[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Notatki w rulonie,który wpadł mi w ręce, były jednak niezwykle konkretne i odnosiły się do wydarzeńpotwierdzonych historycznie.A ponieważ niedawno zarobiłem dosyć pieniędzy, żeby przezkilka miesięcy nie martwić się o przeżycie, zdecydowałem się sam obejrzeć miejscepochodzenia niesamowitych zwierząt.Chłopak, za którym szedłem, należał do miejscowych.Miałem nadzieję, że po jego śladachprzedostanę się przez masywne granie, otaczające górzysty teren jak olbrzymie naturalnemury obronne, łatwiej niż na własną rękę.Ponadto Tanhoci mogli coś wiedzieć o lodowychrobakach.Uważano ich za nieprzyjaznych i dzikich, ale uczeni piszący swoje traktaty wwygodnym gabinecie często przesadzali.Tak samo jak żołnierze, którzy dostali rozkazpodbicia dzikich mieszkańców gór.Nie należałem ani do jednych, ani do drugich.Chciałemdostać się najdogodniejszą drogą w góry, a pózniej zamierzałem dać się ponieść wydarzeniom.W ciągu dziesięciu lat, które po ucieczce z domu spędziłem w drodze, nauczyłem się, że częstojest to właśnie najlepsze rozwiązanie.* * *Gruby Chłopiec przysiadł na piętach, żeby odpocząć.Próba kosztowała go wiele sił,których jeszcze nie zdążył nabrać ponownie i wędrówka po Starej Zcieżce go wyczerpała.Byłodokładnie tak ciężko, jak mówili członkowie starszyzny.Twierdzili oni jednak, że po StarejZcieżce potrafią poruszać się tylko tanhoccy wojownicy.Znał kilka historii opisujących, jakwłaśnie na niej pokonali i zatrzymali żołnierzy królów z nizin.Albo cesarzy.Gruby Chłopiec,tak jak inni ludzie jego plemienia, nie orientował się, kto sprawował władzę na nizinach.Wiedzieli tylko, że od czasu do czasu nadciągały wielkie armie ludzi z pełnymi twarzami ikośćmi pokrytymi miękkim mięsem.Wtedy szamani zmuszali naczelników, żeby zapomnieli owszystkich plemiennych sprzeczkach, wojnach i zemstach rodowych, i nadchodził czaswspólnego zabijania.%7łołnierze się wycofywali i nastawał spokój.Spokój, nie liczącnieregularnych ataków na mieszkańców nizin, którzy na urodzajnych równinach hodowali bydłoi uprawiali zboże.Właśnie podczas takich wypadów mężczyzni zyskiwali sławę i honor, a plemięzapasy, które pomagały przeczekać okres surowych zim, kiedy nie można był polować iwszyscy głodowali.Jednakże zabójcza mara poruszała się po Starej Zcieżce z lekkością, któraznieważyłaby wielu tanhockich wojowników.Gruby Chłopiec wiedział, że powinien się bać.Zdrugiej jednak strony z pewnością w niczym by mu to nie pomogło, ponieważ nie dopuszczał dosiebie strachu.Pozwolił, żeby tkwił w brzuchu, żołądku i jelitach, ale nie pozwolił mu osłabićgłowy i rozumu.Wiedział, że musi coś wymyślić, ponieważ w walce z marą nie miał szans.Wystarczyło wspomnienie jego noża za pasem, tego, jak się poruszał, jak jego oczy widziaływszystko naraz.Ten człowiek był chodzącą śmiercią.Jeśli rzeczywiście był człowiekiem&* * *Zcieżka w końcu się poszerzyła.Najwyższy czas, ponieważ zbocze zmieniało się czasem wpionową ścianę i wciąż przybywało gładkich dużych skał, na których człowiek nie miał się czegozłapać.Znalazłem miejsce, gdzie chłopak odpoczywał.Albo znał teren, albo miał niesamowitewyczucie otoczenia.Mały placyk osłonięty od wiatru, wystarczająco dużo miejsca na to, żebywygodnie położyło się tam czworo ludzi.Załatwił tutaj potrzebę fizjologiczną i tak jak górskapuma ją zakrył.Ostrożny na wszystkie sposoby.Znalazłem miejsce, gdzie urwał i przeżuł paręzdzbeł długiejtrawy.Może dlatego, że były wilgotne, albo tylko po to, żeby mieć przyjemny smak wustach.Zcieżka delikatne pięła się w górę, zgadywałem, że zbliżamy się do jakiegoś jaru,wąwozu, ukrytego przejścia, którym można się przedostać na drugą stronę gór.Wykorzystałem osłonięte miejsce, też na chwilę się zatrzymałem i rozejrzałem po okolicy.Widziałem tutaj w okolicy więcej pól uprawnych, farmy nawet patrząc z wysoka zbudowanebyły z rozmachem, ich właściciele z pewnością nie mieli węża w kieszeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Notatki w rulonie,który wpadł mi w ręce, były jednak niezwykle konkretne i odnosiły się do wydarzeńpotwierdzonych historycznie.A ponieważ niedawno zarobiłem dosyć pieniędzy, żeby przezkilka miesięcy nie martwić się o przeżycie, zdecydowałem się sam obejrzeć miejscepochodzenia niesamowitych zwierząt.Chłopak, za którym szedłem, należał do miejscowych.Miałem nadzieję, że po jego śladachprzedostanę się przez masywne granie, otaczające górzysty teren jak olbrzymie naturalnemury obronne, łatwiej niż na własną rękę.Ponadto Tanhoci mogli coś wiedzieć o lodowychrobakach.Uważano ich za nieprzyjaznych i dzikich, ale uczeni piszący swoje traktaty wwygodnym gabinecie często przesadzali.Tak samo jak żołnierze, którzy dostali rozkazpodbicia dzikich mieszkańców gór.Nie należałem ani do jednych, ani do drugich.Chciałemdostać się najdogodniejszą drogą w góry, a pózniej zamierzałem dać się ponieść wydarzeniom.W ciągu dziesięciu lat, które po ucieczce z domu spędziłem w drodze, nauczyłem się, że częstojest to właśnie najlepsze rozwiązanie.* * *Gruby Chłopiec przysiadł na piętach, żeby odpocząć.Próba kosztowała go wiele sił,których jeszcze nie zdążył nabrać ponownie i wędrówka po Starej Zcieżce go wyczerpała.Byłodokładnie tak ciężko, jak mówili członkowie starszyzny.Twierdzili oni jednak, że po StarejZcieżce potrafią poruszać się tylko tanhoccy wojownicy.Znał kilka historii opisujących, jakwłaśnie na niej pokonali i zatrzymali żołnierzy królów z nizin.Albo cesarzy.Gruby Chłopiec,tak jak inni ludzie jego plemienia, nie orientował się, kto sprawował władzę na nizinach.Wiedzieli tylko, że od czasu do czasu nadciągały wielkie armie ludzi z pełnymi twarzami ikośćmi pokrytymi miękkim mięsem.Wtedy szamani zmuszali naczelników, żeby zapomnieli owszystkich plemiennych sprzeczkach, wojnach i zemstach rodowych, i nadchodził czaswspólnego zabijania.%7łołnierze się wycofywali i nastawał spokój.Spokój, nie liczącnieregularnych ataków na mieszkańców nizin, którzy na urodzajnych równinach hodowali bydłoi uprawiali zboże.Właśnie podczas takich wypadów mężczyzni zyskiwali sławę i honor, a plemięzapasy, które pomagały przeczekać okres surowych zim, kiedy nie można był polować iwszyscy głodowali.Jednakże zabójcza mara poruszała się po Starej Zcieżce z lekkością, któraznieważyłaby wielu tanhockich wojowników.Gruby Chłopiec wiedział, że powinien się bać.Zdrugiej jednak strony z pewnością w niczym by mu to nie pomogło, ponieważ nie dopuszczał dosiebie strachu.Pozwolił, żeby tkwił w brzuchu, żołądku i jelitach, ale nie pozwolił mu osłabićgłowy i rozumu.Wiedział, że musi coś wymyślić, ponieważ w walce z marą nie miał szans.Wystarczyło wspomnienie jego noża za pasem, tego, jak się poruszał, jak jego oczy widziaływszystko naraz.Ten człowiek był chodzącą śmiercią.Jeśli rzeczywiście był człowiekiem&* * *Zcieżka w końcu się poszerzyła.Najwyższy czas, ponieważ zbocze zmieniało się czasem wpionową ścianę i wciąż przybywało gładkich dużych skał, na których człowiek nie miał się czegozłapać.Znalazłem miejsce, gdzie chłopak odpoczywał.Albo znał teren, albo miał niesamowitewyczucie otoczenia.Mały placyk osłonięty od wiatru, wystarczająco dużo miejsca na to, żebywygodnie położyło się tam czworo ludzi.Załatwił tutaj potrzebę fizjologiczną i tak jak górskapuma ją zakrył.Ostrożny na wszystkie sposoby.Znalazłem miejsce, gdzie urwał i przeżuł paręzdzbeł długiejtrawy.Może dlatego, że były wilgotne, albo tylko po to, żeby mieć przyjemny smak wustach.Zcieżka delikatne pięła się w górę, zgadywałem, że zbliżamy się do jakiegoś jaru,wąwozu, ukrytego przejścia, którym można się przedostać na drugą stronę gór.Wykorzystałem osłonięte miejsce, też na chwilę się zatrzymałem i rozejrzałem po okolicy.Widziałem tutaj w okolicy więcej pól uprawnych, farmy nawet patrząc z wysoka zbudowanebyły z rozmachem, ich właściciele z pewnością nie mieli węża w kieszeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]