[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To on był bez wątpienia tym chłopakiem w czapcebaseballówce Golden Gopher.Oglądali nagrania z kamerwystarczającą liczbę razy, żeby go zidentyfikować.Yarden kiwał głową, jakby zamiast szyi miał sprężynę.2 2 5 - Ten to może być Bennett.- Nick postukał palcem w fotografięTylera.- Ale Patrick Murphy.Nie dysponujemy dostateczną ilościąnagrań, żeby mieć absolutną pewność.- Chciał wrócić do pokoju zmonitorami.Zastanawiał się, czy gdyby raz jeszcze przejrzał materiałz uwagą, byłby w stanie stwierdzić, który z mężczyzn jest przyrodnimbratem Maggie.- Tak, zdecydowanie Hendricks i Bennett - rzekł Yarden zprzekonaniem.Nie chodziło mu o to, by poprzeć Nicka.Być może byłnieśmiały, ale znał się na tej robocie.-Nie zdołaliśmy dobrze sięprzyjrzeć trzeciemu terroryście ani dwójce osób, która mutowarzyszyła.Wszyscy zniknęli w barze.- Co to znaczy zniknęli? - spytał zastępca dyrektora Kunze.- W miejscu, gdzie są samoobsługowe bary, nie ma kamer.- Ani jednej?- Ani jednej, sir.Nick już zamierzał wystąpić w obronie przestarzałego systemuzabezpieczeń, który miał służyć do śledzenia sklepowych złodziei, anie terrorystów, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.- Ochrona centrum handlowego nie obejmuje tego terenu.- zacząłwyjaśniać Yarden.- Nie przewidzieliśmy - przerwał mu Charlie Wurth - że nasze centrahandlowe staną się celem terrorystów.Z tego samego powodufunkcjonariusze ochrony nie są uzbrojeni.Już dawno należałowprowadzić pewne zmiany.2 2 6 - Ciekawe, że stacja telewizyjna nie dysponuje zdjęciemdziewczyny - zauważył Nick.Wszyscy przenieśli na niego uwagę.Nawet zastępca dyrektora Kunzezamilkł.- A co to może znaczyć? - spytał Charlie Wurth.- Na przykład że osoba, która przekazała mediom te zdjęcia, niewiedziała, że dziewczyna miała przy sobie plecak z jedną z bomb.-Kunze splótł ręce na piersi.- Przynajmniej nie był to wyciek z naszej grupy.Zróbmy wszystko,żeby tak pozostało.- Czy istnieje jakikolwiek dowód na to - Charlie Wurth spojrzał naJamie - że terroryści zginęli podczas wybuchów?- Wstępnie mogę to potwierdzić, jeśli chodzi o dwóch z nich.Władunku, który eksplodował w damskiej toalecie, nie znalezliśmyludzkich szczątków.- Jest pani w stanie to określić? - Nick nie wyobrażał sobie, co czujeczłowiek, który przesiewa szczątki i dochodzi do podobnego wniosku.- Nie będę wchodzić w drastyczne szczegóły.- Jamie chyba czytałamu w myślach.- Ale tak, jesteśmy w stanie to zrobić.- Więc istnieje prawdopodobieństwo, że troje z nich uciekło - rzekłKunze, jakby to była zniewaga.- Proszę nie zapominać o tym dupku z pilotem - przypomniał muWurth.- On także przeżył.Założę się o wszystko, że to on dostarczyłmediom zdjęcia.2 2 7 Rozległo się pukanie.Zebrani odwrócili głowy.Kunze znajdował sięnajbliżej drzwi, ale zamiast je po prostu otworzyć i wpuścić intruza,wyszedł na zewnątrz.Po chwili wrócił.Nikt się nie ruszył, idąc zaprzykładem Wurtha, który stał nieruchomo.- Morrelli, Yarden.- Kunze przywołał ich gestem.W żaden sposóbnie zdradził im, o co chodzi.Bez słowawyprowadził ich z pokoju.Dał jeszcze tylko Wurthowi znak ręką,żeby kontynuował.Kunze zaprowadził ich do czekającej z boku pary.Mężczyzna miał nasobie długi kaszmirowy płaszcz.Równie kosztowny płaszcz kobietybył ze skóry.Jerry Yarden chyba ich rozpoznał, zanim Kunze dokonał prezentacji.Jego uszy znowu poczerwieniały, szeroko otworzył oczy.To niezapowiadało nic dobrego.- Państwo Champan przyjechali, kiedy was tutaj nie było.Prosiłem,żeby jeszcze do nas zaszli.Pani Chapman, panie Chapman, to jestNick Morrelli i Jerry Yarden z United Allied Security.PaństwoChapman są większościowymi udziałowcami Mail of America.Nick odetchnął.Ci świetnie ubrani ludzie pragną zapewne wyrazić imswoje uznanie.Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo się mylił domomentu, gdy pani Chapman zmarszczyła brwi i zapytała:- Co, na Boga jedynego, nawaliło?ROZDZIAA PIDZIESITY2 2 8 Rebecca powinna była zaufać swojemu instynktowi.Zanim wsiadłado samochodu Dixona, czuła, że coś nie gra.Dixon nie odwrócił siędo niej, nie spojrzał na nią, a do tego ukrywał przed nią lewą stronętwarzy.Chociaż gdyby zobaczyła jego podbite oko, i tak by wsiadła.Zmartwiłaby się i chciałaby wiedzieć, co takiego się stało.Nie, nie chodziło nawet o to, że unikał jej wzroku.To raczej cośinnego, jakaś atmosfera napięcia, niemal dotykalny strach.Mimo wszystko jej instynkt nigdy by nie przewidział, że na tylnymsiedzeniu kryje się człowiek z bronią.Nie przewidziałby także, żekobieta z furgonetki, która nazwała ją Becky i proponowałapodwiezienie, pchnie ją twarzą w śnieg i zwiąże nadgarstki plastikowątaśmą.Teraz Rebecca siedziała całkiem sama w jakiejś ciemnej,śmierdzącej benzyną zimnej norze.W jej głowie kłębiły się myśli.Kim są ci ludzie? O co im chodzi? Czy Dixon ma jakiś związek zwybuchami w centrum handlowym? A Patrick? Czego od niej chcą?Nie znała odpowiedzi.I nic nie widziała.Jej oczy z wolna przywykały do ciemności.To byłachyba jakaś piwnica albo tunel.Na suficie znajdującym się niecałepółtora metra nad podłogą widniały drewniane krokwie.Podłogętworzył zimny twardy beton.Zciany były z betonowych bloków.%7ładnych okien.W suficie klapa, jakiś metr na metr, bezprowadzących do niej schodków.Nie zamykała się szczelnie albo teżktoś w pośpiechu jej nie domknął.Przez szparę sączyło się światło,padające na lewą stronę tej nory.Wrzucili tutaj Rebeccę z rękami2 2 9 związanymi w nadgarstkach.Upadła na zranione ramię.Poczułastrużkę krwi i wiedziała, że puścił jakiś szew.Ból nie byłnajważniejszy.Nic nie mogło przebić jej strachu.Do tej pory była razem z Dixonem.Opuścili jego samochód nadługoterminowym parkingu na lotnisku.Nadal padał śnieg.Rebeccaszukała wzrokiem jakichś znaków życia, samochodów ochrony,autobusów, jakichś innych zmotoryzowanych osób, ludzi wracającychdo swoich aut.Nie widziała kompletnie nikogo.Nawet gdybyodważyła się krzyknąć, nikt by jej nie usłyszał.Kobieta w furgonetce jechała tuż za nimi.Na parkingu wyciągnęłaRebeccę z samochodu i pchnęła na ziemię, na śnieg, po czymzwiązała jej ręce w nadgarstkach tak mocno, że plastikowa taśmawrzynała się w skórę.Pózniej wsadzili Rebeccę i Dixona na tyłfurgonetki.Mężczyzna z bronią przykucnął obok nich.Dixon w dalszym ciągu nie patrzył jej w oczy.Wyglądał okropnie.Z tej samej strony twarzy, gdzie miał podbite oko, krwawiła warga.Musieli go ciągnąć za włosy, bo wciąż mu sterczały.W światłachmijających samochodów Rebecca dojrzała podartą kurtkę i brudne nakolanach dżinsy.Chciała go zapytać, co się dzieje.Chciała, żeby na nią spojrzał ipowiedział, czy maczał palce w tych eksplozjach.Ale panika zatkałajej gardło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl