[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dywdyk też w pasy ze szkarłatu i ciężkich haftów przepyszniesiwosza ubierał.Niejeden z towarzyszów obejrzał się na niego,myśląc: Bodaj go, jak Litwin wystąpił, jak by chciał tu naswszystkich zakasować.Baczniej patrząc i nazwisk, i charakterów można się było domyślać zpowierzchowności panów towarzyszów.Niektórzy umyślnie czarnood stóp do głów ze złotem tylko ubrali się, zbroje mając też na czarnoszmelcowane; inni jaskrawo, a ci, których rodziny niedawno siędorobiły majętności, najwięcej błyszczeć chcieli.Mało tego na stojących widać było, lecz i w szablach pod lewą nogą usiodła uczepionych był też przepych wielki, w łukach, sahajdakach itarczach.Te także przy siodle wisiały, a były niektóre, co po kilkasetdukatów wartały.Tarcz tych, łuków i sahajdaków prawie już nieużywano, lecz pozostały jako pamiątka z dawnych czasów, nie tylkona ścianach sypialni, ale u konia przy każdej wielkiej paradzie.Samkról nosił też taką tarczę złotą, na której dolnej połowie bitwa podChocimem piękną robotą była trybowaną.Na ten dzień w polu i namiot swój pan Korsak kazał rozbić, bo miałsię czym pochwalić.Wieczorem panowie towarzysze wszyscy do stołu zasiedli zhetmanem, a pachołkowie-osiadacze z panem strażnikiem i niemówiono, tylko o przyszłej wyprawie, ciągnieniu, o opóznieniu wojsklitewskich, o tym, jakimi drogami król prowadzić miał przeciwkoTurkom.Niemała rzecz była ludzi tylu i koni przez obcy kraj przeprowadzić,nie ciążąc biednym ludziom, a nie osłabiając żołnierza pochodem ogłodzie.Poprzedził tam już wszystkich Hieronim Lubomirski zochotnikami, lecz.na nich nie rachowano wiele, aby sławę rycerstwapolskiego utrzymali i podnieśli.Ponieważ hetman tegoż wieczoradalej pospieszał i wprost od stołu musiał na koń siąść, rycerstwo, podnamiotami zabawiając się, pozostało do póznej nocy, a niektórzy i dodnia.Było ode dworu kilku przybyłych dnia tego Korsakowi znajomych, cohetmanowi towarzyszyli i po odjezdzie jego pozostali.Pomiędzy nimiznajdował się dworzanin króla, Szemesz, który, jako do ziomka, donamiotu Korsaka zawitał.Ten, że miał do pisania rękę bardzosposobną, przy Szulcu Mikołaju, pisarzu i sekretarzu królewskim, dokancelarii był zażywany.Miał zaufanie u ludzi, bo jak nikt język zazębami trzymać umiał.Przepisywał więc i takie korespondencje, któredla wszystkich tajemnicą zostać były powinny.Rad mu byłpodkomorzyc, bo się spodziewał coś od niego posłyszeć o dworze, anuż i o kasztelance, która mu z głowy i z serca ustąpić nie chciała.Alez Szemesza trudno co było dobyć, tak się lękał wygadać z czymśniepotrzebnym.Korsaka bardzo kochał i dla niego jednego troszynębył otworzystszym.Poczęli gwarzyć: Co słychać? Co słychać? Ale w początku Szemeszgadać nie chciał.Nierychło dopiero trochę się rozpiął.Wymknęło musię to, że kasztelan, ojciec Anusi, do Warszawy przyjeżdżał, jak sięzdawało, w intencji zabrania córki, pod pozorem, że królowa, słabościsię spodziewając, dziewczętami pod ten czas zajmować się nie mogła.Królowa jednak, zapewniwszy kasztelana, iż jest ją komu zastąpić,panny oddać nie chciała i tyle tylko się zmieniło w jej położeniu, żebawiąca na dworze siostra królewska, księżna Radziwiłłowa, którąMarysieńka uparcie nazywała z francuska princesse de Racheville,podjęła się szczególną nad kasztelanką rozciągnąć opieką.O to, co się działo z Wyszogórskim i czy on już, powróciwszy zMendliszek, przy dworze znowu wisiał, nie śmiał pytać Korsak, lecz zrozmowy się dowiedział, że w samej istocie Wyszogórski znowu wWilanowie był.Mimowolnie się wyrwało Korsakowi: Cóż on tam robi, kiedy się tu, słyszę, wpisał do naszej chorągwi, adotąd go nie ma? Słyszałem odparł Szemesz że go król przy sobie zatrzymał,rozkazując, aby do czasu, aż go zwolni, przy dworze trwał.Potrząsł głową Korsak. Bardzo się nim król opiekuje. On by pewnie z tej opieki go zwolnił, bo mu się, słyszę, podchorągiew bardzo chciało i wszystko po temu przysposobił, ale, wolakrólewska.Korsak, którego coś zabolało, począł kwaśno: Nie ma się co skarżyć, tym sposobem co dzień może kasztelankęwidywać i dalej dobrze poczęte konkury prowadzić.Rozśmiał się szydersko.Szemesz, jak inni na dworze, o wszystkimwiedział, nie było co taić przed nim. W tym się mylisz odpowiedział Litwin. Kasztelanka poszłateraz pod opiekę księżnej, którą ojciec uprosił, aby łagodnie z niąpostępując, miała na oku.Przystęp teraz do niej nie łatwy.A mnie teżmówiono, że od czasu tych plotek, co wiesz, na oczy nie chce widziećWyszogórskiego! Ale! Ale! wyrwało się Korsakowi, który czuł zazdrość w sercu,a z niej rodził się nowy rankor do Wyszogórskiego.Już był dla niego usposobiony lepiej, spodziewając się go podchorągwią, ale myśl ta, że on z pobytu na dworze korzystać może,znowu go rozjątrzyła.Szemesz, zimniejszy człowiek i starszy, dopiero teraz powoli dodałkomentarz do wiadomości poprzedzającej, iż wszyscy mówili, jakobykról postanowił Wyszogórskiego trzymać przy sobie, aby mu zdesperacji wskutek wyroku, który żartem był, nie dać się na śmierćnarażać. Zaprawdę rzekł już poburzonej krwi Korsak dziwię siękrólowi, iż mógł sądzić, że nasza sprawa się żartem skończy.Niewiem, co sobie myśli Wyszogórski, ale ja na jego miejscu, tak i naswoim, drwić bym z siebie nie dał! Zapamiętały jesteś, do kaduka! rzekł Szemesz.Zamilkł Korsak. Tyle na tym wygra Wyszogórski, jeżeli go w pole król nie puści, żepo wojnie, jakośmy się na rękę wyzwali, tak ze mną bić się będziemusiał. He! odparł Litwin. Zawsze to nie to, co dać głowę podjatagan turecki.Ty, choćbyś jak zły był, płatnąwszy go, życiemdarujesz.Nie odpowiedział na to Korsak.Nierychło znów zapytał podkomorzyc, skąd to wiedział Szemesz, iżkról chciał Wyszogórskiego obronić od ferowanego przez siebiewyroku. O tym wiem na pewno, iż król w tym sensie mówiłWielopolskiemu rzekł Szemesz gdy się coś o kasztelanie ikasztelance zgadało.Potem już mowy nie było o Justynie, a nazajutrz Litwin nazad dokancelarii odjechał.Został tedy Justyn na regestrze, chociaż przybyć pod chorągiew niemiał.O podróży jego do Mendliszek nie miał też wiadomości Korsak,chociaż pisał o nią do Poturzycy, polecając mu, aby się wywiedział,co się u ciotki działo.Listy starego łowca, nader fantastycznie drżącąręką pisane, były pomimo że do pióra miał wstręt i trudno mu się znim było obchodzić rodzajem gazetek, do których on czuł sięobowiązany [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Dywdyk też w pasy ze szkarłatu i ciężkich haftów przepyszniesiwosza ubierał.Niejeden z towarzyszów obejrzał się na niego,myśląc: Bodaj go, jak Litwin wystąpił, jak by chciał tu naswszystkich zakasować.Baczniej patrząc i nazwisk, i charakterów można się było domyślać zpowierzchowności panów towarzyszów.Niektórzy umyślnie czarnood stóp do głów ze złotem tylko ubrali się, zbroje mając też na czarnoszmelcowane; inni jaskrawo, a ci, których rodziny niedawno siędorobiły majętności, najwięcej błyszczeć chcieli.Mało tego na stojących widać było, lecz i w szablach pod lewą nogą usiodła uczepionych był też przepych wielki, w łukach, sahajdakach itarczach.Te także przy siodle wisiały, a były niektóre, co po kilkasetdukatów wartały.Tarcz tych, łuków i sahajdaków prawie już nieużywano, lecz pozostały jako pamiątka z dawnych czasów, nie tylkona ścianach sypialni, ale u konia przy każdej wielkiej paradzie.Samkról nosił też taką tarczę złotą, na której dolnej połowie bitwa podChocimem piękną robotą była trybowaną.Na ten dzień w polu i namiot swój pan Korsak kazał rozbić, bo miałsię czym pochwalić.Wieczorem panowie towarzysze wszyscy do stołu zasiedli zhetmanem, a pachołkowie-osiadacze z panem strażnikiem i niemówiono, tylko o przyszłej wyprawie, ciągnieniu, o opóznieniu wojsklitewskich, o tym, jakimi drogami król prowadzić miał przeciwkoTurkom.Niemała rzecz była ludzi tylu i koni przez obcy kraj przeprowadzić,nie ciążąc biednym ludziom, a nie osłabiając żołnierza pochodem ogłodzie.Poprzedził tam już wszystkich Hieronim Lubomirski zochotnikami, lecz.na nich nie rachowano wiele, aby sławę rycerstwapolskiego utrzymali i podnieśli.Ponieważ hetman tegoż wieczoradalej pospieszał i wprost od stołu musiał na koń siąść, rycerstwo, podnamiotami zabawiając się, pozostało do póznej nocy, a niektórzy i dodnia.Było ode dworu kilku przybyłych dnia tego Korsakowi znajomych, cohetmanowi towarzyszyli i po odjezdzie jego pozostali.Pomiędzy nimiznajdował się dworzanin króla, Szemesz, który, jako do ziomka, donamiotu Korsaka zawitał.Ten, że miał do pisania rękę bardzosposobną, przy Szulcu Mikołaju, pisarzu i sekretarzu królewskim, dokancelarii był zażywany.Miał zaufanie u ludzi, bo jak nikt język zazębami trzymać umiał.Przepisywał więc i takie korespondencje, któredla wszystkich tajemnicą zostać były powinny.Rad mu byłpodkomorzyc, bo się spodziewał coś od niego posłyszeć o dworze, anuż i o kasztelance, która mu z głowy i z serca ustąpić nie chciała.Alez Szemesza trudno co było dobyć, tak się lękał wygadać z czymśniepotrzebnym.Korsaka bardzo kochał i dla niego jednego troszynębył otworzystszym.Poczęli gwarzyć: Co słychać? Co słychać? Ale w początku Szemeszgadać nie chciał.Nierychło dopiero trochę się rozpiął.Wymknęło musię to, że kasztelan, ojciec Anusi, do Warszawy przyjeżdżał, jak sięzdawało, w intencji zabrania córki, pod pozorem, że królowa, słabościsię spodziewając, dziewczętami pod ten czas zajmować się nie mogła.Królowa jednak, zapewniwszy kasztelana, iż jest ją komu zastąpić,panny oddać nie chciała i tyle tylko się zmieniło w jej położeniu, żebawiąca na dworze siostra królewska, księżna Radziwiłłowa, którąMarysieńka uparcie nazywała z francuska princesse de Racheville,podjęła się szczególną nad kasztelanką rozciągnąć opieką.O to, co się działo z Wyszogórskim i czy on już, powróciwszy zMendliszek, przy dworze znowu wisiał, nie śmiał pytać Korsak, lecz zrozmowy się dowiedział, że w samej istocie Wyszogórski znowu wWilanowie był.Mimowolnie się wyrwało Korsakowi: Cóż on tam robi, kiedy się tu, słyszę, wpisał do naszej chorągwi, adotąd go nie ma? Słyszałem odparł Szemesz że go król przy sobie zatrzymał,rozkazując, aby do czasu, aż go zwolni, przy dworze trwał.Potrząsł głową Korsak. Bardzo się nim król opiekuje. On by pewnie z tej opieki go zwolnił, bo mu się, słyszę, podchorągiew bardzo chciało i wszystko po temu przysposobił, ale, wolakrólewska.Korsak, którego coś zabolało, począł kwaśno: Nie ma się co skarżyć, tym sposobem co dzień może kasztelankęwidywać i dalej dobrze poczęte konkury prowadzić.Rozśmiał się szydersko.Szemesz, jak inni na dworze, o wszystkimwiedział, nie było co taić przed nim. W tym się mylisz odpowiedział Litwin. Kasztelanka poszłateraz pod opiekę księżnej, którą ojciec uprosił, aby łagodnie z niąpostępując, miała na oku.Przystęp teraz do niej nie łatwy.A mnie teżmówiono, że od czasu tych plotek, co wiesz, na oczy nie chce widziećWyszogórskiego! Ale! Ale! wyrwało się Korsakowi, który czuł zazdrość w sercu,a z niej rodził się nowy rankor do Wyszogórskiego.Już był dla niego usposobiony lepiej, spodziewając się go podchorągwią, ale myśl ta, że on z pobytu na dworze korzystać może,znowu go rozjątrzyła.Szemesz, zimniejszy człowiek i starszy, dopiero teraz powoli dodałkomentarz do wiadomości poprzedzającej, iż wszyscy mówili, jakobykról postanowił Wyszogórskiego trzymać przy sobie, aby mu zdesperacji wskutek wyroku, który żartem był, nie dać się na śmierćnarażać. Zaprawdę rzekł już poburzonej krwi Korsak dziwię siękrólowi, iż mógł sądzić, że nasza sprawa się żartem skończy.Niewiem, co sobie myśli Wyszogórski, ale ja na jego miejscu, tak i naswoim, drwić bym z siebie nie dał! Zapamiętały jesteś, do kaduka! rzekł Szemesz.Zamilkł Korsak. Tyle na tym wygra Wyszogórski, jeżeli go w pole król nie puści, żepo wojnie, jakośmy się na rękę wyzwali, tak ze mną bić się będziemusiał. He! odparł Litwin. Zawsze to nie to, co dać głowę podjatagan turecki.Ty, choćbyś jak zły był, płatnąwszy go, życiemdarujesz.Nie odpowiedział na to Korsak.Nierychło znów zapytał podkomorzyc, skąd to wiedział Szemesz, iżkról chciał Wyszogórskiego obronić od ferowanego przez siebiewyroku. O tym wiem na pewno, iż król w tym sensie mówiłWielopolskiemu rzekł Szemesz gdy się coś o kasztelanie ikasztelance zgadało.Potem już mowy nie było o Justynie, a nazajutrz Litwin nazad dokancelarii odjechał.Został tedy Justyn na regestrze, chociaż przybyć pod chorągiew niemiał.O podróży jego do Mendliszek nie miał też wiadomości Korsak,chociaż pisał o nią do Poturzycy, polecając mu, aby się wywiedział,co się u ciotki działo.Listy starego łowca, nader fantastycznie drżącąręką pisane, były pomimo że do pióra miał wstręt i trudno mu się znim było obchodzić rodzajem gazetek, do których on czuł sięobowiązany [ Pobierz całość w formacie PDF ]