[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Podniósł słuchawkę drugiegoaparatu i zlecił energicznie i autorytatywnie:  Gordie, maływóz dla pana Aldersona za dziesięć minut przy północnejbramie.Cały czas przyglądał się Melissie, nie bez podziwu, choćjednocześnie z pewną rezerwą.Melissa nie mogła się zdecydować, czy ma zapytać o CalvinaJohnsona.Johnson znał ją jako żonę Kimballa Fitzgeralda.Niebyło to wygodne w tej sytacji.Z drugiej strony Lea i Latourelle,którym zwierzyła się z zamiaru rozmowy z panną CoralVandenberg, trochę ją onieśmielili.Chyba powinna się w parusprawach upewnić, zanim zapuka do drzwi panny Vandenbergze starannie przygotowaną listą pytań, które chce jej zadać. Czy zastałam pana Calvina Johnsona?Otworzył usta ze zdumienia. Johnsona? Calvina Johnsona, naszego buchaltera? Jeśli to możliwe, chciałabym się z nim zobaczyć. Oczywiście  powiedział niedowierzająco. Jest panipewna, że to o tego Calvina Johnsona pani chodzi? Tak, o waszego buchaltera.Był wyraznie zbity z tropu. Urzęduje w tamtym pokoju  wskazał ręką drzwi obok.Czy pani mieszka u nas? Jeśli ma pani jakieś zażalenie,mógłbym może pomóc, po to tu jestem. Nie, nie mieszkam u was.  Przepraszam, ale przewijają się tu takie tłumy, nie sposóbwszystkich zapamiętać.Chociaż pani pewnie bym nieprzeoczył. Przerwał speszony jej jasnym spojrzeniem.Proszę wejść bez pukania.Ostrożnie, uchyliła drzwi.Pan Calvin Johnson w zielonymdaszku ochronnym nad oczami siedział w drugim końcumałego pokoiku pod rzucającą jaskrawe światło lampą.Zwróciłku niej uważny wzrok i niezdarnie podniósł się z krzesła. Panna Telefson? Przepraszam.pani Barnard? Czy sięmoże mylę? Czym mogę służyć? Melissa zbliżyła się.Stanęła wkręgu światła, ale nadal jej nie poznawał. Nie mieszkam tu, proszę pana.Jestem.Był pan w SugarRiver przed paru dniami.W moim domu.Szukał pan swojejzaginionej przyjaciółki Sary. Sary? Tak, naturalnie.Byłem w Sugar River.Ale tadziewczyna to nie była Sara.Czy pani coś wie o Sarze? Wskazał ręką krzesło i sam usiadł. To już tak długo trwa ijeszcze jej nie znalazłem.Rozmawialiśmy o niej, prawda?Zapewniała mnie pani, że to nie ona utonęła w jeziorze.Nie pamięta mnie  pomyślała Melissa.Nic nie wie o Kimie.Nigdy o nim nie słyszał.Jest pochłonięty własnymi troskami. Nie, nie wiem nic o Sarze.Ale po pana wyjezdzie kobieta,która wtedy u mnie była, pani Holland, powiedziała, że kiedyśnad Sugar River mieszkała niejaka pani Vandenberg, a panwymienił to nazwisko w związku z Sarą.Pomyślałam więc.Poprostu mnie to zastanowiło. Ale Sara nie nazywała się Vandenberg, tylko Hansen.SaraHansen.Pracowała u panny Vandenberg, Coral Vandenberg to wszystko.A panna Vandenberg nigdy nie mieszkała wpobliżu Sugar River, pochodzi z Edmonton.Przyjechała tuzeszłej jesieni, w pazdzierniku czy listopadzie, wprost zEdmonton.Nigdy przedtem nie była na wschodzie.Melissa rozważała przez chwilę jego słowa. Może jednak ma to jakiś związek  powiedziała. Saramówiła panu, że jakaś straszna rzecz zdarzyła się w Sugar Riveri że to jeszcze nie jest zakończone.Czy domyśla się pan, o co tumogło chodzić? Podejrzewał pan, że to może być coś, co ona odkryła.Coś niebezpiecznego, i że z tego powodu musiała tamwrócić.Czy ma pan jakieś choćby niejasne pojęcie, o czym Saramogła myśleć? Zastanawiałem się nad tym wiele razy.Ale cokolwiek tobyło, nie ma to nic wspólnego z panną Vandenberg.Sarazaczęła u niej pracować dopiero po Nowym Roku.Zaraz poNowym Roku. I nie wspominała, że słyszała nazwisko Vandenberg wSugar River? Rozumie pan, Sara mogła znać kogoś z krewnychpanny Vandenberg wiele lat temu.Może dlatego zgłosiła się dopracy u niej. Nie.Sara zobaczyła fotografię panny Vandenberg wgazecie.Bogata dziewczyna, mieszkająca w hotelowymapartamencie i mająca zamiar studiować muzykę.PannaVandenberg zaangażowała ją i całe szczęście, że to zrobiła.Jedno wiem na pewno: Sara nigdy by sobie nie poszła, i niezostawiłaby panny Vandenberg z twarzą jeszcze w wysypce, zzabandażowanymi palcami i nie wyleczonym gardłem.Sara nielubiła jej, ale pracowała u niej sześć miesięcy, a pielęgnowała jąblisko dwa.Na początku panna Vandenberg była zupełniebezradna i Sara musiała wszystko koło niej robić.Nie mogłanawet rozmawiać z ludzmi i nikogo nie chciała widywać.Przer-wała lekcje muzyki i tylko leżała w łóżku, a Sara karmiła ją jakdziecko i smarowała maścią, i dawała lekarstwa.W ogóleprzez pierwsze parę tygodni nie zostawiała jej samej.Nie, nieposzłaby sobie, kiedy ona jeszcze potrzebowała pomocy, gdybynie stało się coś złego.Coś, co zmusiło ją do odejścia wbrewwoli, co ją przestraszyło. Czy Sara nigdy nie opowiadała panu o sobie? Przecieżmieliście się pobrać? Sara miała ciężkie życie.Ludzie nie zawsze lubiąopowiadać o swoich przejściach.Nie, nic mi nie opowiadała.Nawet gdzie pracowała, zanim tu przyszła.Kiedyś, raz,myślałem, że ma zamiar.Mieliśmy odwiedzić Olive i dzieciaki.W czerwcu.Pogoda była brzydka, okropnie wiało.Wysiedliśmyz autobusu na rogu Downing Street i szliśmy Orchard w stronędomu Olive.Kiedy przechodziliśmy koło restauracji, wiatr zerwał markizę i jakiś mężczyzna w białym fartuchu wyszedł nadwór.Wpadł wprost na Sarę.Spojrzał na nią i zawołał:  Proszę,co za spotkanie! Gdzie podziewałaś się przez tyle miesięcy ? Tak?  spytała stłumionym głosem Melissa. Okazało się, że to nieporozumienie.Może zresztą niedosłyszałem wyraznie, co mówił, podnosiłem właśnie jejokulary.Spadły, kiedy ten facet się z nią zderzył.Włożyła je iposzliśmy dalej, nawet mu nie odpowiedziała.I kiedy zapytałem:  Czy pracowałaś tu dawniej?  mnie teżnie odpowiedziała.Nie odezwała się ani słowem.Rozdział jedenastyCicha automatyczna winda zawiozła Melissę przed drzwipokoju panny Vandenberg [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl