[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W myślach po-wtarzała ruch, który miał sprawić, że igła trafi we właściwe miejsce.Czekali.Budynek, w którym pracowała Katarzyna, był całkowicie oszklony iprzypominał akwarium.Na ulicy widać było grupki młodych ludzi zmierzającychna dyskotekę lub do pubu.Zaczął padać deszcz i światła za oknami samochodurozmazywały się w kolorowe wzory.Katarzyna wybiegła z budynku, zasłaniając głowę torebką.Miała na sobiedopasowany szary kostium.Wyglądała elegancko i seksownie.Doktor zprzyjemnością obserwował jej odsłonięte kolana i kształtne, opięte spódnicą uda.Czekał, aż zbliży się do samochodu i będzie mógł ją zawołać.Jego palce nerwowostukały w przycisk do automatycznego otwierania szyb.Czuł się fatalnie iprzysięgał sobie, że zaraz po operacji upije się do nieprzytomności.- Kasiu! - Patrycja otworzyła tylne drzwi.- Wsiadaj z przodu, podwieziemycię.- Ale miałam szczęście - ucieszyła się Katarzyna.- Moja fryzura zaczynałaprzypominać gniazdo wron.Byliście na zakupach?Doktor ruszył. Taka odmiana dobrze mi zrobi - pomyślał, patrząc na profilKatarzyny Raiss.- Coś w tym rodzaju - Patrycja roześmiała się nienaturalnie głośno.-Zapraszamy cię na kolację.Krewetki w sosie czosnkowym.Twoje ulubione.- To jakaś okazja? - Katarzyna uśmiechnęła się.Przez moment jej oczyspotkały się ze spojrzeniem Szobera.Nie wiedziała dlaczego, ale poczuła siędziwnie. Chyba jest trzezwy - pomyślała zaskoczona.Dlatego patrzył takprzenikliwie, po lekarsku.- %7ładna.- Patrycja śmiała się prawie bez przerwy.Poprawiała przy tym włosy ipotrząsała głową.Ona równieżodstawiła środki uspokajające i alkohol.- Po prostu moja najlepsza koleżankaspędzi z nami miły wieczór po ciężkim dniu pracy.Szober włączył najnowszą płytę Carlosa Santany.Rytmiczne dzwięki gitarywypełniły wnętrze samochodu.- Twój mąż chyba nie jest z tego powodu szczęśliwy.Odpowiedz była przewrotna i zmuszała do reakcji. - Jestem załamany.- Profil Szobera uległ lekkiej deformacji, co mogłooznaczać uśmiech.Tak przynajmniej wydawało się Katarzynie Raiss.- Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że was mam.Dwadzieścia minut pózniej osunęła się bezwładnie na drzwi samochodu.Santanajuż nie grał, a deszcz padał jeszcze intensywniej.Doktor Szober po raz ostatnizobaczył w lusterku twarz swojej pierwszej ofiary, Julii Górskiej.Patrzył obojętniei bez emocji; już jej nie pragnął.Była jak zużyty but.Obraz zamazywał się i znikał.Zbliżali się do domu.Szober uświadomił sobie, że w wyobrazni widzi nadal swojążonę.Tę dawną, sprzed wypadku.Wszystko, co wydarzyło się potem, nie liczyłosię.Zanim wyszli z samochodu, odczekali, aż skończą się wiadomości.Dali sobieczas na marzenia o szczęściu.Ponownie wzięli się za ręce i mocno je zacisnęli.Ichgłowy pochyliły się ku sobie, dotknęły, tak jakby szukały energii do przetrwania.Katarzyna Raiss była już tylko nową twarzą.Szober sięgnął do schowka i wyjąłswój przysmak.Rozerwał opakowanie i poczęstował żonę.Czekoladowe paluszkiprzypomniały im szczęśliwe dni.Inny wtedy był wiatr, inny zapach.Inne było wszystko.- Bierzmy się do pracy - westchnął doktor.- I nie martw się.Tym razem też sięuda.Patrycja myślała podobnie.Druga operacja przebiegła znacznie szybciej niż poprzednia.Niemalżeautomatycznie ustawił kroplówkę ze znieczuleniem, ściągnął skórę z obu twarzy izajął się zamykaniem naczyń krwionośnych.Tym razem krwawienie było większei częściej musiał używać peana.Kiedy skończył, upewnił się ostatecznie, żezostawia żonę w dobrym stanie.Przeszedł do salonu.Po drodze wrzucił do koszarękawiczki.Nie mógł wiedzieć, że kilka godzin wcześniej przypadek zadecydował o losie ichobojga.Igła, którą niewprawna ręka Patrycji wbiła w szyję Katarzyny Raiss,ześlizgnęła się z kołnierza jej bluzki i nieco wykrzywiła.Dlatego śmiertelna dawkabarbituranu dostała się do organizmu tylko częściowo.Reszta wypłynęła na skórę iwsiąkła w materiał.Wyjęta z lodówki zimna butelka pasowała do dłoni i miała przyjemny wygląd.Doktor pił  z gwinta.Nie wiedział, że każdy łyk wyznaczał minuty, w którychnajbliższa przyjaciółka jego żony odzyskiwała przytomność.Kiedy padł bez czuciana kanapę i zaczął głośno chrapać, zdarzył się cud.Katarzyna zobaczyła sufit oczami bez powiek.Potem podniosła się na łokciach irozejrzała po pokoju.Z narastającym strachem zobaczyła krew na swoim ubraniu, kroplówkę i nieznajomą kobietę ze straszliwie opuchniętątwarzą na łóżku obok.Zerwała się na bosaka i chwiejąc się, ruszyła do drzwi.Podrodze z przerażeniem rozpoznawała meble w domu Szoberów.W saloniezauważyła pijanego doktora.Dotknęła twarzy i poczuła ból.Wydawało jej się, żejest pogrążona we śnie.Krew, tępe mrowienie w całym ciele, strach i brak pamięcisprawiły, że chciała jak najszybciej znalezć się u siebie w mieszkaniu.Zbierało jejsię na wymioty i z trudem odnajdowała siły, aby trafić do wyjścia.Była noc.Padał deszcz, a latarnie rozlewały na mokrej jezdni lśniące światło.Katarzyna biegła w kierunku głównej ulicy.Mokre krople rozpuściły skrzepy wmiejscu jej twarzy i na ubraniu pojawiły się strużki krwi.Początkowo ich niezauważyła.Chłód sprawił, że wracała jej świadomość.Zorientowała się, że wokołoprawie nie było ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl