[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Na farmie czegośAnula & ponatakiego nie ma.— Co więc pan robił?— Polerowałem ćwieki.— Ach, tak.A dlaczego?Patrzył na jej profil, gdy z podniesioną głową uważnie oglądała rzeczyzawieszone wysoko.Co za pytanie.I ona uważa, że to on jest tępy?— Bo jak się tego nie robi, zniszczy je koński pot, a jak nie pot, toopary.— skinął głową w stronę stajni — stamtąd.— Naprawdę? — obróciła się w jego stronę z szeroko otwartymi oczami.— Nie wiedziałam.To interesujące.Teodor nigdy nie uważał tego za interesujące — po prostu za prawdziwe.— Przypuszczam — ciągnęła — że wie pan absolutnie wszystko oprowadzeniu farmy.Weszła jeszcze dalej, a on patrzył urzeczony, nie mogąc pojąć, dlaczegotu przyszła.Spokojnie ruszyła w stronę kozła do rżnięcia drewna, wyciągnęładalousrękę, jakby chciała przesunąć nią po owczej skórze, lecz nagle zmieniła zdanie.— Och! Byłabym zapomniała — obróciła się, wyciągając zza plecówandrugą rękę z pułapką na myszy.— Mam w szkole niepożądanego gościa.Kristian dał mi tę łapkę, ale obawiam się, że nie uda mi się jej ustawić.Czyscmógłby mi pan pokazać, jak to zrobić?Spojrzał na łapkę, potem na Linneę, która przez ułamek sekundy sądziła,że Teodor się roześmieje.Nie roześmiał się, tylko po raz trzeci w ciągu trzechminut pomyślał, że jak na wykształconą kobietę ona też ma swoje słabepunkty.— Nie wie pani, jak zastawić łapkę na myszy? Wzruszyła ramionami.— W sklepie zawsze zastawiał je mój ojciec.Nissa dała mi kiedyśkawałek sera, ale to straszne urządzenie wciąż odskakiwało i bałam się, żezłamię sobie palec.Anula & pona— W sklepie? W jakim sklepie?— Mój ojciec ma w Fargo sklep.Myszy lubią wygryzać dziury wworkach z mąką.Teodor zmrużył lekko oczy.— Myślałem, że pani ojciec jest prawnikiem.Przyłapana na kłamstwie,patrzyła na niego oniemiała.Opuściła oczy, a kiedy w końcu przemówiła, w jej głosie słychać byłoskruchę:— Skłamałam.Pan.pan tak mnie wtedy przeraził, że musiałam cośwymyślić, bo.— spojrzała na niego błagalnie, po czym znów spuściła wzrok— bo się bałam, że nie zabierze mnie pan ze sobą, i nie wiedziałam, copowiedzieć, żeby zmienił pan zdanie.A więc ta panienka wcale nie jest taka kryształowa! Policzkipoczerwieniały jej jak piwonie, wzroku nie odrywała od łapki, jakby się bałago podnieść.Starannie wypolerowanymi i obciętymi paznokciami usiłowałazdrapać atramentowy szlaczek wokół krawędzi drewnianej podstawkidalousśmiercionośnego dla myszy urządzenia.Teodor wyciągnął szeroką dłoń.an— Proszę mi to dać.Uczenie pani to dla mnie coś nowego.Gdypodniosła głowę, ich oczy się spotkały.Z ulgą znalazłascw oczach Teodora błysk rozbawienia.Położyła łapkę na jego dłoni, onzaś drugą ręką zdjął lampę z haka i odwróciwszy się, postawił ją na warsztacie.Linnea wszakże teraz, kiedy zaszła tak daleko, nie miała ochoty stawać zbytblisko niego.Spojrzał na nią przez ramię.— Podejdzie pani bliżej?— No.tak.Stali obok siebie i Linnea patrząc, jak Teodor nastawia łapkę, pomyślała,że nigdy nie widziała tak ogromnych dłoni.Uciął niewielki kawałek skóry, bywykorzystać go w miejsce sera.Anula & pona— Najpierw umieszcza się przynętę.Tutaj.— Tak, oczywiście, tutaj.Nie jestem taka głupia.On spojrzał w dół, ona zaś ku górze.Oboje mieli ochotę się uśmiechnąć.Zauważyła, że zdjął celuloidowy kołnierzyk od niedzielnej koszuli, terazrozpiętej pod szyją, i że jak na mężczyznę ma wyjątkowo długie rzęsy.On zaśzauważył, że głębie jej niebieskich oczu kryją drobne cętki miedzi, niemal taklśniące jak blask światła lampy odbijającego się od złotego zegarka na jejpiersi.Oboje zmusili się do skupienia na lekcji zastawiania łapki.— Trzebaustawić ją płasko i odciągnąć ten kabłączek.— Odciągnąć kabłączek.— powtórzyła i znów podniosła wzrok.— Tosię nazywa kabłączek?— Taaa.— Dlaczego?Popełnił błąd, spoglądając jej w oczy, ponieważ w tym momenciepułapka się zatrzasnęła i spadła na podłogę.dalousLinnea zaczęła chichotać, a Teodor poczuł, że płonie mu twarz.— Ja potrafię to zrobić — powiedziała.Schyliła się, podniosła pułapkę ianpodała mu z wyrazem drwiącej wyrozumiałości.Poruszony wziął ją i zaczął od nowa: znalazł kawałek skóry, umieścił wscmiejscu przynęty i odciągnął kabłączek.— Teraz trzeba wsunąć zapadkę zatrzasku pod tę wypustkę.—ostrożnie cofnął dłonie.— Właśnie tak — rzekł z ulgą, widząc, że tym razemzrobił wszystko jak należy.Sięgnął po śrubokręt ze skrzynki z narzędziami izwolnił nim zapadkę.— Teraz niech pani spróbuje — powiedział, chowającśrubokręt do skrzynki i przesuwając łapkę w jej stronę.— Dobrze.Patrzył na dłonie Linnei, myśląc, że gdyby łapka przypadkowoodskoczyła, mogłaby zranić i prawdopodobnie złamać jej palec.Linnea jednakAnula & ponaporadziła sobie doskonale i niebawem pułapka z przynętą leżała na warsztacie między czterema dłońmi.Burza przybrała na sile.W małym czworoboku okna ich twarze odbijałysię na tle granatowo-czarnego nieba, gdy nagle siodlarnia pogrążyła się wciszy.Zapach skóry, koni i starego drewna niósł poczucie bezpieczeństwa.— Panie Teodorze.— powiedziała tak cicho, iż mogło to być echo jejgłosu.Deszcz dzwonił o szyby, ale w siodlarni było jasno i sucho.Choć nie taksucho jak w gardle Teodora, które zaschło mu nagle, gdy oboje wpatrywali sięw swoje dłonie.— W istocie nie przyszłam tutaj, żeby się uczyć umieszczaniaprzynęty w łapce na myszy.Sama doszłam do tego przy drugiej próbie.To byłpretekst.Obrócił się, żeby na nią spojrzeć, ale zobaczył tylko przedziałek wewłosach, pochyliła bowiem głowę.— Przyszłam, żeby pana przeprosić.Wciąż nie potrafił wykrztusićsłowa.— Myślę, że zraniłam pana dotkliwie tego dnia, gdy wyśmiewałam siędalousZ pańskiego sposobu wysławiania się i nazwałam pana tępym — mówiła dalej.— Bardzo mi przykro z tego powodu, panie Teodorze.anZobaczył, że podnosi brodę, i odwrócił wzrok, by ich oczy się niespotkały.sc— Ach, to nie ma znaczenia — zapewnił.— Doprawdy? Czemu więc nie rozmawia pan ze mną ani nawet niepatrzy na mnie od tamtej chwili?Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć, więc wpatrywał się tylko w kawałekskóry umieszczonej w łapce.Silny grom wprawił mocną stajnię w drżenie, leczani Teodor, ani Linnea nie poruszyli się.— Bardzo mi trudno siedzieć z panem przy jednym stole i mijać go wkuchni, gdy próbuje mnie pan nie dostrzegać.Moja rodzina jest całkiem innaniż pańska.Rozmawiamy ze sobą, śmiejemy się i dzielimy różnymi sprawami.Anula & ponaBardzo mi tego tutaj brakuje.Przez cały tydzień, odkąd zrobił się pan taki sztywny i odwracał się ode mnie, chciało mi się płakać, bo nigdy przedtem niemiałam wroga.Dziś w kościele.myślałam.cóż, miałam nadzieję, że możebędzie pan nieco serdeczniejszy, ale jak się nad tym wszystkim zastanowiłam,zrozumiałam, że prawdopodobnie jest pan głęboko zraniony i jeśli chcę znówmieć w panu przyjaciela, muszę pana przeprosić.Czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl