[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Córka zaś myślała, tylko, jakby mogła namówić matkę dozrzucenia tego jarzma, tych pęt, tej niewoli.Gotowały się obie wmilczeniu do zwyciężenia przeszkód.Powóz już był za Krynicą, gdy o niespodzianym wyjezdziedowiedziała się pobożna prezesowa. W tej chwili wyjechały! to nie jest bez znaczenia! O! to nie jest bezwielkiego znaczenia! zawołała i co prędzej pobiegła z nowiną doOrmowskiej.Deszcz kropił, chłodny wiaterek dął od Tatrów, wózki jechały doMuszyny, ale tu sekundanci, zszedłszy się pod parasolami nagrobelce, zawyrokowali, że na słocie i w błocie strzelać się byłoniepodobna. To bardzo dobrze dodał Surwiński ale czekać na pogodę, naciepło, na suszę, na wszystkie dogodności może potrwać długo, donieskończoności; tego roku wątpię, żeby się wypogodziło.Austriamoże być rozkrajana, jak kawon na kawałki, i gdzie my się potembędziemy szukali?Sekundant Greifera, który występując, chciał już pokazać odwagęniepoślednią, aby o niej i po zgonie jego mówiono, hr.%7łelazowski,dorzucił: Zgadzam się całkowicie ze zdaniem szanownego preopinanta, bomój klient także nie życzyłby sobie czekać na rozprawę.Ma co być,niech będzie zaraz; co prędzej, to lepiej.Szop chruścianych poddostatkiem się znajdzie w Muszynie, można nająć jedną pod pozoremstrzelania do celu. I strzelać się po ciemku? czy przy pochodniach? zapytałżartobliwie Hotkiewicz. S'geht nicht. E! słuchaj majorze dorzucił %7łelazowski jakby trochę, mniejpewne były strzały, co to szkodzi i tak Pilawski strzela diabelsko.Zdajmy trochę na losy. Ano, jeśli się ci panowie zgodzą strzelać w szopie, pójdziemy do%7łyda do karczmy i rzecz skończona.Pilawski pozostał był w domu zajezdnym, oczekując na decyzję, ipalił spokojnie cygaro.Greifer w drugim chodził po izbie, jedzącmiętowe cukierki.Sekundanci poszli. Słuchaj, panie Stanisławie odezwał się %7łelazowski wchodząc szczęści ci się, deszcz leje, na podwórzu dziś nic niepodobna urządzić,żeby raz co prędzej skończyć, mówimy strzelajcie się w szopie.Trochę będzie ciemno, Pilawski może nie dojrzy i ocalejesz. Jak sobie chcecie, co chcecie; gorsze oczekiwanie nade wszystko rzekł podchodząc Greifer jam się gotów strzelać i po ciemku. Więc jeśli Pilawski się zgodzi? Róbcie, co się wam podoba. Daj mi cygaro! rzekł %7łelazowski i wyszedł.Pilawski był także tego zdania, że lepiej jest raz skończyć prędzej.Sekundanci poszli zamówić szopę.%7łyd nie mógł dobrze zrozumieć,na co, musiano mu długo tłumaczyć, że będą o zakład strzelać do celu.Dla niepoznaki pożyczono tarcicę, zamówiono, aby nikt im nieprzeszkadzał, i obiecano pięć reńskich.%7łyd, mogący tak korzystniepustą szopę wynająć, zgodził się na wszystko.Nie mógł tylkozrozumieć, dlaczego ci panowie z Krynicy tak daleko szukać szopyprzyjechali, mogąc ją na miejscu dostać.Stajnia, po zwleczeniu różnych rupieci leżących na drodze, aczciemna, okazała się dosyć dogodną.Była dłuższą, niż potrzeba nawet.%7łydom, aby nie mieli ochoty zaglądać, zapowiedziano, że mogą się nakule narazić, i plac wkrótce został przygotowany.Przez dwoje wrót przeciwnych weszli prawie razem Pilawski iGreifer; z dala skłonili się sobie, sekundanci nabijali pistolety, p.Stanisław był blady, lecz czuba zacierał do góry razno i chodziłpodrygując jakoś, jakby go ta sprawa nic a nic nie obchodziła.Pilawski, spokojny, stał w kątku zamyślony, odmierzono kroki,usunęli się świadkowie, dano znak.Pistolety się podniosły, obaprzeciwnicy szli z wolna, Pilawski nie mierzył jeszcze, gdy Greifergorączkowo pospieszył, wypalił i.lewa ręka Pilawskiego nawysokości serca została strzaskaną.Gabriel ścisnął pięść tylko,postąpił krok, zmierzył chwilę, mimo bólu, i w toż samo miejsce trafiłGreifera.Potem rzucił pistolet i chwycił się za lewe ramię, z któregokrew buchała obficie.Greifer padł i nie mógł się wstrzymać od krzykubolesnego.Wszystko to odbyło się tak nadzwyczaj prędko, że świadkowie ledwiena swych miejscach stanęli, już biec musieli na powrót.Pilawski, niemówiąc słowa, wszedł do izby, siadł na ławie i czekał na doktorazamówionego, który miał natychmiast nadjechać.Nie spodziewanosię wcale, aby ich aż dwóch mogli potrzebować, gdyż nikt Greifera otak trafny strzał nie posądził; Pilawski, pomimo otrzymanej rany,jeszcze miał siłę posłać kulę w toż samo miejsce i zgruchotać też rękęprzeciwnikowi.Wypadek pojedynku zmieszał wszystkich, najmniej możePilawskiego, który z pomocą Surwińskiego rękę obandażował, abyzbyt wielkiego upływu krwi nie dopuścić.Greifer, który był na śmierćprzygotowany, zrazu ucieszył się tym, iż na ręce się skończyło, alecałe jego męstwo i moc ducha opuściła go po chwili; ogarnęła trwogai prawie bliskim był mdłości. Strzela to, strzela rzekł %7łelazowski niech go licho porwie,kiedy już postrzelony miał jeszcze siłę oddać wet za wet z takądokładnością, iż może się nie trafiło nikomu podobnych dwóch ran,jak te, oglądać.Nie mają już sobie nic do wyrzucenia.Pomimo bólu, Pilawski, około którego na chwilę się znalazł William,aby mu rękę ścisnąć, zapalił cygaro, ani syknął.Doktór nadjechał i zezdumieniem znalazł obu rannych; spojrzawszy jednak na Pilawskiego,zmiarkował, że ten prędzej poczekać może i pobiegł obandażowaćGreifera, który mdlał co chwila.Oba mieli kości strzaskane, cięższąwszakże była rana Pilawskiego, bo w niej dwie koście naruszonezostały.Obandażowawszy go naprędce, doktór pobiegł do Gabriela,który cierpiał więcej, a mniej się skarżył.Anglik natychmiast dosiadłkonia i pocwałował do Krynicy.Konie hrabiny stały na wszelkiwypadek w gotowości.Ona sama siedziała w oknie, szarpiącchusteczkę niecierpliwie i nie mogąc słowa wyrzec, tak się czułaniespokojną! Baronowa Ormowska siedziała przy niej.Panny zSalomeą szeptały w drugim pokoju. Nie ma się co obawiać o naszego faworyta odezwała sięOrmowska strzela doskonale, a Greifer, jak wszyscy utrzymują,wcale niewprawny.I temu się też nic złego nie stanie, bo Pilawskizacny człowiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Córka zaś myślała, tylko, jakby mogła namówić matkę dozrzucenia tego jarzma, tych pęt, tej niewoli.Gotowały się obie wmilczeniu do zwyciężenia przeszkód.Powóz już był za Krynicą, gdy o niespodzianym wyjezdziedowiedziała się pobożna prezesowa. W tej chwili wyjechały! to nie jest bez znaczenia! O! to nie jest bezwielkiego znaczenia! zawołała i co prędzej pobiegła z nowiną doOrmowskiej.Deszcz kropił, chłodny wiaterek dął od Tatrów, wózki jechały doMuszyny, ale tu sekundanci, zszedłszy się pod parasolami nagrobelce, zawyrokowali, że na słocie i w błocie strzelać się byłoniepodobna. To bardzo dobrze dodał Surwiński ale czekać na pogodę, naciepło, na suszę, na wszystkie dogodności może potrwać długo, donieskończoności; tego roku wątpię, żeby się wypogodziło.Austriamoże być rozkrajana, jak kawon na kawałki, i gdzie my się potembędziemy szukali?Sekundant Greifera, który występując, chciał już pokazać odwagęniepoślednią, aby o niej i po zgonie jego mówiono, hr.%7łelazowski,dorzucił: Zgadzam się całkowicie ze zdaniem szanownego preopinanta, bomój klient także nie życzyłby sobie czekać na rozprawę.Ma co być,niech będzie zaraz; co prędzej, to lepiej.Szop chruścianych poddostatkiem się znajdzie w Muszynie, można nająć jedną pod pozoremstrzelania do celu. I strzelać się po ciemku? czy przy pochodniach? zapytałżartobliwie Hotkiewicz. S'geht nicht. E! słuchaj majorze dorzucił %7łelazowski jakby trochę, mniejpewne były strzały, co to szkodzi i tak Pilawski strzela diabelsko.Zdajmy trochę na losy. Ano, jeśli się ci panowie zgodzą strzelać w szopie, pójdziemy do%7łyda do karczmy i rzecz skończona.Pilawski pozostał był w domu zajezdnym, oczekując na decyzję, ipalił spokojnie cygaro.Greifer w drugim chodził po izbie, jedzącmiętowe cukierki.Sekundanci poszli. Słuchaj, panie Stanisławie odezwał się %7łelazowski wchodząc szczęści ci się, deszcz leje, na podwórzu dziś nic niepodobna urządzić,żeby raz co prędzej skończyć, mówimy strzelajcie się w szopie.Trochę będzie ciemno, Pilawski może nie dojrzy i ocalejesz. Jak sobie chcecie, co chcecie; gorsze oczekiwanie nade wszystko rzekł podchodząc Greifer jam się gotów strzelać i po ciemku. Więc jeśli Pilawski się zgodzi? Róbcie, co się wam podoba. Daj mi cygaro! rzekł %7łelazowski i wyszedł.Pilawski był także tego zdania, że lepiej jest raz skończyć prędzej.Sekundanci poszli zamówić szopę.%7łyd nie mógł dobrze zrozumieć,na co, musiano mu długo tłumaczyć, że będą o zakład strzelać do celu.Dla niepoznaki pożyczono tarcicę, zamówiono, aby nikt im nieprzeszkadzał, i obiecano pięć reńskich.%7łyd, mogący tak korzystniepustą szopę wynająć, zgodził się na wszystko.Nie mógł tylkozrozumieć, dlaczego ci panowie z Krynicy tak daleko szukać szopyprzyjechali, mogąc ją na miejscu dostać.Stajnia, po zwleczeniu różnych rupieci leżących na drodze, aczciemna, okazała się dosyć dogodną.Była dłuższą, niż potrzeba nawet.%7łydom, aby nie mieli ochoty zaglądać, zapowiedziano, że mogą się nakule narazić, i plac wkrótce został przygotowany.Przez dwoje wrót przeciwnych weszli prawie razem Pilawski iGreifer; z dala skłonili się sobie, sekundanci nabijali pistolety, p.Stanisław był blady, lecz czuba zacierał do góry razno i chodziłpodrygując jakoś, jakby go ta sprawa nic a nic nie obchodziła.Pilawski, spokojny, stał w kątku zamyślony, odmierzono kroki,usunęli się świadkowie, dano znak.Pistolety się podniosły, obaprzeciwnicy szli z wolna, Pilawski nie mierzył jeszcze, gdy Greifergorączkowo pospieszył, wypalił i.lewa ręka Pilawskiego nawysokości serca została strzaskaną.Gabriel ścisnął pięść tylko,postąpił krok, zmierzył chwilę, mimo bólu, i w toż samo miejsce trafiłGreifera.Potem rzucił pistolet i chwycił się za lewe ramię, z któregokrew buchała obficie.Greifer padł i nie mógł się wstrzymać od krzykubolesnego.Wszystko to odbyło się tak nadzwyczaj prędko, że świadkowie ledwiena swych miejscach stanęli, już biec musieli na powrót.Pilawski, niemówiąc słowa, wszedł do izby, siadł na ławie i czekał na doktorazamówionego, który miał natychmiast nadjechać.Nie spodziewanosię wcale, aby ich aż dwóch mogli potrzebować, gdyż nikt Greifera otak trafny strzał nie posądził; Pilawski, pomimo otrzymanej rany,jeszcze miał siłę posłać kulę w toż samo miejsce i zgruchotać też rękęprzeciwnikowi.Wypadek pojedynku zmieszał wszystkich, najmniej możePilawskiego, który z pomocą Surwińskiego rękę obandażował, abyzbyt wielkiego upływu krwi nie dopuścić.Greifer, który był na śmierćprzygotowany, zrazu ucieszył się tym, iż na ręce się skończyło, alecałe jego męstwo i moc ducha opuściła go po chwili; ogarnęła trwogai prawie bliskim był mdłości. Strzela to, strzela rzekł %7łelazowski niech go licho porwie,kiedy już postrzelony miał jeszcze siłę oddać wet za wet z takądokładnością, iż może się nie trafiło nikomu podobnych dwóch ran,jak te, oglądać.Nie mają już sobie nic do wyrzucenia.Pomimo bólu, Pilawski, około którego na chwilę się znalazł William,aby mu rękę ścisnąć, zapalił cygaro, ani syknął.Doktór nadjechał i zezdumieniem znalazł obu rannych; spojrzawszy jednak na Pilawskiego,zmiarkował, że ten prędzej poczekać może i pobiegł obandażowaćGreifera, który mdlał co chwila.Oba mieli kości strzaskane, cięższąwszakże była rana Pilawskiego, bo w niej dwie koście naruszonezostały.Obandażowawszy go naprędce, doktór pobiegł do Gabriela,który cierpiał więcej, a mniej się skarżył.Anglik natychmiast dosiadłkonia i pocwałował do Krynicy.Konie hrabiny stały na wszelkiwypadek w gotowości.Ona sama siedziała w oknie, szarpiącchusteczkę niecierpliwie i nie mogąc słowa wyrzec, tak się czułaniespokojną! Baronowa Ormowska siedziała przy niej.Panny zSalomeą szeptały w drugim pokoju. Nie ma się co obawiać o naszego faworyta odezwała sięOrmowska strzela doskonale, a Greifer, jak wszyscy utrzymują,wcale niewprawny.I temu się też nic złego nie stanie, bo Pilawskizacny człowiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]