[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jasna.cholera.To było piękne.Rzuciła Styksowi nieufne spojrzenie i zdziwiła się, gdy zobaczyła jego spokojny wzrok.Nie byłowidać najmniejszego śladu, że był o włos od zabicia kogoś.- A zatem - powiedziała bardziej po to, by przerwać dziwną ciszą, niż z potrzeby zadania pytania - czy mamy jakiś plan?- Odbijamy Cezara, zabijamy Morganę i spadamy do Chicago - odpowiedział lakonicznie Styx.Anna się skrzywiła.To nie brzmiało jak plan.- Dobrze.Złote spojrzenie złagodniało.- Anno, nikt nie weźmie ci za złe, jeżeli wolisz poczekać w samochodzie.To nie do pomyślenia, żeby miała ukryć się w samochodzie, gdy Cezar jest w niebezpieczeństwie.- Nie ma mowy - mruknęła, mrużąc oczy, gdy Styks chciał coś dodać.- Nie, Styksie.Cezar ma kłopotyprzeze mnie.Moim obowiązkiem jest walka z Morganą.To ja jestem osobą z przepowiedni.Nikt innynie może jej zranić.- Wiesz, że Cezar mnie zabije, jeżeli coś ci się stanie? -upewnił się Styx.Nawet nie drgnęła, widząc to groźne spojrzenie.- Jestem partnerką Cezara, ale umiem sama podejmować decyzje - ostrzegła.Wampir zaśmiał się krótko, mimo że wcale nie było mu do śmiechu.- To brzmi zaskakująco znajomo.Uśmiechnęła się na myśl o Darcy, ale zanim mogła odpowiedzieć, poczuła szarpnięcie, gdzieśgłęboko w swoim ciele.- Zwolnij - poleciła stanowczo, przyciskając rękę do okna, jakby mogło to jej pomóc w kontakcie zCezarem.-Zjedź następnym zjazdem i skręć w prawo.Styx wykonał polecenie, o nic nie pytając, i zaczął jechać wolniej.Anna zamknęła oczy i skupiła sięna słabym połączeniu z Cezarem.Styx znów zwolnił.Oddalali się od autostrady i wjechali głębiej w polne drogi.Trzy razy skręcili wcoraz mniejsze, coraz rzadziej uczęszczane szlaki, zanim dotarli do ścieżki między polami.- Jest blisko - szepnęła.Samochód zatrzymał się i Styx dotknął jej ramienia.- Anno?Z zamkniętymi oczami trzymała się delikatnego połączenia z Cezarem i niecierpliwie westchnęła.Niezniesie dalszych opóźnień.- Co?- Anno, spójrz na mnie - nakazał na tyle ostrym głosem, że otworzyła oczy i spojrzała w groźną twarz.- Dlaczego się zatrzymałeś? - spytała.- Cezar jest.- Cezar jest w niebezpieczeństwie, tak, wiem - przerwał.- Ale Morgana nie jest w tej chwili jedynymzagrożeniem.Anna nie miała ochoty myśleć o kolejnej okropności czyhającej w ciemnościach.Wystarczała jejobłąkana pra-ciotka z kompleksem Boga.- Nie rozumiem.Nieprzenikniona twarz Styksa nic nie zdradzała.- W tym tkwi problem.Nie jesteś wampirem.Aż się żachnęła, słysząc te słowa.Czemu się zatrzymali? Żeby jej wytknął, że nie jest demonem?- To nie brzmi jak wiadomość z ostatniej chwili, Styksie.O co ci chodzi?Zmrużył złote oczy.- Nie jesteś wampirem, a zatem nie do końca rozumiesz, co to oznacza mieć partnera.- Czy nie możemy z tym zaczekać, aż uratujemy Cezara?- Nie, ponieważ czuję twoją desperację.- Czuć ją z daleka - mruknął Jagr z tylnego siedzenia.Anna pokręciła głową.Odrobina jej mocywyciekłai unosiła się w samochodzie, podgrzewając powietrze i unosząc jej włosy.Co, u diabła, się dzieje?- Wolałbyś, żebym się nie przejmowała tym, co się z nim stanie?! - spytała.- W pewnym sensie tak byłoby łatwiej.Anna wciągnęła głęboko powietrze, próbując zapanować nad nerwami.Czy Styx próbuje jąrozzłościć, żeby mogła wybuchnąć, gdy będą w pobliżu Morgany?Jeśli tak, to dobrze mu idzie.- Po prostu powiedz, dlaczego tracisz mój cenny czas.Nastąpiła krótka cisza, Styx ostrożnie dobierał słowa.- Cezar wybrał cię na swoją partnerkę - powiedział w końcu.- Jeżeli umrzesz, on też umrze.Anna zamarła.- To znaczy.on naprawdę umrze?- Nie od razu.Ale tak.- Pochylił nisko głowę.-Anno, stałaś się motorem jego życia.Bez ciebie straci instynkty, które go chronią.Będzie szukał niebezpieczeństw, w nadziei że położy koniec swojemucierpieniu.Wampiry przeżywają zazwyczaj swoje partnerki zaledwie o kilka miesięcy.Zimno ścisnęło jej serce.Jakimś cudem Cezar zapomniał wspomnieć o tej drobnostce, kiedy mówił otym całym partnerstwie.- Dlaczego mówisz mi o tym teraz? - spytała głosem niewiele głośniejszym niż szept.- Ponieważ jesteś gotowa poświęcić życie, aby go uratować.- Zimnym palcem dotknął jej bladegopoliczka.- Jeżeli to zrobisz, Anno Randal, skażesz Cezara na swój los.Rozdział 20Brudne i ciasne poddasze wiejskiego domku ledwie nadawało się dla ludzi, nie mówiąc o potężnej królowej czarodziejek.Mimo to stanowiło idealne miejsce na przetrzymywanie nieprzytomnegowampira.Nie zwracając uwagi na grubą warstwę kurzu, brudzącą brzeg delikatnej sukni, Morganapatrzyła na demona, który zwisał z belki na srebrnej smyczy.Jego ciemne włosy opadały niechlujnie na piękną twarz, a ponieważ kazała Troyowi zedrzeć z niegokoszulę, nic nie ukrywało idealnie wyrzeźbionego ciała.Rozumiała fascynację Anny Randal tą istotą.Wszystkie wampiry miały olbrzymi seksapil.Byłydrapieżnikami, które wykorzystywały seks do zwabienia swojej ofiary.Ale ten wampir.Byłstworzony, by zaspokajać kobiety.Zaspokajać je w pełni.Prawie szkoda jej było, że musi go zabić.Przeniosła spojrzenie z nieprzytomnego wampira na wysokiego rudowłosego chochlika, którynieufnie na nią spoglądał.Zimny uśmiech pojawił się jej na twarzy.- Dobrze się sprawiłeś, Troy.Chochlik schylił głowę.- Dziękuję, moja królowo.Żyję, by ci służyć.Usta Morgany drgnęły.Podeszła do niego i zadarła mu brutalnie podbródek.Szarpiąc mu głowę dogóry, rozkoszowała się strachem, który wyzierał z jego szmaragdowych oczu.- A może służysz, by żyć, mój ty mały zdrajco?- Przyniosłem ci wampira - szepnął chochlik.- Udowodniłem ci moją lojalność.Jej wściekłość rozlewała się rzeką po ciasnym pomieszczeniu.Nigdy nie wybaczy chochlikowizdrady.Anna już by nie żyła, gdyby ten arogancki drań nie pomógł jej uciec z nocnego klubu.Ale była na tyle mądra, aby wiedzieć, że teraz Troy był narzędziem, które mogła wykorzystać do swoich celów.Tylko on mógł wejść do kryjówki wampira.A gdy uprzejmie przypomniała mu, jaki może zadać ból,był jedynym, co do którego miała pewność, że nie zawiedzie.Kiedy już zakończy tę nieprzyjemną sprawę, pomyśli, czy dalej zabawiać się męczeniem go, czy poprostu go zabić i mieć spokój [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Jasna.cholera.To było piękne.Rzuciła Styksowi nieufne spojrzenie i zdziwiła się, gdy zobaczyła jego spokojny wzrok.Nie byłowidać najmniejszego śladu, że był o włos od zabicia kogoś.- A zatem - powiedziała bardziej po to, by przerwać dziwną ciszą, niż z potrzeby zadania pytania - czy mamy jakiś plan?- Odbijamy Cezara, zabijamy Morganę i spadamy do Chicago - odpowiedział lakonicznie Styx.Anna się skrzywiła.To nie brzmiało jak plan.- Dobrze.Złote spojrzenie złagodniało.- Anno, nikt nie weźmie ci za złe, jeżeli wolisz poczekać w samochodzie.To nie do pomyślenia, żeby miała ukryć się w samochodzie, gdy Cezar jest w niebezpieczeństwie.- Nie ma mowy - mruknęła, mrużąc oczy, gdy Styks chciał coś dodać.- Nie, Styksie.Cezar ma kłopotyprzeze mnie.Moim obowiązkiem jest walka z Morganą.To ja jestem osobą z przepowiedni.Nikt innynie może jej zranić.- Wiesz, że Cezar mnie zabije, jeżeli coś ci się stanie? -upewnił się Styx.Nawet nie drgnęła, widząc to groźne spojrzenie.- Jestem partnerką Cezara, ale umiem sama podejmować decyzje - ostrzegła.Wampir zaśmiał się krótko, mimo że wcale nie było mu do śmiechu.- To brzmi zaskakująco znajomo.Uśmiechnęła się na myśl o Darcy, ale zanim mogła odpowiedzieć, poczuła szarpnięcie, gdzieśgłęboko w swoim ciele.- Zwolnij - poleciła stanowczo, przyciskając rękę do okna, jakby mogło to jej pomóc w kontakcie zCezarem.-Zjedź następnym zjazdem i skręć w prawo.Styx wykonał polecenie, o nic nie pytając, i zaczął jechać wolniej.Anna zamknęła oczy i skupiła sięna słabym połączeniu z Cezarem.Styx znów zwolnił.Oddalali się od autostrady i wjechali głębiej w polne drogi.Trzy razy skręcili wcoraz mniejsze, coraz rzadziej uczęszczane szlaki, zanim dotarli do ścieżki między polami.- Jest blisko - szepnęła.Samochód zatrzymał się i Styx dotknął jej ramienia.- Anno?Z zamkniętymi oczami trzymała się delikatnego połączenia z Cezarem i niecierpliwie westchnęła.Niezniesie dalszych opóźnień.- Co?- Anno, spójrz na mnie - nakazał na tyle ostrym głosem, że otworzyła oczy i spojrzała w groźną twarz.- Dlaczego się zatrzymałeś? - spytała.- Cezar jest.- Cezar jest w niebezpieczeństwie, tak, wiem - przerwał.- Ale Morgana nie jest w tej chwili jedynymzagrożeniem.Anna nie miała ochoty myśleć o kolejnej okropności czyhającej w ciemnościach.Wystarczała jejobłąkana pra-ciotka z kompleksem Boga.- Nie rozumiem.Nieprzenikniona twarz Styksa nic nie zdradzała.- W tym tkwi problem.Nie jesteś wampirem.Aż się żachnęła, słysząc te słowa.Czemu się zatrzymali? Żeby jej wytknął, że nie jest demonem?- To nie brzmi jak wiadomość z ostatniej chwili, Styksie.O co ci chodzi?Zmrużył złote oczy.- Nie jesteś wampirem, a zatem nie do końca rozumiesz, co to oznacza mieć partnera.- Czy nie możemy z tym zaczekać, aż uratujemy Cezara?- Nie, ponieważ czuję twoją desperację.- Czuć ją z daleka - mruknął Jagr z tylnego siedzenia.Anna pokręciła głową.Odrobina jej mocywyciekłai unosiła się w samochodzie, podgrzewając powietrze i unosząc jej włosy.Co, u diabła, się dzieje?- Wolałbyś, żebym się nie przejmowała tym, co się z nim stanie?! - spytała.- W pewnym sensie tak byłoby łatwiej.Anna wciągnęła głęboko powietrze, próbując zapanować nad nerwami.Czy Styx próbuje jąrozzłościć, żeby mogła wybuchnąć, gdy będą w pobliżu Morgany?Jeśli tak, to dobrze mu idzie.- Po prostu powiedz, dlaczego tracisz mój cenny czas.Nastąpiła krótka cisza, Styx ostrożnie dobierał słowa.- Cezar wybrał cię na swoją partnerkę - powiedział w końcu.- Jeżeli umrzesz, on też umrze.Anna zamarła.- To znaczy.on naprawdę umrze?- Nie od razu.Ale tak.- Pochylił nisko głowę.-Anno, stałaś się motorem jego życia.Bez ciebie straci instynkty, które go chronią.Będzie szukał niebezpieczeństw, w nadziei że położy koniec swojemucierpieniu.Wampiry przeżywają zazwyczaj swoje partnerki zaledwie o kilka miesięcy.Zimno ścisnęło jej serce.Jakimś cudem Cezar zapomniał wspomnieć o tej drobnostce, kiedy mówił otym całym partnerstwie.- Dlaczego mówisz mi o tym teraz? - spytała głosem niewiele głośniejszym niż szept.- Ponieważ jesteś gotowa poświęcić życie, aby go uratować.- Zimnym palcem dotknął jej bladegopoliczka.- Jeżeli to zrobisz, Anno Randal, skażesz Cezara na swój los.Rozdział 20Brudne i ciasne poddasze wiejskiego domku ledwie nadawało się dla ludzi, nie mówiąc o potężnej królowej czarodziejek.Mimo to stanowiło idealne miejsce na przetrzymywanie nieprzytomnegowampira.Nie zwracając uwagi na grubą warstwę kurzu, brudzącą brzeg delikatnej sukni, Morganapatrzyła na demona, który zwisał z belki na srebrnej smyczy.Jego ciemne włosy opadały niechlujnie na piękną twarz, a ponieważ kazała Troyowi zedrzeć z niegokoszulę, nic nie ukrywało idealnie wyrzeźbionego ciała.Rozumiała fascynację Anny Randal tą istotą.Wszystkie wampiry miały olbrzymi seksapil.Byłydrapieżnikami, które wykorzystywały seks do zwabienia swojej ofiary.Ale ten wampir.Byłstworzony, by zaspokajać kobiety.Zaspokajać je w pełni.Prawie szkoda jej było, że musi go zabić.Przeniosła spojrzenie z nieprzytomnego wampira na wysokiego rudowłosego chochlika, którynieufnie na nią spoglądał.Zimny uśmiech pojawił się jej na twarzy.- Dobrze się sprawiłeś, Troy.Chochlik schylił głowę.- Dziękuję, moja królowo.Żyję, by ci służyć.Usta Morgany drgnęły.Podeszła do niego i zadarła mu brutalnie podbródek.Szarpiąc mu głowę dogóry, rozkoszowała się strachem, który wyzierał z jego szmaragdowych oczu.- A może służysz, by żyć, mój ty mały zdrajco?- Przyniosłem ci wampira - szepnął chochlik.- Udowodniłem ci moją lojalność.Jej wściekłość rozlewała się rzeką po ciasnym pomieszczeniu.Nigdy nie wybaczy chochlikowizdrady.Anna już by nie żyła, gdyby ten arogancki drań nie pomógł jej uciec z nocnego klubu.Ale była na tyle mądra, aby wiedzieć, że teraz Troy był narzędziem, które mogła wykorzystać do swoich celów.Tylko on mógł wejść do kryjówki wampira.A gdy uprzejmie przypomniała mu, jaki może zadać ból,był jedynym, co do którego miała pewność, że nie zawiedzie.Kiedy już zakończy tę nieprzyjemną sprawę, pomyśli, czy dalej zabawiać się męczeniem go, czy poprostu go zabić i mieć spokój [ Pobierz całość w formacie PDF ]