[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwalił się, jak świetnie mu idzie w robocie i być może będziekomponował muzykę do serialu dla dużej stacji telewizyjnej.Ellie słuchała, potakując.Od czasu do czasu próbowała wtrącićcoś o sobie, ale rozmowa nieodmiennie wracała do niego.Wreszcie dała sobie spokój i wolała rozkoszować się winem.Wtem w jednej chwili jej dobre samopoczucie się ulotniło iEllie miała wrażenie, że w pubie jest tylko ona i mężczyzna,który właśnie pojawił się w drzwiach.Wiedziała, że przyszedł,jeszcze zanim Lesley krzyknęła:- Ej, Jack, podejdz tu! Musisz usłyszeć nowinę! Czkałatylko, aż go zobaczy.Grafitowy garnitur, czarne,potargane włosy, długie nogi, szerokie bary.Dzieliły ichcentymetry.Nawet tutaj czuła jego zapach.Podpatrywała, jaksłuchał Lesley i Megan, a potem pochylił się i obie pocałował.Oderwała od niego oczy, ale zaraz potem śledziła go, kiedyszedł do baru.Gładko, płynnie przeciskał się przez tłum.Niemogła się nasycić jego widokiem.- O czym myślisz? - Dave wyrywał ją z transu.Ellie szczerze, usilnie próbowała skupić się na jego sło-wach, ale kiedy się rozkręcił, znów oczami szukała Jacka.Wtej samej chwili szef odwrócił się od baru i popatrzyłprościutko na nią.Miała wrażenie, jakby sztuka po sztucezdejmował z niej ubranie.Widziała, jak wzrokiem prześlizguje się po niej, a potemprzenosi spojrzenie na Dave'a.Najchętniej by teraz odepchnęłamuzyka i udawała, że jest sama, ale wtedy ktoś stanął i zasłoniłjej Jacka.Kiedy znowu go zobaczyła, podawał butelkęszampana Lesley, znowu ją całując.203Dave tymczasem opowiadał o swojej najnowszej gitarze.Ellie dyskretnie przesuwała się, żeby stracić z oczu Jacka.Bo,co z oczu, to i z serca.Jej manewry jednak na nic się nie zdały.Różnie się ustawiała, ale zawsze doskonale wiedziała, gdziebył.Przeszedł do grupki po jej lewej stronie, a mimo to udałojej się spojrzeć mu prosto w oczy.Przesunął się do Mike'a iRachel - powtórzyło się to samo.Kojące działanie wina ustąpiło, czuła się rozproszona,schwytana w pułapkę.Nieuważnie słuchała Dave'a, otaczała jądziwna mgła.Stała przy nim, ale wszystkie zmysły byłynastrojone na Jacka.Jak to możliwe, że nikt w pubie niewidział iskier, jakie między nimi przeskakiwały?Bo to wszystko twór twojej wyobrazni, Ellie.Wymyśliłaś tosobie.Wez.Się.W.Garść.Wpatrywała się w wargi Dave'a, próbując odczytać z nich,co mówi.Nagle uśmiechnął się i przysunął.-1 ja też, Ellie - powiedział.- Urwiemy się stąd?Jego oczy lśniły.Patrzył na nią wyczekująco.Dopierowtedy do niej dotarło, co miał na myśli.Trzeba podjąć decyzję.Może pójść z nim i zobaczyć, co dalej, albo zostać tutaj icierpieć jak potępieniec przez jakieś durne zadurzenie.- Dobra - zgodziła się, odstawiając kieliszek na najbliższystół.- Ale najpierw muszę się pożegnać z Lesley i Megan.Nie musiała - Lesley zrozumiałaby, gdyby się ulotniła - alerozpaczliwie jej zależało, by Jack zobaczył, że wychodzi.Lesley zapewniła, że bardzo ją kocha.I Dave'a też straszniekocha.I oczywiście Megan też.I że Ellie jest jejnaj-naj-najlepszą przyjaciółką.Po czym przechyliła się na boki spadła z krzesła.204Ellie z pochyloną głową dała się prowadzić do drzwi.Niespojrzy na Jacka, nie ma mowy.I udałoby się, gdyby Lesley niewydarła się na cały pub:- Idz na całość, Ellie! Połóż się na wznak i baw się dobrze!Towarzystwo wybuchło śmiechem.Wściekła Ellie obej-rzała się, ale zamiast Lesley zobaczyła Jacka.To wystarczyło,by wypadła na zewnątrz jak z procy.Na świeżym powietrzu od razu jej się polepszyło.Po czym,gdy Dave się na nią rzucił, natychmiast się pogorszyło.Próbowała się rozluznić.Przecież może.Już czas.Całował ją zzapałem, a ona odwzajemniała pocałunek, równocześnieskupiając się na uczuciach, jakie w niej rozpala.Problem w tym, że nie rozpalał żadnych.Napierał językiemna jej wargi, więc rozchyliła usta.Nadal nic.Równie dobrzemógłby być dentystą sprawdzającym stan jej uzębienia.Pochwili odsunęła się, oczekując, że Dave spyta, co jest nie tak.- Fiu, Ellie, marzyłem o tym od tygodni - wyznał.Oczy mupłonęły.Nawet nie zdążyła zaoponować, gdyznów wczepił się w jej wargi.Wydawało jej się, że upłynęły godziny, zanim wreszcie sięod niej odessał.Był rozogniony, co tylko wzbudziło w niejwyrzuty sumienia, że nie potrafiła wykrzesać z siebiepodobnego zapału.- Wiem, pewnie pomyślisz, że narzucam zbyt ostre tempo -odezwał się, dysząc - ale mam na ciebie straszną ochotę, Ellie.Może poszukamy bardziej zacisznego miejsca?Marzyła, by wrócić do domu, zwinąć się w kłębek na łóżku ispróbować zrozumieć, co się z nią dzieje.Ale wtedy znówzaczęłaby myśleć o Jacku.205- Czemu nie? - odparła, ale zaraz przypomniała sobie oEdith.- Tylko musielibyśmy pójść do ciebie.- Nie ma sprawy.Niestety, do mojego przystanku jestkawałek drogi, potem też trzeba będzie trochę przejść, aleniedługo powinien podjechać autobus.- To może wziąć taksówkę?- Nie.Szkoda pieniędzy - uciął i ruszył w stronę przystanku.Co pewien czas przystawał na pocałunek, a Ellie naprawdębardzo się starała wzbudzić w sobie zapał.Kiedy się niecałowali, opowiadał jej o swojej muzyce1 o tym, że wkrótce nadejdzie upragniony sukces - czuł towyraznie.Nie przerywała zadowolona, że nie musi sięodzywać.Miała na sobie buty, które nieszczególnie nadawałysię do dłuższych spacerów, więc tym bardziej nie nurtowało jąjego stwierdzenie, że szkoda mu pieniędzy na taksówkę.Chybaniczego nienawidziła bardziej niż skąpstwa.Zdawała sobiesprawę, że nie powinna od razu go skreślać - przecież to ubogiartysta - ale do tego jeszcze dochodziło jego ciągłe ja, ja, ja.Ani razu nie spytał o jej pracę.Czy to w ogóle się liczy? Może być jak Rachel: wyłączaćmózg i po prostu dobrze się bawić? Mnóstwo osób tak robiło.Dave przynajmniej nie budził lęku.Nie wybuchnie śmiechem,kiedy Ellie się przed nim rozbierze.Ale jeśli w poziomie będzie się zachowywać tak samo jak wpionie, prawdopodobnie znów zacznie nawijać, to nawet sięnie zainteresuje, czy jest jej przyjemnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Chwalił się, jak świetnie mu idzie w robocie i być może będziekomponował muzykę do serialu dla dużej stacji telewizyjnej.Ellie słuchała, potakując.Od czasu do czasu próbowała wtrącićcoś o sobie, ale rozmowa nieodmiennie wracała do niego.Wreszcie dała sobie spokój i wolała rozkoszować się winem.Wtem w jednej chwili jej dobre samopoczucie się ulotniło iEllie miała wrażenie, że w pubie jest tylko ona i mężczyzna,który właśnie pojawił się w drzwiach.Wiedziała, że przyszedł,jeszcze zanim Lesley krzyknęła:- Ej, Jack, podejdz tu! Musisz usłyszeć nowinę! Czkałatylko, aż go zobaczy.Grafitowy garnitur, czarne,potargane włosy, długie nogi, szerokie bary.Dzieliły ichcentymetry.Nawet tutaj czuła jego zapach.Podpatrywała, jaksłuchał Lesley i Megan, a potem pochylił się i obie pocałował.Oderwała od niego oczy, ale zaraz potem śledziła go, kiedyszedł do baru.Gładko, płynnie przeciskał się przez tłum.Niemogła się nasycić jego widokiem.- O czym myślisz? - Dave wyrywał ją z transu.Ellie szczerze, usilnie próbowała skupić się na jego sło-wach, ale kiedy się rozkręcił, znów oczami szukała Jacka.Wtej samej chwili szef odwrócił się od baru i popatrzyłprościutko na nią.Miała wrażenie, jakby sztuka po sztucezdejmował z niej ubranie.Widziała, jak wzrokiem prześlizguje się po niej, a potemprzenosi spojrzenie na Dave'a.Najchętniej by teraz odepchnęłamuzyka i udawała, że jest sama, ale wtedy ktoś stanął i zasłoniłjej Jacka.Kiedy znowu go zobaczyła, podawał butelkęszampana Lesley, znowu ją całując.203Dave tymczasem opowiadał o swojej najnowszej gitarze.Ellie dyskretnie przesuwała się, żeby stracić z oczu Jacka.Bo,co z oczu, to i z serca.Jej manewry jednak na nic się nie zdały.Różnie się ustawiała, ale zawsze doskonale wiedziała, gdziebył.Przeszedł do grupki po jej lewej stronie, a mimo to udałojej się spojrzeć mu prosto w oczy.Przesunął się do Mike'a iRachel - powtórzyło się to samo.Kojące działanie wina ustąpiło, czuła się rozproszona,schwytana w pułapkę.Nieuważnie słuchała Dave'a, otaczała jądziwna mgła.Stała przy nim, ale wszystkie zmysły byłynastrojone na Jacka.Jak to możliwe, że nikt w pubie niewidział iskier, jakie między nimi przeskakiwały?Bo to wszystko twór twojej wyobrazni, Ellie.Wymyśliłaś tosobie.Wez.Się.W.Garść.Wpatrywała się w wargi Dave'a, próbując odczytać z nich,co mówi.Nagle uśmiechnął się i przysunął.-1 ja też, Ellie - powiedział.- Urwiemy się stąd?Jego oczy lśniły.Patrzył na nią wyczekująco.Dopierowtedy do niej dotarło, co miał na myśli.Trzeba podjąć decyzję.Może pójść z nim i zobaczyć, co dalej, albo zostać tutaj icierpieć jak potępieniec przez jakieś durne zadurzenie.- Dobra - zgodziła się, odstawiając kieliszek na najbliższystół.- Ale najpierw muszę się pożegnać z Lesley i Megan.Nie musiała - Lesley zrozumiałaby, gdyby się ulotniła - alerozpaczliwie jej zależało, by Jack zobaczył, że wychodzi.Lesley zapewniła, że bardzo ją kocha.I Dave'a też straszniekocha.I oczywiście Megan też.I że Ellie jest jejnaj-naj-najlepszą przyjaciółką.Po czym przechyliła się na boki spadła z krzesła.204Ellie z pochyloną głową dała się prowadzić do drzwi.Niespojrzy na Jacka, nie ma mowy.I udałoby się, gdyby Lesley niewydarła się na cały pub:- Idz na całość, Ellie! Połóż się na wznak i baw się dobrze!Towarzystwo wybuchło śmiechem.Wściekła Ellie obej-rzała się, ale zamiast Lesley zobaczyła Jacka.To wystarczyło,by wypadła na zewnątrz jak z procy.Na świeżym powietrzu od razu jej się polepszyło.Po czym,gdy Dave się na nią rzucił, natychmiast się pogorszyło.Próbowała się rozluznić.Przecież może.Już czas.Całował ją zzapałem, a ona odwzajemniała pocałunek, równocześnieskupiając się na uczuciach, jakie w niej rozpala.Problem w tym, że nie rozpalał żadnych.Napierał językiemna jej wargi, więc rozchyliła usta.Nadal nic.Równie dobrzemógłby być dentystą sprawdzającym stan jej uzębienia.Pochwili odsunęła się, oczekując, że Dave spyta, co jest nie tak.- Fiu, Ellie, marzyłem o tym od tygodni - wyznał.Oczy mupłonęły.Nawet nie zdążyła zaoponować, gdyznów wczepił się w jej wargi.Wydawało jej się, że upłynęły godziny, zanim wreszcie sięod niej odessał.Był rozogniony, co tylko wzbudziło w niejwyrzuty sumienia, że nie potrafiła wykrzesać z siebiepodobnego zapału.- Wiem, pewnie pomyślisz, że narzucam zbyt ostre tempo -odezwał się, dysząc - ale mam na ciebie straszną ochotę, Ellie.Może poszukamy bardziej zacisznego miejsca?Marzyła, by wrócić do domu, zwinąć się w kłębek na łóżku ispróbować zrozumieć, co się z nią dzieje.Ale wtedy znówzaczęłaby myśleć o Jacku.205- Czemu nie? - odparła, ale zaraz przypomniała sobie oEdith.- Tylko musielibyśmy pójść do ciebie.- Nie ma sprawy.Niestety, do mojego przystanku jestkawałek drogi, potem też trzeba będzie trochę przejść, aleniedługo powinien podjechać autobus.- To może wziąć taksówkę?- Nie.Szkoda pieniędzy - uciął i ruszył w stronę przystanku.Co pewien czas przystawał na pocałunek, a Ellie naprawdębardzo się starała wzbudzić w sobie zapał.Kiedy się niecałowali, opowiadał jej o swojej muzyce1 o tym, że wkrótce nadejdzie upragniony sukces - czuł towyraznie.Nie przerywała zadowolona, że nie musi sięodzywać.Miała na sobie buty, które nieszczególnie nadawałysię do dłuższych spacerów, więc tym bardziej nie nurtowało jąjego stwierdzenie, że szkoda mu pieniędzy na taksówkę.Chybaniczego nienawidziła bardziej niż skąpstwa.Zdawała sobiesprawę, że nie powinna od razu go skreślać - przecież to ubogiartysta - ale do tego jeszcze dochodziło jego ciągłe ja, ja, ja.Ani razu nie spytał o jej pracę.Czy to w ogóle się liczy? Może być jak Rachel: wyłączaćmózg i po prostu dobrze się bawić? Mnóstwo osób tak robiło.Dave przynajmniej nie budził lęku.Nie wybuchnie śmiechem,kiedy Ellie się przed nim rozbierze.Ale jeśli w poziomie będzie się zachowywać tak samo jak wpionie, prawdopodobnie znów zacznie nawijać, to nawet sięnie zainteresuje, czy jest jej przyjemnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]