[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To Joanna Dover przedstawił mi ją. Nie udało mi się przyjść na twój wieczór autorskiw Houston powiedziała. Opowiadała mi o tobie Laura Stanley. Znasz ją? Tak.Ale nadałem jej imię Katharine, po KatharineHepburn.137 Naprawdę ją znasz? Całkiem dobrze. Jak dobrze? Za kilka dni przyleci mnie odwiedzić. Poważnie? Tak.Wykończyliśmy piwo i poszedłem trochę dokupić.Kiedywróciłem, Monty'ego nie było.Joanna wyjaśniła, że miałpilne spotkanie.Zaczęliśmy rozmawiać o malarstwie i wy-ciągnąłem kilka moich obrazów.Rzuciła na nie okiem i po-stanowiła kupić dwa z nich. Ile? spytała. 40 za mniejszy i 60 za ten duży.Wypisała czek na 100 dolarów, po czym stwierdziła: Chcę, żebyś ze mną został. Co takiego? To dość niespodziewana propozycja. Opłaci ci się to.Mam trochę forsy.Nie pytaj tylkoile.Jest kilka powodów, dla których powinniśmy być ze so-bą.Chcesz je poznać? Nie. Po pierwsze, zabiorę cię do Paryża. Nie znoszę podróży. Pokażę ci taki Paryż, jaki z pewnością ci się spodoba. Pozwól, że to przemyślę.Pochyliłem się i pocałowałem ją.Po chwili zrobiłem toponownie, tym razem dłużej. Kurwa, chodzmy do łóżka. Dobrze zgodziła się.Rozebraliśmy się i wskoczyliśmy do wyrka.Miała metrosiemdziesiąt wzrostu.Zawsze miewałem małe kobietki.138Dziwne wrażenie gdziekolwiek sięgnąłem, był tam na-stępny kawał baby.Rozgrzaliśmy się.Zafundowałem jej3-4 minuty seksu oralnego i wsadziłem jej.Była dobra, na-prawdę dobra.Doprowadziliśmy się do porządku, ubrali-śmy się i zabrała mnie na kolację do Malibu.Wyjaśniła, żemieszka w Galveston, w Teksasie.Podała mi swój numertelefonu, adres i poprosiła, żebym kiedyś ją odwiedził.Przypomniała, że mówiła poważnie o Paryżu i całej reszcie.Cóż, nasze chwile w łóżku były miłe, a kolacja też nie naj-gorsza.34Następnego dnia zadzwoniła Katharine.Oznajmiła, żekupiła już bilety i wyląduje w Los Angeles w piątek o 2.30po południu. Katharine.Muszę ci o czymś powiedzieć. Hank, nie chcesz się ze mną spotkać? Chcę, bardziej niż z kimkolwiek innym. A więc o co chodzi? Widzisz, poznałem Joannę Dover. Joannę Dover? Tę samą, którą.No wiesz, twój mąż. I co z tego? Przyszła się ze mną zobaczyć. Chcesz powiedzieć, że przyszła do ciebie do domu? Tak. Co robiliście? Rozmawialiśmy.Kupiła dwa moje obrazy.139 Coś jeszcze? Tak.Katharine milczała, po czym powiedziała: Hank, nie wiem, czy po tym wszystkim mam jeszczeochotę się z tobą spotkać. Rozumiem.Posłuchaj, może przemyślisz to sobiei zadzwonisz znowu.Przykro mi, Katharine.Przykro mi, żeto się zdarzyło.To wszystko, co mogę powiedzieć.Odłożyła słuchawkę.Już nie zadzwoni, pomyślałem.Najlepsza z kobiet, jakie w życiu spotkałem, a ja przejeba-łem sprawę.Zasługuję na klęskę, zasługuję na samotnąśmierć w domu wariatów.Usiadłem przy telefonie.Przeczytałem gazetę, rubrykęsportową, kolumnę finansową, komiksy.Zabrzęczał tele-fon.Dzwoniła Katharine. PIEPRZ Joannę Dover! zachichotała.Nigdy przedtem nie słyszałem, żeby przeklinała. A więc przyjeżdżasz? Tak.Znasz datę przylotu? Wiem wszystko.Będę czekał.Pożegnaliśmy się.Katharine przyjeżdża, przylatuje przy-najmniej na tydzień.Z tą swoją twarzą, ciałem, włosami,oczami, śmiechem.35Wyszedłem z baru i spojrzałem na tablicę informacyjną.Jej samolot wystartował punktualnie.Katharine znajdowa-ła się w powietrzu i zbliżała się do mnie.Usiadłem w pocze-140kalni.Naprzeciwko siedziała zadbana dupeńka, czytającksiążkę.Sukienka podjechała jej do góry, ukazując zgrabne nogiobciągnięte nylonami i prawie całe uda.Dlaczego to robi?Trzymałem w rękach gazetę i wyglądałem spoza niej,zapuszczając żurawia pod jej sukienkę.Miała wspaniałeuda.Ciekawe, dla kogo je rozkłada? Czułem się głupio, fi-lując tam ukradkiem, ale nie mogłem się powstrzymać.Ależ była zbudowana! Kiedyś była małą dziewczynką, pew-nego dnia umrze, ale teraz pokazuje mi swoje uda.Choler-na dziwka, chętnie bym ją zerżnął, wsadził jej ten kawał pul-sującego fioletu!Skrzyżowała nogi i sukienka podjechała jeszcze wyżej.Zerknęła na mnie znad książki.Nasze spojrzenia się spo-tkały.Jej twarz miała obojętny wyraz.Sięgnęła do torebkii wyjęła gumę do żucia, zdjęła opakowanie i włożyła gumędo ust.Guma była zielona.%7łuła ją miarowo, a ja wpatrywa-łem się w jej usta.Nie obciągnęła sukienki.Wiedziała, żesię na nią gapię.Nie widziałem innego sposobu: otworzy-łem portfel i wyjąłem 2 banknoty pięćdziesięciodolarowe.Podniosła wzrok, dostrzegła pieniądze i spuściła oczy.Wte-dy na siedzenie obok mnie klapnął jakiś grubas.Miał bar-dzo czerwoną twarz i potężny nos.Ubrany był w jasnobrą-zowy dres.Pierdnął donośnie.Kobieta obciągnęłasukienkę, a ja schowałem pieniądze.Mój kutas sflaczał,wstałem i poszedłem napić się wody.Samolot Katharine kołował w stronę rampy.Stałemi czekałem.Katharine, uwielbiam cię.Zeszła z rampy, doskonale piękna, z rudobrązowymiwłosami, szczupłym ciałem, zgrabnymi łydkami, z całą swo-ją młodością.Miała na sobie obcisłą niebieską sukienkę,141białe pantofle i biały kapelusz o szerokim rondzie, zagiętymw dół pod odpowiednim kątem.Wyglądały spod niego jejoczy.Duże, brązowe, roześmiane.Ma dziewczyna klasę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. To Joanna Dover przedstawił mi ją. Nie udało mi się przyjść na twój wieczór autorskiw Houston powiedziała. Opowiadała mi o tobie Laura Stanley. Znasz ją? Tak.Ale nadałem jej imię Katharine, po KatharineHepburn.137 Naprawdę ją znasz? Całkiem dobrze. Jak dobrze? Za kilka dni przyleci mnie odwiedzić. Poważnie? Tak.Wykończyliśmy piwo i poszedłem trochę dokupić.Kiedywróciłem, Monty'ego nie było.Joanna wyjaśniła, że miałpilne spotkanie.Zaczęliśmy rozmawiać o malarstwie i wy-ciągnąłem kilka moich obrazów.Rzuciła na nie okiem i po-stanowiła kupić dwa z nich. Ile? spytała. 40 za mniejszy i 60 za ten duży.Wypisała czek na 100 dolarów, po czym stwierdziła: Chcę, żebyś ze mną został. Co takiego? To dość niespodziewana propozycja. Opłaci ci się to.Mam trochę forsy.Nie pytaj tylkoile.Jest kilka powodów, dla których powinniśmy być ze so-bą.Chcesz je poznać? Nie. Po pierwsze, zabiorę cię do Paryża. Nie znoszę podróży. Pokażę ci taki Paryż, jaki z pewnością ci się spodoba. Pozwól, że to przemyślę.Pochyliłem się i pocałowałem ją.Po chwili zrobiłem toponownie, tym razem dłużej. Kurwa, chodzmy do łóżka. Dobrze zgodziła się.Rozebraliśmy się i wskoczyliśmy do wyrka.Miała metrosiemdziesiąt wzrostu.Zawsze miewałem małe kobietki.138Dziwne wrażenie gdziekolwiek sięgnąłem, był tam na-stępny kawał baby.Rozgrzaliśmy się.Zafundowałem jej3-4 minuty seksu oralnego i wsadziłem jej.Była dobra, na-prawdę dobra.Doprowadziliśmy się do porządku, ubrali-śmy się i zabrała mnie na kolację do Malibu.Wyjaśniła, żemieszka w Galveston, w Teksasie.Podała mi swój numertelefonu, adres i poprosiła, żebym kiedyś ją odwiedził.Przypomniała, że mówiła poważnie o Paryżu i całej reszcie.Cóż, nasze chwile w łóżku były miłe, a kolacja też nie naj-gorsza.34Następnego dnia zadzwoniła Katharine.Oznajmiła, żekupiła już bilety i wyląduje w Los Angeles w piątek o 2.30po południu. Katharine.Muszę ci o czymś powiedzieć. Hank, nie chcesz się ze mną spotkać? Chcę, bardziej niż z kimkolwiek innym. A więc o co chodzi? Widzisz, poznałem Joannę Dover. Joannę Dover? Tę samą, którą.No wiesz, twój mąż. I co z tego? Przyszła się ze mną zobaczyć. Chcesz powiedzieć, że przyszła do ciebie do domu? Tak. Co robiliście? Rozmawialiśmy.Kupiła dwa moje obrazy.139 Coś jeszcze? Tak.Katharine milczała, po czym powiedziała: Hank, nie wiem, czy po tym wszystkim mam jeszczeochotę się z tobą spotkać. Rozumiem.Posłuchaj, może przemyślisz to sobiei zadzwonisz znowu.Przykro mi, Katharine.Przykro mi, żeto się zdarzyło.To wszystko, co mogę powiedzieć.Odłożyła słuchawkę.Już nie zadzwoni, pomyślałem.Najlepsza z kobiet, jakie w życiu spotkałem, a ja przejeba-łem sprawę.Zasługuję na klęskę, zasługuję na samotnąśmierć w domu wariatów.Usiadłem przy telefonie.Przeczytałem gazetę, rubrykęsportową, kolumnę finansową, komiksy.Zabrzęczał tele-fon.Dzwoniła Katharine. PIEPRZ Joannę Dover! zachichotała.Nigdy przedtem nie słyszałem, żeby przeklinała. A więc przyjeżdżasz? Tak.Znasz datę przylotu? Wiem wszystko.Będę czekał.Pożegnaliśmy się.Katharine przyjeżdża, przylatuje przy-najmniej na tydzień.Z tą swoją twarzą, ciałem, włosami,oczami, śmiechem.35Wyszedłem z baru i spojrzałem na tablicę informacyjną.Jej samolot wystartował punktualnie.Katharine znajdowa-ła się w powietrzu i zbliżała się do mnie.Usiadłem w pocze-140kalni.Naprzeciwko siedziała zadbana dupeńka, czytającksiążkę.Sukienka podjechała jej do góry, ukazując zgrabne nogiobciągnięte nylonami i prawie całe uda.Dlaczego to robi?Trzymałem w rękach gazetę i wyglądałem spoza niej,zapuszczając żurawia pod jej sukienkę.Miała wspaniałeuda.Ciekawe, dla kogo je rozkłada? Czułem się głupio, fi-lując tam ukradkiem, ale nie mogłem się powstrzymać.Ależ była zbudowana! Kiedyś była małą dziewczynką, pew-nego dnia umrze, ale teraz pokazuje mi swoje uda.Choler-na dziwka, chętnie bym ją zerżnął, wsadził jej ten kawał pul-sującego fioletu!Skrzyżowała nogi i sukienka podjechała jeszcze wyżej.Zerknęła na mnie znad książki.Nasze spojrzenia się spo-tkały.Jej twarz miała obojętny wyraz.Sięgnęła do torebkii wyjęła gumę do żucia, zdjęła opakowanie i włożyła gumędo ust.Guma była zielona.%7łuła ją miarowo, a ja wpatrywa-łem się w jej usta.Nie obciągnęła sukienki.Wiedziała, żesię na nią gapię.Nie widziałem innego sposobu: otworzy-łem portfel i wyjąłem 2 banknoty pięćdziesięciodolarowe.Podniosła wzrok, dostrzegła pieniądze i spuściła oczy.Wte-dy na siedzenie obok mnie klapnął jakiś grubas.Miał bar-dzo czerwoną twarz i potężny nos.Ubrany był w jasnobrą-zowy dres.Pierdnął donośnie.Kobieta obciągnęłasukienkę, a ja schowałem pieniądze.Mój kutas sflaczał,wstałem i poszedłem napić się wody.Samolot Katharine kołował w stronę rampy.Stałemi czekałem.Katharine, uwielbiam cię.Zeszła z rampy, doskonale piękna, z rudobrązowymiwłosami, szczupłym ciałem, zgrabnymi łydkami, z całą swo-ją młodością.Miała na sobie obcisłą niebieską sukienkę,141białe pantofle i biały kapelusz o szerokim rondzie, zagiętymw dół pod odpowiednim kątem.Wyglądały spod niego jejoczy.Duże, brązowe, roześmiane.Ma dziewczyna klasę [ Pobierz całość w formacie PDF ]