[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, Ginny Koestrel, miaÅ‚em innekobiety, tak jak ty miaÅ‚aÅ› innych mężczyzn, ale nasza miÅ‚ośćzrodziÅ‚a siÄ™, jak mieliÅ›my po osiem lat.I chyba tak zostanie.- Ben.- Nie żartujÄ™.- SpoważniaÅ‚.- Nie mam pojÄ™cia, dlaczegoto uczucie wróciÅ‚o po tylu latach, ale to fakt.WiÄ™c gdybyÅ›chciaÅ‚a pójść ze mnÄ… do łóżka.- Ale rano.- Nie możemy jutro martwić siÄ™ o to, co bÄ™dzie rano? -zapytaÅ‚.- Ginny, liczy siÄ™ tylko teraz.Mamy za sobÄ…piekielnie trudny dzieÅ„.Jak powiesz nie", bÄ™dziemy spaliosobno, ale.- Tak.MówiÄ™ tak".- PatrzyÅ‚a na niego uważnie.Oto przyjaciel na caÅ‚e życie.RozstaÅ‚a siÄ™ z nim z różnychpowodów, sÅ‚usznych i niesÅ‚usznych, ale teraz proponuje jejmiÅ‚ość, ciepÅ‚o i pożądanie.MiÅ‚ość.To nie bÄ™dzie miÅ‚ość na kolanach, pomyÅ›laÅ‚a.To uczuciezrodziÅ‚o siÄ™ z przyjazni.Serce jej podpowiadaÅ‚o, że to, coproponuje Ben, nigdy nie zostanie wykorzystane, by jÄ…skrzywdzić, upokorzyć, omotać.- Dochodzi piÄ…ta - szepnęła.- PowinniÅ›my już spać.- Nie przeczÄ™.- WiÄ™c musisz siÄ™ ze mnÄ… kochać teraz, bo bez tego niezasnÄ™.Chyba że na prochach, ale jak jest inna sensownaopcja.- Ja niÄ… jestem? - RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.- TÄ… sensownÄ… opcjÄ…?- Tak.- ZarzuciÅ‚a mu rÄ™ce na szyjÄ™.- Moim Benem.Moim Å›rodkiem nasennym.- Jeżeli uważasz mnie za Å›rodek nasenny.- wziÄ…Å‚ jÄ… narÄ™ce - to jeszcze raz siÄ™ zastanów.Ha! Zrodek nasenny! Tegopani trzeba, pani doktor? CzegoÅ› na sen?- Nie.- Zwietnie.- PoÅ‚ożyÅ‚ jÄ… na łóżku, po czym zdjÄ…Å‚ koszulÄ™.WidziaÅ‚a go już.w kÄ…pielówkach.Kiedy miaÅ‚siedemnaÅ›cie lat.Ale czegoÅ› takiego nie widziaÅ‚a.TakpiÄ™knego ciaÅ‚a.WstrzymaÅ‚a oddech.- Ben.- SÅ‚ucham?WiedziaÅ‚a, że gdyby siÄ™ wycofaÅ‚a, uszanowaÅ‚by jejdecyzjÄ™.Gdzie koÅ„czy siÄ™ przyjazÅ„, a zaczyna miÅ‚ość? Tutaj,pomyÅ›laÅ‚a.- Chodz tu - szepnęła.- NapracowaÅ‚eÅ› siÄ™ już dosyć.Pozwól, że pomogÄ™ ci rozpiąć pasek.RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™, po czym zaczÄ…Å‚ rozpinać jej bluzkÄ™, a onaczuÅ‚a, że jej mózg stopniowo siÄ™ wyÅ‚Ä…cza.Ale nie wyÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ do koÅ„ca.KoncentrowaÅ‚ siÄ™ najednym, caÅ‚a reszta usuwaÅ‚a siÄ™ w cieÅ„.TrzÄ™sienie ziemi,BÄ…belek, pacjenci.PrzeszÅ‚ość i przyszÅ‚ość.RzeczywistośćkurczyÅ‚a siÄ™ do tego jednego mężczyzny pracowicierozpinajÄ…cego guziki jej bluzki.PowiodÅ‚a dÅ‚oÅ„mi po jego torsie aż do rozpiÄ™tego paska.MogÅ‚aby zsunąć je niżej, ale Ben siÄ™ nie spieszyÅ‚, wiÄ™c i onazwlekaÅ‚a.Precz z guzikami! Jednym szarpniÄ™ciem rozerwaÅ‚acienkÄ… tkaninÄ™ bluzki.- Ojej! Zrobisz to samo z biustonoszem?- O to musisz siÄ™ postarać.StaraÅ‚ siÄ™, a ona uÅ›miechaÅ‚a siÄ™ uszczęśliwiona.PÅ‚onęła.Nieważne, czy ta noc zostanie skonsumowana,pomyÅ›laÅ‚a, ale przestaÅ‚a tak myÅ›leć, gdy jego palce zsunęły siÄ™niżej.SpeÅ‚nienie staÅ‚o siÄ™ ważne.PożądaÅ‚a go tu i teraz.Bo tobyÅ‚ Ben.Nie zauważyli lekkiego wstrzÄ…su, który postawiÅ‚ na nogiczuwajÄ…ce sÅ‚użby ratownicze i sprawiÅ‚, że mieszkaÅ„cówwyspy znowu ogarnÄ…Å‚ strach.Za kilka krótkich godzin mieli wrócić do stołówoperacyjnych, ale teraz liczyÅ‚a siÄ™ tylko noc i ich pożądanie.Liczyli siÄ™ tylko oni dwoje.ROZDZIAA ÓSMYNie chciaÅ‚a, by nadszedÅ‚ Å›wit.Wtulona w Bena pomyÅ›laÅ‚a,że jeÅ›li bÄ™dzie leżaÅ‚a bez ruchu, czas siÄ™ zatrzyma.CzuÅ‚a siÄ™bezpieczna i.kochana?GdzieÅ› tam za Å›cianÄ… byÅ‚ realny Å›wiat, odpowiedzialność,troski, życie codzienne, ale dla niej życie zatrzymaÅ‚o siÄ™ wjego ramionach.Nie pragnęła niczego wiÄ™cej.ObudziÅ‚ siÄ™, odwróciÅ‚ i jÄ… pocaÅ‚owaÅ‚.GorÄ…co i cudownie.Ale potem, wiedziaÅ‚a, że tak bÄ™dzie, lekko siÄ™ odsunÄ…Å‚.Obojezdawali sobie sprawÄ™, że nie umknÄ… rzeczywistoÅ›ci.- SpaliÅ›my cztery godziny - powiedziaÅ‚.- Trzy i pół - uÅ›ciÅ›liÅ‚a, uÅ›miechajÄ…c siÄ™.- Wiem - odparÅ‚ z udawanym żalem.- MiaÅ‚em wperspektywie cztery godziny snu, ale nagle w moim łóżkuznalazÅ‚a siÄ™ uwodzicielka.- Nie bardzo siÄ™ jej opieraÅ‚eÅ›.- Ginny, musimy siÄ™ zbierać.Westchnęła.Zanim dotrze do szpitala, musi jeszczeodnalezć Hannah, by przywitać siÄ™ z BÄ…belkiem.Ekipyratunkowe wyruszyÅ‚y w teren o Å›wicie, wiÄ™c przyjadÄ… nowiranni.Boże, niech już to bÄ™dzie za nami, pomyÅ›laÅ‚a, a wtedyBen znowu jÄ… pocaÅ‚owaÅ‚.- Damy radÄ™ - oÅ›wiadczyÅ‚.- Cokolwiek ten dzieÅ„przyniesie, stawimy temu czoÅ‚o.Ginny, dzisiaj też bÄ™dziesz zemnÄ… spaÅ‚a?Nie dowierzaÅ‚a wÅ‚asnym uszom.- Ben.- Wiem, że to za wczeÅ›nie.%7Å‚yjemy w dużym stresie.Niepora obiecywać sobie cokolwiek i tego nie oczekujÄ™.Nawetnie proszÄ™ o najbliższÄ… noc, ale jeżeli nie bÄ™dziesz miaÅ‚a nicdo roboty albo jeżeli poÅ›ciel w winnicy jest przysypanagruzem, to potraktuj to jako alternatywÄ™.PogÅ‚adziÅ‚ jÄ… po policzku, pieszczÄ…c jÄ… uÅ›miechem. - JesteÅ› tu mile widziana, Ginny.Nie bardzo wiem, co nasÅ‚Ä…czy, ale wiem jedno.ChcÄ™ dzielić z tobÄ… łóżko.Dzisiaj izawsze, kiedy bÄ™dziesz mnie potrzebowaÅ‚a.Na razie nie bÄ™dÄ™braÅ‚ pod uwagÄ™ swoich potrzeb, bo wiem, że siÄ™ ich obawiasz.Teraz, Ginny, jestem tutaj.Nigdy ciÄ™ nie skrzywdzÄ™.BÄ™dÄ™.blisko.Przez kilkanaÅ›cie godzin w szpitalu panowaÅ‚ chaos.Najczęściej mieli do czynienia z ranami szarpanymi; alezdarzaÅ‚y siÄ™ też zÅ‚amania, stÅ‚uczenia, krwiaki, zwichniÄ™cia, atakże strach.W niektórych przypadkach stwarzaÅ‚ problemytak poważne jak zÅ‚amana koÅ„czyna.MÅ‚oda matka chwilowosama, bo jej mąż wypÅ‚ynÄ…Å‚ w rejs na trawlerze rybackim, byÅ‚apraktycznie sparaliżowana ze strachu, a jej strach udzieliÅ‚ siÄ™dzieciom.Lekarze brali na siebie rolÄ™ pomocy spoÅ‚ecznej, szukajÄ…csposobów rozwiÄ…zania podobnych problemów.MÅ‚odÄ… matkÄ™powierzono opiece pary staruszków, którzy mieszkali wpiÄ™knym drewnianym domu nietkniÄ™tym przez trzÄ™sienieziemi.Z racji wieku przeżyli niejedno i w najmniejszymstopniu nie przejmowali siÄ™ kaprysami natury.PrzyjÄ™li tÄ™kobietÄ™ razem z dziećmi pod swój dach z otwartymiramionami.- Niech przyjeżdża [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Tak, Ginny Koestrel, miaÅ‚em innekobiety, tak jak ty miaÅ‚aÅ› innych mężczyzn, ale nasza miÅ‚ośćzrodziÅ‚a siÄ™, jak mieliÅ›my po osiem lat.I chyba tak zostanie.- Ben.- Nie żartujÄ™.- SpoważniaÅ‚.- Nie mam pojÄ™cia, dlaczegoto uczucie wróciÅ‚o po tylu latach, ale to fakt.WiÄ™c gdybyÅ›chciaÅ‚a pójść ze mnÄ… do łóżka.- Ale rano.- Nie możemy jutro martwić siÄ™ o to, co bÄ™dzie rano? -zapytaÅ‚.- Ginny, liczy siÄ™ tylko teraz.Mamy za sobÄ…piekielnie trudny dzieÅ„.Jak powiesz nie", bÄ™dziemy spaliosobno, ale.- Tak.MówiÄ™ tak".- PatrzyÅ‚a na niego uważnie.Oto przyjaciel na caÅ‚e życie.RozstaÅ‚a siÄ™ z nim z różnychpowodów, sÅ‚usznych i niesÅ‚usznych, ale teraz proponuje jejmiÅ‚ość, ciepÅ‚o i pożądanie.MiÅ‚ość.To nie bÄ™dzie miÅ‚ość na kolanach, pomyÅ›laÅ‚a.To uczuciezrodziÅ‚o siÄ™ z przyjazni.Serce jej podpowiadaÅ‚o, że to, coproponuje Ben, nigdy nie zostanie wykorzystane, by jÄ…skrzywdzić, upokorzyć, omotać.- Dochodzi piÄ…ta - szepnęła.- PowinniÅ›my już spać.- Nie przeczÄ™.- WiÄ™c musisz siÄ™ ze mnÄ… kochać teraz, bo bez tego niezasnÄ™.Chyba że na prochach, ale jak jest inna sensownaopcja.- Ja niÄ… jestem? - RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.- TÄ… sensownÄ… opcjÄ…?- Tak.- ZarzuciÅ‚a mu rÄ™ce na szyjÄ™.- Moim Benem.Moim Å›rodkiem nasennym.- Jeżeli uważasz mnie za Å›rodek nasenny.- wziÄ…Å‚ jÄ… narÄ™ce - to jeszcze raz siÄ™ zastanów.Ha! Zrodek nasenny! Tegopani trzeba, pani doktor? CzegoÅ› na sen?- Nie.- Zwietnie.- PoÅ‚ożyÅ‚ jÄ… na łóżku, po czym zdjÄ…Å‚ koszulÄ™.WidziaÅ‚a go już.w kÄ…pielówkach.Kiedy miaÅ‚siedemnaÅ›cie lat.Ale czegoÅ› takiego nie widziaÅ‚a.TakpiÄ™knego ciaÅ‚a.WstrzymaÅ‚a oddech.- Ben.- SÅ‚ucham?WiedziaÅ‚a, że gdyby siÄ™ wycofaÅ‚a, uszanowaÅ‚by jejdecyzjÄ™.Gdzie koÅ„czy siÄ™ przyjazÅ„, a zaczyna miÅ‚ość? Tutaj,pomyÅ›laÅ‚a.- Chodz tu - szepnęła.- NapracowaÅ‚eÅ› siÄ™ już dosyć.Pozwól, że pomogÄ™ ci rozpiąć pasek.RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™, po czym zaczÄ…Å‚ rozpinać jej bluzkÄ™, a onaczuÅ‚a, że jej mózg stopniowo siÄ™ wyÅ‚Ä…cza.Ale nie wyÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ do koÅ„ca.KoncentrowaÅ‚ siÄ™ najednym, caÅ‚a reszta usuwaÅ‚a siÄ™ w cieÅ„.TrzÄ™sienie ziemi,BÄ…belek, pacjenci.PrzeszÅ‚ość i przyszÅ‚ość.RzeczywistośćkurczyÅ‚a siÄ™ do tego jednego mężczyzny pracowicierozpinajÄ…cego guziki jej bluzki.PowiodÅ‚a dÅ‚oÅ„mi po jego torsie aż do rozpiÄ™tego paska.MogÅ‚aby zsunąć je niżej, ale Ben siÄ™ nie spieszyÅ‚, wiÄ™c i onazwlekaÅ‚a.Precz z guzikami! Jednym szarpniÄ™ciem rozerwaÅ‚acienkÄ… tkaninÄ™ bluzki.- Ojej! Zrobisz to samo z biustonoszem?- O to musisz siÄ™ postarać.StaraÅ‚ siÄ™, a ona uÅ›miechaÅ‚a siÄ™ uszczęśliwiona.PÅ‚onęła.Nieważne, czy ta noc zostanie skonsumowana,pomyÅ›laÅ‚a, ale przestaÅ‚a tak myÅ›leć, gdy jego palce zsunęły siÄ™niżej.SpeÅ‚nienie staÅ‚o siÄ™ ważne.PożądaÅ‚a go tu i teraz.Bo tobyÅ‚ Ben.Nie zauważyli lekkiego wstrzÄ…su, który postawiÅ‚ na nogiczuwajÄ…ce sÅ‚użby ratownicze i sprawiÅ‚, że mieszkaÅ„cówwyspy znowu ogarnÄ…Å‚ strach.Za kilka krótkich godzin mieli wrócić do stołówoperacyjnych, ale teraz liczyÅ‚a siÄ™ tylko noc i ich pożądanie.Liczyli siÄ™ tylko oni dwoje.ROZDZIAA ÓSMYNie chciaÅ‚a, by nadszedÅ‚ Å›wit.Wtulona w Bena pomyÅ›laÅ‚a,że jeÅ›li bÄ™dzie leżaÅ‚a bez ruchu, czas siÄ™ zatrzyma.CzuÅ‚a siÄ™bezpieczna i.kochana?GdzieÅ› tam za Å›cianÄ… byÅ‚ realny Å›wiat, odpowiedzialność,troski, życie codzienne, ale dla niej życie zatrzymaÅ‚o siÄ™ wjego ramionach.Nie pragnęła niczego wiÄ™cej.ObudziÅ‚ siÄ™, odwróciÅ‚ i jÄ… pocaÅ‚owaÅ‚.GorÄ…co i cudownie.Ale potem, wiedziaÅ‚a, że tak bÄ™dzie, lekko siÄ™ odsunÄ…Å‚.Obojezdawali sobie sprawÄ™, że nie umknÄ… rzeczywistoÅ›ci.- SpaliÅ›my cztery godziny - powiedziaÅ‚.- Trzy i pół - uÅ›ciÅ›liÅ‚a, uÅ›miechajÄ…c siÄ™.- Wiem - odparÅ‚ z udawanym żalem.- MiaÅ‚em wperspektywie cztery godziny snu, ale nagle w moim łóżkuznalazÅ‚a siÄ™ uwodzicielka.- Nie bardzo siÄ™ jej opieraÅ‚eÅ›.- Ginny, musimy siÄ™ zbierać.Westchnęła.Zanim dotrze do szpitala, musi jeszczeodnalezć Hannah, by przywitać siÄ™ z BÄ…belkiem.Ekipyratunkowe wyruszyÅ‚y w teren o Å›wicie, wiÄ™c przyjadÄ… nowiranni.Boże, niech już to bÄ™dzie za nami, pomyÅ›laÅ‚a, a wtedyBen znowu jÄ… pocaÅ‚owaÅ‚.- Damy radÄ™ - oÅ›wiadczyÅ‚.- Cokolwiek ten dzieÅ„przyniesie, stawimy temu czoÅ‚o.Ginny, dzisiaj też bÄ™dziesz zemnÄ… spaÅ‚a?Nie dowierzaÅ‚a wÅ‚asnym uszom.- Ben.- Wiem, że to za wczeÅ›nie.%7Å‚yjemy w dużym stresie.Niepora obiecywać sobie cokolwiek i tego nie oczekujÄ™.Nawetnie proszÄ™ o najbliższÄ… noc, ale jeżeli nie bÄ™dziesz miaÅ‚a nicdo roboty albo jeżeli poÅ›ciel w winnicy jest przysypanagruzem, to potraktuj to jako alternatywÄ™.PogÅ‚adziÅ‚ jÄ… po policzku, pieszczÄ…c jÄ… uÅ›miechem. - JesteÅ› tu mile widziana, Ginny.Nie bardzo wiem, co nasÅ‚Ä…czy, ale wiem jedno.ChcÄ™ dzielić z tobÄ… łóżko.Dzisiaj izawsze, kiedy bÄ™dziesz mnie potrzebowaÅ‚a.Na razie nie bÄ™dÄ™braÅ‚ pod uwagÄ™ swoich potrzeb, bo wiem, że siÄ™ ich obawiasz.Teraz, Ginny, jestem tutaj.Nigdy ciÄ™ nie skrzywdzÄ™.BÄ™dÄ™.blisko.Przez kilkanaÅ›cie godzin w szpitalu panowaÅ‚ chaos.Najczęściej mieli do czynienia z ranami szarpanymi; alezdarzaÅ‚y siÄ™ też zÅ‚amania, stÅ‚uczenia, krwiaki, zwichniÄ™cia, atakże strach.W niektórych przypadkach stwarzaÅ‚ problemytak poważne jak zÅ‚amana koÅ„czyna.MÅ‚oda matka chwilowosama, bo jej mąż wypÅ‚ynÄ…Å‚ w rejs na trawlerze rybackim, byÅ‚apraktycznie sparaliżowana ze strachu, a jej strach udzieliÅ‚ siÄ™dzieciom.Lekarze brali na siebie rolÄ™ pomocy spoÅ‚ecznej, szukajÄ…csposobów rozwiÄ…zania podobnych problemów.MÅ‚odÄ… matkÄ™powierzono opiece pary staruszków, którzy mieszkali wpiÄ™knym drewnianym domu nietkniÄ™tym przez trzÄ™sienieziemi.Z racji wieku przeżyli niejedno i w najmniejszymstopniu nie przejmowali siÄ™ kaprysami natury.PrzyjÄ™li tÄ™kobietÄ™ razem z dziećmi pod swój dach z otwartymiramionami.- Niech przyjeżdża [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]