[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.rezydentkom: ja miałam rnęża, który mię co wieczór całował w czoło na dobranoc, a w rękę dziękując za obiad; wobec tej czułości niewdzięczną byłabym, poświęcając innemu chociaż odrobinę próżnych myśli.Jako gospodyni, musiałam jednak myśleć o gościu, a szatan obrał właśnie tę drogę, żeby trafić do mego serca.Malowanie miało się odbywać w narożnym pokoju o czterech oknach, najjaśniejszym z całego mieszkania.Dnia tego słońce zajrzało do wszystkich okien naraz, na dworze wietrzyk wiosenny poruszał obnażonemi gałęziami; kazałam tedy rozwiesić wszystką wędlinę dla przewietrzenia, a sama poszłam do sali, gdzie na mnie czekał już malarz.Na moje uprzejme powitanie skłonił się w milczeniu i, nie patrząc na mnie wcale, kazał usiąść na przygotowanem krześle.W tejże chwili usłyszałam cichutkie stąpanie za drzwiami, klamka poruszyła się zlekka — obie rezydentki były tedy przy dziurce od klucza, biedaczki dusiły się zapewnie, żeby nie sapnąć głośniej.A malarz, obrócony do mnie plecami, wciąż ustawiał stalugi, maczał kredkę w ustach, próbował kredkę w ustach, próbował na płótnie i znowu do ust podnosił.Zęby na moję powitanie odpowiedział" choć jednem słowem, choć wejrzeniem przynajmniej.zaraz zaczęłabym rozmowę: wobec milczenia czułam się onieśmieloną, nadrabiałam wprawdzie rezonem i wciąż głowę to w prawo, to w lewo zwracałam, w pierwszej chwili jednak nie mogłam odzyskać zwykłej swobody.Może nocleg miał zły może mu do kawy śmietanki nie dali? przemknęło po głowie, odtąd postanowiłam więcej o niego się troszczyć; blade zapadłe policzki chłopaka mogłyby wzbudzić litość nawet w starszem sercu niż moje.Już miałam go zapytać, jak noc przepędził, kiedy urządziwszy należycie przybory, wrócił się do mnie.Odstąpił kilka kroków, brwi ściągnął i mierzył mię badawczo od stóp do głowy; wrażenia ani śladu, z taką samą miną patrzyłby zapewne na łysą głowę mego męża.Poskoczył, schwyciwszy naprzód pochylił, znowu się cofnął i patrzył: nakoniec za brodę mię ujął, obrócił głowę profilem, pod jął do góry zaglądał, z boku, wprost, mruczał cóś przytem wywijając kredką, trzymaną w ręku.Zapewne były To manewry czysto malarskie, nie podobały mi się jednak.Dla mnie nawet proboszcz w kościele zachowywał pewne względy, a kropiąc lud wodą święconą, zwykle mój świeży kapelusz omijał: ten zaś malarczyk traktował mię jak najzwyczajniejszą modelkę ! w potrzebie możeby nawet za ucho pociągnął! Pewną byłam, że dotąd malował tylko starych księży i łysych prezesów; 'nawet dziwnem mi się wydawała, jak mogłam myśleć o jakiemś wrażeniu.Widocznie był nizkiego pochodzenia, świadczyły o tem duże ręce, nogi, maniery dziwne, które ładnej kobiety od brzydkiej odróżnić nie dozwalały.Być może nawet, że się upijał; kto wie, może i teraz nawet nie był zupełnie trzeźwym? Mój mąż, wioząc tę osobliwość aż z miasta,.mógł też wybrać coś lepszego; przez cały miesiąc przesiadywać po parę godzin z bandytą, z gburem, który, chwytając za brodę, nie raczy nawet przeprosić, a te głupie rezydentki wciąż przy drzwiach stoją — w ciszy wyraźnie słyszałam ich stłumiony oddech.Dopiero gdy mnie dostatecznie wymusztrował, raczył zwrócić uwagę na ubranie, na twarz może.złagodniał, uśmiechnął się.wyprzystojniał w jednej chwili.— nic tak nie szpeci mężczyzny, jak obojętność, z jaką na nas patrzy.Jego oczy i zęby były wcale ładne — nie mogłam dostrzedz tych wdzięków, gdy miał najeżoną minę.— Fijołki w popielatych włosach.wybornie!Obrzucił okiem dziedziniec, błotniste pola, widniejące przez okna, i znowu na mnie spojrzał.Teraz pewną byłam dobrego wrażenia; jakkolwiek z niskiego rodu, jako artysta musiał mieć gust i znać się na pięknie; zresztą, kto wie, może i ród nie był niski — mój mąż marszałkowicz, a ręce i nogi miał większe niż jogo.— Bukiet w staniku można przypiąć niżej — rzekł.— zresztą wszystko dobrze.doskonale.Patrzył na mnie coraz więcej zdziwiony.— Niech się pani uśmiechnie, spojrzy na mnie.długo, żeby wzrok nabrał spokoju i pewności [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.rezydentkom: ja miałam rnęża, który mię co wieczór całował w czoło na dobranoc, a w rękę dziękując za obiad; wobec tej czułości niewdzięczną byłabym, poświęcając innemu chociaż odrobinę próżnych myśli.Jako gospodyni, musiałam jednak myśleć o gościu, a szatan obrał właśnie tę drogę, żeby trafić do mego serca.Malowanie miało się odbywać w narożnym pokoju o czterech oknach, najjaśniejszym z całego mieszkania.Dnia tego słońce zajrzało do wszystkich okien naraz, na dworze wietrzyk wiosenny poruszał obnażonemi gałęziami; kazałam tedy rozwiesić wszystką wędlinę dla przewietrzenia, a sama poszłam do sali, gdzie na mnie czekał już malarz.Na moje uprzejme powitanie skłonił się w milczeniu i, nie patrząc na mnie wcale, kazał usiąść na przygotowanem krześle.W tejże chwili usłyszałam cichutkie stąpanie za drzwiami, klamka poruszyła się zlekka — obie rezydentki były tedy przy dziurce od klucza, biedaczki dusiły się zapewnie, żeby nie sapnąć głośniej.A malarz, obrócony do mnie plecami, wciąż ustawiał stalugi, maczał kredkę w ustach, próbował kredkę w ustach, próbował na płótnie i znowu do ust podnosił.Zęby na moję powitanie odpowiedział" choć jednem słowem, choć wejrzeniem przynajmniej.zaraz zaczęłabym rozmowę: wobec milczenia czułam się onieśmieloną, nadrabiałam wprawdzie rezonem i wciąż głowę to w prawo, to w lewo zwracałam, w pierwszej chwili jednak nie mogłam odzyskać zwykłej swobody.Może nocleg miał zły może mu do kawy śmietanki nie dali? przemknęło po głowie, odtąd postanowiłam więcej o niego się troszczyć; blade zapadłe policzki chłopaka mogłyby wzbudzić litość nawet w starszem sercu niż moje.Już miałam go zapytać, jak noc przepędził, kiedy urządziwszy należycie przybory, wrócił się do mnie.Odstąpił kilka kroków, brwi ściągnął i mierzył mię badawczo od stóp do głowy; wrażenia ani śladu, z taką samą miną patrzyłby zapewne na łysą głowę mego męża.Poskoczył, schwyciwszy naprzód pochylił, znowu się cofnął i patrzył: nakoniec za brodę mię ujął, obrócił głowę profilem, pod jął do góry zaglądał, z boku, wprost, mruczał cóś przytem wywijając kredką, trzymaną w ręku.Zapewne były To manewry czysto malarskie, nie podobały mi się jednak.Dla mnie nawet proboszcz w kościele zachowywał pewne względy, a kropiąc lud wodą święconą, zwykle mój świeży kapelusz omijał: ten zaś malarczyk traktował mię jak najzwyczajniejszą modelkę ! w potrzebie możeby nawet za ucho pociągnął! Pewną byłam, że dotąd malował tylko starych księży i łysych prezesów; 'nawet dziwnem mi się wydawała, jak mogłam myśleć o jakiemś wrażeniu.Widocznie był nizkiego pochodzenia, świadczyły o tem duże ręce, nogi, maniery dziwne, które ładnej kobiety od brzydkiej odróżnić nie dozwalały.Być może nawet, że się upijał; kto wie, może i teraz nawet nie był zupełnie trzeźwym? Mój mąż, wioząc tę osobliwość aż z miasta,.mógł też wybrać coś lepszego; przez cały miesiąc przesiadywać po parę godzin z bandytą, z gburem, który, chwytając za brodę, nie raczy nawet przeprosić, a te głupie rezydentki wciąż przy drzwiach stoją — w ciszy wyraźnie słyszałam ich stłumiony oddech.Dopiero gdy mnie dostatecznie wymusztrował, raczył zwrócić uwagę na ubranie, na twarz może.złagodniał, uśmiechnął się.wyprzystojniał w jednej chwili.— nic tak nie szpeci mężczyzny, jak obojętność, z jaką na nas patrzy.Jego oczy i zęby były wcale ładne — nie mogłam dostrzedz tych wdzięków, gdy miał najeżoną minę.— Fijołki w popielatych włosach.wybornie!Obrzucił okiem dziedziniec, błotniste pola, widniejące przez okna, i znowu na mnie spojrzał.Teraz pewną byłam dobrego wrażenia; jakkolwiek z niskiego rodu, jako artysta musiał mieć gust i znać się na pięknie; zresztą, kto wie, może i ród nie był niski — mój mąż marszałkowicz, a ręce i nogi miał większe niż jogo.— Bukiet w staniku można przypiąć niżej — rzekł.— zresztą wszystko dobrze.doskonale.Patrzył na mnie coraz więcej zdziwiony.— Niech się pani uśmiechnie, spojrzy na mnie.długo, żeby wzrok nabrał spokoju i pewności [ Pobierz całość w formacie PDF ]