[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Lena się do mnie uśmiechnęła.- Bo ja mam jak najlepsze.- Bryzarozwiewała jej włosy, choć nie miałem pewności, czy to zwykły wiatr.- Poza tym jesteśmyprawie na miejscu.Wiesz, że to jest szaleństwo, prawda? Jeśli jakiś gliniarz będzie tędyprzejeżdżał, aresztuje nas i wyśle do Blue Horizons na wizytę u taty.- To nie jest szalone.Tylko romantyczne.Pary przychodzą tu bez przerwy.- Tak, ale one umawiają się pod wieżą wodną, a nie na niej! Bo właśnie na sam szczytzmierzaliśmy.Nasza dwójka, trzęsąca się żelazna drabina jakieś trzydzieści metrów nadziemią i jasny błękit nieba nad Karoliną Południową.Starałem się nie patrzyć w dół.Lena namówiła mnie na wspinaczkę na sam szczyt.Buzowało w niej jakieś nieokreślonepodekscytowanie, które spowodowało, że się zgodziłem.Jakby coś tak idiotycznego mogłosprawić, że znów poczuje się jak wtedy, gdy byliśmy tu ostatnio.Uśmiechnięta, szczęśliwa,w czerwonym swetrze.Pamiętałem o tym, bo z jej naszyjnika zwisał strzępek czerwonejprzędzy.Też musiała to pamiętać.No i tak wylądowaliśmy na tej drabinie, patrząc w górę i starającsię nie spoglądać w dół.23 | S t r o n aZrozumiałem wszystko, kiedy dotarliśmy na szczyt i rozejrzeliśmy się dookoła.Lenamiała rację.Na górze było zdecydowanie lepiej.Nagle świat znalazł się tak daleko, że nic niemiało znaczenia.Usiadłem na krawędzi zbiornika, pozwalając, by moje nogi zwisały swobodnie.- Moja mama zbierała zdjęcia starych wież wodnych.-Tak?- Tak jak Siostry zbierają łyżeczki.Tyle że moja mama wolała wieże wodne i pocztówki.- Myślałam, że wszystkie wieże tak wyglądają.Jak wielki biały pająk.- Gdzieś w Illinois jest taka, która wygląda jak butelka keczupu.Roześmiała się.- Jest też taka, która wygląda jak domek, tyle że wysoko nad ziemią.- Moglibyśmy w nim mieszkać.Nigdy bym stamtąd nie schodziła.-Położyła się tuż obok.Zbiornik był pomalowany na biało i nagrzany od promienisłonecznych.- Moim zdaniem w Gatlin moglibyśmy mieć wieżę w kształcie brzoskwini,starą wielką brzoskwinię z Gatlin.Położyłem się obok niej.- Jest już jedna, ale nie w Gatlin, tylko w Gaffney.Widocznie ktoś już o tym pomyślał.- A placek? Moglibyśmy pomalować ten zbiornik tak, żeby wyglądał jak jeden z plackówAmmy.Spodobałoby jej się to.- Takiej nie widziałem.Ale mama zdobyła gdzieś zdjęcie wieży, która miała kształt kolbykukurydzy.- Chyba jednak wolę domek.- Lena patrzyła w niebo, na którym nie było nawet śladuchmurki.- Ja bym wziął nawet kolbę.albo i keczup, bylebyś tam była.Złapała mnie za rękę i tak leżeliśmy na krawędzi zbiornika zwykłejbiałej wieży wodnej w Summerville, patrząc na hrabstwo Gatlin jak na malutką zabawkowąplanszę, na której poustawiano malutkich zabawkowych ludzików.Tak malutką jak makietamiasteczka, którą moja mama stawiała niegdyś pod choinką.Jak tacy tyci ludzie mogli mieć w ogóle jakiekolwiek problemy?- Hej, przyniosłem ci coś.Usiadła, patrząc na mnie jak małe dziecko.- Co takiego?Spojrzałem w dół nad krawędzią zbiornika.- Może powinniśmy poczekać, aż znajdziemy się w miejscu, z którego nie będzie możnaspaść i się zabić.- Nie zabijemy się, nie bądź tchórzem.Sięgnąłem do tylnej kieszeni.Nie było to nic specjalnego, ale nosiłem to już przez jakiśczas i miałem nadzieję, że prezent pomoże jej się odnaleźć.Wyciągnąłem malutki flamaster z przyczepionym do niego breloczkiem.Widzisz? Pasuje do twojego naszyjnika, o tak.- Starając się nie spaść, sięgnąłem do jejjedynej biżuterii, której nigdy nie zdejmowała.Brzęknęły amulety, z których każdy miał dlaniej wartość.Spłaszczona moneta z maszyny w kinie, w którym byliśmy na pierwszej randce.Srebrny księżyc, który dostała od Macona w noc zimowego balu.Guzik z kamizelki, którąmiała na sobie w ten deszczowy wieczór.To były wspomnienia Leny.Nosiła je ze sobą tak,24 | S t r o n ajakby mogła je zgubić i na zawsze stracić dowody tych kilku idealnych szczęśliwych chwil.Przyczepiłem flamaster do łańcuszka.- Teraz możesz pisać wszędzie, gdzie tylko będziesz.- Nawet na sufitach? - Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, trochę krzywo i trochęsmutnie.- Nawet na wieżach wodnych.- Jest cudowny - powiedziała cicho, zdejmując zatyczkę pisaka.Zanim się zorientowałem,rysowała serce.Czarny tusz na białej farbie,serce ukryte na szczycie wieży wodnej w Summerville.Przez sekundę byłem szczęśliwy.A potem wszystko zaczęło mi się walić.Wcale niemyślała o nas.Myślała o swoich kolejnych urodzinach, siedemnastym księżycu.I jużodliczała.W samym środku serca nie wpisała naszych imion.Wpisała liczbę.25 | S t r o n aS z e s n a s t y m a j aWołanieNie pytałem o to, co napisała na wieży wodnej, ale też o tym nie zapomniałem.Jak mógłbym,skoro wszystko, co robiliśmy w zeszłym roku, sprowadziło się do odliczania donieuniknionego? Kiedy w końcu zapytałem, dlaczego to napisała i do czego tym razemodmierza czas, nie chciała odpowiedzieć.A ja miałem przeczucie, że tak naprawdę sama niewie.To było nawet gorsze od wiedzy.Minęły dwa tygodnie, i z tego co wiedziałem, Lena ciągle nic nie napisała w swoimnotesie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Lena się do mnie uśmiechnęła.- Bo ja mam jak najlepsze.- Bryzarozwiewała jej włosy, choć nie miałem pewności, czy to zwykły wiatr.- Poza tym jesteśmyprawie na miejscu.Wiesz, że to jest szaleństwo, prawda? Jeśli jakiś gliniarz będzie tędyprzejeżdżał, aresztuje nas i wyśle do Blue Horizons na wizytę u taty.- To nie jest szalone.Tylko romantyczne.Pary przychodzą tu bez przerwy.- Tak, ale one umawiają się pod wieżą wodną, a nie na niej! Bo właśnie na sam szczytzmierzaliśmy.Nasza dwójka, trzęsąca się żelazna drabina jakieś trzydzieści metrów nadziemią i jasny błękit nieba nad Karoliną Południową.Starałem się nie patrzyć w dół.Lena namówiła mnie na wspinaczkę na sam szczyt.Buzowało w niej jakieś nieokreślonepodekscytowanie, które spowodowało, że się zgodziłem.Jakby coś tak idiotycznego mogłosprawić, że znów poczuje się jak wtedy, gdy byliśmy tu ostatnio.Uśmiechnięta, szczęśliwa,w czerwonym swetrze.Pamiętałem o tym, bo z jej naszyjnika zwisał strzępek czerwonejprzędzy.Też musiała to pamiętać.No i tak wylądowaliśmy na tej drabinie, patrząc w górę i starającsię nie spoglądać w dół.23 | S t r o n aZrozumiałem wszystko, kiedy dotarliśmy na szczyt i rozejrzeliśmy się dookoła.Lenamiała rację.Na górze było zdecydowanie lepiej.Nagle świat znalazł się tak daleko, że nic niemiało znaczenia.Usiadłem na krawędzi zbiornika, pozwalając, by moje nogi zwisały swobodnie.- Moja mama zbierała zdjęcia starych wież wodnych.-Tak?- Tak jak Siostry zbierają łyżeczki.Tyle że moja mama wolała wieże wodne i pocztówki.- Myślałam, że wszystkie wieże tak wyglądają.Jak wielki biały pająk.- Gdzieś w Illinois jest taka, która wygląda jak butelka keczupu.Roześmiała się.- Jest też taka, która wygląda jak domek, tyle że wysoko nad ziemią.- Moglibyśmy w nim mieszkać.Nigdy bym stamtąd nie schodziła.-Położyła się tuż obok.Zbiornik był pomalowany na biało i nagrzany od promienisłonecznych.- Moim zdaniem w Gatlin moglibyśmy mieć wieżę w kształcie brzoskwini,starą wielką brzoskwinię z Gatlin.Położyłem się obok niej.- Jest już jedna, ale nie w Gatlin, tylko w Gaffney.Widocznie ktoś już o tym pomyślał.- A placek? Moglibyśmy pomalować ten zbiornik tak, żeby wyglądał jak jeden z plackówAmmy.Spodobałoby jej się to.- Takiej nie widziałem.Ale mama zdobyła gdzieś zdjęcie wieży, która miała kształt kolbykukurydzy.- Chyba jednak wolę domek.- Lena patrzyła w niebo, na którym nie było nawet śladuchmurki.- Ja bym wziął nawet kolbę.albo i keczup, bylebyś tam była.Złapała mnie za rękę i tak leżeliśmy na krawędzi zbiornika zwykłejbiałej wieży wodnej w Summerville, patrząc na hrabstwo Gatlin jak na malutką zabawkowąplanszę, na której poustawiano malutkich zabawkowych ludzików.Tak malutką jak makietamiasteczka, którą moja mama stawiała niegdyś pod choinką.Jak tacy tyci ludzie mogli mieć w ogóle jakiekolwiek problemy?- Hej, przyniosłem ci coś.Usiadła, patrząc na mnie jak małe dziecko.- Co takiego?Spojrzałem w dół nad krawędzią zbiornika.- Może powinniśmy poczekać, aż znajdziemy się w miejscu, z którego nie będzie możnaspaść i się zabić.- Nie zabijemy się, nie bądź tchórzem.Sięgnąłem do tylnej kieszeni.Nie było to nic specjalnego, ale nosiłem to już przez jakiśczas i miałem nadzieję, że prezent pomoże jej się odnaleźć.Wyciągnąłem malutki flamaster z przyczepionym do niego breloczkiem.Widzisz? Pasuje do twojego naszyjnika, o tak.- Starając się nie spaść, sięgnąłem do jejjedynej biżuterii, której nigdy nie zdejmowała.Brzęknęły amulety, z których każdy miał dlaniej wartość.Spłaszczona moneta z maszyny w kinie, w którym byliśmy na pierwszej randce.Srebrny księżyc, który dostała od Macona w noc zimowego balu.Guzik z kamizelki, którąmiała na sobie w ten deszczowy wieczór.To były wspomnienia Leny.Nosiła je ze sobą tak,24 | S t r o n ajakby mogła je zgubić i na zawsze stracić dowody tych kilku idealnych szczęśliwych chwil.Przyczepiłem flamaster do łańcuszka.- Teraz możesz pisać wszędzie, gdzie tylko będziesz.- Nawet na sufitach? - Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, trochę krzywo i trochęsmutnie.- Nawet na wieżach wodnych.- Jest cudowny - powiedziała cicho, zdejmując zatyczkę pisaka.Zanim się zorientowałem,rysowała serce.Czarny tusz na białej farbie,serce ukryte na szczycie wieży wodnej w Summerville.Przez sekundę byłem szczęśliwy.A potem wszystko zaczęło mi się walić.Wcale niemyślała o nas.Myślała o swoich kolejnych urodzinach, siedemnastym księżycu.I jużodliczała.W samym środku serca nie wpisała naszych imion.Wpisała liczbę.25 | S t r o n aS z e s n a s t y m a j aWołanieNie pytałem o to, co napisała na wieży wodnej, ale też o tym nie zapomniałem.Jak mógłbym,skoro wszystko, co robiliśmy w zeszłym roku, sprowadziło się do odliczania donieuniknionego? Kiedy w końcu zapytałem, dlaczego to napisała i do czego tym razemodmierza czas, nie chciała odpowiedzieć.A ja miałem przeczucie, że tak naprawdę sama niewie.To było nawet gorsze od wiedzy.Minęły dwa tygodnie, i z tego co wiedziałem, Lena ciągle nic nie napisała w swoimnotesie [ Pobierz całość w formacie PDF ]