[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niech co chcą pokramach gadają, ja swoje wiem.Chłop to jest chłop, choćby i nie nasz, nie tutejszy, iswego użyć musi.I po co to było kręcić, w żałobne szatki dziewkę odziewać? Czy to jagłupia jestem? - zaśmiała się rubasznie i klepnęła Krotosza po plecach.Kapłan zmełł w zębach przekleństwo.Trzeba będzie babę odprawić, w domu jejnie ścierpię, zdecydował ze złością i poczłapał do alkierza w głębi domostwa, gdziemiał schowane najcenniejsze listy i kwity zastawne.Obawiał się bowiem, czy abyzielonooka dziewczyna tak dalece Jaszczykowi we łbie nie zabełtała, że i te jakimśsposobem zdołał wykraść.Pieniądza, myślał, dużo w kapocie Jaszczyk wynieść niemógł, ale z listami inna sprawa zgoła.Toż jak by się one jawnie okazały, na samo dnowieży książę by mnie wtrącił.Jednakże leżały spokojnie w żelaznej skrzyni.Ledwo zamki na powrót zamykał,dobiegły go nawoływania posługaczki.Baba czaiła się u podnóża schodów, ciężkooparta się o ścianę pomiędzy dwoma drewnianymi cebrzykami.- Skoro kąpiel gotowa - powiedział szybko - tedy nie będę was dziś więcejpotrzebować.A to - wcisnął jej w garść kilka monet - żebyście się przed snem czymrozgrzać mieli.- Teraz to prawie jak jeden z naszych gadacie - rozpromieniła się.- Zawżdymówię, że trza się co wieczór gorzałeczką z lekka zaprawić.Od tego i rozumjaśniejszy, i choróbsko się żadne człeka nie czepi.Ale, myślę sobie, wam podpalankadziś potrzebna nie będzie - zarechotała na pożegnanie.Przez chwilę słyszał, jak człapie po schodach, cebrzyki obijały się z głuchymdzwiękiem po ścianach.Gdy wreszcie upewnił się, że odeszła na dobre, wślizgnął siędo łazni.Zanurzona po szyję w parującej wodzie Szarka wskazała sąsiednią kadz.- Wchodzcież - zachęciła, rzucając mu świeżo wyparzone winniki.- Zda się, że dość już tej maskarady - rozłożył na zydlach wykrochmalonepłócienne prześcieradła.- I tak służka niechybnie po mieście rozniesie, że dziewki pokryjomu sprowadzam.- Nie po to się rozdziałam - odparła - żeby teraz ktoś zobaczył, jak się na mnie zdrugiego krańca komnaty z rozdziawioną gębą gapicie.A balię jeszcze bliżej podsuń-cie, żebyśmy nie musieli do siebie krzyczeć.Skąd o szczurakach wiecie? - podała mumydło.Białe ramię łysnęło spod wody, odsłaniając zarys obojczyka.Pospiesznie odwrócił oczy i zaczął opowiadać jej o naradzie w świątyni NurNemruta.Słuchała w rozchylonymi ustami.Strużki wody ściekały po jej policzkach.- Kto ich mógł podburzyć? - spytała na koniec.- Któryś z ludzi Evorintha?- %7ładen by się nie poważył przedksiężycowych w doliny ściągać - potrząsnąłgłową.- Za dobrze pamiętają, co się tu kiedyś działo, nim jeszcze pokój nastał.Nie, niena dworaków Evorintha głowę taki spisek.Tu wyżej zdrajcy szukać trzeba.- Jak wysoko?- Bardzo wysoko - odparł szeptem, a ona nie naciskała więcej.Przygryzła wzębach kosmyk mokrych włosów i powiedziała:- W gospodzie nas nocką zaszli.Mrowie takie, że gdyby ich wiedzma ogniemnie wygubiła, ani kosteczka by nie została na ślad, żeśmy tamtędy szli.W lot zrozumiał, co chciała mu podsunąć.- Nie wy jedni tą drogą szliście - sprzeciwił się.- Prawda - przyznała - nie ja jedna.Auczywo zasyczało przeciągle.Słaby ogienek dopalał się jeszcze przez chwilę,a potem zgasł.Onegdaj baba pochodnie kupować poszła, przypomniał sobie Krotosz,i już na schodach ciemno, a w piwnicy jeno dwie żagwie.Znów mnie zdzira okradła.- Opowiedzcie mi - poprosiła szeptem, woda w jej kadzi chlupotała z cicha - oAnnyonne.Aż wzdrygnął się ze wstrętu.- O tym nie tylko mówić, ale i myśleć się nie godzi -warknął przez zaciśniętezęby.- A gdyby i na to przyszło, to podobna wiedza tylko wielkiemu kapłanowi przystoi.- Posłańca na Tragankę z zapytaniem słać radzicie, kiedy mnie tuzaszlachtować jeszcze dziś mogą? - spytała zgryzliwie.- Zaiste, piękna to pomoc ipiękna porada.Póki życia się wam nie wypłacę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Niech co chcą pokramach gadają, ja swoje wiem.Chłop to jest chłop, choćby i nie nasz, nie tutejszy, iswego użyć musi.I po co to było kręcić, w żałobne szatki dziewkę odziewać? Czy to jagłupia jestem? - zaśmiała się rubasznie i klepnęła Krotosza po plecach.Kapłan zmełł w zębach przekleństwo.Trzeba będzie babę odprawić, w domu jejnie ścierpię, zdecydował ze złością i poczłapał do alkierza w głębi domostwa, gdziemiał schowane najcenniejsze listy i kwity zastawne.Obawiał się bowiem, czy abyzielonooka dziewczyna tak dalece Jaszczykowi we łbie nie zabełtała, że i te jakimśsposobem zdołał wykraść.Pieniądza, myślał, dużo w kapocie Jaszczyk wynieść niemógł, ale z listami inna sprawa zgoła.Toż jak by się one jawnie okazały, na samo dnowieży książę by mnie wtrącił.Jednakże leżały spokojnie w żelaznej skrzyni.Ledwo zamki na powrót zamykał,dobiegły go nawoływania posługaczki.Baba czaiła się u podnóża schodów, ciężkooparta się o ścianę pomiędzy dwoma drewnianymi cebrzykami.- Skoro kąpiel gotowa - powiedział szybko - tedy nie będę was dziś więcejpotrzebować.A to - wcisnął jej w garść kilka monet - żebyście się przed snem czymrozgrzać mieli.- Teraz to prawie jak jeden z naszych gadacie - rozpromieniła się.- Zawżdymówię, że trza się co wieczór gorzałeczką z lekka zaprawić.Od tego i rozumjaśniejszy, i choróbsko się żadne człeka nie czepi.Ale, myślę sobie, wam podpalankadziś potrzebna nie będzie - zarechotała na pożegnanie.Przez chwilę słyszał, jak człapie po schodach, cebrzyki obijały się z głuchymdzwiękiem po ścianach.Gdy wreszcie upewnił się, że odeszła na dobre, wślizgnął siędo łazni.Zanurzona po szyję w parującej wodzie Szarka wskazała sąsiednią kadz.- Wchodzcież - zachęciła, rzucając mu świeżo wyparzone winniki.- Zda się, że dość już tej maskarady - rozłożył na zydlach wykrochmalonepłócienne prześcieradła.- I tak służka niechybnie po mieście rozniesie, że dziewki pokryjomu sprowadzam.- Nie po to się rozdziałam - odparła - żeby teraz ktoś zobaczył, jak się na mnie zdrugiego krańca komnaty z rozdziawioną gębą gapicie.A balię jeszcze bliżej podsuń-cie, żebyśmy nie musieli do siebie krzyczeć.Skąd o szczurakach wiecie? - podała mumydło.Białe ramię łysnęło spod wody, odsłaniając zarys obojczyka.Pospiesznie odwrócił oczy i zaczął opowiadać jej o naradzie w świątyni NurNemruta.Słuchała w rozchylonymi ustami.Strużki wody ściekały po jej policzkach.- Kto ich mógł podburzyć? - spytała na koniec.- Któryś z ludzi Evorintha?- %7ładen by się nie poważył przedksiężycowych w doliny ściągać - potrząsnąłgłową.- Za dobrze pamiętają, co się tu kiedyś działo, nim jeszcze pokój nastał.Nie, niena dworaków Evorintha głowę taki spisek.Tu wyżej zdrajcy szukać trzeba.- Jak wysoko?- Bardzo wysoko - odparł szeptem, a ona nie naciskała więcej.Przygryzła wzębach kosmyk mokrych włosów i powiedziała:- W gospodzie nas nocką zaszli.Mrowie takie, że gdyby ich wiedzma ogniemnie wygubiła, ani kosteczka by nie została na ślad, żeśmy tamtędy szli.W lot zrozumiał, co chciała mu podsunąć.- Nie wy jedni tą drogą szliście - sprzeciwił się.- Prawda - przyznała - nie ja jedna.Auczywo zasyczało przeciągle.Słaby ogienek dopalał się jeszcze przez chwilę,a potem zgasł.Onegdaj baba pochodnie kupować poszła, przypomniał sobie Krotosz,i już na schodach ciemno, a w piwnicy jeno dwie żagwie.Znów mnie zdzira okradła.- Opowiedzcie mi - poprosiła szeptem, woda w jej kadzi chlupotała z cicha - oAnnyonne.Aż wzdrygnął się ze wstrętu.- O tym nie tylko mówić, ale i myśleć się nie godzi -warknął przez zaciśniętezęby.- A gdyby i na to przyszło, to podobna wiedza tylko wielkiemu kapłanowi przystoi.- Posłańca na Tragankę z zapytaniem słać radzicie, kiedy mnie tuzaszlachtować jeszcze dziś mogą? - spytała zgryzliwie.- Zaiste, piękna to pomoc ipiękna porada.Póki życia się wam nie wypłacę [ Pobierz całość w formacie PDF ]