[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I byłam pewna,\e musisz mieć sporo ciekawych projektów na przyszłość.Te konie.- Nie powinny cię interesować - przerwał nagle.- Masz jakieś zastrze\enia co dosposobu, w jaki prowadzę ranczo? Jeśli tak, powiedz wprost.Zagrajmy wotwarte karty.To zabolało.Zaoferowała mu przyjazń, a on ją brutalnie odrzucił.Uniosłagłowę:- Czego się boisz? Co próbujesz tak skrzętnie ukryć?- Rozmowa skończona - zaczął ostro.- Grad przestał padać, wracaj ju\ do domu.- Pójdę, ale wrócimy jeszcze do tej rozmowy, wtedy, kiedy pozbędziesz sięwrogości wobec mnie.Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi.Slade otworzył je przed nią.- Idz i powiedz Racheli, \e będę za chwilę.- Rzuciła mu wymowne spojrzenie,kiedy przechodziła obok.Dlaczego był taki oschły, taki surowy? Chciałazawrzeć z nim pokój.Oczekiwała przynajmniej współpracy.Było jej bardzoprzykro, \e to się nie udaje.- Slade.- westchnęła cię\ko i poprawiwszy kurtkę ruszyła do domu.Bliskość jej ciała, dziwne spojrzenie, zapach.Slade poczuł, \e znowu dzieje sięz nim coś dziwnego.Cholera jasna, ona była piękna.I jakaś inna.Zwiadomość,jak bardzo była inna i wyjątkowa, sprawiło, \e chciał ją zatrzymać.Nie, musipanować nad sobą.- Nie rób tego - szepnął, starając się nie zauwa\ać blasku jej oczu.Szybkim krokiem szła przez mokre podwórko w stronę domu i zastanawiała się,czy to było złudzenie, czy rzeczywiście słyszała jakąś zmianę w jego głosie?Zadr\ała.Miała nadzieję, \e to tylko wyobraznia podpowiedziała jej słowa,których w rzeczywistości nie chciałaby usłyszeć z jego ust.W takim raziedlaczego zawsze w jego obecności przebiegały jej po plecach dziwne dreszcze?Dobiegła do domu i zauwa\yła, \e błoto zupełnie zniszczyło jej buty.Weszła dokuchni.Rachela czekała na nią.W jej oczach widać było jeszcze ślad niepokoju.- Mój Bo\e, dziewczyno, czy ty nie masz ju\ dość chodzenia w taki deszcz? Daj,pomogę ci zdjąć te mokre ciuchy.- Natychmiast poznała kurtkę.- To Slade'a?- Tak.Powiedział, \e będzie za chwilę.Jest teraz w stajni.- Dobrze, \e ju\ wrócił.A teraz, młoda damo, maszerujemy na górę i proszęprzebrać się w jakieś suche ubranie.Trący nie zwlekała.Nie marzyła o niczym innym, jak tylko o jakimś ciepłym,suchym ubraniu.Była ju\ prawie na piętrze, kiedy dogonił ją głos Racheli:- Kolacja będzie za pół godziny!- Dziękuję! - odkrzyknęła.Kiedy znalazła się ju\ w swoim pokoju, /szczękajączębami, zrzuciła mokrą sukienkę i bieliznę i zabrała się za poszukiwanieciepłych ciuchów.Miała wra\enie, \e w ciągu kilku minut temperatura spadła okilkanaście stopni.Znalazła grubą, jasnoniebieską bluzkę, biały sweter i czarnespodnie.Rzuciła to wszystko na łó\ko.Najpierw musiała poprawić makija\ ifryzurę.Kiedy usiadła przed lustrem, rozmyślała o wydarzeniach sprzed kilkuminut.Doczekała się wreszcie Slade'a i mogła z tego powodu odczuwać pewnąsatysfakcję.Ale czy coś dzięki temu osiągnęła?Dowiedziała się kilku dziwnych rzeczy.Na przykład, \e Jason nigdy nie był naranczo.Co dziwniejsze miał pięćdziesiąt procent udziału w czymś, czego niewidział na oczy.To bardzo dziwne.Ale na tym nie koniec.Slade coś ukrywał,tak jak Rachela i Ben.Czy to miało coś wspólnego z zarządzaniem ranczem?Mo\e chodziło o pieniądze? Wątpiła, \eby chodziło o malwersację.A więc co?Uwa\nie obserwowała swoje odbicie w lustrze.Dobrze wiedziała, \e ci ludzienie są złodziejami.Cokolwiek ukrywali tak uporczywie, nie miało to nicwspólnego z jakimkolwiek przestępstwem.Có\, zmarnowała ju\ tydzień, więcte kilka dni więcej nie zrobi jej \adnej ró\nicy.Postanowiła, \e postąpidokładnie tak, jak zapowiedziała to Slade'owi.Zostanie tak długo, a\ on dojrzejedo tego, \eby porozmawiać z nią zwyczajnie, szczerze.Je\eli nie spodoba musię ten pomysł, to ju\ będzie jego problem.Natomiast niecodzienne uczucia,które w niej wzbudzał były jej zmartwieniem.Oboje mieli o czym myśleć.Slade zobaczył Rachelę, jak tylko wszedł kuchennymi drzwiami do domu.Czekała na niego.W jej głosie słychać było troskę:- Cieszę się, \e ju\ jesteś.Slade, powiedz mi, co masz zamiar zrobić z tą Trący?Powiesił mokry kapelusz na haku za drzwiami i pokręcił głową:- Nic, ona niebawem wyjedzie.- Nie mo\esz na to liczyć.Sądzę, \e powinieneś powiedzieć jej prawdę.- Nie.- Krótko uciął rozmowę.Po chwili Rachela odezwała sie cicho:- Chyba ją zle oceniasz.Zrozumiałaby.- Zdecydowanie nie.- Dlaczego? Slade, bądz rozsądny.Ją to interesuje i ma chyba prawo znaćprawdę.Slade ziewnął ostentacyjnie.Rachela przyglądała mu się z rosnącymzainteresowaniem.Miał prawo chronić i ukrywać swoją przeszłość.Gdybypowiedział wszystko, Trący mogłaby go przestać lubić.W głębi duszy Slade'owizale\ało na tym, \eby go lubiła.- Slade.ju\ chyba czas, \eby zapomnieć o tym wszystkim.- Nie martw się.Jakoś daję sobie z tym radę.Wyszedł z kuchni sprę\ystymkrokiem.Rachelazastanawiała się chwilę.Między nim i Trący coś było.Mo\e nie wiedzielijeszcze o tym, ale tak było.ROZDZIAA PITYTrący zdziwiła się, kiedy zeszła na kolację i dowiedziała się, \e Slade znówwyjechał do miasta.Rachela była bardzo zmieszana.Gorąco przepraszała zabrak dobrych manier Slade'a.Potem powiedziała:r- Ben te\ nie będzie z nami jadł.Zwykle w soboty jada ze swoja dziewczyną.Kochanie, mówiłam Sla-de'owi, \e powinien zostać i porozmawiać z tobą, alenie chciał mnie słuchać.- Nie ma sprawy, Rachelo.Rozumiem.Rozumiała, co on robi, ale nie mogłapojąć dlaczego.Najwyrazniej postanowił jej unikać wszelkimi sposobami, a sam fakt, \emusiałby siedzieć z nią przy jednym stole, odczułby jako zdradę samego siebie.Tak ją to zirytowało, \e nawet nie zwróciła specjalnej uwagi na przysmaki, któreRachela przygotowała na kolację.A mo\e to głupota, tak czekać na człowieka, który otwarcie okazuje niechęć dorozmowy? Ale jak śmie ją tak traktować? Nie mogła sobie przypomnieć, \ebykiedykolwiek była a\ tak wściekła na kogoś.Czuła się fatalnie, zwłaszcza kiedyprzypomniała sobie, \e oferowała temu człowiekowi swoją przyjazń.To byłkiepski pomysł.- Mo\e powinnam ju\ wrócić do domu? Rachela przyglądała się jej uwa\nie.- Mam nadzieję, \e zdołałaś zobaczyć wszystko, co cię interesowało?- Co? A, ranczo? Oczywiście.- Spojrzała na Rachelę.- Posłuchaj, Rachelo,wydaje mi się, \e Slade stara się mnie unikać.Domyślasz się dlaczego?Rachela odło\yła widelec i wyprostowała się.Widać było, \e nie wiedziała, cona to odpowiedzieć.- Wolałabym, \ebyś nie zadawała mi takich pytań.- Dlaczego? Nie widzisz, co się ze mną dzieje?- Widzę.I sądzę, \e masz prawo wszystko wiedzieć.Ale to nie ja powinnam cito powiedzieć.- A co to jest takiego, \e nie mo\esz mi powiedzieć? Slade mówił, \e Jasonnigdy nie był na ranczo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.I byłam pewna,\e musisz mieć sporo ciekawych projektów na przyszłość.Te konie.- Nie powinny cię interesować - przerwał nagle.- Masz jakieś zastrze\enia co dosposobu, w jaki prowadzę ranczo? Jeśli tak, powiedz wprost.Zagrajmy wotwarte karty.To zabolało.Zaoferowała mu przyjazń, a on ją brutalnie odrzucił.Uniosłagłowę:- Czego się boisz? Co próbujesz tak skrzętnie ukryć?- Rozmowa skończona - zaczął ostro.- Grad przestał padać, wracaj ju\ do domu.- Pójdę, ale wrócimy jeszcze do tej rozmowy, wtedy, kiedy pozbędziesz sięwrogości wobec mnie.Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi.Slade otworzył je przed nią.- Idz i powiedz Racheli, \e będę za chwilę.- Rzuciła mu wymowne spojrzenie,kiedy przechodziła obok.Dlaczego był taki oschły, taki surowy? Chciałazawrzeć z nim pokój.Oczekiwała przynajmniej współpracy.Było jej bardzoprzykro, \e to się nie udaje.- Slade.- westchnęła cię\ko i poprawiwszy kurtkę ruszyła do domu.Bliskość jej ciała, dziwne spojrzenie, zapach.Slade poczuł, \e znowu dzieje sięz nim coś dziwnego.Cholera jasna, ona była piękna.I jakaś inna.Zwiadomość,jak bardzo była inna i wyjątkowa, sprawiło, \e chciał ją zatrzymać.Nie, musipanować nad sobą.- Nie rób tego - szepnął, starając się nie zauwa\ać blasku jej oczu.Szybkim krokiem szła przez mokre podwórko w stronę domu i zastanawiała się,czy to było złudzenie, czy rzeczywiście słyszała jakąś zmianę w jego głosie?Zadr\ała.Miała nadzieję, \e to tylko wyobraznia podpowiedziała jej słowa,których w rzeczywistości nie chciałaby usłyszeć z jego ust.W takim raziedlaczego zawsze w jego obecności przebiegały jej po plecach dziwne dreszcze?Dobiegła do domu i zauwa\yła, \e błoto zupełnie zniszczyło jej buty.Weszła dokuchni.Rachela czekała na nią.W jej oczach widać było jeszcze ślad niepokoju.- Mój Bo\e, dziewczyno, czy ty nie masz ju\ dość chodzenia w taki deszcz? Daj,pomogę ci zdjąć te mokre ciuchy.- Natychmiast poznała kurtkę.- To Slade'a?- Tak.Powiedział, \e będzie za chwilę.Jest teraz w stajni.- Dobrze, \e ju\ wrócił.A teraz, młoda damo, maszerujemy na górę i proszęprzebrać się w jakieś suche ubranie.Trący nie zwlekała.Nie marzyła o niczym innym, jak tylko o jakimś ciepłym,suchym ubraniu.Była ju\ prawie na piętrze, kiedy dogonił ją głos Racheli:- Kolacja będzie za pół godziny!- Dziękuję! - odkrzyknęła.Kiedy znalazła się ju\ w swoim pokoju, /szczękajączębami, zrzuciła mokrą sukienkę i bieliznę i zabrała się za poszukiwanieciepłych ciuchów.Miała wra\enie, \e w ciągu kilku minut temperatura spadła okilkanaście stopni.Znalazła grubą, jasnoniebieską bluzkę, biały sweter i czarnespodnie.Rzuciła to wszystko na łó\ko.Najpierw musiała poprawić makija\ ifryzurę.Kiedy usiadła przed lustrem, rozmyślała o wydarzeniach sprzed kilkuminut.Doczekała się wreszcie Slade'a i mogła z tego powodu odczuwać pewnąsatysfakcję.Ale czy coś dzięki temu osiągnęła?Dowiedziała się kilku dziwnych rzeczy.Na przykład, \e Jason nigdy nie był naranczo.Co dziwniejsze miał pięćdziesiąt procent udziału w czymś, czego niewidział na oczy.To bardzo dziwne.Ale na tym nie koniec.Slade coś ukrywał,tak jak Rachela i Ben.Czy to miało coś wspólnego z zarządzaniem ranczem?Mo\e chodziło o pieniądze? Wątpiła, \eby chodziło o malwersację.A więc co?Uwa\nie obserwowała swoje odbicie w lustrze.Dobrze wiedziała, \e ci ludzienie są złodziejami.Cokolwiek ukrywali tak uporczywie, nie miało to nicwspólnego z jakimkolwiek przestępstwem.Có\, zmarnowała ju\ tydzień, więcte kilka dni więcej nie zrobi jej \adnej ró\nicy.Postanowiła, \e postąpidokładnie tak, jak zapowiedziała to Slade'owi.Zostanie tak długo, a\ on dojrzejedo tego, \eby porozmawiać z nią zwyczajnie, szczerze.Je\eli nie spodoba musię ten pomysł, to ju\ będzie jego problem.Natomiast niecodzienne uczucia,które w niej wzbudzał były jej zmartwieniem.Oboje mieli o czym myśleć.Slade zobaczył Rachelę, jak tylko wszedł kuchennymi drzwiami do domu.Czekała na niego.W jej głosie słychać było troskę:- Cieszę się, \e ju\ jesteś.Slade, powiedz mi, co masz zamiar zrobić z tą Trący?Powiesił mokry kapelusz na haku za drzwiami i pokręcił głową:- Nic, ona niebawem wyjedzie.- Nie mo\esz na to liczyć.Sądzę, \e powinieneś powiedzieć jej prawdę.- Nie.- Krótko uciął rozmowę.Po chwili Rachela odezwała sie cicho:- Chyba ją zle oceniasz.Zrozumiałaby.- Zdecydowanie nie.- Dlaczego? Slade, bądz rozsądny.Ją to interesuje i ma chyba prawo znaćprawdę.Slade ziewnął ostentacyjnie.Rachela przyglądała mu się z rosnącymzainteresowaniem.Miał prawo chronić i ukrywać swoją przeszłość.Gdybypowiedział wszystko, Trący mogłaby go przestać lubić.W głębi duszy Slade'owizale\ało na tym, \eby go lubiła.- Slade.ju\ chyba czas, \eby zapomnieć o tym wszystkim.- Nie martw się.Jakoś daję sobie z tym radę.Wyszedł z kuchni sprę\ystymkrokiem.Rachelazastanawiała się chwilę.Między nim i Trący coś było.Mo\e nie wiedzielijeszcze o tym, ale tak było.ROZDZIAA PITYTrący zdziwiła się, kiedy zeszła na kolację i dowiedziała się, \e Slade znówwyjechał do miasta.Rachela była bardzo zmieszana.Gorąco przepraszała zabrak dobrych manier Slade'a.Potem powiedziała:r- Ben te\ nie będzie z nami jadł.Zwykle w soboty jada ze swoja dziewczyną.Kochanie, mówiłam Sla-de'owi, \e powinien zostać i porozmawiać z tobą, alenie chciał mnie słuchać.- Nie ma sprawy, Rachelo.Rozumiem.Rozumiała, co on robi, ale nie mogłapojąć dlaczego.Najwyrazniej postanowił jej unikać wszelkimi sposobami, a sam fakt, \emusiałby siedzieć z nią przy jednym stole, odczułby jako zdradę samego siebie.Tak ją to zirytowało, \e nawet nie zwróciła specjalnej uwagi na przysmaki, któreRachela przygotowała na kolację.A mo\e to głupota, tak czekać na człowieka, który otwarcie okazuje niechęć dorozmowy? Ale jak śmie ją tak traktować? Nie mogła sobie przypomnieć, \ebykiedykolwiek była a\ tak wściekła na kogoś.Czuła się fatalnie, zwłaszcza kiedyprzypomniała sobie, \e oferowała temu człowiekowi swoją przyjazń.To byłkiepski pomysł.- Mo\e powinnam ju\ wrócić do domu? Rachela przyglądała się jej uwa\nie.- Mam nadzieję, \e zdołałaś zobaczyć wszystko, co cię interesowało?- Co? A, ranczo? Oczywiście.- Spojrzała na Rachelę.- Posłuchaj, Rachelo,wydaje mi się, \e Slade stara się mnie unikać.Domyślasz się dlaczego?Rachela odło\yła widelec i wyprostowała się.Widać było, \e nie wiedziała, cona to odpowiedzieć.- Wolałabym, \ebyś nie zadawała mi takich pytań.- Dlaczego? Nie widzisz, co się ze mną dzieje?- Widzę.I sądzę, \e masz prawo wszystko wiedzieć.Ale to nie ja powinnam cito powiedzieć.- A co to jest takiego, \e nie mo\esz mi powiedzieć? Slade mówił, \e Jasonnigdy nie był na ranczo [ Pobierz całość w formacie PDF ]