[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dziwota,pomyślał cierpko, toć on zawdy był tutaj pan, a ninie przyjdzie mu przed młodymklękać i pierwszeństwa ustępować.Tymczasem Jastrzębiec nie przestawał gadać, wypytując ich ciekawie ospichrzański karnawał i wędrówkę przez pogranicze, przeklinając Pomorców iobiecując wielką ucztę dla uczczenia znakomitych gości.Tę ostatnią myśl Suchywilkuciął nieco niepolitycznie - ale też znać było po nim, że mimo gładkich słów jest dogłębi urażony przyjęciem i rychło nie zamierza puścić go w niepamięć.- Wybaczcie, panie - rzekł sucho Zwajca - aleśmy od wielu dni w drodze i niebiesiady nam w głowie, jeno wypoczynek popod dachem, na suchym posłaniu, kęschleba i sen należyty.Będzie jeszcze sposobniejsza chwila, by świętować.A jeśliistotnie chcecie nam zaszczyt uczynić, tedy pozwólcie, że wedle północnegoobyczaju biesiadę urządzimy.Po zwajecku.Jastrzębiec skrzywił się nieznacznie, rozumiejąc, że go Suchywilk odprawił.Jednak przeważyła rozwaga.- Jako sobie życzycie, mości kniaziu - uśmiechnął się łaskawie.- Jeno miępierwej w waszym obyczaju objaśnijcie, byśmy przez nieuwagę a nieświadomośćjakiego despektu nie uczynili.- Obyczaj prosty i nieuczony - wzruszył ramionami Suchywilk - bośmy ludziesiermiężne.Najpierw trza nieprzyjaciół bić, potem świętować, nie w odwrotnymporządku.Oczy Jastrzębca zwęziły się ze złości i nagle zbójca zrozumiał, dlaczegonadano mu właśnie to imię.Poharatana twarz zmieniła się w jednej chwili, przybladłanieco i stężała.Wciągnął ze świstem powietrze, nozdrza chodziły mu niecierpliwie.Zwajecki kniaz też wyprostował się,prawie omiatając głową belki powały i z wolna opuścił rękę do pasa.Jastrzębiec jednak pohamował się w porę.- Prawiście, mości kniaziu - rzekł chłodno.- I zadbam, byście mi więcejpomiędzy mymi ludzmi o wodzowskim obowiązku nie przypominali.Jutro skoro świtpoprowadzę wycieczkę na Pomorców, skoro wam podobna zabawa nad ucztydroższa.Machną! - krzyknął ku kobiecie, która podczas pogawędki usilnie próbowaławcisnąć się w róg za piecem.- Pokaż naszym miłym gościom drogę do świeżej chatya żywo! Wy zostańcie! - rzucił ku Kozlarzowi.- Musim jeszcze pomówić.I na tym się spotkanie skończyło.Machną poprowadziła ich na powrót tą samądrogą, czujnie oglądając się za siebie i ponaglając do pośpiechu.Zbójca próbowałzagadać do niej przyjaznie, ale kiedy zapytał o Jastrzębca, niewiasta tylko spuściłagłowę i wymamrotała kilka niewyraznych słów.Pozwolili więc zawieść się do pustegoobejścia na skraju obozowiska.Ledwo weszli na podwórze, Machną pierzchła,łyskając spod spódnicy grubymi, czerwonymi nogami.Na dworze ściemniło się do reszty, przy czym zaczął mżyć drobny, uporczywydeszczyk, a nikt nie kwapił się z dalszymi powitaniami.Rozpalili więc ogień wkominie i zabrali się za oporządzanie obejścia, bowiem Suchywilk oznajmił z mocą,że nie zamierza układać się do snu w podobnym barłogu.Posłania zgodniewyrzucono na podwórze; były tak przegniłe i zarobaczone, że nawet na PrzełęczyZdechłej Krowy nie oglądano podobnych.Wiedzma żwawo uwijała się z miotłą,Przemęka krzątał się przy wydobytym z juków kociołku, doglądając polewki, Zwajcyposzli narąbać więcej drew, zaś karzeł próbował rozpalić na podwórcu ognisko wstercie pogruchotanych sprzętów, ale deszcz skutecznie dusił płomienie.Zbójcauznał, że świetnie sobie poradzą bez niego i ruszył na poszukiwanie Szarki.Domoweroboty nigdy nie kusiły go nadmiernie.Jakże może się dziać, myślał sobie, idąc powoli w wieczornym dżdżu, żebypan z panów, książę prawdziwy, królewska krew, gnił w podobnym chlewie? Toż jakczłekspojrzy na zwajeckiego kniazia, znać w nim i dostojeństwo, i powagę, ipostawę wojenną.Tymczasem tutaj wszystko prawdziwie, jako Bogoria gadał.Panmały a plugawy, nikczemność na gębie ma wypisaną, co musi być rzecz dziedzicznaw całym tym parszywym żalnickim rodzie.No, ciekawym, o czym teraz z Kozlarzemrozprawiają.Deszcz szumiał cicho w gałęziach sosenek, kiedy zastanawiał się, co też wtym wszystkim odgadnie Szarka.Zechce dziewka uśmiechnąć się przymilnie,pomyślał z nadzieją, a udobrucha Suchywilka niezawodnie i na nowo skłoni dorozmowy z Jastrzębcem.Taki szmat świata gnała za żalnickim wypędkiem, toć niepo to, żeby się teraz mieli ze Zwajcami powyrzynać.A może być, jeszcze się namjutrzejsza wyprawa na dobre obróci.Bo nawet Bogoria przyznawał, że Jastrzębiecjest w mieczu przedni praktyk, a Suchywilk wojenne ludzie kocha.Może się doga-dają.Ani spostrzegł, jak ścieżka doprowadziła go na sam skraj morza.Wyszedł nawysoką skarpę, wiatr smagnął go po twarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Nie dziwota,pomyślał cierpko, toć on zawdy był tutaj pan, a ninie przyjdzie mu przed młodymklękać i pierwszeństwa ustępować.Tymczasem Jastrzębiec nie przestawał gadać, wypytując ich ciekawie ospichrzański karnawał i wędrówkę przez pogranicze, przeklinając Pomorców iobiecując wielką ucztę dla uczczenia znakomitych gości.Tę ostatnią myśl Suchywilkuciął nieco niepolitycznie - ale też znać było po nim, że mimo gładkich słów jest dogłębi urażony przyjęciem i rychło nie zamierza puścić go w niepamięć.- Wybaczcie, panie - rzekł sucho Zwajca - aleśmy od wielu dni w drodze i niebiesiady nam w głowie, jeno wypoczynek popod dachem, na suchym posłaniu, kęschleba i sen należyty.Będzie jeszcze sposobniejsza chwila, by świętować.A jeśliistotnie chcecie nam zaszczyt uczynić, tedy pozwólcie, że wedle północnegoobyczaju biesiadę urządzimy.Po zwajecku.Jastrzębiec skrzywił się nieznacznie, rozumiejąc, że go Suchywilk odprawił.Jednak przeważyła rozwaga.- Jako sobie życzycie, mości kniaziu - uśmiechnął się łaskawie.- Jeno miępierwej w waszym obyczaju objaśnijcie, byśmy przez nieuwagę a nieświadomośćjakiego despektu nie uczynili.- Obyczaj prosty i nieuczony - wzruszył ramionami Suchywilk - bośmy ludziesiermiężne.Najpierw trza nieprzyjaciół bić, potem świętować, nie w odwrotnymporządku.Oczy Jastrzębca zwęziły się ze złości i nagle zbójca zrozumiał, dlaczegonadano mu właśnie to imię.Poharatana twarz zmieniła się w jednej chwili, przybladłanieco i stężała.Wciągnął ze świstem powietrze, nozdrza chodziły mu niecierpliwie.Zwajecki kniaz też wyprostował się,prawie omiatając głową belki powały i z wolna opuścił rękę do pasa.Jastrzębiec jednak pohamował się w porę.- Prawiście, mości kniaziu - rzekł chłodno.- I zadbam, byście mi więcejpomiędzy mymi ludzmi o wodzowskim obowiązku nie przypominali.Jutro skoro świtpoprowadzę wycieczkę na Pomorców, skoro wam podobna zabawa nad ucztydroższa.Machną! - krzyknął ku kobiecie, która podczas pogawędki usilnie próbowaławcisnąć się w róg za piecem.- Pokaż naszym miłym gościom drogę do świeżej chatya żywo! Wy zostańcie! - rzucił ku Kozlarzowi.- Musim jeszcze pomówić.I na tym się spotkanie skończyło.Machną poprowadziła ich na powrót tą samądrogą, czujnie oglądając się za siebie i ponaglając do pośpiechu.Zbójca próbowałzagadać do niej przyjaznie, ale kiedy zapytał o Jastrzębca, niewiasta tylko spuściłagłowę i wymamrotała kilka niewyraznych słów.Pozwolili więc zawieść się do pustegoobejścia na skraju obozowiska.Ledwo weszli na podwórze, Machną pierzchła,łyskając spod spódnicy grubymi, czerwonymi nogami.Na dworze ściemniło się do reszty, przy czym zaczął mżyć drobny, uporczywydeszczyk, a nikt nie kwapił się z dalszymi powitaniami.Rozpalili więc ogień wkominie i zabrali się za oporządzanie obejścia, bowiem Suchywilk oznajmił z mocą,że nie zamierza układać się do snu w podobnym barłogu.Posłania zgodniewyrzucono na podwórze; były tak przegniłe i zarobaczone, że nawet na PrzełęczyZdechłej Krowy nie oglądano podobnych.Wiedzma żwawo uwijała się z miotłą,Przemęka krzątał się przy wydobytym z juków kociołku, doglądając polewki, Zwajcyposzli narąbać więcej drew, zaś karzeł próbował rozpalić na podwórcu ognisko wstercie pogruchotanych sprzętów, ale deszcz skutecznie dusił płomienie.Zbójcauznał, że świetnie sobie poradzą bez niego i ruszył na poszukiwanie Szarki.Domoweroboty nigdy nie kusiły go nadmiernie.Jakże może się dziać, myślał sobie, idąc powoli w wieczornym dżdżu, żebypan z panów, książę prawdziwy, królewska krew, gnił w podobnym chlewie? Toż jakczłekspojrzy na zwajeckiego kniazia, znać w nim i dostojeństwo, i powagę, ipostawę wojenną.Tymczasem tutaj wszystko prawdziwie, jako Bogoria gadał.Panmały a plugawy, nikczemność na gębie ma wypisaną, co musi być rzecz dziedzicznaw całym tym parszywym żalnickim rodzie.No, ciekawym, o czym teraz z Kozlarzemrozprawiają.Deszcz szumiał cicho w gałęziach sosenek, kiedy zastanawiał się, co też wtym wszystkim odgadnie Szarka.Zechce dziewka uśmiechnąć się przymilnie,pomyślał z nadzieją, a udobrucha Suchywilka niezawodnie i na nowo skłoni dorozmowy z Jastrzębcem.Taki szmat świata gnała za żalnickim wypędkiem, toć niepo to, żeby się teraz mieli ze Zwajcami powyrzynać.A może być, jeszcze się namjutrzejsza wyprawa na dobre obróci.Bo nawet Bogoria przyznawał, że Jastrzębiecjest w mieczu przedni praktyk, a Suchywilk wojenne ludzie kocha.Może się doga-dają.Ani spostrzegł, jak ścieżka doprowadziła go na sam skraj morza.Wyszedł nawysoką skarpę, wiatr smagnął go po twarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]