[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szybko odwróciłam oczy, przeskakując spojrzeniem z Danausa na Ryana, i wkońcu zatrzymałam wzrok na Jabarim.- Możliwe - odparłam cicho, gdy Starszy na mnie patrzył.- A jeden z tych wabików to James - oznajmił Ryan.- Co takiego? Jak to? - rzuciłam zaskoczona, odczuwając potrzebę wycelowaniabroni w czarownika.Zabieranie ze sobą ludzi zawsze wydawało mi się podsuwaniemżywej przynęty, a teraz naturi pochwycili młodzieńca z Temidy.- Uprowadzono go w biały dzień - odpowiedział Danaus.- Wyszedł dopobliskiego sklepu i już nie wrócił.Chciałam zdzielić ich obu za to, że stracili Jamesa z oczu.Czy błąd, jakipopełniłam wcześniej sama, a który polegał na wplątaniu Michaela w walkę z naturi,niczego ich nie nauczył? Ludzie ginęli tam, gdzie dochodziło do starcia naturi znocnymi wędrowcami.Musieliśmy się pospieszyć.Noc zapadła już ponad godzinę temu.Być możenaturi zaczęli już swoje przygotowania.Nie powinni dokończyć składania ofiaryprzed nadejściem środka nocy; przeznaczali kilka godzin na rytuał, usuwając z ciałaofiary różne narządy i paląc je.Mogli utrzymać Jamesa przy życiu i przytomnego ażdo samego końca.Ale nie było nadziei na uratowanie mu życia, jeśli już zaczęli goćwiartować.- Oto nowy plan - obwieściłam, mając obłędną nadzieję, że zdołam przekonaćDanausa i Ryana do swego najnowszego pomysłu.- Jest tu troje ludzi, ale tylkojeden z nich to prawdziwa ofiara.Ja wytropię Rowe'a i zajmę tego drania.Danausskoncentruje się na uwolnieniu Jamesa i przekazaniu go Ryanowi.Potem Ryan iJames powrócą do Iraklionu.- Miro, myślę, że mogę.- zaczął Ryan, ale szybko mu przerwałam.- Nie, nie możesz.Jesteś nadal człowiekiem, mój panie czarowniku, i sam możeszstać się ofiarą.Ty i James musicie znalezć się z dala od tego miejsca.Jabari zajmie siępozostałymi ofiarami.Ryanie, chcę, żebyś nie wkraczał do akcji, zanim James zostanieuwolniony.Jeżeli Rowe albo jakiś inny naturi zaburzy pogodę, musisz temuprzeciwdziałać.- Miro, to magia ziemi.Nie jestem w tym najlepszy -przekonywał.- Musisz spróbować.- Znów przesunęłam bezpiecznik broni i zrobiłam krok wstronę wejścia.- Rób, co tylko się da, żeby zakłócić ich czary.Postaramy siętrzymać ich z dala od ciebie, abyś mógł robić swoje.Odwróciłam się i ruszyłam ku wejściu po schodach, nie oglądając się nanikogo.Wiedziałam, że żaden z tych ludzi tutaj nie odgrywa roli przynęty.Rowenie ryzykował.Musieliśmy powstrzymać go natychmiast, a on zakładał, że nie udanam się pokrzyżować złożenia wszystkich trzech ofiar.Gdy dotarłam na szczyt schodów, przeszywający pisk rozdarł nocną ciszę.Skuliłam się, chowając głowę, spodziewając się, że w jednej chwili rozgniewaneniebo zwali mi się na kark.Okazało się jednak, że to co innego; dwie harpie z Wenecji przybyły do Knossos, żeby pomóc Rowe'owi w składaniu ofiary.A mynajwyrazniej zostaliśmy dostrzeżeni.Przemknęłam wokół jednej z ocalałych ścian pałacu, a moje usta poruszyłysię w uśmiechu.Pomysł polegał na tym, bym ocaliła pieczęć i zabiła Rowe'a.Plusem tego planu było to, że mogłam zabić każdego naturi, który stanąłbymiędzy nim, Rowe'em a mną.Wiedziałam, że w każdym koszmarze potrafiędostrzec coś pozytywnego.Zbliżyliśmy się do centralnego dziedzińca.Tylko garstka naturi wystąpiłanaprzód, żeby nas nękać.Skoro jednak był z nami Jabari, szybko i bezwiększego trudu poradziliśmy sobie z nimi, zanim zdążyli użyć swoich mocy.Główne siły naturi zostały wycofane do pilnowania pochwyconych ofiar.Nagle zerwał się wiatr i dwukrotnie zmienił kierunek, zanim dmuchnął mi wplecy, popychając naprzód.Przechodząc przez niski, rozbity murek, któryotaczał dziedziniec, ścisnęłam mocniej nóż i pistolet.Rowe stał w odległościkilku metrów, na szeroko rozstawionych nogach i z rękami na biodrach.Uśmiechał się do mnie.Za nim kilkanaście pochodni migotało i tańczyło nawietrze.Przed nami na szerokim dziedzińcu leżało troje ludzi: dwóch mężczyzni małe dziecko.Byli związani, a ich ciała ułożono wzdłuż osi wschód-zachód.Zupełnie jak w Stonehenge nie tak dawno temu.- To już wszyscy, których ze sobą ściągnęłaś? - zapytał Rowe, unosząc brewnad zdrowym okiem.- Myślałem, że zeszłej nocy wysłaliście tylko mały zwiad.Tylko tyle was?- Po co angażować znaczne siły, skoro czwórka nas zupełnie wystarczy? -zadrwiłam.- Skończymy z tym dzisiejszej nocy.- Sądzę tak samo.Wrzask wypełnił powietrze nade mną.Niechętnie oderwałam wzrok odRowe'a i spojrzałam w górę w samą porę, by dojrzeć dwie harpie pikujące namnie, z mięsistymi skrzydłami blisko ciała, aby zwiększyć prędkość opadania.Rzuciłam się naprzód, padając ciężko na kamienne podłoże, zaś Danaus iJabari dali nura w przeciwne strony.Ostry ból przeszył mi żebra, kiedyuderzyłam o ziemię, ale nie zwracałam na niego uwagi, pozostając w ciągłymruchu.Przetoczywszy się na plecy, uniosłam pistolet, szukając na niebie tychmitycznych stworów.Ale one gdzieś przepadły.Uklękłam, a głowa odskoczyłami do tyłu, gdy poczułam dotkliwy ból w szczęce, i krzyknęłam, przewracającsię na plecy.Rowe dopadł mnie w sekundę.Uderzył mnie pięścią w policzek iteraz pulsowały mi boleśnie obie strony twarzy.Usiadł na mnie okrakiem,przyciskając kolana do moich bioder.- Powinnaś była przyjąć moją ofertę - warknął i zdzielił mnie pięścią wbrzuch.- Teraz walczylibyśmy po tej samej stronie.Zamachnęłam się prawą ręką, usiłując wymierzyć w niego broń.- Nic z tego - rzuciłam.Rowe bez trudu zbił mi na bok rękę, lecz na to właśnie liczyłam.Wykonałamzamach lewym ramieniem, wbijając nóż aż po rękojeść w jego bok.Wrzasnął iprzyłożył mi na odlew, odsuwając się.Jego krew zalała mi dłoń, z którejwyśliznął się nóż, kiedy Rowe się cofał. Powstałam, a twarz bolała mnie już mniej.Próbowałam zorientować się wsytuacji, gdy Rowe uciekł, by zaleczyć ranę, jaką mu zadałam.Nie zdążyłamjednak.Harpie tym razem zaatakowały bezgłośnie, a ja nie obserwowałamnieba.Skrzydlate naturi spłynęły z wiatrem, przesłaniając słaby blask gwiazd.Cofnęłam się o krok, kiedy one wbiły niewiarygodnie długie szpony w mojeramiona i barki.Wrzask wydarł mi się z gardła, gdy moje stopy oderwały się odziemi, a towarzyszył mu słodki śmiech naturi, kiedy mnie unosiły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl