[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zobaczyła, że kobieta wchodzi do pokoju, choć jejtwarz pozostawała zasłonięta.Widziała, jak wyciąga rękę,długą, szczupłą i opaloną, ze skrzącą się bransoletką nanadgarstku.Dotknęła ramienia mężczyzny. Lepiej posprzątaj mruknął ojciec bo wrócę tu isprawdzę.Kobieta, macocha Varena, wyciągnęła go zpomieszczenia.Isobel zamknęła oczy.Powoli wstała,przyciskając książkę Poego do piersi.Usłyszała jakąśszamotaninę.Przekleństwo.Trzasnęły drzwi.W jednej chwili pokój wypełniły szepty dziesięćosób, które syczały i mówiły jednocześnie.Otworzyła oczy.Na podłodze tuż przed szafązobaczyła światło, które przygasało i rozjaśniało się nanowo, jakby żyrandol nad łóżkiem Varena kołysał się nałańcuchu.Echo kroków na schodach stało się odległe izniekształcone, jakby dochodziło z oddali i spod wody.Bezkształtne cienie przemykały nad podłogą i przeddrzwiami szafy, przez co na krótkie chwile wokół Isobelzapadała zupełna ciemność.Gdzieś w pokoju zamiauczała Slipper.29OdwiezionaIsobel zagrzechotała drzwiami szafy.Nie chciały sięotworzyć.Szepty stały się głośniejsze.Wydawały sięsączyć ze ścian.Nie widziała już Varena, miejsce, wktórym stał, było teraz puste.Próbowała pchać drzwiobiema rękami, z książką Poego wciśniętą pod pachę.Zaczęła walić w listewki.Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem.Odskoczyła wtył.Szepty ustały.Stał tam ze swoją sfatygowaną torbą i patrzył przezdziewczynę na wskroś, z twarzą zimną i pozbawionąwyrazu niczym szkło.Za nim światło wisiało nieruchomona swoim łańcuchu i już nie migotało, choć dziewczynawciąż słyszała warczenie Slipper. Zabieram cię do domu powiedział.Obrócił się bez dalszych słów, po czym, złapawszyjej plecak, podszedł do okna pod przeciwległą ścianą.Isobel ostrożnie wyszła z szafy, wzrokiem omiatającpodłogę, ściany, szafę.Wszystko było bezgłośne.Patrzyła, jak chwyta okno i je podciąga.Wymknął sięw mrok i zniknął jej z pola widzenia.Isobel pognała do okna.Zobaczyła go tuż przeddomem, zdawał się lewitować.Spojrzała w dół i gdy jejoczy przywykły do ciemności, dostrzegła czarnąpowierzchnię, na której stał.Do ceglanej elewacjiprzylegały rozkładane żelazne schody, przerdzewiaładroga pożarowa.Zawahała się.Znajdowali się bardzo wysoko.Varenchwycił jej wolną rękę, nie pozostawiając wyboru.Niezdolna mu się oprzeć, wyszła na chłodne powietrze, ajej drżenie przerodziło się w prawdziwe dreszcze, gdyzimny wiatr uderzył w ścianę domu i omiótł ich oboje.Jego i tak już mocny uścisk jeszcze się zacieśnił, agdy jej stopy odnalazły metalowe podłoże, pociągnął ją iwprawił w ruch.Chwiejne schody skrzypiały itrzeszczały, kołysząc się mocniej, gdy minęli pierwszyzakręt.W dół, skręt, w dół i w dół.Hebanowy ptak nadachu zaskrzeczał ostrzegawczo.Niczym echoodpowiedziało mu ochrypłe krakanie i furkot skrzydeł.Varen pierwszy zeskoczył z drabinki, która zwieszałasię na końcu drogi pożarowej.Trzęsąc się, Isobelodwróciła się i zaczęła opuszczać, szczebelek poszczebelku, wciąż z książką Poego pod pachą.Poczuła, żeręce Varena obejmują ją w talii.Dzwignął ją i postawił naziemi.Złapał ją za rękę jeszcze raz i znowu ruszyła, zanimzdołała się zorientować, gdzie i po co.Dotarli do krawężnika i gdy ją puścił, oddając plecak,wiedziała, że ma wsiąść do cougara.Okrążył samochód iotworzył drzwi kierowcy.Wrzucił swoją torbę na tylnesiedzenie, wsiadł i zatrzasnął drzwi za sobą.Isobel opadła na fotel pasażera, trzymając nakolanach plecak i książkę Poego.Czy powinna coś powiedzieć? Czy też tylkopogorszyłaby sprawę?Uruchomił silnik i dodał gazu.Isobel szybkozamknęła swoje drzwi, obawiając się, że w każdej chwilimoże ruszyć.Znowu zwiększył obroty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Zobaczyła, że kobieta wchodzi do pokoju, choć jejtwarz pozostawała zasłonięta.Widziała, jak wyciąga rękę,długą, szczupłą i opaloną, ze skrzącą się bransoletką nanadgarstku.Dotknęła ramienia mężczyzny. Lepiej posprzątaj mruknął ojciec bo wrócę tu isprawdzę.Kobieta, macocha Varena, wyciągnęła go zpomieszczenia.Isobel zamknęła oczy.Powoli wstała,przyciskając książkę Poego do piersi.Usłyszała jakąśszamotaninę.Przekleństwo.Trzasnęły drzwi.W jednej chwili pokój wypełniły szepty dziesięćosób, które syczały i mówiły jednocześnie.Otworzyła oczy.Na podłodze tuż przed szafązobaczyła światło, które przygasało i rozjaśniało się nanowo, jakby żyrandol nad łóżkiem Varena kołysał się nałańcuchu.Echo kroków na schodach stało się odległe izniekształcone, jakby dochodziło z oddali i spod wody.Bezkształtne cienie przemykały nad podłogą i przeddrzwiami szafy, przez co na krótkie chwile wokół Isobelzapadała zupełna ciemność.Gdzieś w pokoju zamiauczała Slipper.29OdwiezionaIsobel zagrzechotała drzwiami szafy.Nie chciały sięotworzyć.Szepty stały się głośniejsze.Wydawały sięsączyć ze ścian.Nie widziała już Varena, miejsce, wktórym stał, było teraz puste.Próbowała pchać drzwiobiema rękami, z książką Poego wciśniętą pod pachę.Zaczęła walić w listewki.Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem.Odskoczyła wtył.Szepty ustały.Stał tam ze swoją sfatygowaną torbą i patrzył przezdziewczynę na wskroś, z twarzą zimną i pozbawionąwyrazu niczym szkło.Za nim światło wisiało nieruchomona swoim łańcuchu i już nie migotało, choć dziewczynawciąż słyszała warczenie Slipper. Zabieram cię do domu powiedział.Obrócił się bez dalszych słów, po czym, złapawszyjej plecak, podszedł do okna pod przeciwległą ścianą.Isobel ostrożnie wyszła z szafy, wzrokiem omiatającpodłogę, ściany, szafę.Wszystko było bezgłośne.Patrzyła, jak chwyta okno i je podciąga.Wymknął sięw mrok i zniknął jej z pola widzenia.Isobel pognała do okna.Zobaczyła go tuż przeddomem, zdawał się lewitować.Spojrzała w dół i gdy jejoczy przywykły do ciemności, dostrzegła czarnąpowierzchnię, na której stał.Do ceglanej elewacjiprzylegały rozkładane żelazne schody, przerdzewiaładroga pożarowa.Zawahała się.Znajdowali się bardzo wysoko.Varenchwycił jej wolną rękę, nie pozostawiając wyboru.Niezdolna mu się oprzeć, wyszła na chłodne powietrze, ajej drżenie przerodziło się w prawdziwe dreszcze, gdyzimny wiatr uderzył w ścianę domu i omiótł ich oboje.Jego i tak już mocny uścisk jeszcze się zacieśnił, agdy jej stopy odnalazły metalowe podłoże, pociągnął ją iwprawił w ruch.Chwiejne schody skrzypiały itrzeszczały, kołysząc się mocniej, gdy minęli pierwszyzakręt.W dół, skręt, w dół i w dół.Hebanowy ptak nadachu zaskrzeczał ostrzegawczo.Niczym echoodpowiedziało mu ochrypłe krakanie i furkot skrzydeł.Varen pierwszy zeskoczył z drabinki, która zwieszałasię na końcu drogi pożarowej.Trzęsąc się, Isobelodwróciła się i zaczęła opuszczać, szczebelek poszczebelku, wciąż z książką Poego pod pachą.Poczuła, żeręce Varena obejmują ją w talii.Dzwignął ją i postawił naziemi.Złapał ją za rękę jeszcze raz i znowu ruszyła, zanimzdołała się zorientować, gdzie i po co.Dotarli do krawężnika i gdy ją puścił, oddając plecak,wiedziała, że ma wsiąść do cougara.Okrążył samochód iotworzył drzwi kierowcy.Wrzucił swoją torbę na tylnesiedzenie, wsiadł i zatrzasnął drzwi za sobą.Isobel opadła na fotel pasażera, trzymając nakolanach plecak i książkę Poego.Czy powinna coś powiedzieć? Czy też tylkopogorszyłaby sprawę?Uruchomił silnik i dodał gazu.Isobel szybkozamknęła swoje drzwi, obawiając się, że w każdej chwilimoże ruszyć.Znowu zwiększył obroty [ Pobierz całość w formacie PDF ]