[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znalezienie ich byłoby mu przyszło z ciężkością, gdyż nadto był przygnębionyna duszy i umyśle, żeby się sam podzwignął, lecz Opatrzność w pomoc muprzyszła.Juraś w kożuszynie, w butach podartych, nie przyodziany włóczył się okołoosieroconego Kąta, gdy stary %7łantyr, który już od czasu pogrzebu majorawidział go w tym stanie, a potem od ludzi słyszał, że z desperacji głowęzupełnie stracił, przywlókł się do niego.Prosty to był człek, zadomowiony, zardzewiały, cały w swoich organach ichwale Bożej, zwykle milczący, ale wielkiego serca.Nawykł do zegarowegożycia między plebanią a kościółkiem, skostniały tą monotonią zajęć i już latamiociężały, %7łantyr, gdy mu się serce poruszyło, stawał się innym człowiekiem.Przywiązanie jego do nieboszczki Dziwulskiej i Marynki, o której losach słyszałod Jurasia, a dawniej od majora, podbudziło go do przekonania się w miejscu,czy Poterski, na którego teraz spadło staranie się o Berezówkę, da sobie radę zinteresami.Spodziewał się powrotu Marynki, niepokoił się o nią, żal mu było tejruiny, do której może tęskniła biedna wygnanka.Poszedł więc do Kątazobaczyć, co się tam dzieje.Zastawszy Jurasia bladego, wychudzonego, z oczyma wpadłymi, w koszulibrudnej, w butach na bose nogi wdzianych, lamentującego i ręce łamiącego,%7łantyr dał mu się najprzód wyjęczeć i wyskarżyć.Nie mówił słowa, stał, słuchałi patrzał.Gdy w końcu chłopak z rozpaczy przeklinać zaczął swoją dolę, stary sięobruszył: Tfu! do kata! zawołał a to mi z wacana mężczyzna i człek! Nie nadarmo cię nieboszczyk nazywał ciamajdą! Pytam się ja, w twoim wieku, z siłą,zdrowiem, rozumem, żebyś jak stara baba szpitalna żale rozwodził z założonymirękoma.To mi dopiero zuch! Przez te dni, co wacan tu siedząc na łóżkupiszczysz, gdybyś poszedł z siekierą do lasu, to byś na nowy dwór doBerezówki kilka sosen spuścił.Tyle by było zysku, a z tych babskichślamazarnych łez co? Wstydz bo się! Pan Bóg pomaga tylko tym, co pracują iodwagę mają, a gdy widzi tchórza i niedołęgę, to się od niego odwraca!Spostrzegłszy, że Juraś zdziwiony oczy na niego zwrócił, %7łantyr, postukująckijem w podłogę, mówił dalej: Co na mnie wytrzeszczasz oczy! Mówię świętą prawdę.Ano! Gdyby owacana jednego chodziło, może bym zmilczał, ale na nim tej sieroty ostatniprzytułek.Kto wie, co się z nią tam stanie, ona może być zmuszoną uciec doBerezówki, a znajdzie ruinę, kupę gruzów i ogorzałe belki. Ale cóżem ja winien temu? przerwał Juraś. Któż cię obwinia? Co się stało, to było dopustem Bożym rzekł %7łantyr ado ciebie należy naprawić, co można, i nie tracić męstwa.Masz, panie, Kąt,który ci po Kulwiszu został, masz przyjaciół majora do porady, ruszajże się,otrząśniej z tego lenia i do roboty!Juraś, połajany, zaczął od tego, że idąc za sercem swym, wstał i poszedłuściskać %7łantyra, dziękując mu za jego słowa prawdy.Organista tedy ośmielony dodał mu bodzca i ostatecznie tak jakoś poruszył,ośmielił, że Juraś dał mu słowo zaraz nazajutrz wziąć się do roboty.Od czego miał zacząć, nie wiedział dobrze, lecz postanowienie było mocne.Odszedł %7łantyr, trochę uspokojony, wskazawszy jeszcze Poterskiemu regentado rady, który był nieboszczyka przyjacielem.Juraś pojechał do niego.Szło o obronę Berezówki od napaści Dziwulskiego,oprócz tego trzeba było na Kąt pożyczyć, aby budowle nowe stawić, nasieniekupić itp.Juraś, raz się zaprzągłszy do pracy, już jakoś szedł dalej i coraz mu było łatwiej.Ale na listy Marynki nie miał odwagi odpisywać.Kochał się w niej biedny tą miłością czystą duszy pobożnej, człowiekaniezużytego, brzydzącego się grzechem, miłością eks-kleryka idealną, zmodlitwami zmieszaną i patrzącą w obłoki.Opłakał zamążpójście Marynki, leczi ono z serca mu wyrwać nie mogło jego przywiązania do niej, uczyniło je tylkojeszcze bezinteresowniejszym.Bez żadnej nadziei biedny Juraś w milczeniu gotów się był dla niej poświęcić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Znalezienie ich byłoby mu przyszło z ciężkością, gdyż nadto był przygnębionyna duszy i umyśle, żeby się sam podzwignął, lecz Opatrzność w pomoc muprzyszła.Juraś w kożuszynie, w butach podartych, nie przyodziany włóczył się okołoosieroconego Kąta, gdy stary %7łantyr, który już od czasu pogrzebu majorawidział go w tym stanie, a potem od ludzi słyszał, że z desperacji głowęzupełnie stracił, przywlókł się do niego.Prosty to był człek, zadomowiony, zardzewiały, cały w swoich organach ichwale Bożej, zwykle milczący, ale wielkiego serca.Nawykł do zegarowegożycia między plebanią a kościółkiem, skostniały tą monotonią zajęć i już latamiociężały, %7łantyr, gdy mu się serce poruszyło, stawał się innym człowiekiem.Przywiązanie jego do nieboszczki Dziwulskiej i Marynki, o której losach słyszałod Jurasia, a dawniej od majora, podbudziło go do przekonania się w miejscu,czy Poterski, na którego teraz spadło staranie się o Berezówkę, da sobie radę zinteresami.Spodziewał się powrotu Marynki, niepokoił się o nią, żal mu było tejruiny, do której może tęskniła biedna wygnanka.Poszedł więc do Kątazobaczyć, co się tam dzieje.Zastawszy Jurasia bladego, wychudzonego, z oczyma wpadłymi, w koszulibrudnej, w butach na bose nogi wdzianych, lamentującego i ręce łamiącego,%7łantyr dał mu się najprzód wyjęczeć i wyskarżyć.Nie mówił słowa, stał, słuchałi patrzał.Gdy w końcu chłopak z rozpaczy przeklinać zaczął swoją dolę, stary sięobruszył: Tfu! do kata! zawołał a to mi z wacana mężczyzna i człek! Nie nadarmo cię nieboszczyk nazywał ciamajdą! Pytam się ja, w twoim wieku, z siłą,zdrowiem, rozumem, żebyś jak stara baba szpitalna żale rozwodził z założonymirękoma.To mi dopiero zuch! Przez te dni, co wacan tu siedząc na łóżkupiszczysz, gdybyś poszedł z siekierą do lasu, to byś na nowy dwór doBerezówki kilka sosen spuścił.Tyle by było zysku, a z tych babskichślamazarnych łez co? Wstydz bo się! Pan Bóg pomaga tylko tym, co pracują iodwagę mają, a gdy widzi tchórza i niedołęgę, to się od niego odwraca!Spostrzegłszy, że Juraś zdziwiony oczy na niego zwrócił, %7łantyr, postukująckijem w podłogę, mówił dalej: Co na mnie wytrzeszczasz oczy! Mówię świętą prawdę.Ano! Gdyby owacana jednego chodziło, może bym zmilczał, ale na nim tej sieroty ostatniprzytułek.Kto wie, co się z nią tam stanie, ona może być zmuszoną uciec doBerezówki, a znajdzie ruinę, kupę gruzów i ogorzałe belki. Ale cóżem ja winien temu? przerwał Juraś. Któż cię obwinia? Co się stało, to było dopustem Bożym rzekł %7łantyr ado ciebie należy naprawić, co można, i nie tracić męstwa.Masz, panie, Kąt,który ci po Kulwiszu został, masz przyjaciół majora do porady, ruszajże się,otrząśniej z tego lenia i do roboty!Juraś, połajany, zaczął od tego, że idąc za sercem swym, wstał i poszedłuściskać %7łantyra, dziękując mu za jego słowa prawdy.Organista tedy ośmielony dodał mu bodzca i ostatecznie tak jakoś poruszył,ośmielił, że Juraś dał mu słowo zaraz nazajutrz wziąć się do roboty.Od czego miał zacząć, nie wiedział dobrze, lecz postanowienie było mocne.Odszedł %7łantyr, trochę uspokojony, wskazawszy jeszcze Poterskiemu regentado rady, który był nieboszczyka przyjacielem.Juraś pojechał do niego.Szło o obronę Berezówki od napaści Dziwulskiego,oprócz tego trzeba było na Kąt pożyczyć, aby budowle nowe stawić, nasieniekupić itp.Juraś, raz się zaprzągłszy do pracy, już jakoś szedł dalej i coraz mu było łatwiej.Ale na listy Marynki nie miał odwagi odpisywać.Kochał się w niej biedny tą miłością czystą duszy pobożnej, człowiekaniezużytego, brzydzącego się grzechem, miłością eks-kleryka idealną, zmodlitwami zmieszaną i patrzącą w obłoki.Opłakał zamążpójście Marynki, leczi ono z serca mu wyrwać nie mogło jego przywiązania do niej, uczyniło je tylkojeszcze bezinteresowniejszym.Bez żadnej nadziei biedny Juraś w milczeniu gotów się był dla niej poświęcić [ Pobierz całość w formacie PDF ]