[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczego to cię tak bardzo bawi? - obruszył się Albrecht.- Na szczęście mamy dobrych psychologów.- Psychologów? - powtórzył jak echo Ganz.- To typowy objaw.Pewne obrazy ze starego świata automatycznie przenoszone są do nowej rzeczywistości.- Stary, nowy świat?! - wykrzyknął Żyd.- Co tu jest grane? Wiem, że coś jest nie w porządku, ale nie wiem co.- Wszystko we właściwym czasie - starał się uspokoić go Norwich.Samochód zwolnił, widocznie powoli docierali do celu.Agentowi wciąż jednak nie dawały spokoju nie uniformy strażników, które umknęły jego uwadze, ale posiadana przez nich broń.To by nawet do siebie pasowało, broń i mundury.Być może akcję, z uwagi na jej znaczenie, przejął wywiad wojskowy - rozważał w myśli.- Tylko ten kolor.Musiało się coś Albrechtowi przywidzieć.- Dokąd nas wiozą? - spytał Ganz od niechcenia, spodziewał się bowiem kolejnej odpowiedzi typu: dowiesz się, kiedy przyjdzie na to pora.Tym razem jednak agent odpowiedział zgodnie z prawdą:- To zwyczajowa procedura.Jedziemy na spotkanie z szefem komórki nadzorującej misję.Zostaniemy przesłuchani, a nasze zeznania poddane szczegółowej analizie.- Boli mnie już od tego wszystkiego głowa.- Ganz westchnął.Czuł się coraz bardziej zmęczony i z coraz większym rozrzewnieniem myślał o wygodnym łóżku stojącym w piwnicy podmiejskiej willi Helmuta Käutnera.Być może żył wtedy w świecie mu nieprzyjaznym, ale za to doskonale znanym.A czegóż może oczekiwać od tej rzeczywistości? Czy Norwich będzie go przez cały czas prowadził za rękę?Po wyjściu z wozu stanęli przed szeroko rozwartymi drzwiami windy.Weszli do środka i ruszyli w górę.Albrecht nie pytał już o nic.Nie miał odwagi, strach paraliżował go coraz bardziej.Norwich chciał go uspokoić, dodać mu otuchy, ale nie znajdował słów.Sam często czuł się podobnie, gdy przyszło mu znaleźć się w obcym świecie.Jedynym lekarstwem był w takiej sytuacji czas - upływ czasu i pośrednio z niego wynikające przyzwyczajenie.Przystosowanie się do nowych realiów zajmowało mu zazwyczaj kilka dni.Różnica między nimi była jednak zasadnicza: Norwich odwiedzał światy, które wcześniej poznawał, Ganzowi nie było to w żaden sposób dane.Rzucony na głęboką wodę, mógł utonąć.- Nie martw się! - rzucił krótko Norwich.Jeśli jego słowa miały zabrzmieć uspokajająco, zamierzonego efektu nie osiągnął.- O co będą mnie pytać? - zagadnął jedynie.- O wszystko.- To znaczy, konkretnie o co?- Kim jesteś, co robiłeś, w jaki sposób tutaj trafiłeś?- A ty nie będziesz mógł im o tym opowiedzieć?- Mnie też spytają.Winda stanęła w miejscu i drzwi rozsunęły się bezszelestnie.Kolejny korytarz i znów mężczyźni w brunatnych uniformach.Cholera! Ganz miał rację.Jeśli jest to tylko zbieg okoliczności, to wyjątkowo nieszczęśliwy.Strażnicy nie narzucali się ze swoim towarzystwem.Milcząc, szli obok.Nie musieli wskazywać drogi; tę Norwich znał doskonale.W gabinecie czekał już na nich sir Charles.Zdziwiło cię towarzystwo? - spytał staruszek, zwracając się do agenta.- Zmieniły się w międzyczasie pewne okoliczności.- stwierdził enigmatycznie.- Bezpieczeństwo państwa wymagało wprowadzenia środków nadzwyczajnych.- Co się stało?- Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? - odparł pytaniem na pytanie sir Charles.- Proszę przypomnieć, czego dotyczyła.- Zresztą - staruszek machnął lekceważąco ręką - nieważne.Chciałbym, żebyś kogoś poznał.- Kątem oka wskazał stojący tyłem do nich obrotowy fotel.Ktoś w nim siedział; Norwich dostrzegł świecące się na odległość czarne lakierki.Nieznajomy mężczyzna leniwie podniósł się i odwrócił w stronę przybyłych.Nie był w mundurze oficera Abwehry, w którym Norwich widział go ostatnio, ale tę twarz rozpoznał natychmiast.- Masz mocne uderzenie - powiedział, cedząc dla większego efektu słowa, Whitely.- Nigdy ci tego nie zapomnę.Agent swój pytający wzrok zwrócił w kierunku sir Charlesa.Staruszek jednak, poza delikatnym ironicznym uśmiechem, nie zdobył się na żadną odpowiedź.Stojącego za plecami agenta Ganza też jakby coś ukłuło.Nerwowymi ruchami szarpał Norwicha za rękaw munduru.Ten obrócił się na pięcie i dopiero wtedy ujrzał ogromny na całą ścianę, nadzwyczaj realistyczny, hologram Adolfa Hitlera.Niewiele brakowało, by siłą rozpędu wyciągnął dłoń ku górze w faszystowskim pozdrowieniu.[listopad 2001 - luty 2002]Sebastian R.Chosiński [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Dlaczego to cię tak bardzo bawi? - obruszył się Albrecht.- Na szczęście mamy dobrych psychologów.- Psychologów? - powtórzył jak echo Ganz.- To typowy objaw.Pewne obrazy ze starego świata automatycznie przenoszone są do nowej rzeczywistości.- Stary, nowy świat?! - wykrzyknął Żyd.- Co tu jest grane? Wiem, że coś jest nie w porządku, ale nie wiem co.- Wszystko we właściwym czasie - starał się uspokoić go Norwich.Samochód zwolnił, widocznie powoli docierali do celu.Agentowi wciąż jednak nie dawały spokoju nie uniformy strażników, które umknęły jego uwadze, ale posiadana przez nich broń.To by nawet do siebie pasowało, broń i mundury.Być może akcję, z uwagi na jej znaczenie, przejął wywiad wojskowy - rozważał w myśli.- Tylko ten kolor.Musiało się coś Albrechtowi przywidzieć.- Dokąd nas wiozą? - spytał Ganz od niechcenia, spodziewał się bowiem kolejnej odpowiedzi typu: dowiesz się, kiedy przyjdzie na to pora.Tym razem jednak agent odpowiedział zgodnie z prawdą:- To zwyczajowa procedura.Jedziemy na spotkanie z szefem komórki nadzorującej misję.Zostaniemy przesłuchani, a nasze zeznania poddane szczegółowej analizie.- Boli mnie już od tego wszystkiego głowa.- Ganz westchnął.Czuł się coraz bardziej zmęczony i z coraz większym rozrzewnieniem myślał o wygodnym łóżku stojącym w piwnicy podmiejskiej willi Helmuta Käutnera.Być może żył wtedy w świecie mu nieprzyjaznym, ale za to doskonale znanym.A czegóż może oczekiwać od tej rzeczywistości? Czy Norwich będzie go przez cały czas prowadził za rękę?Po wyjściu z wozu stanęli przed szeroko rozwartymi drzwiami windy.Weszli do środka i ruszyli w górę.Albrecht nie pytał już o nic.Nie miał odwagi, strach paraliżował go coraz bardziej.Norwich chciał go uspokoić, dodać mu otuchy, ale nie znajdował słów.Sam często czuł się podobnie, gdy przyszło mu znaleźć się w obcym świecie.Jedynym lekarstwem był w takiej sytuacji czas - upływ czasu i pośrednio z niego wynikające przyzwyczajenie.Przystosowanie się do nowych realiów zajmowało mu zazwyczaj kilka dni.Różnica między nimi była jednak zasadnicza: Norwich odwiedzał światy, które wcześniej poznawał, Ganzowi nie było to w żaden sposób dane.Rzucony na głęboką wodę, mógł utonąć.- Nie martw się! - rzucił krótko Norwich.Jeśli jego słowa miały zabrzmieć uspokajająco, zamierzonego efektu nie osiągnął.- O co będą mnie pytać? - zagadnął jedynie.- O wszystko.- To znaczy, konkretnie o co?- Kim jesteś, co robiłeś, w jaki sposób tutaj trafiłeś?- A ty nie będziesz mógł im o tym opowiedzieć?- Mnie też spytają.Winda stanęła w miejscu i drzwi rozsunęły się bezszelestnie.Kolejny korytarz i znów mężczyźni w brunatnych uniformach.Cholera! Ganz miał rację.Jeśli jest to tylko zbieg okoliczności, to wyjątkowo nieszczęśliwy.Strażnicy nie narzucali się ze swoim towarzystwem.Milcząc, szli obok.Nie musieli wskazywać drogi; tę Norwich znał doskonale.W gabinecie czekał już na nich sir Charles.Zdziwiło cię towarzystwo? - spytał staruszek, zwracając się do agenta.- Zmieniły się w międzyczasie pewne okoliczności.- stwierdził enigmatycznie.- Bezpieczeństwo państwa wymagało wprowadzenia środków nadzwyczajnych.- Co się stało?- Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? - odparł pytaniem na pytanie sir Charles.- Proszę przypomnieć, czego dotyczyła.- Zresztą - staruszek machnął lekceważąco ręką - nieważne.Chciałbym, żebyś kogoś poznał.- Kątem oka wskazał stojący tyłem do nich obrotowy fotel.Ktoś w nim siedział; Norwich dostrzegł świecące się na odległość czarne lakierki.Nieznajomy mężczyzna leniwie podniósł się i odwrócił w stronę przybyłych.Nie był w mundurze oficera Abwehry, w którym Norwich widział go ostatnio, ale tę twarz rozpoznał natychmiast.- Masz mocne uderzenie - powiedział, cedząc dla większego efektu słowa, Whitely.- Nigdy ci tego nie zapomnę.Agent swój pytający wzrok zwrócił w kierunku sir Charlesa.Staruszek jednak, poza delikatnym ironicznym uśmiechem, nie zdobył się na żadną odpowiedź.Stojącego za plecami agenta Ganza też jakby coś ukłuło.Nerwowymi ruchami szarpał Norwicha za rękaw munduru.Ten obrócił się na pięcie i dopiero wtedy ujrzał ogromny na całą ścianę, nadzwyczaj realistyczny, hologram Adolfa Hitlera.Niewiele brakowało, by siłą rozpędu wyciągnął dłoń ku górze w faszystowskim pozdrowieniu.[listopad 2001 - luty 2002]Sebastian R.Chosiński [ Pobierz całość w formacie PDF ]