[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kto by o tym pomyślał?W Izbie Senatu Stanowego nazywają mnie cudowny chłopak.Czasami myślę sobie, że może nasz poczciwy tata mówił prawdę i że wywodzimy sięod wielkiego króla Briana Boru.Bo inaczej skąd mielibyśmy taką głowę?- Wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Ale będę potrzebował twojej pomocy, Finn.Każdej pomocy, jaką zdołam uzyskać.Czy poprzesz mnie, bracie?- Poprę cię - obiecał Finn.Przyjechał do Bostonu, żeby choć przelotnie ujrzeć Lily, ponieważ nie mógł już dłużejwytrzymać.Pracował dwa razy tyle, co przedtem, rzucając się w pogoń za pienięd zmi.Myślał o niewielu rzeczach poza postawionym sobie celem, a kiedy robił w pracyprzerwę na rozrywkę po to, by zachować zdrowie psychiczne, już nie towarzyszył do operyukochanym córeczkom bogatych nowojorczyków.Zamiast tego, w tanich barach na Broadwa yu wyszukiwał sobie wesołe, beztroskiedziewczęta z rewii i tancerki, którym bieda nie była obca i które właśnie dlatego gorącochciały po prostu balować, kochać się i na chwilę zapomnieć o swoich kłopotach.Tak samo jak on.Finn przejechał przez Beacon Hill i ulicą Mount Vemon w jedną i w drugą stronę,obserwując wszystko.Dom, w którym mieszkała Lily, był bardzo okazały, a on pomyślał o chwili, gdywidział ją na Hibernii ostatni raz, kiedy nie posiadała nic poza ubraniem orazpięćdziesięcioma złotymi suwerenami i diamentowym naszyjnikiem z podwójną kokardką,który jej ukradł.Zacisnął palce w kieszeni, poczuł zimny dotyk kamieni, równie twardych ipromiennych, jak sama Lily.Gdy tak się przyglądał, drzwi otworzyły się i wyszedł z nich męż czyzna.Przez minutę lub dwie stał na schodach, mrużąc oczy przed silnym blaskiemsłonecznym i Finn spostrzegł, że człowiek ów jest w podeszłym wieku.Ubrany był dobrze, lecz niezupełnie w tym samym pieczołowicie eleganckim stylu, wjakim nosił się Finn, a mimo to w jakiś sposób, przy całym swego rodzaju niedbalstwie,widoczne były znamiona zamożności.Finn czekał.Zegarek tykał długie nudne godziny, lecz czarno malowane drzwi frontowe wciąż sięnie otwierały.Południe przyszło i minęło, potem zaś godzina p ierwsza i druga.Tuż przed trzecią przed dom zajechał fioletowy powóz i punkt trzecia lśniące czarnedrzwi frontowe otworzyły się znowu, a w słoneczny blask wynurzyła się Lily.Finn utkwił w niej wzrok niczym jastrząb w swojej ofierze.Wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętał: wysoka, smukła, jak zawsze pełnawdzięku.Już sam sposób, w jaki obróciła głowę, uniosła podbródek i wygładziła spódnicęnapełnił jego myśli tysiącem wspomnień.Wyraz zachwytu na jej twarzy, gdy klepała dwójkę jabłkowitych koni, daj ąc im pokostce cukru i - jakże charakterystyczne dla Lily!- wsuwając w ich uprząż bukiecik fiołków, wywołał jego uśmiech.Przez chwilę stała, spoglądając tu i tam po pustej ulicy, a potem z głębokimwestchnieniem wsiadła do kabrioletu i przejechała ulicą obok niego.Finn posuwał się w ślad za nią, zachowując bezpieczną odległość.Podjechała przed sklep jubilera na Boylston i pół godziny pózniej wyszła stamtąd zmałą paczuszką.Ruchem ręki przywołała stangreta i pieszo ruszyła ulicą, spoglądając na witrynysklepów z nieznacznym uśmiechem.Zastanowiło go to, że nie wyglądała jak nieszczęśliwa żona, wplątana w udrękiromansu z innym mężczyzną.Lily wydawała się kobietą szczęśliwą.Następnie z powrotem wsiadła do powozu i pojechała ulicami Beacon Hill do domu.Kiedy wchodziła po schodach, drzwi zostały otwarte przez pokojówkę, a potem sięzamknęły.Raz jeszcze Finn został na zewnątrz.Wykluczony z jej życia, tak jak działo się zawsze.Przez kilka dni pozostał w Bostonie, pomagając Danowi w planowaniu jego kampa niii omawiając finansowanie nowych sklepów, które Dan zamierzał otworzyć w Chicago.Dan opowiedział mu o jeszcze jednym nowym przedsięwzięciu.- Finn, chłopie, nigdy nie zapomnę, jak zaraz po przyjezdzie tutaj zobaczyłem te małeirlandzkie dzieciaki, tłumnie wypełniające ulice, włóczące się bezradnie za swymi matkami,przemarznięte zimą i ugotowane z gorąca latem, bez szansy na ucieczkę z nawiedzanychchorobami slumsów Dzielnicy Północnej.Teraz planuję zdziałać coś w tej sprawie.Zebrałem pieniądze i buduję Obóz Letni Dana O Keeffea dla Katolickich Dzieci.- Nie jest to nic więcej niż zwyczajne drewniane chałupy stojące na wybrzeżachjeziora, lecz to piękne miejsce, w samym sercu wiejskiego krajobrazu.Otoczone jest gospodarstwami rolnymi, więc t e biedne dzieciaki nałykają się świeżegopowietrza, i dzięki temu przetrwają zimę.Będą mieć dobre jedzenie w swych wzdętych brzuszkach, bo wszystkie one mająbrzuchy wzdęte z niedożywienia.Nakarmimy ich smacznymi i świeżymi brązowymi jajami, zniesionymi tego samegoranka na fermie, oraz warzywami, owocami.Jasne, że dzięki pieniądzom, które ze brałem, będą mogły jeść nawet ciasto.- Tu przerwał i popatrzył na Finna, widząc, że zrobił na nim wrażenie.- I jest to posunięcie inteligentne, mój stary - powiedział.- Dzielnica Północna nie jest już zamieszkana wyłącznie przez Irlandczyków, bo sątam teraz wszystkie narodowości.Włosi, Polacy, Niemcy, kogo tylko chcesz.Są tu wszyscy imigranci.Nie robię tego więc tylko dla dzieci irlandzkich, lecz dla dzieci ws zystkichnarodowości.Pod wrażeniem tego, co usłyszał, Finn patrzył na brata.Podziwiał nie tylko jego oddanie i szczytną motywację przy tworzeniu obozu letniego,lecz również bystrość jego myślenia.Udostępniając obóz wszystkim rodzinom katolickim, Dan zd obędzie sympatięborykających się z życiem rodziców - imigrantów w Bostonie, tak że z całą pewnością oddadzą swe głosy na niego.W - ten sposób czyniąc dobro, Dan zdobywał zarazem dla siebie miejsce w Kongresie.Finn nic nie powiedział Danowi o Lily i już nie poszedł śledzić jej po raz drugi,ponieważ nie dowierzał sobie samemu, czy nie zachowa się jak głupiec.Wrócił natomiast do Nowego Jorku i rzucił się w wir pracy, oddając się robieniumajątku.Majątek bowiem był jedyną rzeczą, która uczyniłaby go kimś równym Lily.37Wróciwszy do Ardnavamy, Ciel żyła listami od Lily.Szczególnie zaś teraz, gdy pełne były świeżej emocji i wszystkie opowiadały o jejnowym, ruchliwym życiu, kursowaniu między Bostonem a Nowym Jorkiem, o chodzeniu doteatrów i na przyjęcia - i o kupowaniu nowych strojów.I były też pełne Neda Sheridana, przystojnego młodego aktora, którego po długimczasie zupełnie przypadkiem spotkała w Nowym Jorku.W rzeczywistości Ciel uznała za rzecz niezmiernie dziwną, że listy Lily mówiłyczęściej o Nedzie i Nowym Jorku niż ojej mężu i o Bostonie.Ciel miała dwadzieścia lat.Jej siedemnaste urodziny i rok debiutu przeszły nie zauważone przez ojca.Nie było żadnych uroczystości, portretu, żadnych przyjęć.Ani diamentowego naszyjnika.Miała wątpliwości, czy ojciec w ogóle o tym sobie przypomniał, tak głęboko tkwił wswoim własnym świecie.Poczynając od chwili, gdy w wieku szesnastu lat opuściła paryską szkołę, ukrył ją wArdnavamie, on tymczasem spędzał większość czasu w Londynie, drzemiąc całymipopołudniami na obitych czerwoną skórą ławach w Izbie Lordów, bądz grając w swym klubiew karty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Kto by o tym pomyślał?W Izbie Senatu Stanowego nazywają mnie cudowny chłopak.Czasami myślę sobie, że może nasz poczciwy tata mówił prawdę i że wywodzimy sięod wielkiego króla Briana Boru.Bo inaczej skąd mielibyśmy taką głowę?- Wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Ale będę potrzebował twojej pomocy, Finn.Każdej pomocy, jaką zdołam uzyskać.Czy poprzesz mnie, bracie?- Poprę cię - obiecał Finn.Przyjechał do Bostonu, żeby choć przelotnie ujrzeć Lily, ponieważ nie mógł już dłużejwytrzymać.Pracował dwa razy tyle, co przedtem, rzucając się w pogoń za pienięd zmi.Myślał o niewielu rzeczach poza postawionym sobie celem, a kiedy robił w pracyprzerwę na rozrywkę po to, by zachować zdrowie psychiczne, już nie towarzyszył do operyukochanym córeczkom bogatych nowojorczyków.Zamiast tego, w tanich barach na Broadwa yu wyszukiwał sobie wesołe, beztroskiedziewczęta z rewii i tancerki, którym bieda nie była obca i które właśnie dlatego gorącochciały po prostu balować, kochać się i na chwilę zapomnieć o swoich kłopotach.Tak samo jak on.Finn przejechał przez Beacon Hill i ulicą Mount Vemon w jedną i w drugą stronę,obserwując wszystko.Dom, w którym mieszkała Lily, był bardzo okazały, a on pomyślał o chwili, gdywidział ją na Hibernii ostatni raz, kiedy nie posiadała nic poza ubraniem orazpięćdziesięcioma złotymi suwerenami i diamentowym naszyjnikiem z podwójną kokardką,który jej ukradł.Zacisnął palce w kieszeni, poczuł zimny dotyk kamieni, równie twardych ipromiennych, jak sama Lily.Gdy tak się przyglądał, drzwi otworzyły się i wyszedł z nich męż czyzna.Przez minutę lub dwie stał na schodach, mrużąc oczy przed silnym blaskiemsłonecznym i Finn spostrzegł, że człowiek ów jest w podeszłym wieku.Ubrany był dobrze, lecz niezupełnie w tym samym pieczołowicie eleganckim stylu, wjakim nosił się Finn, a mimo to w jakiś sposób, przy całym swego rodzaju niedbalstwie,widoczne były znamiona zamożności.Finn czekał.Zegarek tykał długie nudne godziny, lecz czarno malowane drzwi frontowe wciąż sięnie otwierały.Południe przyszło i minęło, potem zaś godzina p ierwsza i druga.Tuż przed trzecią przed dom zajechał fioletowy powóz i punkt trzecia lśniące czarnedrzwi frontowe otworzyły się znowu, a w słoneczny blask wynurzyła się Lily.Finn utkwił w niej wzrok niczym jastrząb w swojej ofierze.Wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętał: wysoka, smukła, jak zawsze pełnawdzięku.Już sam sposób, w jaki obróciła głowę, uniosła podbródek i wygładziła spódnicęnapełnił jego myśli tysiącem wspomnień.Wyraz zachwytu na jej twarzy, gdy klepała dwójkę jabłkowitych koni, daj ąc im pokostce cukru i - jakże charakterystyczne dla Lily!- wsuwając w ich uprząż bukiecik fiołków, wywołał jego uśmiech.Przez chwilę stała, spoglądając tu i tam po pustej ulicy, a potem z głębokimwestchnieniem wsiadła do kabrioletu i przejechała ulicą obok niego.Finn posuwał się w ślad za nią, zachowując bezpieczną odległość.Podjechała przed sklep jubilera na Boylston i pół godziny pózniej wyszła stamtąd zmałą paczuszką.Ruchem ręki przywołała stangreta i pieszo ruszyła ulicą, spoglądając na witrynysklepów z nieznacznym uśmiechem.Zastanowiło go to, że nie wyglądała jak nieszczęśliwa żona, wplątana w udrękiromansu z innym mężczyzną.Lily wydawała się kobietą szczęśliwą.Następnie z powrotem wsiadła do powozu i pojechała ulicami Beacon Hill do domu.Kiedy wchodziła po schodach, drzwi zostały otwarte przez pokojówkę, a potem sięzamknęły.Raz jeszcze Finn został na zewnątrz.Wykluczony z jej życia, tak jak działo się zawsze.Przez kilka dni pozostał w Bostonie, pomagając Danowi w planowaniu jego kampa niii omawiając finansowanie nowych sklepów, które Dan zamierzał otworzyć w Chicago.Dan opowiedział mu o jeszcze jednym nowym przedsięwzięciu.- Finn, chłopie, nigdy nie zapomnę, jak zaraz po przyjezdzie tutaj zobaczyłem te małeirlandzkie dzieciaki, tłumnie wypełniające ulice, włóczące się bezradnie za swymi matkami,przemarznięte zimą i ugotowane z gorąca latem, bez szansy na ucieczkę z nawiedzanychchorobami slumsów Dzielnicy Północnej.Teraz planuję zdziałać coś w tej sprawie.Zebrałem pieniądze i buduję Obóz Letni Dana O Keeffea dla Katolickich Dzieci.- Nie jest to nic więcej niż zwyczajne drewniane chałupy stojące na wybrzeżachjeziora, lecz to piękne miejsce, w samym sercu wiejskiego krajobrazu.Otoczone jest gospodarstwami rolnymi, więc t e biedne dzieciaki nałykają się świeżegopowietrza, i dzięki temu przetrwają zimę.Będą mieć dobre jedzenie w swych wzdętych brzuszkach, bo wszystkie one mająbrzuchy wzdęte z niedożywienia.Nakarmimy ich smacznymi i świeżymi brązowymi jajami, zniesionymi tego samegoranka na fermie, oraz warzywami, owocami.Jasne, że dzięki pieniądzom, które ze brałem, będą mogły jeść nawet ciasto.- Tu przerwał i popatrzył na Finna, widząc, że zrobił na nim wrażenie.- I jest to posunięcie inteligentne, mój stary - powiedział.- Dzielnica Północna nie jest już zamieszkana wyłącznie przez Irlandczyków, bo sątam teraz wszystkie narodowości.Włosi, Polacy, Niemcy, kogo tylko chcesz.Są tu wszyscy imigranci.Nie robię tego więc tylko dla dzieci irlandzkich, lecz dla dzieci ws zystkichnarodowości.Pod wrażeniem tego, co usłyszał, Finn patrzył na brata.Podziwiał nie tylko jego oddanie i szczytną motywację przy tworzeniu obozu letniego,lecz również bystrość jego myślenia.Udostępniając obóz wszystkim rodzinom katolickim, Dan zd obędzie sympatięborykających się z życiem rodziców - imigrantów w Bostonie, tak że z całą pewnością oddadzą swe głosy na niego.W - ten sposób czyniąc dobro, Dan zdobywał zarazem dla siebie miejsce w Kongresie.Finn nic nie powiedział Danowi o Lily i już nie poszedł śledzić jej po raz drugi,ponieważ nie dowierzał sobie samemu, czy nie zachowa się jak głupiec.Wrócił natomiast do Nowego Jorku i rzucił się w wir pracy, oddając się robieniumajątku.Majątek bowiem był jedyną rzeczą, która uczyniłaby go kimś równym Lily.37Wróciwszy do Ardnavamy, Ciel żyła listami od Lily.Szczególnie zaś teraz, gdy pełne były świeżej emocji i wszystkie opowiadały o jejnowym, ruchliwym życiu, kursowaniu między Bostonem a Nowym Jorkiem, o chodzeniu doteatrów i na przyjęcia - i o kupowaniu nowych strojów.I były też pełne Neda Sheridana, przystojnego młodego aktora, którego po długimczasie zupełnie przypadkiem spotkała w Nowym Jorku.W rzeczywistości Ciel uznała za rzecz niezmiernie dziwną, że listy Lily mówiłyczęściej o Nedzie i Nowym Jorku niż ojej mężu i o Bostonie.Ciel miała dwadzieścia lat.Jej siedemnaste urodziny i rok debiutu przeszły nie zauważone przez ojca.Nie było żadnych uroczystości, portretu, żadnych przyjęć.Ani diamentowego naszyjnika.Miała wątpliwości, czy ojciec w ogóle o tym sobie przypomniał, tak głęboko tkwił wswoim własnym świecie.Poczynając od chwili, gdy w wieku szesnastu lat opuściła paryską szkołę, ukrył ją wArdnavamie, on tymczasem spędzał większość czasu w Londynie, drzemiąc całymipopołudniami na obitych czerwoną skórą ławach w Izbie Lordów, bądz grając w swym klubiew karty [ Pobierz całość w formacie PDF ]