[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już Martin w czasie zaburzeń psychicznych oskarżał go o zdradę.A to, cowydarzyło się w Dolinie Martwych Kamieni? Dlaczego zaatakowano grotę, gdy opuściliją161Hans i Martin? Na pewno nie był to przypadek.Oriento penetrując teren, miał teżniejednąokazję do przekazywania informacji.Może zresztą dysponuje jakimiś własnymitechnicznymiśrodkami łączności.Przecież wszystkie jego wróżby i jasnowidzenia mogą świadczyć,żedysponował świetnie zorganizowaną siatką informatorów.Nigdy nie wierzyłam, aby byłytoparanormalne zdolności.Może jednak krzywdzę Hansa.Może nie jest on zdrajcą, a przeciwnie  bohaterem,zdecydowanym uratować od zagłady mieszkańców Kotliny Timu lub zginąć razem znimi?Pratt wymienił Oriento razem z Barleyem i Quintą, mówiąc o ucieczce do granicy Matavi.Czy Hans pojechał za nimi, uciekając z zagrożonego terenu, czy może Pratt otrzymałfałszywa informację?A Tom? Jego zaangażowanie w wielkiej grze, jaka toczy się wokół vortexu i dyspozytorni , nakazuje mu nie ufać.Należy chyba do ludzi, którzy dla osiągnięciawielkiego strategicznego celu gotowi są poświęcić siebie i najbliższych sobie ludzi,przyjmując nawet hańbiącą maskę zdrajcy.Bo nie wierzę, aby mógł zrobić to ze strachuczydla jakichś korzyści osobistych.I dlatego, zarówno dla wrogów jak i przyjaciół, jest takniebezpieczny.Oczywiście, jego pozycja i gra, której byłam świadkiem, wyklucza, abymógłbyć agentem Pratta, zaś kalectwo uniemożliwia w ogóle samodzielne działanie.Ale TomiMartin mogli być  zgarnięci przez jakiś patrol na drodze ku granicy i są już w rękachPratta,a może von Oosta.Wątpię zresztą, aby doszło do zastosowania metod, jakie poznałamna własnej skórze w  forcie.Zbyt mało upłynęło czasu, a zresztą, znając Toma,przypuszczam,że w grze politycznej wyżej ceni zręcznego, osiągającego cel szulera niż bohatera nastraconych pozycjach.Po prostu  mógł dojść do wniosku, że w tej sytuacji opłaci sięwydaćmnie Prattowi, Znamienne jest przecież, że szukali tylko mnie, nie interesując sięzupełniePatrykiem czy Stephenem, którzy również znają tajemnicę  programu R i przeniosą jądalejw świat.Czołg toczy się już od dłuższego czasu po okropnych wertepach porosłych krzakami,miażdżonymi przez nasze gąsienice.Widocznie, zjechawszy z szosy,  prujemy terazprzezbusz ku jakiejś ukrytej bazie wojskowej.Straciłam już zupełnie poczucie kierunku i niepotrafię ocenić przebytej drogi.Wiem tylko, że jedziemy już ponad godzinę i jesteśmychybadaleko poza terenem anomalii.Zegar na tablicy radiostacji wskazuje godzinę 18.20.Nikt się do mnie nie odezwał dotądani słowem.Oficer w ogóle nie pokazuje się w naszym przedziale i porozumiewa zzałogąprzez hełmofony.Nie wiem jednak, co mówią.Myślę teraz o Martinie.Czy może być on całkowicie wolny od podejrzeń? Rzecz jasnaniemyślę tu o świadomej zdradzie.Wykluczam też, aby z zazdrości o mnie wydał Toma lubzostawił go gdzieś na drodze.Ale Martin przeszedł piekło więzienia w Inuto i przesłuchań von Oosta.Nie nadaje się też do roli politycznego gracza, a tym bardziej szulera.To, co widziałam i słyszałam w  laboratorium Oriento, budzi jednak we mnieobawy, że odpowiednimi metodami jego umysł można uczynić podatnym na sugestiehipnotyczne i stwarzając fałszywe wyobrażenia, skłonić do wyjawienia tego, czego wstaniepełnej świadomości nie zdradziłby za żadną cenę.Pozostaje wreszcie Pat Lu.Z pozoruwieleprzemawia przeciw niemu: przeszedł adaptację, zna Magnusena i miał wiele okazji doprzekazania informacji.Zna Cameo i okolice, był w wojsku telegrafistą i radiotechnikiem,aponadto to on przekazał mi list Martina, a więc mógł go czytać.Plany Martina i Toma niebyły zresztą dla niego tajemnicą.Chociaż jednak znam bardzo krótko tego chłopaka,przeżytez nim razem dramatyczne chwile, pozwalają mi kategorycznie odrzucić wszelką myśl, żemoże być on tym, który nas wydał Prattowi.Chyba, że ceną jest uratowaniemieszkańcówKotliny Timu.Nie wierzę wszakże, aby okazał się aż tak naiwny.Maszyna pokonuje w pędzie jakiś głęboki rów, tak iż o mało nie spadam z fotela.Potemtoczy się jeszcze kilkanaście sekund po dość równym terenie i staje.Kierowca  wielki,162ohydny, zielono-brunatny homunkulus podnosi się z miejsca i otwiera klapę włazu. Dotarliśmy do celu czy krótki postój? W naszym przedziale pojawia się tyczkowaty stwórotułowiu przypominającym korzeń mandragory i głowie owada.To chyba sam panporucznik dowódca czołgu. Jak się pani czuje?  pyta potwór tonem pełnym troski. Droga nie była najlepsza itrochę nas wytrzęsło, ale miałem rozkaz dotarcia do lądowiska przed 19.15. Dziękuję, jakoś wyszłam z tego cało  próbuję zażartować, lecz nie bardzo mi towychodzi. Gdzie jesteśmy? W pobliżu Linii kolejowej Cameo-Dusk, około czterdziestu kilometrów od stolicy.Ozmroku przyleci tu po panią helikopter. Długo czekaliście na mnie w tamtym lesie?  zadaję przygotowane od dawna pytanie. Niedługo. Czy wszystkie drogi w okolicach Cameo i Dusk patrolowane są przez oddziaływyposażone w taki ciężki sprzęt? Chce pani poczekać tutaj czy w namiocie?  oficer pospiesznie zmienia temat. Wolę poczekać na zewnątrz.Zastanawiam się, czy oficer traktuje mnie nadal z nieufnością czy po prostu przestrzegatajemnicy wojskowej.Chciałabym znać odpowiedz na moje pytanie.Może być onanaderinteresująca.Czyżby spodziewano się, że jadę z dobrze uzbrojoną grupą? A możeogłoszonostan wyjątkowy?Kierowca i telefonista podchodzą do mnie.Z trudem pokonuję obrzydzenie, gdypotwornełapy biorą mnie pod ramiona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl