[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedział na biurku, a nad nim stali dwaj policjanci.Najwyrazniej płakał już od dłuższegoczasu i siedział z głową schowaną między rękoma.Na blacie stał magnetofon i od razuspostrzegli, że taśma się przesuwa.Sheri głosem nabrzmiałym od łez zapytała o Nicka izostała skierowana do innego pokoju mieszczącego się w głębi holu.Lily poszła razem z nią,ponieważ przesłuchanie Tylera jeszcze się nie zakończyło.Nick siedział w pokoju sam iszklanym wzrokiem gapił się w ścianę.Zobaczyły go przez szybę w drzwiach, ale niepozwolono im wejść, przynajmniej na razie.Nie wiadomo skąd pojawił się jakiś przygarbionymężczyzna w garniturze, ze skoroszytem w ręku i zażądał rozmowy z każdą z nich naosobności.Miał wydatne policzki, nieomal robiące wrażenie spuchniętych i zaczesaną naczoło grzywkę, która nadawała mu złowrogi wyraz, ale przemówił do nich łagodnie, a jegozachowanie wyrażało współczucie.Najpierw rozmawiał z Millicent, podczas gdy Lily i Sheri czekały w przestronnymholu na skórzanej kanapie w absurdalnie niebieskim kolorze.Sheri była w szoku; ktoś podałjej środki uspokajające.Siedziała ze złączonymi nogami, trzymając zaciśniętą w drobnychpięściach chuchusteczkę, jakby miała zamiar rozerwać ją na pół.Azy spływały po jejpoliczkach nieprzerwanie, ale nie odezwała się ani razu; odnosiło się wrażenie, że w ogóle niesłyszy, co się do niej mówi.Starszy policjant wracał właśnie przez szpitalny hol.- Czy mógłby nam pan powiedzieć, co się dzieje? - spytała błagalnym tonem Lily.- Proszę pani, dopóki nie uzyskamy całkowitej pewności, w jaki sposób doszło do tegowypadku, musimy traktować całą sprawę jak zabójstwo.Lily poczuła, jak nogi się pod nią uginają.- Został zastrzelony człowiek.Musimy ustalić, co się właściwie wydarzyło.Trzebanapisać raport.Czy to pani jest żoną pana Harrisona?Skinęła głową.- To z jego karabinu padł strzał.- O mój Boże.- Tyle zdołała wykrztusić.- Proszę! - Podprowadził ją do miejsca, gdzie siedziałaSheri, z rękoma ciągle zaciśniętymi na kolanach i strumieniami łez spływającymi popoliczkach.Kiedy Lily usiadła obok, Sheri poruszyła się i widząc policjanta, wymamrotała:- Uważam, że on przyjechał tutaj po to, żeby zabić mojego ojca.Policjant pochylił się nad nią.- Proszę mi wybaczyć.czy pani Sheri.to znaczy pani Green?Podniosła na niego zaczerwienione oczy.- Czy chce pani mi o czymś powiedzieć?- To on zabił mojego ojca.Po to tu przyjechał - powiedziała.Lily delikatnie dotknęła jej ramienia.- Sheri, proszę, nie mów w ten sposób.Wiesz, co Tyler czuł do.- Przepraszam, pani Green, ale najwyrazniej to pani mąż niósł ten karabin, którywypalił - wtrącił policjant.- Nick? - załkała Sheri.- Nick to zrobił?Spojrzała na niego, potem na Lily, aż wreszcie osunęła się bezwładnie w jej ramiona.2Przesłuchania trwały już ponad dwie godziny, a przecież Nick i Tyler odpowiadali napytania policji na długo przed przybyciem kobiet.Millicent była jak ogłuszona, a środkiuspokajające, które jej zaaplikowano, tak ją oszołomiły, że lekarze zdecydowali się zatrzymaćją na noc w szpitalu.Policjanci byli dosłownie wszędzie, ale zachowywali się z niezwykłąkurtuazją, kierując rozmowami tak, aby wyjaśnić to, co najwyrazniej nie było niczym więcejjak tylko koszmarnym wypadkiem.Nie mogli jednak zaręczyć, przynajmniej w obecnejchwili, że Nickowi nie zostanie postawione oskarżenie o zaniedbanie; powinien sprawdzić,czy niesiona przez niego broń jest zabezpieczona.Cała historia, jeśli wszystko udało się dokładnie odtworzyć, sprowadzała się do tego,że trzej mężczyzni pojechali na odległe leśne tereny i w trakcie polowania oddalili się z pięćkilometrów od samochodu.Szli tropem niedzwiedzia, prawdopodobnie baribala.Nienapotkali żadnych śladów jelenia - z wyjątkiem, jak zeznał łamiącym się głosem Nick, resztekzwierzęcia zabitego na drodze przez jakiś samochód.Ze względu na to, że mieli do czynieniaz niedzwiedziem i że trop był bardzo świeży, trzymali odbezpieczone karabiny.Nick poprosiłTylera, żeby pokazał mu swoją broń, więc Tyler mu ją wręczył, a w zamian wziąłkarabin Nicka.To była z jego strony po prostu taka zachcianka, jaka czasem zdarza się wśródmęskiej części młodzieży - trzymanie cudzej broni sprawiało Nickowi przyjemność.Wpewnym momencie drogę zagrodził im płot z drutu kolczastego, więc przygotowali się dopokonania przeszkody i wtedy każdy z nich, zanim zaczął się wspinać, zabezpieczył broń.Tyler i Buddy weszli na górę i zeskoczyli po drugiej stronie i właśnie kiedy Nick miał pójść wich ślady, coś się poruszyło w pobliskich krzakach.Natychmiast odbezpieczył karabin i stał wgotowości, podczas gdy Tyler i Buddy przykucnęli, nasłuchując [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Siedział na biurku, a nad nim stali dwaj policjanci.Najwyrazniej płakał już od dłuższegoczasu i siedział z głową schowaną między rękoma.Na blacie stał magnetofon i od razuspostrzegli, że taśma się przesuwa.Sheri głosem nabrzmiałym od łez zapytała o Nicka izostała skierowana do innego pokoju mieszczącego się w głębi holu.Lily poszła razem z nią,ponieważ przesłuchanie Tylera jeszcze się nie zakończyło.Nick siedział w pokoju sam iszklanym wzrokiem gapił się w ścianę.Zobaczyły go przez szybę w drzwiach, ale niepozwolono im wejść, przynajmniej na razie.Nie wiadomo skąd pojawił się jakiś przygarbionymężczyzna w garniturze, ze skoroszytem w ręku i zażądał rozmowy z każdą z nich naosobności.Miał wydatne policzki, nieomal robiące wrażenie spuchniętych i zaczesaną naczoło grzywkę, która nadawała mu złowrogi wyraz, ale przemówił do nich łagodnie, a jegozachowanie wyrażało współczucie.Najpierw rozmawiał z Millicent, podczas gdy Lily i Sheri czekały w przestronnymholu na skórzanej kanapie w absurdalnie niebieskim kolorze.Sheri była w szoku; ktoś podałjej środki uspokajające.Siedziała ze złączonymi nogami, trzymając zaciśniętą w drobnychpięściach chuchusteczkę, jakby miała zamiar rozerwać ją na pół.Azy spływały po jejpoliczkach nieprzerwanie, ale nie odezwała się ani razu; odnosiło się wrażenie, że w ogóle niesłyszy, co się do niej mówi.Starszy policjant wracał właśnie przez szpitalny hol.- Czy mógłby nam pan powiedzieć, co się dzieje? - spytała błagalnym tonem Lily.- Proszę pani, dopóki nie uzyskamy całkowitej pewności, w jaki sposób doszło do tegowypadku, musimy traktować całą sprawę jak zabójstwo.Lily poczuła, jak nogi się pod nią uginają.- Został zastrzelony człowiek.Musimy ustalić, co się właściwie wydarzyło.Trzebanapisać raport.Czy to pani jest żoną pana Harrisona?Skinęła głową.- To z jego karabinu padł strzał.- O mój Boże.- Tyle zdołała wykrztusić.- Proszę! - Podprowadził ją do miejsca, gdzie siedziałaSheri, z rękoma ciągle zaciśniętymi na kolanach i strumieniami łez spływającymi popoliczkach.Kiedy Lily usiadła obok, Sheri poruszyła się i widząc policjanta, wymamrotała:- Uważam, że on przyjechał tutaj po to, żeby zabić mojego ojca.Policjant pochylił się nad nią.- Proszę mi wybaczyć.czy pani Sheri.to znaczy pani Green?Podniosła na niego zaczerwienione oczy.- Czy chce pani mi o czymś powiedzieć?- To on zabił mojego ojca.Po to tu przyjechał - powiedziała.Lily delikatnie dotknęła jej ramienia.- Sheri, proszę, nie mów w ten sposób.Wiesz, co Tyler czuł do.- Przepraszam, pani Green, ale najwyrazniej to pani mąż niósł ten karabin, którywypalił - wtrącił policjant.- Nick? - załkała Sheri.- Nick to zrobił?Spojrzała na niego, potem na Lily, aż wreszcie osunęła się bezwładnie w jej ramiona.2Przesłuchania trwały już ponad dwie godziny, a przecież Nick i Tyler odpowiadali napytania policji na długo przed przybyciem kobiet.Millicent była jak ogłuszona, a środkiuspokajające, które jej zaaplikowano, tak ją oszołomiły, że lekarze zdecydowali się zatrzymaćją na noc w szpitalu.Policjanci byli dosłownie wszędzie, ale zachowywali się z niezwykłąkurtuazją, kierując rozmowami tak, aby wyjaśnić to, co najwyrazniej nie było niczym więcejjak tylko koszmarnym wypadkiem.Nie mogli jednak zaręczyć, przynajmniej w obecnejchwili, że Nickowi nie zostanie postawione oskarżenie o zaniedbanie; powinien sprawdzić,czy niesiona przez niego broń jest zabezpieczona.Cała historia, jeśli wszystko udało się dokładnie odtworzyć, sprowadzała się do tego,że trzej mężczyzni pojechali na odległe leśne tereny i w trakcie polowania oddalili się z pięćkilometrów od samochodu.Szli tropem niedzwiedzia, prawdopodobnie baribala.Nienapotkali żadnych śladów jelenia - z wyjątkiem, jak zeznał łamiącym się głosem Nick, resztekzwierzęcia zabitego na drodze przez jakiś samochód.Ze względu na to, że mieli do czynieniaz niedzwiedziem i że trop był bardzo świeży, trzymali odbezpieczone karabiny.Nick poprosiłTylera, żeby pokazał mu swoją broń, więc Tyler mu ją wręczył, a w zamian wziąłkarabin Nicka.To była z jego strony po prostu taka zachcianka, jaka czasem zdarza się wśródmęskiej części młodzieży - trzymanie cudzej broni sprawiało Nickowi przyjemność.Wpewnym momencie drogę zagrodził im płot z drutu kolczastego, więc przygotowali się dopokonania przeszkody i wtedy każdy z nich, zanim zaczął się wspinać, zabezpieczył broń.Tyler i Buddy weszli na górę i zeskoczyli po drugiej stronie i właśnie kiedy Nick miał pójść wich ślady, coś się poruszyło w pobliskich krzakach.Natychmiast odbezpieczył karabin i stał wgotowości, podczas gdy Tyler i Buddy przykucnęli, nasłuchując [ Pobierz całość w formacie PDF ]