X




[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zero umówił się z asystentką prezesa Eon Ideasw kawiarni na Nowym Zwiecie.W środku było właściwie pusto, mieli dla siebie całą salę na tyłachbudynku. Nigdzie pan nie wyjeżdża na święta?  zagaiła.Zero już się przyzwyczaił do zdziwienia rozmówców, że Zwięto Zmarłych spędza w Warszawie. Rodowity warszawiak stanowił rzadkość, traktowano go jak okaz muzealny albo białego kruka.Monikana podobne pytanie odpowiedziała, że była na grobach w niedzielę rano i wróciła po południu.Wymienili uśmiechy.Tym razem ubrała się mniej formalnie, spięła włosy w koński ogon.Pojedynczekosmyki niesfornie wymykały się z gumki i muskały twarz.Kiedy je odgarniała, zauważył, że miała ładnedrobne dłonie.Kształtne palce wyrastały z nich niczym młode gałązki z pnia drzewa.Zwrócił uwagęna srebrny pierścionek w kształcie rozety z czerwonym kamieniem w środku.Wziął się w garść.Skupiłna słowach kobiety. Przypomniałam sobie, że Jens mówił coś o długich rozmowach& Z kim? W jakim kontekście? Poznał jakiegoś %7łyda, który twierdził, że ich ojcowie się znali. Wimana? Nie wymienił nazwiska, dlatego dopiero teraz skojarzyłam.Po wizycie na Próżnej Schmidt jakoś takoklapł.Ale kiedy spotkał tego człowieka, wróciła mu energia. Kiedy to było? Jakoś po premierze Gracji i stylu. Czyli? Wrzesień dwa lata temu.Witczak podziękował za spotkanie.Jens Schmidt w Wilku Stepowym zastanawiał się nad zamówieniem.Poprzedniego dnia postanowiłuczcić swoją śmierć świątecznym specjałem.Marzyły mu się Speck, Bierwurst albo Weisswurst, aleo każdym z tych przysmaków z rodzinnych stron mógł tylko pomarzyć.Nie chciał komplikowaćpersonelowi pracy zamówieniem z menu obiadowego w porze śniadania.Wyobrażał sobie, że strzałi ciało odnalezione na podłodze pokoju numer dwadzieścia sześć będą dla nich i tak wystarczającymutrudnieniem.Z trudem wstał z łóżka i podszedł do okna.Od jakiegoś czasu irytowały go dzwięki dochodzącez sąsiedniego pokoju.Spał już w tak wielu hotelach, że odgłosy grającego na cały regulator telewizora,skrzypiące w coraz szybszym rytmie sprężyny w materacu czy jęki nie robiły na nim wrażenia.Ale to, codochodziło zza cienkiej ściany, paradoksalnie napawało go lękiem.Duchy, pomyślał.Albo zwierzęta.Psy.Przypomniał sobie o wronach, które ucztowały w mieszkaniu na Koszykowej.Otrząsnął sięze stuporu, w jakim przez dobrą chwilę trwał, oparty o mur zdobny wypukłą kremowołososiową tapetąw kwiaty.Pomyślał, że nadszedł czas, aby zakończyć nieudaną farsę zwaną życiem Jensa Schmidta.Gardził sobą tak bardzo, że z czystego tchórzostwa z dnia na dzień odkładał podjęcie ostatecznej decyzji.Przed oczami miał całe swoje nieudane życie: dzieciństwo we Fryburgu na pograniczu Szwajcarii,Francji i Niemiec w domu wykładowcy Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Alberta i Ludwika;pierwsze wizyty, a potem praktyka filmowa w studiu Babelsberg pod Berlinem; nieudane małżeństwo;założenie firmy Eon Ideas i przeprowadzka do Polski.Migały mu także w głowie zupełnie inne sceny:upodlenia, szoku i potwornego bestialstwa.Wciąż nie mógł uwierzyć, że niektórzy ludzie są zdolni dopotworności, które widział teraz oczami wyobrazni.Wcale tego nie chciał, ale obrazy same pojawiałysię w jego mózgu.Zamierzał spędzić w tym hotelu tylko jedną noc.Został na kilka kolejnych.Zamarzyły mu się alkohol i seks z kobietą.Jens stwierdził jednak, że nie miał już sił, aby podróżować dalej.Berlin był tylkoiluzorycznym celem, równie dobrze mógł skończyć ze sobą w tym nędznym hotelu przy trasie E30.Niedręczyła go obsesja, aby umrzeć na ojczystej ziemi.Z walizki wyjął pistolet dziadka, walthera P38 wyprodukowanego w 1942 roku w zakładach Mauseraw Oberndorfie.Wolfgang J�rgen Schmidt, ten sam, który według kłamliwych legend rodzinnych miał takąpiękną kartę w Warszawie, przewędrował z nim cały szlak bojowy, a po wojnie zdołał przekazać brońswojemu synowi.Ojciec Jensa był, co tu dużo mówić, pięknoduchem, profesorem grafiki.Opowiadał o przeszłościWolfganga Schmidta w SD [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl