[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślałam, że jest z nią bardzo zle; gdy skończyła się msza poranna, pobiegłam na górę,znalazłam ją na łóżku całkowicie ubraną, powiedziała mi: Jesteś, moja droga? Domyślałam się, że nie omieszkasz, przyjść, i czekałam na ciebie.Posłuchaj mnie, z jakąż niecierpliwością oczekiwałam twego przyjścia! Moje dzisiejszeomdlenie było tak silne i tak długie, że myślałam, iż już z niego nie wyjdę i nie zobaczę cięwięcej.Masz oto klucz do mojej kapliczki domowej, otworzysz szafkę, która się w niej znaj-duje, wyjmiesz deseczkę dzielącą na dwie części dolną szufladę; znajdziesz za tą deseczkąplik papierów; nigdy nie mogłam się zdecydować na rozstanie się z nimi, mimo niebezpie-czeństwa, na jakie się narażałam przechowując je u siebie, i mimo bólu, jakiego doznawałamodczytując je; niestety! są prawie zatarte od moich łez i gdy mnie już nie będzie, spalisz je.Była tak słaba i do tego stopnia męczyły ją duszności, że nie mogła wymówić jednym cią-giem dwóch słów swego polecenia, zatrzymywała się prawie przy każdej sylabie, a przy tymmówiła tak cicho, że z trudem ją słyszałam, chociaż moje ucho dotykało niemal jej ust.Wzięłam klucz, pokazałam jej palcem kapliczkę, skinęła głową; potem, przeczuwając, że nie-bawem ją stracę, i przekonana, że jej choroba była bądz następstwem mojej choroby, bądz57zmartwienia, jakie z tego powodu przeżyła, bądz wreszcie trudów przy pielęgnowaniu mnie,zaczęłam płakać i lamentować.Całowałam jej czoło, oczy, twarz, ręce, prosiłam ją o przeba-czenie, ale ona była jakaś roztargniona, nie słuchała, co mówię, jedna jej ręka spoczywała namojej twarzy i gładziła ją; myślę, że już mnie nie widziała, może nawet sądziła, że wyszłam,bo zawołała na mnie: Siostro Zuzanno?Powiedziałam: Jestem tutaj. Która godzina? Wpół do dwunastej. Wpół do dwunastej.Idz na obiad, idz, zaraz wrócisz.Rozległ się dzwon na obiad, trzeba było się z nią rozstać.Gdy znalazłam się przydrzwiach, przywołała mnie, wróciłam, zrobiła wysiłek, żeby mi nadstawić policzki do poca-łowania, ucałowałam ją, wzięła mnie za rękę i trzymała ją ściśniętą, wydawało się, że niechciała, że nie mogła rozstać się ze mną. Jednak trzeba powiedziała puszczając mnie Bóg tak chce; żegnaj, siostro Zuzanno.Daj mi mój krucyfiks.Włożyłam go w jej dłonie i wyszłam.Za chwilę miałyśmy wstać od stołu.Zwróciłam siędo przełożonej, powiedziałam jej w obecności wszystkich zakonnic, w jakim groznym staniejest siostra Urszula, nalegałam, aby sama się o tym przekonała. A więc rzekła trzeba ją odwiedzić.Udała się do niej w towarzystwie kilku sióstr, ja za nimi; weszły do celi.Biedna siostra Ur-szula już nie żyła; leżała na łóżku, całkowicie ubrana, z głową przechyloną na poduszkę, zrozchylonymi ustami, z zamkniętymi oczami, z krzyżem w dłoniach.Przełożona popatrzyłana nią zimno i powiedziała: Umarła.Kto by pomyślał, że była tak bliska śmierci? To była zacna dziewczyna: idzciezadzwonić po niej i pochowajcie ją.Zostałam przy jej wezgłowiu sama.Nie potrafię panu opisać swej boleści; cierpiałam iwraz zazdrościłam jej losu, jaki ją spotkał.Podeszłam do niej, ofiarowałam jej moje łzy, po-całowałam kilka razy i przykryłam prześcieradłem twarz, której rysy już się zaczęły zmieniać;potem pomyślałam o wykonaniu tego, co mi poleciła.%7łeby mi w tym zajęciu nie przeszko-dzono, poczekałam, aż wszyscy będą na nabożeństwie: otworzyłam oratorium, usunęłam de-seczkę i znalazłam spory zwój papierów, który spaliłam zaraz wieczorem.Ta młoda dziew-czyna była zawsze melancholijna i nie pamiętam, żebym widziała u niej uśmiech, z wyjąt-kiem jednego razu podczas jej choroby.Otóż więc jestem sama w tym klasztorze, sama na świecie; nie znałam bowiem ani jednejistoty, która by się mną interesowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Pomyślałam, że jest z nią bardzo zle; gdy skończyła się msza poranna, pobiegłam na górę,znalazłam ją na łóżku całkowicie ubraną, powiedziała mi: Jesteś, moja droga? Domyślałam się, że nie omieszkasz, przyjść, i czekałam na ciebie.Posłuchaj mnie, z jakąż niecierpliwością oczekiwałam twego przyjścia! Moje dzisiejszeomdlenie było tak silne i tak długie, że myślałam, iż już z niego nie wyjdę i nie zobaczę cięwięcej.Masz oto klucz do mojej kapliczki domowej, otworzysz szafkę, która się w niej znaj-duje, wyjmiesz deseczkę dzielącą na dwie części dolną szufladę; znajdziesz za tą deseczkąplik papierów; nigdy nie mogłam się zdecydować na rozstanie się z nimi, mimo niebezpie-czeństwa, na jakie się narażałam przechowując je u siebie, i mimo bólu, jakiego doznawałamodczytując je; niestety! są prawie zatarte od moich łez i gdy mnie już nie będzie, spalisz je.Była tak słaba i do tego stopnia męczyły ją duszności, że nie mogła wymówić jednym cią-giem dwóch słów swego polecenia, zatrzymywała się prawie przy każdej sylabie, a przy tymmówiła tak cicho, że z trudem ją słyszałam, chociaż moje ucho dotykało niemal jej ust.Wzięłam klucz, pokazałam jej palcem kapliczkę, skinęła głową; potem, przeczuwając, że nie-bawem ją stracę, i przekonana, że jej choroba była bądz następstwem mojej choroby, bądz57zmartwienia, jakie z tego powodu przeżyła, bądz wreszcie trudów przy pielęgnowaniu mnie,zaczęłam płakać i lamentować.Całowałam jej czoło, oczy, twarz, ręce, prosiłam ją o przeba-czenie, ale ona była jakaś roztargniona, nie słuchała, co mówię, jedna jej ręka spoczywała namojej twarzy i gładziła ją; myślę, że już mnie nie widziała, może nawet sądziła, że wyszłam,bo zawołała na mnie: Siostro Zuzanno?Powiedziałam: Jestem tutaj. Która godzina? Wpół do dwunastej. Wpół do dwunastej.Idz na obiad, idz, zaraz wrócisz.Rozległ się dzwon na obiad, trzeba było się z nią rozstać.Gdy znalazłam się przydrzwiach, przywołała mnie, wróciłam, zrobiła wysiłek, żeby mi nadstawić policzki do poca-łowania, ucałowałam ją, wzięła mnie za rękę i trzymała ją ściśniętą, wydawało się, że niechciała, że nie mogła rozstać się ze mną. Jednak trzeba powiedziała puszczając mnie Bóg tak chce; żegnaj, siostro Zuzanno.Daj mi mój krucyfiks.Włożyłam go w jej dłonie i wyszłam.Za chwilę miałyśmy wstać od stołu.Zwróciłam siędo przełożonej, powiedziałam jej w obecności wszystkich zakonnic, w jakim groznym staniejest siostra Urszula, nalegałam, aby sama się o tym przekonała. A więc rzekła trzeba ją odwiedzić.Udała się do niej w towarzystwie kilku sióstr, ja za nimi; weszły do celi.Biedna siostra Ur-szula już nie żyła; leżała na łóżku, całkowicie ubrana, z głową przechyloną na poduszkę, zrozchylonymi ustami, z zamkniętymi oczami, z krzyżem w dłoniach.Przełożona popatrzyłana nią zimno i powiedziała: Umarła.Kto by pomyślał, że była tak bliska śmierci? To była zacna dziewczyna: idzciezadzwonić po niej i pochowajcie ją.Zostałam przy jej wezgłowiu sama.Nie potrafię panu opisać swej boleści; cierpiałam iwraz zazdrościłam jej losu, jaki ją spotkał.Podeszłam do niej, ofiarowałam jej moje łzy, po-całowałam kilka razy i przykryłam prześcieradłem twarz, której rysy już się zaczęły zmieniać;potem pomyślałam o wykonaniu tego, co mi poleciła.%7łeby mi w tym zajęciu nie przeszko-dzono, poczekałam, aż wszyscy będą na nabożeństwie: otworzyłam oratorium, usunęłam de-seczkę i znalazłam spory zwój papierów, który spaliłam zaraz wieczorem.Ta młoda dziew-czyna była zawsze melancholijna i nie pamiętam, żebym widziała u niej uśmiech, z wyjąt-kiem jednego razu podczas jej choroby.Otóż więc jestem sama w tym klasztorze, sama na świecie; nie znałam bowiem ani jednejistoty, która by się mną interesowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]