[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Współczuję. Gerard oparł się rękami o kolana.Wyglądał tak, jakby usilnie próbował się przedczymś powstrzymać. Sukinsynujedenjebanyty. Chyba trudno z czymś takim odprawiać msze skomentował Zero.Połczyński wzruszył ramionami. Tylko prywatne wyjaśnił.Witczak wyjął z portfela złożoną fotografię z nowicjatu.Obaj przysunęli się do poświaty, jaką dawałaszopka. To ojciec jest na tym zdjęciu? Kurwakurwakurwa! wyrzucił z siebie dyszkantem zakonnik.Witczakowi po plecach przebiegły dreszcze.Przez chwilę poczuł się tak, jakby wracała choroba.Upewnił się, że rano przyjął codzienną dawkę spowalniających ją leków. Myślałem, że chce pan zapytać o zabójstwo biskupa odparł Gerard, kiedy już trochę się uspokoił.Machnął ręką. Nieważne.Tak.To zdjęcie z mojego nowicjatu.Z kuligu.Jego twarz odmieniła się pod wpływem uśmiechu.Nagle zaczął wyglądać jak zapijaczony klaun.Witczak nie mógł się nadziwić. Wtedy przeorem był Paweł Kownacki, prawda? zapytał.Gerard kiwnął głową, wciąż wpatrzony w zdjęcie. A Tomasz Kobyliński prowincjałem kontynuował Zero. Dużo pan wie.Czemu wracamy do tamtych czasów? zdziwił się mnich. Próbujemy wyjaśnić te zbrodnie.Czasem trzeba cofnąć się do przeszłości. Domyślam się, o co chce pan zapytać. Gerard przystawił sobie fotografię do nosa, jakby chciałwyczuć zapach tamtych czasów. O tamten nasz młodzieńczy bunt. Poszło wtedy na noże skomentował Witczak. Stare pokolenie nie rozumiało nas, młodych rozgadał się Gerard. No, ja akurat taki młody wtedynie byłem.Ale tak się czułem.Tym bardziej oburzyła mnie postawa starych wyjadaczy. O co właściwie poszło? Awykurwyjednejebane! wrzasnął na cały głos zakonnik.Witczak się zorientował, że na schodach stoi starsza kobieta z dzieckiem trzymającym koparkę.Na krzyki dochodzące z kaplicy oboje zawrócili. Przepraszam dodał mnich. Starzy traktowali nas jak tanią siłę roboczą.Niedorozwiniętychgłupków, którzy nie potrafią zrozumieć tekstu Pisma Zwiętego.A wśród nas było sporo dojrzałejmłodzieży.Z różnych ruchów.Oaza, ci z grup charyzmatycznych. Doszło do napięć? domyślił się Witczak. Zajęliśmy refektarz przytaknął Gerard. Siedzieliśmy tam przez kilka dni, czekając na przyjazdprowincjała.Wypatrywaliśmy go jak %7łydzi Mesjasza. A co zrobił prowincjał? Próbował nas spacyfikować. Gerard zacisnął pięść. Nic do niego nie trafiało.Był taki sam jakmistrz i przeor.Przesłuchiwali nas.Każdego po kolei.Próbowali wyłuskać prowodyrów. A kto wam przewodził?Gerard podniósł zdjęcie i wskazał jednego z chłopaków.Masywnego, o budowie zapaśnika,z szerokim, amerykańskim uśmiechem człowieka sukcesu. Siwczyk był naszym Wałęsą.Przyleciał z Chicago.Rozdawał pachnące mydła w kolorowychpudełkach.Ja dostałem kokosowe.To było coś! I on napisał list? spytał Witczak.Gerard był zaskoczony. Wie pan o liście?Zero sięgnął do kieszeni, wyjął stamtąd rękopis.Zakonnik natychmiast wyrwał mu go z ręki, rozwinął,prędko przeleciał treść wzrokiem.Witczak z zażenowaniem zobaczył kapiące na kartkę łzy. Ależ mieliśmy pewność siebie westchnął Gerard. Ten list miał wysłać socjusz.Napisali go tacydwaj młodzi.Jeden z nich jest teraz w Gruzji, drugi w Rzymie.Ale się nie przyznali.Siwczyk wszystkowziął na siebie. Posunęliście się do ostateczności podsumował Zero. List nie został wysłany.Dowiedzieli się o nim przełożeni.I zdusili bunt. Gerard jakby zapadł się wsobie. Kto zdradził? zapytał jeszcze Witczak. To było w Boże Narodzenie. Zakonnik spojrzał w kierunku żłóbka. Wigilia była szczytem obłudy.Potem zwołali spotkanie.Jakoś dowiedzieli się o liście.Wiedzieliśmy o tym, choć nigdy nie powiedzielitego wprost.Mówili, że Bóg jest wszędzie.Kto chce, może odejść.Następnego dnia bracia Słowacywrócili do swojej prowincji.Zgorszeni.Razem z nimi wyjechało paru naszych.Nikt ich nie zatrzymywał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Współczuję. Gerard oparł się rękami o kolana.Wyglądał tak, jakby usilnie próbował się przedczymś powstrzymać. Sukinsynujedenjebanyty. Chyba trudno z czymś takim odprawiać msze skomentował Zero.Połczyński wzruszył ramionami. Tylko prywatne wyjaśnił.Witczak wyjął z portfela złożoną fotografię z nowicjatu.Obaj przysunęli się do poświaty, jaką dawałaszopka. To ojciec jest na tym zdjęciu? Kurwakurwakurwa! wyrzucił z siebie dyszkantem zakonnik.Witczakowi po plecach przebiegły dreszcze.Przez chwilę poczuł się tak, jakby wracała choroba.Upewnił się, że rano przyjął codzienną dawkę spowalniających ją leków. Myślałem, że chce pan zapytać o zabójstwo biskupa odparł Gerard, kiedy już trochę się uspokoił.Machnął ręką. Nieważne.Tak.To zdjęcie z mojego nowicjatu.Z kuligu.Jego twarz odmieniła się pod wpływem uśmiechu.Nagle zaczął wyglądać jak zapijaczony klaun.Witczak nie mógł się nadziwić. Wtedy przeorem był Paweł Kownacki, prawda? zapytał.Gerard kiwnął głową, wciąż wpatrzony w zdjęcie. A Tomasz Kobyliński prowincjałem kontynuował Zero. Dużo pan wie.Czemu wracamy do tamtych czasów? zdziwił się mnich. Próbujemy wyjaśnić te zbrodnie.Czasem trzeba cofnąć się do przeszłości. Domyślam się, o co chce pan zapytać. Gerard przystawił sobie fotografię do nosa, jakby chciałwyczuć zapach tamtych czasów. O tamten nasz młodzieńczy bunt. Poszło wtedy na noże skomentował Witczak. Stare pokolenie nie rozumiało nas, młodych rozgadał się Gerard. No, ja akurat taki młody wtedynie byłem.Ale tak się czułem.Tym bardziej oburzyła mnie postawa starych wyjadaczy. O co właściwie poszło? Awykurwyjednejebane! wrzasnął na cały głos zakonnik.Witczak się zorientował, że na schodach stoi starsza kobieta z dzieckiem trzymającym koparkę.Na krzyki dochodzące z kaplicy oboje zawrócili. Przepraszam dodał mnich. Starzy traktowali nas jak tanią siłę roboczą.Niedorozwiniętychgłupków, którzy nie potrafią zrozumieć tekstu Pisma Zwiętego.A wśród nas było sporo dojrzałejmłodzieży.Z różnych ruchów.Oaza, ci z grup charyzmatycznych. Doszło do napięć? domyślił się Witczak. Zajęliśmy refektarz przytaknął Gerard. Siedzieliśmy tam przez kilka dni, czekając na przyjazdprowincjała.Wypatrywaliśmy go jak %7łydzi Mesjasza. A co zrobił prowincjał? Próbował nas spacyfikować. Gerard zacisnął pięść. Nic do niego nie trafiało.Był taki sam jakmistrz i przeor.Przesłuchiwali nas.Każdego po kolei.Próbowali wyłuskać prowodyrów. A kto wam przewodził?Gerard podniósł zdjęcie i wskazał jednego z chłopaków.Masywnego, o budowie zapaśnika,z szerokim, amerykańskim uśmiechem człowieka sukcesu. Siwczyk był naszym Wałęsą.Przyleciał z Chicago.Rozdawał pachnące mydła w kolorowychpudełkach.Ja dostałem kokosowe.To było coś! I on napisał list? spytał Witczak.Gerard był zaskoczony. Wie pan o liście?Zero sięgnął do kieszeni, wyjął stamtąd rękopis.Zakonnik natychmiast wyrwał mu go z ręki, rozwinął,prędko przeleciał treść wzrokiem.Witczak z zażenowaniem zobaczył kapiące na kartkę łzy. Ależ mieliśmy pewność siebie westchnął Gerard. Ten list miał wysłać socjusz.Napisali go tacydwaj młodzi.Jeden z nich jest teraz w Gruzji, drugi w Rzymie.Ale się nie przyznali.Siwczyk wszystkowziął na siebie. Posunęliście się do ostateczności podsumował Zero. List nie został wysłany.Dowiedzieli się o nim przełożeni.I zdusili bunt. Gerard jakby zapadł się wsobie. Kto zdradził? zapytał jeszcze Witczak. To było w Boże Narodzenie. Zakonnik spojrzał w kierunku żłóbka. Wigilia była szczytem obłudy.Potem zwołali spotkanie.Jakoś dowiedzieli się o liście.Wiedzieliśmy o tym, choć nigdy nie powiedzielitego wprost.Mówili, że Bóg jest wszędzie.Kto chce, może odejść.Następnego dnia bracia Słowacywrócili do swojej prowincji.Zgorszeni.Razem z nimi wyjechało paru naszych.Nikt ich nie zatrzymywał [ Pobierz całość w formacie PDF ]