Rodney.Zabili jąprzypadkiem.Myślisz, że to w porządku?- To nie moja sprawa.Walker policzył w myślach do pięciu, starając się uspokoić.Wiedział,że jeśli zacznie się denerwować, może zmarnować całą sytuację.Nawiązanie kontaktu z chłopcem dawało jakąś szansę.Było to jednakznacznie trudniejsze niż ściganie przestępców.- Rodney, wiem, że widziałeś tych ludzi.Tego, kto to zrobił.I tego,co uciekał.Powiedz, kto to był.- Nic z tego.Walker poczuł, że chce mu się wyć.Wstał i pociągnął chłopca zarękę.- Idziemy.W orzechowych oczach dziecka pojawił się strach.- Dokąd? - spytał niepewnie.- Na zewnątrz.- Nie możecie mnie aresztować - zaskomlał jeszcze, ale policjant niezwracał na to uwagi.Wyciągnął go na dwór.Rodney próbował się wyrwać, ale Walkertrzymał go mocno.Wcześniej rozmawiał z jego matką i miał jej pisemnązgodę na przesłuchanie dziecka, nawet na posterunku, jeśli okaże się tokonieczne.Pani Carmichael sama próbowała dowiedzieć się czegoś odsyna, ale bez rezultatu.Matka Keishy była jej najlepszą przyjaciółką i bardzo chciała jejpomóc, choćby w ten sposób.Rodney jednak zaciął się w sobie iodmawiał odpowiedzi.- Niech go pan przyciśnie - powiedziała Walkerowi.- Nie może byćtak, żeby tera każden jeden strzelał do dzieciaków.Walker postanowił zatem go przycisnąć.- Hej, to niezgodne z prawem - Rodney odzyskał werwę.- Tobrutalny napad! Chcę prawnika!- Donieś o tym policji - rzucił Walker.- A pewnie, że to zrobię - jęczał chłopiec.- Zobaczysz, jak oAnula & Polgaraouslandascwszystkim dowiedzą się moi kumple.- A gdzie są teraz?Walker widział tych tak zwanych kumpli.Na widok policyjnegowozu rozpierzchli się jak stado wróbli.Wszyscy byli starsi od Rodneya inie sądził, żeby zależało im na jakimś tam jedenastolatku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Lepiej dla kogo?- Myślę, że nad tym powinien pan sam się zastanowić - rzekła,wstając.- Do zobaczenia w niedzielę w kościele.- O tak, przyjdę na pewno.- Również wstał, żeby odprowadzić ją dodrzwi.- Ale nie wiem, prawda, czy panią tam jeszcze zastanę.Ku jego zaskoczeniu Anna-Louise pocałowała go szybko w policzek.- Wcale się pana nie boję.- Cholera jasna! - zaklął, kiedy już został sam.Jakoś nikt się go ostatnio nie bał.Musi więc zrobić coś, żeby zmienićtę przykrą dla siebie sytuację.Anula & PolgaraouslandascROZDZIAA DZIESITYSiedzący obok chłopiec przypominał Walkerowi inne dziecko, którerównież, kiedy je poznał, nie miało do niego zaufania.Rodney, podobniejak Tommy w początkowym okresie, odsuwał się od niego i w ogóle niechciał z nim rozmawiać.Na jego dziecięcej buzi malował się strach.Na tym podobieństwa się kończyły.Brązowooki Rodney Carmichaelprzeżył tyle, że w pełni usprawiedliwiało to jego rezerwę.Przedewszystkim tydzień temu widział śmierć pięcioletniej sąsiadki.TerazWalker starał się go otworzyć", jak mówili w policji, i dowiedzieć sięczegoś o tym morderstwie, ale bez rezultatu.Chłopiec nie chciał mówić.Walker postanowił jednak nie poddawać się.Zaczął raz jeszcze:- Rodney, przecież wiesz, że to, co się stało z Keishą, jest złe.Chłopiec milczał.- Rodney!- Niepotrzebnie się tam bawiła - odrzekł wreszcie z zaciętą miną.Walker chciał mu wykazać nielogiczność tego stwierdzenia.Pragnąłprzekonać go, że nie ma złych miejsc do zabawy, jeśli dziecko znajdujesię koło własnego domu.Uznał jednak, że potrzebuje czegoś więcej,żeby wstrząsnąć chłopcem.- Następnym razem to możesz być ty.- Nic z tego - mruknął Rodney.- Nie jestem głupi.Wiem, jak siępilnować.- Kula może być szybsza.Chłopiec potrząsnął głową, jakby chciał powiedzieć, że nie o tochodzi.Na szczęście po dniach całkowitego milczenia zaczął się w ogóleodzywać.Widocznie jemu samemu też to przeszkadzało.- Nie o to chodzi.Ja po prostu wiem, na kogo uważać.Nikt nieAnula & Polgaraouslandascbędzie chciał mnie zabić.Walker pokręcił głową.- Im przecież wcale nie chodziło o Keishę, Rodney.Zabili jąprzypadkiem.Myślisz, że to w porządku?- To nie moja sprawa.Walker policzył w myślach do pięciu, starając się uspokoić.Wiedział,że jeśli zacznie się denerwować, może zmarnować całą sytuację.Nawiązanie kontaktu z chłopcem dawało jakąś szansę.Było to jednakznacznie trudniejsze niż ściganie przestępców.- Rodney, wiem, że widziałeś tych ludzi.Tego, kto to zrobił.I tego,co uciekał.Powiedz, kto to był.- Nic z tego.Walker poczuł, że chce mu się wyć.Wstał i pociągnął chłopca zarękę.- Idziemy.W orzechowych oczach dziecka pojawił się strach.- Dokąd? - spytał niepewnie.- Na zewnątrz.- Nie możecie mnie aresztować - zaskomlał jeszcze, ale policjant niezwracał na to uwagi.Wyciągnął go na dwór.Rodney próbował się wyrwać, ale Walkertrzymał go mocno.Wcześniej rozmawiał z jego matką i miał jej pisemnązgodę na przesłuchanie dziecka, nawet na posterunku, jeśli okaże się tokonieczne.Pani Carmichael sama próbowała dowiedzieć się czegoś odsyna, ale bez rezultatu.Matka Keishy była jej najlepszą przyjaciółką i bardzo chciała jejpomóc, choćby w ten sposób.Rodney jednak zaciął się w sobie iodmawiał odpowiedzi.- Niech go pan przyciśnie - powiedziała Walkerowi.- Nie może byćtak, żeby tera każden jeden strzelał do dzieciaków.Walker postanowił zatem go przycisnąć.- Hej, to niezgodne z prawem - Rodney odzyskał werwę.- Tobrutalny napad! Chcę prawnika!- Donieś o tym policji - rzucił Walker.- A pewnie, że to zrobię - jęczał chłopiec.- Zobaczysz, jak oAnula & Polgaraouslandascwszystkim dowiedzą się moi kumple.- A gdzie są teraz?Walker widział tych tak zwanych kumpli.Na widok policyjnegowozu rozpierzchli się jak stado wróbli.Wszyscy byli starsi od Rodneya inie sądził, żeby zależało im na jakimś tam jedenastolatku [ Pobierz całość w formacie PDF ]