[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wygląda o niebo lepiej ode mnie, pomyślała Kyliez rezygnacją.- Masz chwilę? - spytała Daisy.- Szczerze mówiąc, nie.- Po co pytasz? Przecież i tak wiadomo, coodpowie - zrzędziła Lou, wchodząc do biura.Wyglądała równie wspaniale jak Daisy, tyle że była caław czerwieniach.- Ta dziewczyna nigdy nie machwili czasu.- Babciu.- Cicho bądz! Mniej odwagę przyznać, że otowreszcie w twym beznadziejnym życiu wydarzyłosię coś wspaniałego.- Co takiego?! - wykrzyknęła Kylie, nie posiadając się ze zdziwienia.Lou zamknęła starannie drzwi i zażądała: - A teraz opowiadaj ze szczegółami, co wydarzyłosię wczoraj wieczorem.- Nic się nie wydarzyło - odparła Kylie zwięzle,zastanawiając się, w jaki sposób skierować rozmowęna inne tory.- A właściwie to dlaczego pytasz?- Ponieważ twoja bielizna pojawiła się dziś w pracy wcześniej niż ty.Kylie spojrzała z lekkim obrzydzeniem na kompromitujące dowody rzeczowe i wcisnęła je do szuflady biurka.- Jakiś czas temu gdzieś mi się zapodziały majtkii stanik.- I odnalazły się w domu Wade'a? - domyśliła sięDaisy.- Czy znów mam z tobą porozmawiać o ptaszkach i pszczółkach?- Mamo, proszę.- Kylie westchnęła i potarłatwarz.- Do tej pory pamiętam te beznadziejnehistoryjki.- Kochasz go?- Czy go kocham? O czym ty mówisz?Nie miała pojęcia, co Wade w niej widział.Uważała się za istotę wypraną z kobiecości.Nie malowałasię, strzygła krótko włosy, bo nie miała czasu ichukładać, nigdy też nie przykładała wagi do ubioru.W dodatku zbyt często bywała opryskliwa i złośliwa,a przecież prawdziwa kobieta powinna być wyrozumiała i łagodna.A jednak ten cudowny mężczyzna ją kochał.To rodziło komplikacje, ponieważ nie umiałajeszcze powiedzieć, czy odwzajemnia jego uczucia.Nie, to nie tak.Skoro nie mogła spać, jeść i skupić się na pracy, to znaczy, że była zakochana po uszy.Niewiedziała tylko, co z tym fantem począć.- Usiądz, kochanie, jesteś trochę blada.- Loupopchnęła ją w stronę krzesła.- Powiem ci, dlaczegotak kiepsko się czujesz.Po pierwsze, zbyt ciężkopracujesz, po drugie, zbyt rzadko się uśmiechasz, potrzecie, zachowujesz się jak raróg.Odpychasz ludzi,którzy cię kochają, zamiast odwzajemniać uczucia.Wreszcie, po czwarte, potrzebowałaś aż pół roku, byzauważyć, że pewien wspaniały facet stracił dlaciebie głowę.- Babciu, nie kopie się leżącego.- Kochanie, ktoś musi powiedzieć ci prawdę.Nieumiesz cieszyć się życiem.Sama wszystko komplikujesz i stwarzasz problemy.- Lou westchnęładramatycznie i zwróciła się do Daisy: - Powiedz miprawdę, Kylie jest nieślubnym dzieckiem? Miałaśromans z listonoszem? A może ją adoptowałaś? Aha,już wiem.Ta młoda dama przybyła z obcej planety.Kylie jęknęła i zasłoniła twarz dłońmi.- Córeczko, uspokój się.- Daisy pogładziła ją pogłowie.- Babcia chciała, może w nieco zbyt brutalnysposób, powiedzieć ci, że nie ma nic złego w twojejmiłości do Wade'a.Wiesz, w ogóle w miłości nie manic złego, to cudowna rzecz.Czasami dobrze jest zdaćsię na kogoś, pozwolić, by cię wyręczył.- Miałabym na kimś polegać? - Kylie zaśmiała sięhisterycznie.Czuła, że zaraz się rozpłacze.- Mamo,nie zniosłabym jeszcze jednej osoby, którą muszę sięopiekować.To byłoby ponad moje siły.- Wiesz co, kochanie, zasłużyłaś na kilka klapsów - stwierdziła Lou.- Jasne, to ty prowadzisz firmęi załatwiasz najważniejsze sprawy.Oczywiście jesteślepiej wykształcona i inteligentniejsza niż my, aletroska o drugiego człowieka to nie tylko zapewnieniemu dachu nad głową i kromki chleba.A zresztą, ktopodsuwa ci od czasu do czasu coś pożywnego dojedzenia? Twoja mama.Kto dba, byś nie zapomniała,jaki piękny jest świat? Kto cię rozśmiesza i wspiera,kiedy jesteś smutna? Ja i mama.Nie oczekujemy, żeokażesz nam choć odrobinę wdzięczności, jednak.Kylie przez chwilę stała oniemiała.Babcia i mamawpatrywały się w nią badawczo, a ona nagle wszystko zrozumiała.Często złościła się na nie, ale rzeczywiście nigdy nie podziękowała im za troskę i miłość,jaką ją otaczały.Zrobiło się jej bardzo głupio.- Posłuchajcie, ja.- Nie wygłaszaj przemówień.Po prostu powiedz,że jest ci przykro, bo czasami zachowywałaś się jakidiotka - zażądała Lou.- No dalej, chcę to usłyszeć.- No dobrze, może czasami rzeczywiście byłamtrochę.-.absolutnie beznadziejna, nieczuła, głupio zaślepiona - dopowiedziała babcia.- Tak, zachowywałam się jak idiotka - zgodziłasię Kylie, wywracając oczami.- Nareszcie jesteśmy zgodne - ucieszyła się Lou.- No dobrze, skoro już wszystko sobie wyjaśniłyśmy,to teraz idz i załatw sprawę ze swoim facetem.Z moim facetem? Hm, to brzmi zupełnie niezle,a nawet cudownie, pomyślała Kylie.Jednak najpierwmusiała zrobić coś równie ważnego. - Mamo, bardzo cię kocham - zwróciła się doDaisy.- Nie zawsze umiem to okazać i nie mówię citego zbyt często.Daisy ukradkiem wytarła oczy.- Dobra, dobra.- Lou popchnęła Kylie w stronędrzwi.- Idz pogadać z Wade'em.- Ciebie też bardzo kocham, babciu.Tym razem to Lou wyciągnęła z kieszeni chusteczkę do nosa.- Nie popadaj z jednej skrajności w drugą.- Loubezskutecznie próbowała opanować drżenie głosu.- Cieszę się, że wreszcie przejrzałaś na oczy, ale maszjeszcze coś ważnego do załatwienia.- Energiczniewypchnęła Kylie z biura.Uśmiechnięta Kylie poczuła, jak robi się jej lekkona duszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl