[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No dobrze odezwał się. Co zamierzałaś powiedzieć po łacinie? Czy mógłbyś się na początek przywitać? zwróciła się Blue do Ronana.Tego wymaga uprzejmość. Chłopak się skrzywił.Uprzejmość nie była w jego stylu. Salve powiedział jednak. To właściwie znaczy bądz pozdrowiony wyjaśnił Blue. Dobra robota pochwaliła. Zapytaj, czy z nami porozmawiają.Teraz Ronan cierpiał jeszcze bardziej, bo miał zrobić coś idiotycznego, a więcrzecz zupełnie nie w jego stylu, ale podniósł głowę i powiedział: Loquere tu nobis?Wszyscy stali cicho.Mieli wrażenie, że słyszą szmer przypominający szelestliści poruszanych słabym zimowym wietrzykiem.Tylko że na gałęziach nie było li-ści. Nic odparł Ronan. Czego się spodziewaliście? Cicho zarządził Gansey, bo teraz z całą pewnością słyszał coś więcej niżtylko szelest.Brzmiało to zupełnie jak szept zachrypniętych głosów. Słyszycie? wyszeptał powoli.Wszyscy oprócz Noaha pokręcili głowami. Ja słyszę powiedział Noah ku uldze Ganseya. Poproś, żeby powtórzyły.Ronan znowu powiedział coś po łacinie.Szelest rozległ się ponownie i teraz już nie ulegało wątpliwości, że to szept;wszyscy zdali sobie sprawę, że to od początku nie były liście.Gansey wyraznie usły-szał łacińskie zdanie.Zaczął żałować, że nie przykładał się bardziej do nauki tego ję-zyka.Powtórzył Ronanowi słowo po słowie, sylabizując głoski. Narzekają, że nie słuchałeś tego, co mówiły powiedział Ronan.Potarł tyłswojej ogolonej głowy. Gansey, jaja sobie ze mnie robisz czy naprawdę coś sły-szysz? Myślisz, że Gansey jest taki dobry z łaciny? uciął Adam. To twoim pi-smem było napisane, że one mówią po łacinie.Zamknij się.Drzewa zasyczały ponownie, a Gansey powtórzył ich słowa Ronanowi.Noahgo poprawił, bo chłopak przekręcił czasownik.Wzrok Ronana przeniósł się na Blue. Powiedziały, że cieszą się ze spotkania z córką wróżki. Ze mną! wykrzyknęła Blue.Drzewa wysyczały cicho coś jeszcze, a Gansey powtórzył ich słowa. Nie wiem, co to znaczy powiedział Ronan. Cieszą się też z ponownegospotkania z& Greywaren? Nie znam takiego słowa po łacinie. Ronan wyszeptały drzewa. Ronan Lynch. To ty powiedział Gansey zdziwiony.Poczuł, że przebiega go dreszcz. Ro-nan Lynch.Wymieniły twoje nazwisko.To ciebie miło im znowu widzieć.Ronan nie okazał emocji. Znowu. Blue przycisnęła dłonie do zaróżowionych od zimna policzków.Jejoczy były szeroko otwarte, a twarz wyrażała taką samą trwogę i ekscytację, jakie od-czuwał Gansey. Zadziwiające.Drzewa? Niewiarygodne. Dlaczego tylko ty i Noah je słyszycie? zapytał Ganseya Adam.Jąkając się nawet w klasie rzadko odzywał się po łacinie i wypowiadanie nagłos własnych myśli w tym języku wydawało mu się nienaturalne Gansey powie-dział: Hic gaudemus.Gratias tibi& loquere& loqui pro nobis. Spojrzał na Rona-na. Jak zapytać, dlaczego ich nie słyszycie? Boże, Gansey.Trzeba było uważać w& Ronan zamknął oczy i zastanowiłsię. Cur non te audimus?Tym razem Gansey nie musiał czekać na tłumaczenie Ronana.Odpowiedzdrzew była dostatecznie prosta. Droga nie została obudzona powiedział na głos. Linia& mocy? domyśliła się Blue. Ale to nie wyjaśnia, dlaczego tylko tyi Noah słyszycie ten głos dodała z lekkim smutkiem. Si expergefacere via, erimus in debitum wymamrotały drzewa. Jeśli obudzimy drogę, będą nam zobowiązane powiedział Ronan.Przez chwilę wszyscy stali cicho, a potem popatrzyli na siebie.Sporo tego byłojak na jeden raz.Bo nie chodziło tylko o to, że drzewa do nich mówią.Właśnie od-kryli, że drzewa są wrażliwymi istotami, zdolnymi do obserwowania ich poczynań.Czy tę umiejętność posiadały wyłącznie drzewa w tym dziwnym lesie, czy może inneteż im się przyglądały? Czy już wcześniej próbowały do nich mówić? Nie mieli teżpojęcia, jak się dowiedzieć, czy te drzewa są dobre, czy złe, czy kochają, czy niena-widzą ludzi, czy kierują się jakimiś zasadami albo uczuciami.Gansey pomyślał, że terośliny są jak obcy.I to tacy, którzy przez długi czas byli bardzo zle traktowani. Gdybym ja był drzewem, nie widziałbym powodu, żeby kochać ludzi.To naprawdę się działo.Czekał na to przez wszystkie lata poszukiwań. Zapytaj je, czy wiedzą, gdzie jest Glendower polecił Gansey.Adam wyglądał na przestraszonego.Ronan natychmiast przetłumaczył pytanie.I tym razem syczące głosy odpowiedziały dopiero po chwili.Gansey nie po-trzebował tłumaczenia. Nie powtórzył.Zanim zadał to pytanie, poczuł, że coś powoli zaciska się wokół jego piersi.Sądził, że gdy usłyszy odpowiedz, uścisk się rozluzni, ale tak się nie stało.Terazwszyscy na niego patrzyli, a on nie wiedział dlaczego.Może miał coś na twarzy.Czuł, że coś jest z nią nie tak.Odwrócił głowę. Jest bardzo zimno.Valde frigida.Jak stąd wyjść? Proszę& Amabo te, ubi exi-tum?Drzewa szeptały i syczały, a Gansey zdał sobie sprawę, że być może się pomy-lił.To od samego początku mógł być tylko jeden głos.Teraz, kiedy się nad tym zasta-nowił, nie był też wcale pewien, czy rzeczywiście go słyszał.Może przez cały tenczas głos przemawiał wyłącznie w jego głowie.Ta myśl go zaniepokoiła i przeszka-dzała mu się skupić.Noah musiał mu pomóc powtórzyć wszystko, co zostało powie-dziane, a Ronan bardzo długo myślał, zanim udało mu się to przetłumaczyć. Przepraszam powiedział Ronan.Tak bardzo starał się skoncentrować, żezapomniał o pozie luzaka. To trudne.One& powiedziały, że musimy przejść z po-wrotem przez pory roku.Wzdłuż& drogi.Linii mocy.Powiedziały, że jeśli pójdzie-my brzegiem strumienia i skręcimy w lewo przy dużym& jaworze, nie, platanie&powiedziały Platanus?& znajdziemy tam coś, co ich zdaniem chcemy znalezć.A po-tem będziemy mogli wyjść z lasu i znalezć drogę do naszego& do naszego dnia.Niewiem.Coś mi uciekło, ale chyba& Przykro mi. W porządku powiedział Gansey. Naprawdę dobrze ci idzie. Jak uwa-żasz? zapytał po cichu Adama. Zastanawiam się, czy można im ufać.Zmarszczone brwi Adama oznaczały, że jemu też to przyszło do głowy. Mamy inne wyjście? zapytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. No dobrze odezwał się. Co zamierzałaś powiedzieć po łacinie? Czy mógłbyś się na początek przywitać? zwróciła się Blue do Ronana.Tego wymaga uprzejmość. Chłopak się skrzywił.Uprzejmość nie była w jego stylu. Salve powiedział jednak. To właściwie znaczy bądz pozdrowiony wyjaśnił Blue. Dobra robota pochwaliła. Zapytaj, czy z nami porozmawiają.Teraz Ronan cierpiał jeszcze bardziej, bo miał zrobić coś idiotycznego, a więcrzecz zupełnie nie w jego stylu, ale podniósł głowę i powiedział: Loquere tu nobis?Wszyscy stali cicho.Mieli wrażenie, że słyszą szmer przypominający szelestliści poruszanych słabym zimowym wietrzykiem.Tylko że na gałęziach nie było li-ści. Nic odparł Ronan. Czego się spodziewaliście? Cicho zarządził Gansey, bo teraz z całą pewnością słyszał coś więcej niżtylko szelest.Brzmiało to zupełnie jak szept zachrypniętych głosów. Słyszycie? wyszeptał powoli.Wszyscy oprócz Noaha pokręcili głowami. Ja słyszę powiedział Noah ku uldze Ganseya. Poproś, żeby powtórzyły.Ronan znowu powiedział coś po łacinie.Szelest rozległ się ponownie i teraz już nie ulegało wątpliwości, że to szept;wszyscy zdali sobie sprawę, że to od początku nie były liście.Gansey wyraznie usły-szał łacińskie zdanie.Zaczął żałować, że nie przykładał się bardziej do nauki tego ję-zyka.Powtórzył Ronanowi słowo po słowie, sylabizując głoski. Narzekają, że nie słuchałeś tego, co mówiły powiedział Ronan.Potarł tyłswojej ogolonej głowy. Gansey, jaja sobie ze mnie robisz czy naprawdę coś sły-szysz? Myślisz, że Gansey jest taki dobry z łaciny? uciął Adam. To twoim pi-smem było napisane, że one mówią po łacinie.Zamknij się.Drzewa zasyczały ponownie, a Gansey powtórzył ich słowa Ronanowi.Noahgo poprawił, bo chłopak przekręcił czasownik.Wzrok Ronana przeniósł się na Blue. Powiedziały, że cieszą się ze spotkania z córką wróżki. Ze mną! wykrzyknęła Blue.Drzewa wysyczały cicho coś jeszcze, a Gansey powtórzył ich słowa. Nie wiem, co to znaczy powiedział Ronan. Cieszą się też z ponownegospotkania z& Greywaren? Nie znam takiego słowa po łacinie. Ronan wyszeptały drzewa. Ronan Lynch. To ty powiedział Gansey zdziwiony.Poczuł, że przebiega go dreszcz. Ro-nan Lynch.Wymieniły twoje nazwisko.To ciebie miło im znowu widzieć.Ronan nie okazał emocji. Znowu. Blue przycisnęła dłonie do zaróżowionych od zimna policzków.Jejoczy były szeroko otwarte, a twarz wyrażała taką samą trwogę i ekscytację, jakie od-czuwał Gansey. Zadziwiające.Drzewa? Niewiarygodne. Dlaczego tylko ty i Noah je słyszycie? zapytał Ganseya Adam.Jąkając się nawet w klasie rzadko odzywał się po łacinie i wypowiadanie nagłos własnych myśli w tym języku wydawało mu się nienaturalne Gansey powie-dział: Hic gaudemus.Gratias tibi& loquere& loqui pro nobis. Spojrzał na Rona-na. Jak zapytać, dlaczego ich nie słyszycie? Boże, Gansey.Trzeba było uważać w& Ronan zamknął oczy i zastanowiłsię. Cur non te audimus?Tym razem Gansey nie musiał czekać na tłumaczenie Ronana.Odpowiedzdrzew była dostatecznie prosta. Droga nie została obudzona powiedział na głos. Linia& mocy? domyśliła się Blue. Ale to nie wyjaśnia, dlaczego tylko tyi Noah słyszycie ten głos dodała z lekkim smutkiem. Si expergefacere via, erimus in debitum wymamrotały drzewa. Jeśli obudzimy drogę, będą nam zobowiązane powiedział Ronan.Przez chwilę wszyscy stali cicho, a potem popatrzyli na siebie.Sporo tego byłojak na jeden raz.Bo nie chodziło tylko o to, że drzewa do nich mówią.Właśnie od-kryli, że drzewa są wrażliwymi istotami, zdolnymi do obserwowania ich poczynań.Czy tę umiejętność posiadały wyłącznie drzewa w tym dziwnym lesie, czy może inneteż im się przyglądały? Czy już wcześniej próbowały do nich mówić? Nie mieli teżpojęcia, jak się dowiedzieć, czy te drzewa są dobre, czy złe, czy kochają, czy niena-widzą ludzi, czy kierują się jakimiś zasadami albo uczuciami.Gansey pomyślał, że terośliny są jak obcy.I to tacy, którzy przez długi czas byli bardzo zle traktowani. Gdybym ja był drzewem, nie widziałbym powodu, żeby kochać ludzi.To naprawdę się działo.Czekał na to przez wszystkie lata poszukiwań. Zapytaj je, czy wiedzą, gdzie jest Glendower polecił Gansey.Adam wyglądał na przestraszonego.Ronan natychmiast przetłumaczył pytanie.I tym razem syczące głosy odpowiedziały dopiero po chwili.Gansey nie po-trzebował tłumaczenia. Nie powtórzył.Zanim zadał to pytanie, poczuł, że coś powoli zaciska się wokół jego piersi.Sądził, że gdy usłyszy odpowiedz, uścisk się rozluzni, ale tak się nie stało.Terazwszyscy na niego patrzyli, a on nie wiedział dlaczego.Może miał coś na twarzy.Czuł, że coś jest z nią nie tak.Odwrócił głowę. Jest bardzo zimno.Valde frigida.Jak stąd wyjść? Proszę& Amabo te, ubi exi-tum?Drzewa szeptały i syczały, a Gansey zdał sobie sprawę, że być może się pomy-lił.To od samego początku mógł być tylko jeden głos.Teraz, kiedy się nad tym zasta-nowił, nie był też wcale pewien, czy rzeczywiście go słyszał.Może przez cały tenczas głos przemawiał wyłącznie w jego głowie.Ta myśl go zaniepokoiła i przeszka-dzała mu się skupić.Noah musiał mu pomóc powtórzyć wszystko, co zostało powie-dziane, a Ronan bardzo długo myślał, zanim udało mu się to przetłumaczyć. Przepraszam powiedział Ronan.Tak bardzo starał się skoncentrować, żezapomniał o pozie luzaka. To trudne.One& powiedziały, że musimy przejść z po-wrotem przez pory roku.Wzdłuż& drogi.Linii mocy.Powiedziały, że jeśli pójdzie-my brzegiem strumienia i skręcimy w lewo przy dużym& jaworze, nie, platanie&powiedziały Platanus?& znajdziemy tam coś, co ich zdaniem chcemy znalezć.A po-tem będziemy mogli wyjść z lasu i znalezć drogę do naszego& do naszego dnia.Niewiem.Coś mi uciekło, ale chyba& Przykro mi. W porządku powiedział Gansey. Naprawdę dobrze ci idzie. Jak uwa-żasz? zapytał po cichu Adama. Zastanawiam się, czy można im ufać.Zmarszczone brwi Adama oznaczały, że jemu też to przyszło do głowy. Mamy inne wyjście? zapytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]