[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla mnie też nie ulega wątpliwości, iż z Martinem nie wszystko jest jeszcze w porządku,choći to, co osiągnął Oriento, można uznać za cud.Stopniowo atmosfera przy stole poczyna się ożywiać.Co prawda, zarówno Martin jak iOriento niewiele się odzywają w czasie jedzenia, a Quinta i Ellen przyjęli pozycjęwyczekującą,ale gdy tylko wraca Bob z befsztykami, natychmiast poczyna męczyć Berga o szczegółytechniczne zabiegu.Rzecz jasna, niewiele potrafię wyłowić konkretnych wiadomości zpotokudanych, dotyczących częstotliwości i modulacji różnego rodzaju sygnałów, zgodnościczyniezgodności fal, jakichś interferencji i efektów magnetohydrodynamicznych czywreszcie ichkorelacji z falami alfa, beta i theta w różnych obszarach mózgu Martina.Z kilku uwagjednakjakie wtrąca Quinta, mogę wywnioskować, że nie jest to wszystko bynajmniejpozbawionesensu.Wreszcie Oriento, a wkrótce i Martin kończą kolację.Bob proponuje wysłuchaniekomunikatówradiowych.Jesteśmy wszyscy w komplecie, z wyjątkiem Maksa, który na krótkoprzed przebudzeniem się Martina, poszedł sprawdzić system ostrzegawczy.Z pozorujest tozwykłe wieczorne spotkanie towarzyskie, ale z zachowania się gospodarza nietrudnowywnioskować,iż szykuje coś specjalnego.Jak już zdołałam zaobserwować Oriento uwielbia teatralne gesty i inscenizacje.Po wysłuchaniu wieczornego dziennika BBC, z którego wynika, iż los prezesa Alconu iporwanych wraz z nim osób jest jak dotąd nieznany, Oriento wyłącza radio i pytaMartina,czy czuje się na tyle dobrze, aby mógł uczestniczyć w naradzie dotyczącej dalszychbadańnad Vortexem P.Martin oświadcza, że nie czuje się zmęczony, a zresztą sprawavortexu przesądzao jego udziale.Wygląda to trochę jak uzgodnione z góry, formalne pytanie, leczprawdziwymzaskoczeniem jest dopiero następne, skierowane do wszystkich obecnych.Oriento rozpoczyna od stwierdzenia, że udział w naradzie jest dobrowolny i jeśli ktoś niechce w niej uczestniczyć, może przejść do innej komory, posłuchać radia, muzyki z taśmlubpo prostu pójść spać.Zaznacza to dlatego, iż na naradzie będzie mowa o sprawach,które coprawda nie zobowiązują do zachowania tajemnicy, ale narażają posiadacza informacjinaśmiertelne niebezpieczeństwo, o czym najlepiej świadczy przypadek doktora Barleya.Zuwagina tę szczególną sytuację on, jako szef tej placówki badawczej, uważa za swójobowiązek,zapytać kolejno każdą z przebywających w bazie osób, czy mimo ostrzeżenia chceuczestniczyćw tym zebraniu.W takim postawieniu sprawy jest coś z błazenady.Do czego zmierza Orientoposzerzająckrąg wtajemniczonych , których nie zobowiązuje do zachowania tajemnicy, ale straszykonsekwencjamijej posiadania? Dlaczego, jeśli ma chodzić rzeczywiście o sprawy najwyższejwagi, nie ograniczy tego kręgu do kilku wybranych osób? Takie postępowanie wydajesięabsurdem, ale instynkt mówi mi, że kryje się za tym jakaś pułapka.Wskazówką możebyćreakcja Quinty on na pewno domyśla się o co tu chodzi ale w jego zachowaniuwyczuwamtylko powściągliwość i życzliwe zainteresowanie sceptyka.Wyraża, oczywiście, chęćuczestniczenia w naradzie i co nie jest trudne do przewidzenia to samo robi Ellen.Pytaniazadane Bergowi i Goldsteinowi są rzecz jasna, formalnością.Na końcu pyta mnie.Odpowiadam, że i tak jestem spalona , więc nie byłoby o czymmówić, gdyby nie wątpliwości jakie budzi cały spektakl.I tu wygarniam wszystko bezowijania w bawełnę: i o błazeńskim manipulowaniu rzekomymi tajemnicami, i o ukrytejgdzieś pułapce, i wreszcie o tym, że Martin zachowuje się chwilami jak aktor w zlereżyserowanymdramacie.Ku memu zaskoczeniu Oriento wcale się nie obraża, ani też nie próbuje zlekceważyćmoichzarzutów, lecz przyjmuje je tak, jakby stanowiły z góry zaplanowaną, niezbędną część64 spektaklu.Zaczyna od tego, że jest wręcz zachwycony moją szczerością, która należywdzisiejszych czasach do zjawisk nader rzadkich zarówno wśród starszego, jak młodegopokolenia.Jestem pewna, że jest to retoryczny wstęp do miażdżącego ataku, ale się mylę.Orientooświadcza, że ta szczerość wyrażania wątpliwości, na którą jego samego nie zawszestać, odpowiadaw pełni intencjom, jakimi się kierował, organizując obecny spektakl.Tu, jakbymimochodem, zaznacza iż wcale się nie wypiera, że swym wystąpieniom stara sięnadawaćformę trochę teatralną.Jego zdaniem bowiem każda rozmowa, dialog, dyskusja mogą ipowinnybyć sztuką, tyle że nowoczesną, łączącą w sobie elementy programowości iimprowizacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Dla mnie też nie ulega wątpliwości, iż z Martinem nie wszystko jest jeszcze w porządku,choći to, co osiągnął Oriento, można uznać za cud.Stopniowo atmosfera przy stole poczyna się ożywiać.Co prawda, zarówno Martin jak iOriento niewiele się odzywają w czasie jedzenia, a Quinta i Ellen przyjęli pozycjęwyczekującą,ale gdy tylko wraca Bob z befsztykami, natychmiast poczyna męczyć Berga o szczegółytechniczne zabiegu.Rzecz jasna, niewiele potrafię wyłowić konkretnych wiadomości zpotokudanych, dotyczących częstotliwości i modulacji różnego rodzaju sygnałów, zgodnościczyniezgodności fal, jakichś interferencji i efektów magnetohydrodynamicznych czywreszcie ichkorelacji z falami alfa, beta i theta w różnych obszarach mózgu Martina.Z kilku uwagjednakjakie wtrąca Quinta, mogę wywnioskować, że nie jest to wszystko bynajmniejpozbawionesensu.Wreszcie Oriento, a wkrótce i Martin kończą kolację.Bob proponuje wysłuchaniekomunikatówradiowych.Jesteśmy wszyscy w komplecie, z wyjątkiem Maksa, który na krótkoprzed przebudzeniem się Martina, poszedł sprawdzić system ostrzegawczy.Z pozorujest tozwykłe wieczorne spotkanie towarzyskie, ale z zachowania się gospodarza nietrudnowywnioskować,iż szykuje coś specjalnego.Jak już zdołałam zaobserwować Oriento uwielbia teatralne gesty i inscenizacje.Po wysłuchaniu wieczornego dziennika BBC, z którego wynika, iż los prezesa Alconu iporwanych wraz z nim osób jest jak dotąd nieznany, Oriento wyłącza radio i pytaMartina,czy czuje się na tyle dobrze, aby mógł uczestniczyć w naradzie dotyczącej dalszychbadańnad Vortexem P.Martin oświadcza, że nie czuje się zmęczony, a zresztą sprawavortexu przesądzao jego udziale.Wygląda to trochę jak uzgodnione z góry, formalne pytanie, leczprawdziwymzaskoczeniem jest dopiero następne, skierowane do wszystkich obecnych.Oriento rozpoczyna od stwierdzenia, że udział w naradzie jest dobrowolny i jeśli ktoś niechce w niej uczestniczyć, może przejść do innej komory, posłuchać radia, muzyki z taśmlubpo prostu pójść spać.Zaznacza to dlatego, iż na naradzie będzie mowa o sprawach,które coprawda nie zobowiązują do zachowania tajemnicy, ale narażają posiadacza informacjinaśmiertelne niebezpieczeństwo, o czym najlepiej świadczy przypadek doktora Barleya.Zuwagina tę szczególną sytuację on, jako szef tej placówki badawczej, uważa za swójobowiązek,zapytać kolejno każdą z przebywających w bazie osób, czy mimo ostrzeżenia chceuczestniczyćw tym zebraniu.W takim postawieniu sprawy jest coś z błazenady.Do czego zmierza Orientoposzerzająckrąg wtajemniczonych , których nie zobowiązuje do zachowania tajemnicy, ale straszykonsekwencjamijej posiadania? Dlaczego, jeśli ma chodzić rzeczywiście o sprawy najwyższejwagi, nie ograniczy tego kręgu do kilku wybranych osób? Takie postępowanie wydajesięabsurdem, ale instynkt mówi mi, że kryje się za tym jakaś pułapka.Wskazówką możebyćreakcja Quinty on na pewno domyśla się o co tu chodzi ale w jego zachowaniuwyczuwamtylko powściągliwość i życzliwe zainteresowanie sceptyka.Wyraża, oczywiście, chęćuczestniczenia w naradzie i co nie jest trudne do przewidzenia to samo robi Ellen.Pytaniazadane Bergowi i Goldsteinowi są rzecz jasna, formalnością.Na końcu pyta mnie.Odpowiadam, że i tak jestem spalona , więc nie byłoby o czymmówić, gdyby nie wątpliwości jakie budzi cały spektakl.I tu wygarniam wszystko bezowijania w bawełnę: i o błazeńskim manipulowaniu rzekomymi tajemnicami, i o ukrytejgdzieś pułapce, i wreszcie o tym, że Martin zachowuje się chwilami jak aktor w zlereżyserowanymdramacie.Ku memu zaskoczeniu Oriento wcale się nie obraża, ani też nie próbuje zlekceważyćmoichzarzutów, lecz przyjmuje je tak, jakby stanowiły z góry zaplanowaną, niezbędną część64 spektaklu.Zaczyna od tego, że jest wręcz zachwycony moją szczerością, która należywdzisiejszych czasach do zjawisk nader rzadkich zarówno wśród starszego, jak młodegopokolenia.Jestem pewna, że jest to retoryczny wstęp do miażdżącego ataku, ale się mylę.Orientooświadcza, że ta szczerość wyrażania wątpliwości, na którą jego samego nie zawszestać, odpowiadaw pełni intencjom, jakimi się kierował, organizując obecny spektakl.Tu, jakbymimochodem, zaznacza iż wcale się nie wypiera, że swym wystąpieniom stara sięnadawaćformę trochę teatralną.Jego zdaniem bowiem każda rozmowa, dialog, dyskusja mogą ipowinnybyć sztuką, tyle że nowoczesną, łączącą w sobie elementy programowości iimprowizacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]