[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już w drugim tygodniu pierwszego roku studiów Teddy miałazaproszenia na wszystkie główne rozgrywki futbolowe Ivy Leaguepodczas weekendów, aż do Zwiąt Bożego Narodzenia.Mogła wybieraćspośród dziewięciu partnerów na karnawał zimowy w Dartmouth i gdybypozwalały jej na to studia, co wieczór jadłaby kolację z innym studentempobliskiego Uniwesytetu Harvarda.Tego roku, kiedy Teddy przyjechała do domu na wakacje podczasświąt Bożego Narodzenia, Maggy zdała sobie sprawę, że to wyrośniętedziecko stało się młodą kobietą, która zwracała powszechną uwagę ikusiła, nawet gdy stała bez ruchu.W lodówce chłodziły się stroiki dosukien z pęków orchidei, listy miłosne przychodziły pocztą każdego ranka.Teddy wychodziła co wieczór i sypiała do południa.Ale, lepiej byćgwiazdą sezonu, zdecydowała Maggy i jak zauważyła, bezwzględnąpodrywaczką bez serca niż dziewczyną, którą mężczyzna mógłbywykorzystać, bo wyobrazi sobie ona, że się w niej zakochał.Przez pierwsze lata college'u, pamiętne jak pierwszy pocałunek i jakon równie niepowtarzalne, kochliwa, kapryśna i próżna Teddy przebiegław radosnych podskokach.Ze zmiennością przypływów rzucała się zromansu w romans i, uprawiając sztukę pozorów, czuła, jak jej siławzrasta.Zaczęła nabierać swoistej wyuczonej pewności siebie, któradawała o sobie znać czarującą aurą szczęścia, tak jakby nic na świecie niemogło wzbudzić w niej uczucia niepokoju, wzburzenia czy zmieszania.Zawsze wchodziła do pokoju z pogodnym przeświadczeniem, że zostaniepowitana z radością.Przyjmowała każdą zmianę tak, jakby zaplanowanoją dla jej przyjemności.Wydawało się, że w jej świecie nie ma miejsca narozczarowania, na konieczność poprzestawania na małym.Nie wierzę, że to zdarza się właśnie mnie, powtarzała sobie szeptemraz po raz, ale nigdy nie powiedziała tego głośno, bo za wszystkimi jejsukcesami nieustannie czaił się strach, że nagle może znowu znalezć się nauboczu, równie niespodziewanie jak niespodziewanie spełniły się jejmarzenia o popularności.Rzeczywistość nigdy nie wystarczała Teddy.W pewnym sensierzeczywistości nigdy nie udało się przeniknąć do jej podświadomości wtaki sposób, by mogła stać się opoką doświadczenia dla jej uczuć.Byładzieckiem, zaledwie szesnastoletnim, kiedy, opowiadając Maggy o dniachspędzonych w szkole, przyswoiła sobie zwyczaj przemienianiarzeczywistości w coś doskonalszego.Teraz rzeczywistość stała się takbarwna, jak tylko mogła sobie wymarzyć, a jednak w dalszym ciągu niebyła z niej zadowolona.Zewnętrzny sukces nie mógł, nie dawał się nigdycałkowicie przełożyć na wewnętrzny obraz własnej osoby, którypozwoliłby jej osiągnąć spokój.Fantazja, która skłoniła Teddy dowymyślenia sobie ojca poległego w Hiszpanii i arystokratycznegofrancuskiego pochodzenia, stopniowo rosła i rozkwitała.Podczas rozgrywek Harvard - Yale, Teddy powiedziałatowarzyszącemu jej chłopcu: - Wiesz, mój ojciec studiował na Harvardzie.Zanim umarł, zabierał mnie na wszystkie mecze, które Harvard rozgrywałw pobliżu Nowego Jorku.Zginął w Tybecie, podczas wspinaczki, aleudało mu się ocalić życie pozostałym członkom wyprawy.- W Princetonw towarzystwie, które omawiało plany na lato, rozmarzyła się: - Kiedybyłam mała, spędzałam każde lato w rodowym zamku w Dordogne -Lunelowie żyli w Dordogne od niepamiętnych czasów - zamek miał stokomnat, połowa z nich była zrujnowana - nie byłam tam od śmiercidziadka.- Podczas zimowego karnawału w Dartmouth zwierzała siępartnerowi: - Czy będziesz miał coś przeciwko temu, jeśli nie pójdę z tobąoglądać skoków narciarskich? Widzisz, mój ojciec zginął na oczach mojejmatki, na skoczni w Alpach, trenował do olimpiady.nigdy się z tym niepogodziła.- Kiedy rozmowa zeszła na wakacje świąteczne, Teddy oddałasię wspomnieniom: - Jezdziliśmy do mojej praprababki do Quebec.NaBoże Narodzenie jej drzewko było zawsze najwyższe - żywa sosna,wysoka na co najmniej sto metrów - tańczyłam wokół niej z moimimałymi kuzynami - były ich ze dwa tuziny - nie, teraz już się z nimi niewiduję - po śmierci ojca moja matka pokłóciła się z jego rodziną.Obwiniali ją o to, że pozwoliła mu wstąpić do Wolnej Francji po inwazjiniemieckiej.Zestrzelono jego samolot i zginął - leciał w tajnej misjizleconej mu przez generała de Gaulle'a.do dziś nie wiadomo, o co w niejchodziło.Nikt nigdy nie wątpił w prawdziwość jej opowieści.W życiudziewczyny o tak niezwykłym wyglądzie z pewnością musiała kryć sięjakaś tragedia albo romans, a Teddy rozmawiała w ten sposób tylko z tymichłopcami, z którymi nie zamierzała spotykać się w Nowym Jorku, gdzieskładając jej wizytę, mogliby natrafić na Maggy.Maggy postawiła sobie za cel lustrację partnerów Teddy tak często,jak tylko mogła.Uspokajała się, widząc paradę nieustannie zmieniającychsię, odzianych w koszulki polo młodzieńców o świeżych twarzach,pełnych szacunku i całkowicie niewinnych.To tylko dzieci, myślała,zupełnie nieszkodliwe.- Bez wątpienia, im więcej tym lepiej - powiedziała do LallyLongbridge.- Jestem bardziej zadowolona, kiedy Teddy spotyka się zdziesiątkami chłopców, niż gdyby spotykała się tylko z jednym czydwoma.I wszystkich traktuje tak zle.Już jej nie rozumiem.jeślikiedykolwiek ją rozumiałam.Wiem, że teraz, kiedy wyjechała na studia,jest już za pózno, ale zle mi z tym, zupełnie jakbym straciła z nią kontakt.jakby czegoś brakowało.ciągle myślę, że powinnam była zrobić coś,żebyśmy były sobie bliższe, żebym znała ją lepiej.Ona jest dla mniezagadką, Lally, a przecież dałam jej wszystko, co mogłam.Tak ją kocham,ma przytulny dom, zawsze bardzo o nią dbałam, kupowałam jej najlepszeubrania.och, po prostu nic nie rozumiem.- Połowa matek, które znam, mówi to samo o swoich córkach -pocieszała ją Lally, przemawiając z niewzruszonej twierdzy swojejbezdzietności, której prawie wcale nie żałowała, dającej jej prawopouczania wszystkich przyjaciółek, jak należy wychowywać potomstwo.-Kiedy idą do college'u, stają się obcymi ludzmi.Jesteś pewna, że w życiuTeddy nie ma nikogo na poważnie? Wkrótce skończy dwadzieścia lat.Zastanawiam się, co ty robiłaś w jej wieku?- Całymi dniami przymierzałam stroje - i żyłam jak kobieta -powiedziała Maggy w zamyśleniu.We Francji dorasta się znacznieszybciej.A może to te lata dwudzieste - nie wiem, ale wydaje mi się, żewszyscy jej chłopcy to takie żółtodzioby.Ciągle jeszcze wykluwają się zeskorupek.Teddy zapewnia mnie, że ci chłopcy nie oczekują wcale, żebędzie się z nimi kochać i nawet tego nie próbują.Czy myślisz, że toprawda?- Oczywiście! O czym ty w ogóle mówisz, Maggy Lunel?Sympatyczni chłopcy nie spodziewają się takiej miłości od sympatycznychdziewczyn [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Już w drugim tygodniu pierwszego roku studiów Teddy miałazaproszenia na wszystkie główne rozgrywki futbolowe Ivy Leaguepodczas weekendów, aż do Zwiąt Bożego Narodzenia.Mogła wybieraćspośród dziewięciu partnerów na karnawał zimowy w Dartmouth i gdybypozwalały jej na to studia, co wieczór jadłaby kolację z innym studentempobliskiego Uniwesytetu Harvarda.Tego roku, kiedy Teddy przyjechała do domu na wakacje podczasświąt Bożego Narodzenia, Maggy zdała sobie sprawę, że to wyrośniętedziecko stało się młodą kobietą, która zwracała powszechną uwagę ikusiła, nawet gdy stała bez ruchu.W lodówce chłodziły się stroiki dosukien z pęków orchidei, listy miłosne przychodziły pocztą każdego ranka.Teddy wychodziła co wieczór i sypiała do południa.Ale, lepiej byćgwiazdą sezonu, zdecydowała Maggy i jak zauważyła, bezwzględnąpodrywaczką bez serca niż dziewczyną, którą mężczyzna mógłbywykorzystać, bo wyobrazi sobie ona, że się w niej zakochał.Przez pierwsze lata college'u, pamiętne jak pierwszy pocałunek i jakon równie niepowtarzalne, kochliwa, kapryśna i próżna Teddy przebiegław radosnych podskokach.Ze zmiennością przypływów rzucała się zromansu w romans i, uprawiając sztukę pozorów, czuła, jak jej siławzrasta.Zaczęła nabierać swoistej wyuczonej pewności siebie, któradawała o sobie znać czarującą aurą szczęścia, tak jakby nic na świecie niemogło wzbudzić w niej uczucia niepokoju, wzburzenia czy zmieszania.Zawsze wchodziła do pokoju z pogodnym przeświadczeniem, że zostaniepowitana z radością.Przyjmowała każdą zmianę tak, jakby zaplanowanoją dla jej przyjemności.Wydawało się, że w jej świecie nie ma miejsca narozczarowania, na konieczność poprzestawania na małym.Nie wierzę, że to zdarza się właśnie mnie, powtarzała sobie szeptemraz po raz, ale nigdy nie powiedziała tego głośno, bo za wszystkimi jejsukcesami nieustannie czaił się strach, że nagle może znowu znalezć się nauboczu, równie niespodziewanie jak niespodziewanie spełniły się jejmarzenia o popularności.Rzeczywistość nigdy nie wystarczała Teddy.W pewnym sensierzeczywistości nigdy nie udało się przeniknąć do jej podświadomości wtaki sposób, by mogła stać się opoką doświadczenia dla jej uczuć.Byładzieckiem, zaledwie szesnastoletnim, kiedy, opowiadając Maggy o dniachspędzonych w szkole, przyswoiła sobie zwyczaj przemienianiarzeczywistości w coś doskonalszego.Teraz rzeczywistość stała się takbarwna, jak tylko mogła sobie wymarzyć, a jednak w dalszym ciągu niebyła z niej zadowolona.Zewnętrzny sukces nie mógł, nie dawał się nigdycałkowicie przełożyć na wewnętrzny obraz własnej osoby, którypozwoliłby jej osiągnąć spokój.Fantazja, która skłoniła Teddy dowymyślenia sobie ojca poległego w Hiszpanii i arystokratycznegofrancuskiego pochodzenia, stopniowo rosła i rozkwitała.Podczas rozgrywek Harvard - Yale, Teddy powiedziałatowarzyszącemu jej chłopcu: - Wiesz, mój ojciec studiował na Harvardzie.Zanim umarł, zabierał mnie na wszystkie mecze, które Harvard rozgrywałw pobliżu Nowego Jorku.Zginął w Tybecie, podczas wspinaczki, aleudało mu się ocalić życie pozostałym członkom wyprawy.- W Princetonw towarzystwie, które omawiało plany na lato, rozmarzyła się: - Kiedybyłam mała, spędzałam każde lato w rodowym zamku w Dordogne -Lunelowie żyli w Dordogne od niepamiętnych czasów - zamek miał stokomnat, połowa z nich była zrujnowana - nie byłam tam od śmiercidziadka.- Podczas zimowego karnawału w Dartmouth zwierzała siępartnerowi: - Czy będziesz miał coś przeciwko temu, jeśli nie pójdę z tobąoglądać skoków narciarskich? Widzisz, mój ojciec zginął na oczach mojejmatki, na skoczni w Alpach, trenował do olimpiady.nigdy się z tym niepogodziła.- Kiedy rozmowa zeszła na wakacje świąteczne, Teddy oddałasię wspomnieniom: - Jezdziliśmy do mojej praprababki do Quebec.NaBoże Narodzenie jej drzewko było zawsze najwyższe - żywa sosna,wysoka na co najmniej sto metrów - tańczyłam wokół niej z moimimałymi kuzynami - były ich ze dwa tuziny - nie, teraz już się z nimi niewiduję - po śmierci ojca moja matka pokłóciła się z jego rodziną.Obwiniali ją o to, że pozwoliła mu wstąpić do Wolnej Francji po inwazjiniemieckiej.Zestrzelono jego samolot i zginął - leciał w tajnej misjizleconej mu przez generała de Gaulle'a.do dziś nie wiadomo, o co w niejchodziło.Nikt nigdy nie wątpił w prawdziwość jej opowieści.W życiudziewczyny o tak niezwykłym wyglądzie z pewnością musiała kryć sięjakaś tragedia albo romans, a Teddy rozmawiała w ten sposób tylko z tymichłopcami, z którymi nie zamierzała spotykać się w Nowym Jorku, gdzieskładając jej wizytę, mogliby natrafić na Maggy.Maggy postawiła sobie za cel lustrację partnerów Teddy tak często,jak tylko mogła.Uspokajała się, widząc paradę nieustannie zmieniającychsię, odzianych w koszulki polo młodzieńców o świeżych twarzach,pełnych szacunku i całkowicie niewinnych.To tylko dzieci, myślała,zupełnie nieszkodliwe.- Bez wątpienia, im więcej tym lepiej - powiedziała do LallyLongbridge.- Jestem bardziej zadowolona, kiedy Teddy spotyka się zdziesiątkami chłopców, niż gdyby spotykała się tylko z jednym czydwoma.I wszystkich traktuje tak zle.Już jej nie rozumiem.jeślikiedykolwiek ją rozumiałam.Wiem, że teraz, kiedy wyjechała na studia,jest już za pózno, ale zle mi z tym, zupełnie jakbym straciła z nią kontakt.jakby czegoś brakowało.ciągle myślę, że powinnam była zrobić coś,żebyśmy były sobie bliższe, żebym znała ją lepiej.Ona jest dla mniezagadką, Lally, a przecież dałam jej wszystko, co mogłam.Tak ją kocham,ma przytulny dom, zawsze bardzo o nią dbałam, kupowałam jej najlepszeubrania.och, po prostu nic nie rozumiem.- Połowa matek, które znam, mówi to samo o swoich córkach -pocieszała ją Lally, przemawiając z niewzruszonej twierdzy swojejbezdzietności, której prawie wcale nie żałowała, dającej jej prawopouczania wszystkich przyjaciółek, jak należy wychowywać potomstwo.-Kiedy idą do college'u, stają się obcymi ludzmi.Jesteś pewna, że w życiuTeddy nie ma nikogo na poważnie? Wkrótce skończy dwadzieścia lat.Zastanawiam się, co ty robiłaś w jej wieku?- Całymi dniami przymierzałam stroje - i żyłam jak kobieta -powiedziała Maggy w zamyśleniu.We Francji dorasta się znacznieszybciej.A może to te lata dwudzieste - nie wiem, ale wydaje mi się, żewszyscy jej chłopcy to takie żółtodzioby.Ciągle jeszcze wykluwają się zeskorupek.Teddy zapewnia mnie, że ci chłopcy nie oczekują wcale, żebędzie się z nimi kochać i nawet tego nie próbują.Czy myślisz, że toprawda?- Oczywiście! O czym ty w ogóle mówisz, Maggy Lunel?Sympatyczni chłopcy nie spodziewają się takiej miłości od sympatycznychdziewczyn [ Pobierz całość w formacie PDF ]