[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmierzyła mnie pobłażliwym spojrzeniem. Nie bądz taka bezkompromisowa, córeczko.Zawsze mi to zarzucałaś, a teraz samazabawiasz się w osądzanie ludzi?  rzuciła ironicznie i wyszła z pokoju, zostawiając mniez uczuciem porażki.*Lata osiemdziesiąte zastały mnie na gdańskim uniwerku  wbrew oczekiwaniom matkiwybrałam filologię angielską zamiast medycyny albo historii, bo tylko te dwie opcje brała poduwagę, choć na szczęście nigdy nie narzucała mi niczego wprost  oraz. na barykadach.Ponieważ do głosu właśnie doszła Solidarność, od razu zaangażowałam się w działalnośćopozycyjną w niezależnych strukturach studenckich.Stan wojenny przyniósł nam kolejne kłopoty.Kilka razy, biorąc udział w zamieszkach ulicznych, zostałam aresztowana wraz z grupą innychmłodych ludzi i przetrzymana w areszcie, raz nawet oberwałam pałką, a mamę straszono, żeskoro nie potrafiła dobrze wychować córki, to może ją pewnego dnia utracić.Zawsze jednakjakimś tajemniczym sposobem ktoś ważny wyciągał mnie z opałów.Myślałyśmy, że to Piotr,jednak on wszystkiego się wyparł.Zaliczyłyśmy kolejną rewizję, tym razem jednak przeszukanonas pod kątem utrzymywania nielegalnej drukarni oraz kolportowania ulotek.Powielaczażadnego nie posiadałyśmy, tu bezpieka trafiła jak kulą w płot, natomiast zapasy ulotek, któredostawałam z NZS-u  owszem  skonfiskowano w całości.Przy okazji próbowali zmiękczyćmatkę, lecz Julia, wbrew pozorom, była twardsza, niż sądzili.Naturalnie, należała do lekarskiejSolidarności i identyfikowała się z nią także wtedy, gdy związek zszedł do podziemia.No i, oczywiście, nie zaprzestała swoich poszukiwań.Regularnie, co najmniej dwa  trzyrazy w roku, jezdziłyśmy do Warszawy, na cmentarz, oraz by odwiedzić naszych starychprzyjaciół powstańców.Dzięki ich pośrednictwu matka nawiązała również kontaktyz kombatantami  akowcami, uczestnikami powstania warszawskiego  rozsianymi po Europie,a nawet po całym świecie.Korespondowała z nimi, zbierała informacje.Były to dla nas lata barwne nie tylko politycznie.Na trzecim roku studiów, na jakiejś dyskotece, poznałam chłopaka i.oszalałam na jegopunkcie.Był rok starszy ode mnie, studiował na polibudzie i żeglował.Miał na imię Michał.Jeszcze tej samej nocy wyznaliśmy sobie wielką miłość, a na drugi dzień  w tajemnicy przedwszystkimi  udaliśmy się do USC. Kiedy chcieliby państwo zawrzeć związek małżeński?  zapytała z namaszczeniemurzędniczka.  W najbliższym wolnym terminie. Sobota? Obojętnie. A pora.? Wszystko nam jedno. Ależ się państwu spieszy  podsumowała, przyglądając się znacząco mojemubrzuchowi.Płaskiemu zresztą jak deska do prasowania. Przypadkiem mamy wolny najbliższyczwartek, ktoś przesunął termin.Godzina szesnasta. Może być  uznaliśmy zgodnie.Tym sposobem przed upływem tygodnia byłam już mężatką.Zwiadkami zostali nasiznajomi z roku, a moja matka o mały włos nie dostała zawału, gdy pewnego pięknego wieczoruprzedstawiłam jej zięcia.W dodatku długowłosego, zarośniętego i odzianego w jakieś okropnełachy.Na mniej więcej miesiąc przestała ze mną rozmawiać.Zamieszkałam zresztą w tym czasierazem z Michałem w wynajętym pokoju.Niestety  a może stety  jak każde szaleństwo i to niepotrwało długo.Zanim świeżo zaślubiony małżonek zdążył mnie zabrać w pierwszy wspólny rejspo mazurskich jeziorach, nasz związek rozpadł się z hukiem.Popłynęła z nim całkiem innadziewczyna, a magisterkę robiłam już jako rozwódka.Na szczęście nazwiska nie zmieniłam(widać zostało mi jeszcze trochę oleju w głowie), więc na dyplomie widnieje moje własne.Coważniejsze, jako córka lekarki, wiedziałam, jak unikać niepożądanej ciąży, a  ciocia Ada która była ginekologiem  regularnie przepisywała mi odpowiednie piguły.Moje wariackiemałżeństwo nie pozostawiło zatem po sobie żadnych następstw, nie licząc może niechęci dożeglowania.Ot, para dzieciaków zabawiła się w dom, nic więcej.Rzecz jasna, zaraz pokatastrofie naszego związku skruszona wróciłam na Sobótki, do mamy.Przyjęła mnie niczymcórkę marnotrawną, bez zbędnego gadania, choć ja akurat miałam ochotę się wygadać.W tensposób skutecznie mnie ukarała, bo wszelkie moje zwierzenia ucinała krótkim: Jak chcesz się wyżalić, to napisz romans.Był rok osiemdziesiąty piąty, jesień.Właśnie mniej więcej wtedy Julia otrzymałapierwszy list z Anglii. London, 12 listopada 1985 r.Szanowna Pani Julio,Na wstępie mego listu pragnę wyrazić nadzieję, że zastaję Panią w dobrym zdrowiu,czego i sobie życzę.Proszę wybaczyć bezpośredniość, lecz jako wytłumaczenie mojej śmiałościniechaj posłuży fakt, iż jako dawny przyjaciel rodziny miałem przyjemność widywać Paniąjeszcze jako maleńką dziewczynkę, choć Pani z całą pewnością nie może tego pamiętać.Los i zawierucha wojenna rzuciły mnie na obce ziemie i dopiero ostatnimi czasy udało mi się Paniąodszukać, choć Bóg mi świadkiem  zajęło mi to lata, jako że zmieniła Pani zarówno miejscepobytu, jak i nazwisko, a i czasy nie były sprzyjające.A ośmielam się pisać do Pani w arcyważnejsprawie, bezpośrednio Pani i Pani Rodziny dotyczącej.Otóż przechowuję dla Państwa pewiendepozyt, wręczony mi przed laty przez wspólnego druha mojego oraz Hanny Bańkowskiej  PaniSiostry.Zobowiązany zostałem do jego przechowania oraz dostarczenia Pani lub Pani Rodziniew najbliższym dogodnym czasie.Z uwagi na mój stan zdrowia, wiek  już, niestety, niecopodeszły  oraz czasochłonne zajęcie, nie mogę niestety dostarczyć owego depozytu osobiście,mam jednak znajomego, którego pomoc już sobie zapewniłem.w znajomy to Polak, częstopodróżuje i ma możliwość bezproblemowego przewiezienia rzeczy, o których tu mowa.Nie są onenazbyt cenne w materialnym tego słowa znaczeniu, jednakże z całą pewnością cenne dlaSzanownej Pani.Pozwolę sobie powiadomić Panią telefonicznie o terminie wizyty mojegoznajomego.Numer telefonu jest mi znany.Proszę darować pewną tajemniczość i zawiłość tegolistu, jednakże trudno mi na tym etapie uczynić to jaśniej.Ufam, że mnie Pani zrozumie.Mójznajomy objaśni Pani więcej w cztery oczy, gdyż oprócz materialnych pamiątek będzie miał doprzekazania również pewne istotne informacje.Może mu Pani ufać, daję na to moje słowo.Natym zakończę mój list, nie chcę zakłócać Pani spokoju i mącić w głowie bardziej niż to w tejchwili konieczne.Prywatnie dodam, iż bardzo bym pragnął, o ile to możliwe, nawiązaći utrzymać trwały kontakt z Panią i Pani Rodziną.Dyktuje mi to pragnienie sentyment emigrantai byłbym szczęśliwy, jeśli zechciałaby Pani choć w pewnym stopniu sentyment ów odwzajemnić.Na koniec pozwolę sobie przekazać Pani najszczersze życzenia dobrego zdrowia orazwszelkiej pomyślności.Z poważaniem,Rob DuncanPS Na ten list proszę nie odpowiadać.Po wysłuchaniu opowieści mojego emisariuszazdecyduje Pani, czy warto utrzymywać kontakty ze starym banitą.R.D.List zelektryzował nas obie, a Julię wprawił w stan szczególnego podekscytowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl